Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2019, 00:58   #40
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Włochata stopa niziołka znowu zahaczyła o wystający kamień. Machanie rąk nie powstrzymało go przed upadkiem, ale przynajmniej go zamortyzowało. Plecak zagrzechotał głośniej. Nikt zbytnio nie zwracał na niego uwagi, ale Niklas poważnie zastanawiał się czy przeżyje do postoju. Z trudem łapał oddech. Jego krótkie nogi, chociaż przywykłe do długich podroży, z trudem nadążały za tempem narzuconym przez ekspedycję. Klnąc w myślach na ludzi ich ciągły pośpiech i brak solidnych przerw na posiłki podniósł się na nogi. Wypadek spowodował, że znalazł się w okolicy kobiety otulonej fioletowawą szatą. Nie zauważył jej wczorajszego wieczora, a w drodze niezbyt miał głowę nad tym rozmyślać.
- Co taka piękna kobieta, robi na takim zadupiu?
Róża po chwili spojrzała na Niziołka. Zauważyła, że idzie obok niej. W spojrzeniu widać było kompletny brak zrozumienia.
- Jestem magiem. Idę tam gdzie jestem potrzebna. Co TY tutaj robisz?
Niklas mrugnął dwa razy, wsłuchując się w usłyszane słowa.
- Cholera, to ja to powiedziałem na głos - skonstatował z przerażoną miną. - Proszę o wybaczenie… nie chciałem urazić.
Róża jeszcze chwilę patrzyła w milczeniu na nowego towarzysza. W końcu się uśmiechnęła, ale bardzo delikatnie.
- Nie uraziłeś, nie musisz się przejmować. Zwą mnie Róża. Jak ci na imię?
- Niklas… niziołek Niklas - odparł, sapiąc głośno.
Magini podała mu swój kij.
- Masz, będzie ci łatwiej iść… może być nieco duży, ale zawsze. Póki nie rozbijemy obozu korzystaj.
Róży wcale nie było łatwiej nadążać za tempem, ale nauczyła się, że narzekaniem na znoje podróży niczego nie zmieni.
Niziołek spojrzał na kobietę ciekawie i z pewną dozą niepewności złapał za podany sęk.
- Dziękuję - powiedział. Stukanie kija o podłoże towarzyszyło mu teraz z każdym krokiem. Jednocześnie cały czas zerkał w kierunku kobiety. Parę razy też uśmiechnął się do swoich myśli.
Po dłuższej chwili milczenia Róża sobie coś uświadomiła.
- W zasadzie nie odpowiedziałeś mi na pytanie Niklas. Co robisz na tej wyprawie? - spojrzała na niego z chytrym spojrzeniem mimo, że to on ją w zasadzie przechytrzył unikając odpowiedzi.
- Sam się zastanawiam - westchnął i skrzywił nagle, kiedy ból zapromieniował mu w plecach. - Kapłan chciał żebym robił za przepatrywacza, ale przecież ma dwoje elfow. Cichszych i bardziej zaznajomionych z lasem. A i ja nie pierwszej świeżości jestem…
- Zawsze lepiej mieć więcej oczu. Elfy zaś… - dziewczyna urwała i nachyliła się bardziej nad niziołkiem - lubią chodzić swoimi ścieżkami.
Wzruszył tylko ramionami. Swojego zdania o elfach, kapłanach i czarodziejach wolał głośno nie wypowiadać.
- Możliwe. Przynajmniej są tutaj z własnej nieprzymuszonej woli.
- A ty nie jesteś? - Róża spojrzała zaskoczona na niziołka.
- Panienka widzę nie poinformowana. Ta wyprawa ma mi zapewnić odpust za winy, których nie popełniłem.
Drugie zdanie wypowiedziane zostało zdecydowanie ciszej, jakby niziołek nie chciał, żeby ktokolwiek więcej je słyszał.
- Idę więc tam gdzie ojciec Marcus każe, licząc że Ranald spojrzy na mnie przychylniejszym okiem.
Róża uniosła brew na wieść o rzekomo niepopełnionych przewinieniach.
- Ach… rozumiem - gdzieś w spojrzeniu dziewczyny pojawił się wyraźny osąd.
- Dobrze Niklasie, oby w takim razie Ranald ci przyświecał, bo misje macie ciężką. Jak my wszyscy.
Magini z tymi słowami odwróciła spojrzenie dając wyraźnie, że póki co rozmowa się skończyła.

***

W świetle dnia podróżnicy mogli lepiej przyjrzeć się Niklasowi. Jak większość przedstawicieli swojej rasy, szczycił się bujną czupryną, nie zdradzającą oznak siwienia. Jego gęsta blond-czupryna mogła sugerować młody wiek, ale jedno spojrzenie na poznaczoną bruzdami twarz i poranione dłonie wskazywały, że przeszedł w życiu nie jedno. Widać to było szczególnie przy oczach pod postacią rozlicznych zmarszczek. Nie odejmowało to jednak pogody ducha, malującego się na twarzy. Przynajmniej w pierwszych godzinach drogi. Wnikliwych obserwatorów mogło jednak zdziwić coś innego. Szczegół, który powodował że jego twarz wydawała się dziwna, a jednocześnie tak delikatny, że nie sposób go było nazwać. Niziołek posiadał różne kolory oczu. Różnica była delikatna, gdyż jedno z nich było brązowe, a drugie ciemnobrązowe. Jednak gdy wychwyciło się już ten fakt, to trudno było przejść obok niego obojętnie. Jakiś mądrala z miasta kiedyś próbował mu wytłumaczyć nawet jak taka przypadłość się nazywała, ale że nie stawiał piwa przy opowiadaniu to Nikolasowi szybko wyleciało to z głowy. Dziwnego obrazu dopełniał kapelusz o szerokim rondzie wiszący na karku oraz dziwny w konstrukcji plecak, pobrzękujący delikatnie przy co którymś kroku.
W trakcie podróży sam największą uwagę kierował w stronę von Risena. Znał ten herb ale za nic nie był w stanie przypomnieć sobie szczegółów dotyczących rodu. Bardzo drażniło to jego ciekawską naturę.

Po dotarciu do jaskini zrzucił z siebie ciężki plecak i padł na ziemię. Powoli stabilizował oddech i pocierał nadwyrężone mięśnie pleców. Ziemia była przyjemnie chłodna. Wiedział jednak, że wkrótce będzie na ten chłód psioczył. Najpewniej z rana kiedy rozprostuje stawy. Jeszcze zanim pozwolił sobie na przerwę, zwrócił czarodziejce o pięknym imieniu jej kij. Chciał ruszyć z innymi po chrust, ale z pół drużyny się zgłosiło więc machnął tylko na to ręką.
- To wy idźcie. Ja przypilnuje obozu.

Szybko zrozumiał, że trzeba było jednak ruszyć stare dupsko z poza obozu. Wzrok ojca Marcusa przeszywał na wskroś, chociaż zapewne nawet nie patrzył w jego stronę. Ciarki pojawiały się na skórze Niklasa, ilekroć spojrzał w kierunku kapłana. Ciekawiło go, jakie to zadanie przewiduje dla jego skromnej osoby. Zdecydowanie nie miał zamiaru posłużyć za mięso armatnie.
Gdy zapadł już zmrok i rozpalono ognisko pomógł przy przyrządzaniu wieczerzy. Czemu jak czemu ale większości ludzi nie należało ufać, kiedy chodziło o przyrządzanie zjadliwej strawy. Dla niziołka była by to natomiast ujma na honorze, gdyby nie wiedział tego i owego o gotowaniu.

 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline