Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2019, 21:43   #4
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Vermer nie był ani najlepszym wojownikiem, ani strzelcem, ani taktykiem. Nie był również najbardziej błyskotliwy technicznie. Odwagą i zapałem nie ustępował innym Czarnym Templariuszom, jednak do ścisłej czołówki jeszcze wiele mu brakowało. Mimo to, przydział do Straży Śmierci, elitarnej jednostki Kosmicznych Marines stał się faktem. Całą podróż do stacji straży przy Miradorze Vermera nurtowało to samo pytanie – dlaczego on? Kiedy dotarł do celu i zapoznał się z personelem wojskowym i cywilnym, intencje jego zakonnych dowódców stały się jasne. Vermer był znany z liberalnego, jak na Czarnego Templariusza, podejścia do świata. Wśród stacjonujących na stacji straży braci spotkał Czarną Tarczę a służyć w jednym kill teamie miał z psionikiem – kronikarzem z Mrocznych Aniołów. Wielu z jego braci z miejsca odmówiłoby prowadzenia działań, ba – nawet przebywania w takim towarzystwie. Vermer nie był tak ortodoksyjny. Uważał, że Czarnej Tarczy należy dać możliwość oddania życia w walce, aby choć niewielkim stopniu oczyścił swoje imię. Co do kronikarza… na szczęście nie uczestniczył we wszystkich zajęciach kill-teamu a czas wolny spędzał samotnie, w bibliotece. Vermerowi to odpowiadało. Im mniej kontaktów z psionikami, tym lepiej.

Podczas wspólnych treningów Czarny Templariusz proponował wiele scenariuszy do przećwiczenia, aby drużyna mogła się jak najlepiej zgrać. Współdziałanie pod ostrzałem, wzajemne krycie, podział zadań na szpicy, strefy odpowiedzialności i trzymanie sektorów. Trenowali też na strzelnicy i walkę na miecze w sali do fechtunku. Wolne chwile, których nie było wiele ze względu na ostrą rutynę treningową, jaka sobie narzucił, Vermer spędzał rozmawiając z innymi Marines, najczęściej z otwartym i wygadanym bratem Apolinem, który okazał się godnym kompanem do pogawędki i do wychylenia kilku kolejek wieczornego Ale.

Kiedy dostał pakiet informacji o celu i miejscu akcji, natychmiast wziął się do studiowania. Przeczytał wszystkie otrzymane dane a także sprawdził co było na stanie bibliotecznym o jaskiniach koralowych i planecie Veren.
W końcu przyszedł czas, aby przywdziać pancerz i ruszyć do sali odpraw. Vermer dotknął plastalowej powierzchni płyty balistycznej napierśnika. Poczuł delikatne mrowienie w opuszkach palców. Duch pancerza był zły. Ale nigdy nie był zadowolony. Niezwykle często opanowywała go wściekłość. Wtedy każde słowo jakie Vermer wypowiadał było przetwarzane przez mechanizmy wentylacyjne hełmu zamieniało się w dziki, ogłuszający ryk. W takim stanie ciężko się było porozumiewać na spokojnie, więc kiedy tylko mógł, nie nosił hełmu. Osłona twarzy wyglądała jak jakaś upiorna maska, z ustami wygiętymi w kształt groteskowego półuśmiechu. Ornamenty pozostałych elementów zbroi krążyły wokół tematyki śmierci – czaszki, kości, stosy trupów. Twórca pancerza miał zarówno talent, fantazję jak i wyraźne zainteresowania tanatologiczne. Całość czasem dziwiła cywilną część personelu placówki, ale na polu walki czyniła spustoszenie w morale wrogów. A to Vermerowi było bardzo na rękę.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 15-11-2019 o 07:23.
Azrael1022 jest offline