Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2019, 14:43   #122
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Daj mi znać, gdy ludzie będą gotowi do drogi - zwrócił się Tladin do Karla. - Brakuje nam jednego woźnicy, ale daj mi dzień lub dwa, a ogarnę to powożenie.

Karl przez moment się zastanawiał.
- Dwa dni dostaniesz bez problemu - odparł. - To powinno wystarczyć, by cała trójka doszła do siebie. Ewentualnie trzy dni... - Nie wyglądał na zachwyconego faktem, że nie mogą wyjechać. - Coś nam los nie sprzyja. - Pokręcił głową. - Ale nie wiem, czy przez te parę dni uda się nam znaleźć śmiałków, którzy zechcą z nimi ruszyć w góry.

No i okazało się, że miał rację. Było co prawda paru chętnych obu płci, ale sakiewka Karla nie była na tyle zasobna, by podołać wymaganiom ewentualnych pracobiorców. Lub też ochotnicy niezbyt odpowiadali Karlowi.

- Duch w narodzie ginie - mruknął do siebie Karl, gdy kolejny potencjalny uczestnik wyprawy odszedł, rzuciwszy wpierw kwotę trzydziestu sztuk złota jako zapłatę za miesięczne usługi. - Nikt przygód nie chce szukać... Świat na psy schodzi.

A dziewuszka, co chciała przygód jeno, wyglądała na taką, co nawet piętnastu wiosen nie miała i sprawiała wrażenie, jakby właśnie wymknęła się prosto od stadka kur... na czole zaś miała wypisane "będą ze mną kłopoty". A że kłopoty i tak łaziły za Karlem jak wierne psy, więc odmówił.

- Zobaczę, pomyślę... - Młodzian, na oko mający z osiemnaście lat, początkowo wyglądał na zainteresowanego poszukiwaniem Bastionu... ale tylko początkowo. - Może jutro się zgłoszę.
Co, zdaniem Karla, miało oznaczać "pewnie się nie zobaczymy".

* * *


W dniu przed wyjazdem znalazł się co prawda nie chętny do wyprawy w dzikie góry, ale ktoś, kto poszukiwał chętnych do pracy. Kobieta nie wdawała się w szczegóły, ale nie wyglądało na to, że proponowana przez nią robota była całkiem zgodna z prawem.

Tladin spojrzał na Karla i wzruszył ramionami. Karl z kolei ograniczył się do pokręcenia głową, jako że nie zamierzał się pakować w podejrzane interesy, nawet gdyby miało to napełnić ich sakiewki.

- No dobra. - Dziewczyna nie zwlekała z reakcją. Skinęła głową, przyjmując niemą odpowiedź, po czym wstała i odeszła od stołu tak samo bez wahania, jak do niego podeszła.

- Oferta pracy... - Karl pokręcił głową. - Czy wyglądamy na tak zdesperowanych? W zasadzie byśmy mogli ruszyć już teraz. - Nie czekając na odpowiedź zmienił temat. - Adolphus jest cały i zdrowy, a Dieterowi i Manfredowi też niewiele do pełni zdrowia brakuje. Chociaż jeszcze dzień i całkiem staną na nogi. Możemy poczekać, chyba że Ragnis wolałby ruszyć już teraz. Jeden dzień nas zbytnio nie opóźni.
On sam miał dosyć siedzenia w mieście i wolałby jak najszybciej ruszyć na szlak, ale to nie znaczyło, że musieli od razu wyjechać.

Poza tym zbliżało się święto, a po to bogowie dali święta, by odpoczywać. Na upartego można by powiedzieć, że odpoczywali już parę dni, ale... po co było się upierać? Była też szansa, że po świątecznym dniu znajdzie się parę osób, które zechcą ruszyć w stronę Lenkster. A w grupie zawsze raźniej, prawda?

No i przyjechał cyrk, a to oznaczało możliwość darmowej rozrywki, której Karl nie zamierzał odpuścić.
 
Kerm jest offline