Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2019, 16:11   #9
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Rubieże sektora Tricarnijskiego
Granica systemu Gareth
30 Stycznia 6032 r - czasu pokładowego.
Dzień trzeci poszukiwań floty Gareth


---------------------------------------

Skok pozostawił po sobie ponownie dziwne uczucie. Wszyscy byli na stanowiskach. Cort tym razem postanowił być przygotowany i przed skokiem rozesłał załogę na stanowiska. Wszyscy wbici byli w kombinezony.

- Kapitanie mamy odczyty z radarów. Wiele jednostek, w tym jedna duża.
- Alarm bojowy - Warknął Cort - Na statku rozbłysły pomarańczowe światła. Rozległ się znajomy odgłos alarmu. Wszystkie rozmowy ucichły i wszyscy patrzyli się w ekrany.

- Kapitanie, brak odczytów energetycznych. Żaden z tych statków nie działa.
- Rzuć obraz na ekran.

Wszyscy popatrzyli w kierunku dużego ściennego ekranu. i zobaczyli dryfujące w przestrzeni złomowisko.



- Doszło tutaj do ostrej strzelaniny - stwierdził oczywistość Herc

- Ten największy okręt to najprawdopodobniej niszczyciel tricarnijski. Być może jeden z tych, których szukamy kapitanie! - dodała z podekscytowaniem Kira stukając w konsole.

- Kapitanie te wszystkie skały dookoła są radioaktywne, zakłóca to nasze czujniki. Ciężko powiedzieć, czy ktoś odpalił tutaj jakąś solidną atomówkę, Czy to pozostałości po rdzeniach rozwalonych statków. Czy same skały są z mocno promieniotwórczych pierwiastków. - Dodała Rita

- Większość mniejszych jednostek to już tylko sterty śmieci.

Kapitan podniósł wzrok i spojżał przez okna mostka. Rozciągało się przed nim ramię pasa asteroidów. Wszędzie krążyły skały a między nimi obracający się powoli na wpół zniszczony wrak, oraz dziesiątki fragmentów statków. Odniósł wrażenie, że błyski wystrzałów przygasły dopiero przed chwilą. Że minęło parę sekund, jak zgasła komunikacja z tymi okrętami. Ucichły krzyki i błagania o pomoc. Zupełnie jakby przed chwilą to wszystko zgasło… Wiedział, że mogły minąć godziny, dni, tygodnie… Flota zaginęła już chwilę temu.. Ktoś musiał znaleźć ją przed nimi…

Orn przyglądał się scenie z fascynacją. Musiało dojść tutaj do dużej bitwy. Niszczyciele Tricarnijskie to potężne jednostki. Po resztkach jakie zostały bez trudu poznał Herkulesa. Ciężko opancerzone bydle przeznaczone do likwidowania lekkich torpedowców takich jak ten, którym właśnie się poruszali. Normalnie było to 5 krotnie większe od nich. Tricarnijczycy posiadali na nich zawsze kontyngent abordażowy. To nie był łatwy ogryzek do zgryzienia dla wrogów. Ich problemem było zasilanie tarcz, które czasem szwankowało oraz słabe silniki manewrowe. Kompensowali to siłą ognia, przede wszystkim olbrzymią ilością średniej ilości laserów i pożyczonych od Kyrosjan punktowych działek. Sam statek też posiadał sporo torped.

Orn też mocno się zastanawiał, czy to jeden z Herkulesów, które szukali. System napędowy został zniszczony, podobnie jak reaktor. Orn patrzył w swoje ekrany i był przekonany, że te statki dryfują tu już od dłuższego czasu. Nie widział nawet oznak zasilania awaryjnego. Statek nie nadawał żadnego sygnału. Był martwy…Musiało minąć dużo czasu lub musiało dojść do poważniejszej awarii... Wywołał z biblioteki schemat statku.

We zniszczonej części była ładownia, główna zbrojownia, maszynownia, sypialnie mutantów. Luki torpedowe. Były to najcenniejsze elementy wyposażenia, ale też najłatwiejsze do uszkodzenia.

W przedniej części znajdowały się magazyny podręczny i serwisowy, kambuz ze spiżarnią, bardzo dobrze wyposażone ambulatorium i mostek i kajuty załogi. Jeśli nie zostali zaatakowani znienacka większość sprzętu i zapasów powinna być zabezpieczona. Wrak wydawał się nietknięty przez żadne kosmiczne hieny!. Byli tu pierwsi!

Obrócił obraz i przyjrzał się wielkiemu działu, które wystawało nad okrętem. Też wyglądało na nieuszkodzone. Orn od razu zaczął się zastanawiać, czy nie dałoby się go przemontować na Różę. Było to jednak potężne przedsięwzięcie i nie obyłoby się bez doku. 80mm działo potrafiło przebić ich statek na wylot od dziobu do rufy i pocisk nawet by nie spowolnił. Z tym, że wybuchająca z tą prędkością głowica zmieniła by wnętrze ich statku w wypaloną wydmuszkę...

Zastanowiło go jeszcze jedno. Spojrzał na zabezpieczony pojemnik na swoim biurku. Przepiął swoją konsole na skanery i spróbował wykryć skoki radiacji lub innych charakterystycznych dla nanobotów sygnałów. Jednak z tego szumu niewiele był w stanie wyciągnąć.

- Sprawdźcie czy nie ma transmisji podobnych do tych które emitowały te 2 statki - powiedział kapitan. - Na razie nie wlatujemy w to złomowisko. Zblizymy się tylko n atyle, by skanery miały dobre odczyty.
Wywołał Orma.
- Orm, zakładam, że już przeglądasz odczyty. Coś jest podobnego do poprzednich? Zbliżamy się trochę by odczyty były lepsze. Informuj mnie jak coś odkryjesz.

Orn sprawdzał czujniki gdy zbliżali się powoli do wraku. Widział na ekranach jak Endymion zgrabnie prowadzi Różę między dwoma asteroidami. Widział, jak rośnie radiacja. Ale statek spokojnie wytrzyma nawet większą. Odlecieli powoli od asteroidów i złapali dalszą orbitę wokół powoli wirującego statku.

Orn ponownie przeglądnął wszystkie znane mu metody kontaktu nanobotów. Jednak nic nie wykrył. Zaczął się zastanawiać, czy jego hipoteza odnośnie floty jest w takim wypadku aktualna. Ciężko sprawdzić czy to o ten okręt im chodziło. Wyłączony transponder brak zasilania awaryjnego. Trzeba by było wejść na pokład… Swoją drogą to niesamowita okazja. Taki niszczyciel mógł mieć w komputerze niezwykle cenne dane. Mostek wydaje się nienaruszony jeśli rdzenie byłyby zabezpieczone można byłoby zdobyć olbrzymią wiedzę. Orn wiedział, że system Gareth to placówka badawcza i poligon… Coś co znajdowało się na rdzeniach niszczyciela mogło być szalenie cenne! Może nawet mają informacje o nanobotach! Zaczynał odczuwać nieodpartą pokusę wejścia na ten okręt!

Tymczasem na mostku atmosfera nieco się uspokoiła. Nikt ich nie atakował. Nie namierzał laserem. Na statku nie odnotowano żadnych wzrostów energetycznych.

Herc z Ritą przełączali poszczególne skanery przeczesując aktywnymi wiązkami po całym wraku i przestrzeni wokół niego.

Nagle Kira zamarła nad klawiaturą wpatrując się w ekran. Kapitan odrazu to spostrzegł. Tak było zawsze wtedy kiedy operatorka coś znalazła. Zamierałą na chwilę niczym orzeł przed dopadnięciem ofiary. Jej dłonie skoczyły do konsoli i zaczęła wstukiwać polecenia.

Kapitan spokojnie do niej podszedł i spojrzał jej przez ramię.

- Skaner hipersoniczny? - zapytał zdziwiony na głos - Sprawdzasz skład asteroid?

- Nie… Wpadlam na pomysł, że możemy sprawdzić stan statku skanerem i miałam rację. Wydaje się, że mają w środku atmosferę. Na pewno na mostku. Mają podniesiony poziom dwutlenku węgla. Ale atmosfera wydaje się zdatna do oddychania… Jeszcze… Ciężko powiedzieć, czy ktoś tam jest, ale na pewno był po tym jak siadło podtrzymanie życia. Ewentualnie jakiś pożar mógłby też wypalić tlen… albo… Mogło dojść do reakcji kaskadowego utleniania związków….- Zaczęła snuć hipotezy ale Cort puszczał je mimo uszu. Kira miała wiele zalet ale jej tok myślenia stawał się chwilami zbyt abstrakcyjny.

Orn podesłał mu całą listę rzeczy, które mogli wymontować z tego statku. Jeśli by się do niego przyssali. Mogli zarobić więcej niż na tej ofercie od Tricarnijczyków. Herc twierdzi, że nie da się ustalić ile tu przyleciało okrętów, ani tym bardziej ile okrętów walczyło po czyjej stronie. Ale tak opancerzoną jednostkę ciężko było wyeliminować. Cort wiedział, że róża potrzebowała by dużo szczęścia by przeżyć spotkanie z taką jednostką.

Z drugiej strony potrzebowaliby pewno tygodnia jak nie dwóch na wymontowanie wszystkiego i przygotowanie do transportu. No i nie mogli się z tym pokazać Tricarnijczykom… Z drugiej strony mogliby już teraz dać znać tym arystokratom. Ale znając ich skąpstwo niewiele by mógł od nich wytargować. Ich umowa nie dotyczyła przecież znaleźnego od ewentualnych wraków, które znajdą.

- Oblećmy wrak wokoło - powiedział Cort - skanujcie otoczenie, czy coś tam się nie chowa.
Wrócił na swoje stanowisko i ustalił kilka skupisk złomu jako najbardziej prawdopodobnych do ukrycia wrogiej jednostki.

- Kapitanie otoczenie jest czyste. Nie ma śladu żadnej aktywności. Zakomunikowała Kira po chwili skanowania.

- Dobra, przygotować drużynę do abordażu. - zdecydował kapitan - Orm, przygotuj listę rzeczy, które mają sprawdzić na pokładzie. Jak będzie czysto zaczniemy demontaż. Może jestem przewrażliwiony po ostatnim spotkaniu, ale lepiej chuchać na zimne. Nie wdawać się w niepotrzebne walki. *

Endymion obrócił się na fotelu i zapytał

- Herc, przejmij stery. Idę się przejść. Kto dowodzi? - zwrócił się do kapitana.

- Kapitanie, nalegam na pozwolenie wejścia na pokład Nagrody - powiedział beznamiętnie Orn na łączu o dziwo posługując się żargonem… pirackim - Wiele z cennych rzeczy nic nie powiedzą po nazwie grupie abordażowej. Są zbyt… specjalistyczne. Tu jest wymagana właśnie ta archeontyczna wiedza. Szeregowy człowiek przegapi prawdziwe perełki, a nie chciałbym spędzać długich godzin odrzucając łudząco podobne do cennych elementów te które są pospolite. Czy też uszkodzone.
Oczywiście trzeba było przed przechadzką nakarmić nanoboty. Orn już mniej więcej wiedział ile “jedzonka” potrzebują, więc raczej nie stanowiło to o problemie. Orn… musiał wejść na ten pokład! Taka okazja! Kto wie jakie cuda tam się znajdowały! Musiał choć część z tego mieć dla siebie, a najlepiej wszystko! Ekhm.. znaczy się, do czasu, aż zrobi bezpieczne kopie zapasowe i przebada czego powielić się nie da… wtedy może sobie brać kapitan i reszta załogi… Dokładnie w tej kolejności!

Orn otworzył swój pojemnik w środku. Terminal był już cały dziurawy. Jedynie ekran wydawał się nienaruszony. Choć część wierzchniej warstwy wydawała się zdrapana. Ilość nanobotów zdawała się rosnąć. nie dorzucał więc więcej komponentów biologicznych. Konsystencja też uległa zmianie. Zdawała się być bardziej solidna, jakby gęstsza i mniej ruchliwa. Ciekawe jaka była przyczyna zmian substancji. Być może skok nadprzestrzenny, albo miejsce, do którego teraz trafili… Tyle pytań a tak mało odpowiedzi. A jeszcze mniej czasu. Orn zabezpieczył próbkę i podszedł do szafy z swoim ekwipunkiem.

* * *

Kilkanaście minut później kapitan poprawiał swój kombinezon bojowy w ładowni. Obok niego krzątała się reszta ekipy. Berch i Ferus wyszli w swoich pancerzach stukając o pokład swoimi ciężkimi metalowymi stopami o pokład ładowni..

Praktycznie wszyscy byli już gotowi. Broń była sprawdzana koledzy sprawdzali nawzajem swoje kombinezony. Cort sprawdził czas mają jeszcze 5-10 minut. Obok niego stał Endymion. W swoim specyficznym olbrzymim kombinezonie górował nawet nad Kabo. Który był niższy, bardziej barczysty i przygarbiony. Może przez to bardziej ludzki.

Z przejścia do maszynowni wyłonił się Orn. Odziany w kombinezon techniczny. Do pleców przypiętą miał skrzynkę z narzędziami. Na jednym rękawie miał przymocowany duży wyświetlacz, na drugim spersonalizowany deck, ze złączami. na wysokości prawego uda przymocowany miał prosty pistolet. Szedł z fajką ustach, wypuszczając regularnie niewielkie obłoczki. Wyraz twarzy jak zawsze miał nijaki.

Tricarnijscy kapłani-genetycy, jak ostatnio zaczęli na siebie mówić okaleczają swoje sługi. Patrząc na Kabo, który nie należy do najinteligentniejszych. Mówi mało, popada w szał. Jedynie gotowanie go wycisza i łagodzi. Hiperaktywny dzikus, nadpobudliwy mający problemy ze zrozumieniem co się do niego mówi, ale narwany. Orn geniusz ale socjopata. No i Endymion, ten to dopiero zagadka stary olbrzym, który niemal pozbył się szału dzięki dedykowanym wszczepom i samodyscyplinie pozbył się szału i nabrał umiejętności społecznych. To były wyjątki, które wyrwały się ze stalowego uścisku swoich panów. Cort przygarnął ich do załogi i nie żałował.

W magazynie pojawiła się Mamba również wciągając swój czarny kombinezon bojowy z czerwonym krzyżem na ramieniu. Cort nie dotarł do tego który z oddziałów Kyrosjan nosi takie pancerze. Ewidentnie był to pancerz bojowy z wzmocnionymi płytami. Ciekawiło go tylko, czy stylizowany biały krzyż na dość dużym lewym naramienniku ramieniu oplatany przez czerwoną różę to symbol oddziału, formacji, czy funkcji w oddziale.

- Kapitanie chciałabym pójść z wami. Na pokładzie tego okrętu powinno być duże ambulatorium. A tricarnijczycy posiadają najlepszy sprzęt medyczny. Więc są duże szanse, że znajdziemy stabilizator dla Pana Żony...

Cort nie zdążył odpowiedzieć, gdy rozległ sie głos Kiry nadajacej na prywatnej linii jego kombinezonu
- Kapitanie jakaś elektronika we wraku się obudziła. - Głos Kiry był pośpieszny i drżała w nim lekka nuta strachu i niepewności. Nie minęła sekunda gdy dodała jeszcze bardziej zaniepokojonym głosem - Ktoś próbuje się z nami skontaktować. Sygnał pochodzi z jakiegoś niedużego nadajnika z mostka okrętu. Odbieramy?

- Zabezpiecz się i odbierz. Nie wiemy co to za transmisja - powiedział Kapitan - Orm, mamy kontak, ktoś się komunikuje z nami. Niech wszyscy będą w pogotowiu.

- Ok. odbieram wrzucam odsłuch na tą linię.

Rozległy się trzaski transmisji słabej jakości

- Z tej strony …<<trzaski i zakłócenia>> ….- nie wyraźne trzaski uniemożliwiające zrozumienie - oficer taktyczny niszczyciela Ganshi prosze o pomoc i natychmiastową ewakuację.
- Słabo cię słyszymy Ganshi. Z tej strony Rdzawa Róza niezależny okręt zwiadowczy. Podaj swoje namiary, zobaczymy co możemy dla ciebie zrobić.
- Jestem <<trzaski i zakłócenia>> na mostku. Zostało nas 3. Pozostali są w <<trzaski i zakłócenia>> stanie.
- Powtórz Ganshi
- kiepskim <<trzaski i zakłócenia>>. Zobaczyłem wasz statek, musieliśmy odłączyć całą <<trzaski i zakłócenia>> i odciąć <<trzaski i zakłócenia>> bo <<trzaski i zakłócenia>> …
- Ganshi tracimy połączenie, czy możesz powtórzyć?
- <<trzaski i zakłócenia>> chyba nas wykryli… Pośpieszcie <<trzaski i zakłócenia>>
- Ganshi czy mnie słyszysz??
- <<trzaski i zakłócenia>>

Po kilku próbach Kira zwróciła się do kapitana:
- Straciliśmy łączność.
- Ganshi to jeden ze statków, które mieliśmy odnaleźć! - Wtrącił się Herc
- Mamy skoki radiacji wewnątrz statku - zakomunikowała Rita - chyba nasi nanoprzyjaciele postanowili się przebudzić.
Cort zobaczył jak Orn sprawdza coś na swoim ekranie. Chyba dostał te same dane i wie, że na wraku zapewne czeka na nich towarzystwo.

Orn sprawdził odczyty - już na pierwszy rzut oka były inne niż te nadawane przez jego nanoboty… Inne charakterystyki inne częstotliwości.

- Dacie zrobić mapę tych skoków radiacji? - zapytał Cort - Może da się ominąć je i dostać na mostek.
Zamilkł na chwilę, po czym rzekł:
- Jeśli truposze będą tak samo silni jak ci co wcześniej, cała ta wycieczka przestaje być opłacalna. Wszystko co można zdobyć może być zaskarżone nanotechnologią. Nawet ci cudem ocaleni. Nie mamy gwarancji, że oni nie są zainfekowani. Wstrzymać cumowanie.

- Kapitanie, odczyty nie są jednoznaczne. Nie są to wzorce i częstotliwości znanych nam nanobotów. - powiedział Orn część prawdy, ale nadal prawdę. Chciał wejść na ten pokład! Ryzyko było warte świeczki!

- Kapitanie wszystkie sygnały poruszają się w kierunku mostka. Będzie ciężko je ominąć, skoro pewno chcemy udać się w to samo miejsce.

Przed kapitana wyszedł Berch w swoim pancerzu. Górną pokrywę pancerza miał otwartą i powiedział:

- Kapitanie. Chcemy tam zejść i skopać dupy sukinsynom. Wtedy nas zaskoczyli mieli przewagę przez przeciążenie, które im nie dokuczało tak jak nam. Teraz nie dopuścimy ich do zwarcia. - Poklepał działko wystające znad ramienia. - Pójdziemy z Ferusem przodem wymieciemy ten statek do czysta. Doktorek może robić za wsparcie elektroniczne - wskazał wielką pancerną rękawicą na Orna -... przejdziemy przez nich bez strat. Czym nas mogą zaskoczyć. Wiemy jak to coś wybić i chcemy pomścić naszych towarzyszy!

- Kapitanie jeszcze jedno się nie zgadza - rozległ się głos Rity w komunikatorze. Integralność tego statku nie jest tak naruszona jak w przypadku tamtych dwóch jednostek.

Orn był już na tyle blisko że usłyszał te słowa i spojrzał na swój ekran. Przesuwał dane przed oczami i rzeczywiście. Wyglądało na to, że nanokorniki nie nadgryzły tego okrętu...

- Skoro idą na mostek to w innych częściach okrętu ich nie będzie. Orm, co możemy wymontować na szybko z niezagrożonych w tej chwili obszarów? - kapitan wciąż wietrzył jakiś podstęp. - Na mostek i tak nie dotrzemy przed nimi… chyba, że… Da się wlecieć którąś z dziur w poszyciu? Ewentualnie ją poszerzyć?*

Endymion przeprowadził własne skany poszukując szczegółowszych informacji. Dokładnie chodziło mu o właściwą ilość atmosfery i dwutlenku węgla… dokładnie czy miotacze ognia tracą tam na skuteczności, bo wydają się bardzo adekwatną bronią przeciw takiemu wrogowi.
- Kapitanie. Zamierzamy ich stąd wyciągnąć?

- Logiczne jest odzyskanie oficera taktycznego. Jego wiedza o zagrożeniu może być bezcenna. - powiedział Orn.
- I logicznym jest też dbanie o morale załogi z których większość wcale nie chce czuć się bezwzględnymi chujami - dodał Endymion rozdrażniony, sam nie do końca wiedząc czym w wypowiedzi Orma - kapitanie, my też łatwo moglibyśmy znaleźć się w takiej sytuacji gdzie bylibyśmy zdani na to aby inna grupa nie okazała się bezwzględnymi chujami i sądzę, że większość załogi by się ze mną zgodziła i podobnie jak ja czułaby… spadek morale jeśli chociaż nie spróbujemy ich stamtąd wyciągnąć.

- Dobra szefie - zaczął Herc - robimy jeszcze jedno kółko.
- Kapitanie mamy ponowne połączenie ze statku. Wrzucam na kanał - dorzuciła Kira
- <<trzaski i zakłócenia>> z tej strony. Prosimy o pomoc! Oni wykryli naszą transmisję. Mamy zamkniętą śluzę, ale nie wytrzyma długo <<trzaski i zakłócenia, w tle słychać głuchy łomot>> Ta śluza długo nie wytrzyma!! POMOC…. <<trzaski i zakłócenia>>
- Urwało połączenie - powiedziała Kira. - Musimy im pomóc. Nie zostawimy ich na pożarcie tym potworom! Kapitanie… - Cort niemal widział wielkie sarnie oczy Kiry wpatrujące się w niego błagalnie. To druga wielka wada tej dziewczyny. Ma za miękkie serce…
Już miał coś powiedzieć gdy na ramieniu poczuł czyjąś dłoń to mamba odwróciła go w swoją stronę i powiedziała przyciszonym głosem.
- Cort idźmy tam. Ludzie tego potrzebują.- Wskazała na marines stojących w gotowości i wpatrujących się w niego wyczekująco.
Kapitan spojrzał na Endymiona i powiedział:
- My jesteśmy bezwzględnymi chujami. Nawet jeśli ich uratujemy to tylko po to by uzyskać informacje. A wtedy będą nam zbędni i trzeba będzie ich zabić, bo oddani triskaryjczykom zdradzą, że wiemy to i owo. A jeśli ich nie przesłuchamy to oddamy ich właścicielom statku za dodatkową opłata, gdzie czekają ich badania i przesłuchania. Wiesz najlepiej jak twoi dawni ziomkowie postępują. Trzecia opcja sprzedajemy ten złom na części. Wtedy… też oni giną, bo patrz opcja numer jeden. Masz jakąś opcję numer cztery? Nie.
Popatrzył na Mambę.
- Dobra, obsrańcy. Zabijmy coś. A kto, kurwa, zginie ten frajer.*
Endymion otworzył już usta aby skontrować argumentację kapitana, ale temat został zamknięty. Istniała czwarta opcja, ale ją trzeba będzie zaproponować w odpowiednim czasie.


Statek w przestrzeni zawrócił ponownie kierując się w stronę urwanej rufy. Herc zaklął próbując nie zawadzić o wsporniki kadłuba. Mimo to zatrzęsło okrętem. Gdy uderzył o wystający fragment poszycia.
Ramiona róży wysunęły się i chwyciły okręt. W tym samym czasie śluza róży się otwarła i z jej wnętrza wyleciała niewielka chmura żołnierzy w skafandrach próżniowych.

Z daleka było widać jedynie małe niebieskie płomyczki silniczków skafandrów, między dwoma kolosami szczepionymi ze sobą.

Przed nimi otwierała się szeroka gródź głównego przejścia, opalona i zamknięta na głucho.

Opadli na pokład a magnetyczne buty zaskoczyły z cichym stuknięciem słyszalnym tylko wewnątrz kombinezonów.

Przed samą śluzą wylądowali Berch i Ferus na ramionach targali ciężkie tarcze a zza ich ramion wystawały obrotowe działka nieustannie podążające za ich spojrzeniem. Rozstawili szerzej nogi i skinęli Ornowi. Który już otworzył panel obsługujący gródź i próbował przepiąć jakieś zasilanie, by otworzyć gródź. Na jednym z kabli znalazł napięcie. Uśmiechnął się i pokazał kciukiem do góry. Reszta oddziału ustawiła się za pancerzami wspomaganymi które na kolejny znak dany przez Orna odpaliły tarcze, gródź zaczęłą się pomału unosić, a podmuch uciekającej atmosfery uderzył w oczekujących.

Berch z Ferusem ruszyli krok za krokiem przeciwstawiając się potężnemu podmuchowi. Reszta podążyła za nimi. Minutę później Orn wcisnął się do środka i wyrwał obejście. Drzwi opadły znacznie szybciej niż się podnosiły odcinając im drogę wejścia.

W środku panował mrok.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline