Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2019, 22:46   #10
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
https://i.pinimg.com/originals/16/dd...563d921246.jpg

Jedyne światło jakie padało to to pochodzące z kombinezonów. Oświetlało ono długi pusty korytarz noszący ślady katastrofy jakiej doświadczył okręt. Wszędzie widać było spalone elementy, rury, które ciśnienie wyrwało ze ścian. Gdzieniegdzie bladym światłem migały kontrolki informujące o awarii. Statek był martwy…

W powietrzu unosił się jakiś pył. Ciężko powiedzieć czy to resztki kurzu, którego nie wywiało chwilowe rozszczelnienie wraku. Czy to coś innego. Orn natychmiast odpalił swoje czujniki.

Berch i Ferus wyłączyli po sekundzie tarcze. Ciche buczenie w nadajnikach ustało. Każdy odruchowo sprawdził na wyświetlaczu kombinezona skład powietrza. Atmosfera była bardzo rzadka i nie nadawała się do oddychania… Jeśli ktoś znajdował się w tej przestrzeni… już nie żył…

- Orm, sprawdź ten pył - powiedział kapitan - Może to te twoje nanoboty…
Bez słowa Główny Mechanik przystąpił do dzieła. Nie tylko interesowało go czy to nanoboty, ale i konkretnie czym ten pył był.

Orn sięgnął do swojego plecaka po skanery i zaczął badać pył. Orn to czuł, kapitan miał rację… To były nanoboty… Martwe, wypalone, zużyte… Przesunął latarką doczepioną do hełmu w swoim kombinezonie. Pyłu było dużo. Ale to był już teraz tylko pył, puste miniaturowe skorupki. Skanery nie wykryły w najbliższej okolicy, żadnej fluktuacji energii wskazującej, że unoszą się tu aktywne nanoboty.

Zapadła cisza. Wszyscy zamarli z uniesioną bronią nasłuchując. Wtedy to poczuli. Miarową wibrację przenoszoną na kadłub statku. Ktoś miarowo czymś uderzał a statek wibrował. Uderzenia musiały być potężne.

Wszyscy spojrzeli na kapitana wyczekująco.

- Pójdę przodem - zaproponował Endymion mocując na klamrze na plecach gatlingowski laser na korzyść miotacza ognia. Przeciw tym pokrakom on wydawał się doskonałą bronią - Orm, damy radę określić źródło tego drżenia?
- Masz rację Kapitanie.
- powiedział Orn - To nanoboty. Martwe i unieszkodliwione. Cokolwiek jej wypaliło musiało mieć niemałą siłę.

- Standardowy szyk - powiedział Kapitan - Endymion na szpicy. Berch i Ferrus za nim, w razie czego osłonięcie go. Orm, skanuj wszystko. Nawet jeśli nie wyda się podejrzane. Ruszamy.
Poprawił karabin plazomwy i ruszył razem z reszta szyku.

Ruszyli do przodu. Pilot wiedźmy ruszył przodem. Układy kompensujące na statku padły i jedynie buty magnetyczne określały kierunek ruchu. Poruszali się powoli. Sprawdzali każde drzwi. Większość pomieszczeń na tym poziomie była w ruinie. Część śluz była zamknięta zaś czujniki wskazywały próżnię po drugiej stronie. Im głębiej wchodzili w okręt tym wydawał się w lepszym stanie. Zaczęli poruszać się powoli.

Orn po chwili skanowania uzyskał wyniki. Wibracje od uderzeń pochodziły od strony mostka.

Po paru minutach nieniepokojeni dotarli do wind. Zgodnie z ogólnymi planami mostek i ambulatorium był na środkowym pokładzie. w dziobie okrętu. Musieli się dostać 2 pokłady do góry.

Dalej na tym poziomie powinny znajdować się podręczne magazyny i kajuty załogi, a na górnym pokładzie kambuz.

Drzwi windy były na wpół otwarte i tak mocno wygięte do środka, że nawet Endymion czy spartany mogły wejść do środka bez problemu

Drżenie w tym miejscu zdawało się wyraźniejsze…

Oddział rozstawił się w koło każdy patrzył w inną stronę. Statek wydawał się martwy i pusty. Jedynie te rytmiczne uderzenia.

Wszyscy widzieli, że nerwowość wśród marine rośnie. Ich ruchy z każdym krokiem stawały się bardziej spięte a broń skakała od rogu do rogu za każdym mrugającym cieniem.

- Idziemy na górę? - odezwał się cicho Berch przełamując milczenie, które zapanowało w drużynie.

- Idziemy - przytaknął kapitan - Jeden osłania dół, kolejna dwójka zabezpiecza wyjście piętro wyżej, Endymion zwiad do pokładu z mostkiem. Resztka rusza jak Emdymion da znać, że czysto.
Przełączył się na prywatny kanał z Endymionem:
- Co za bydle może robić takie dziury?

- Wyobrażam sobie Tricarniskiego giganta… takiego większego niż ja byłem w czasach mojej świetności… i do tego naszpikowanego nanobotami.

- Jakieś porady dla kolegów z oddziału gdy go zobaczą? - zapytał Cort.

- Jeśli dojdzie do zwarcia… niech po prostu kupią trochę czasu kolegom. Jeśli do zwarcia jeszcze nie dojdzie ale ktoś będzie widział, że został wzięty na główny cel to niech rzuci broń i skupi się na unikach. Jest też opcja kapitanie. Jeśli by odpalić windę można jej użyć jako pułapki. Jeśli byłoby tam coś dużego co chcemy zabić to można zwabić to do szybu gdzie rozpędzona winda by w to uderzyła. Może uwięziła tam na górze, może połamała, na pewno zaszkodziła temu czemuś. Ostrożnie się rozejrzę na razie.
Endymion wszedł do szybu windy i powoli poszybował w górę, sięgając za plecy po lusterko, by wyjrzeć za róg samemu się nie ujawniając gdy już będzie na górze.

Orn popatrzył na panel windy i ściągnął z pleców zestaw narzędziowy.
- To nie powinno zająć dużo czasu. O ile znajdę zasilanie samo obejście zabezpieczeń windy to formalność.

Orn prowadził obudowę windy i szarpnięciem wyrwał ją ze ściany. Nie było czasu na subtelności.

W ruchliwym świetle latarek pochylił się nad przewodami i szybko sprawdzał połączenia mrucząc sobie pod nosem.
- Tricarnijska myśl techniczna.... Ten statek jest aż nazbyt prosto skonstruowany… Mam odpowiednie żyły zasilające.... Zasilanie awaryjne kompensatorów, miało spory ładunek na kondensatorach. Ale bez stałego źródła było odcięte. Wystarczy je przekierować na zasilanie windy. - Coś zaiskrzyło do skręcił dwa kable ze sobą… Nad drzwiami zapaliło się światełko oczekiwania windy - Jeszcze obejść zabezpieczenia….- Zastanowił się chwilę po czym wychylił się przez wyłamane drzwi i przestawił wystukał jakiś kod na panelu dostępny z wnętrza szybu… - Po sekundzie światło oczekiwania zmieniło kolor na pulsującą pomarańczem ikonę serwisową. - Od lat nie zmieniają kodów serwisowych… - mruknął do siebie, uśmiechnął się i zaczął stukać dalej na panelu. Po chwili oderwał się wpływając ponownie do korytarza powiedział - Wszystko gotowe. Energii mamy na jeden impuls, podkręciłem maksymalnie prędkość windy. Powinna wygenerować spore przeciążenie. Nie wiem w jakim jest stanie. Jeśli jej nic na dole nie blokuje poleci do góry i najprawdopodobniej zostanie już tam na zawsze. Bo strzelą wszystkie zabezpieczenia. - mówiąc to wpłynął ponownie do pomieszczenia i przycupnął przy wybebeszonym panelu.

- Teraz moja kolej - mruknął pilot, poprawiając swoją uprząż ze swoim sprzętem.

Odbił się od pokładu i poleciał w górę szybu. Czas jakby zwolnił. Endymion poczuł znajomy przypływ adrenaliny. Obrócił się w powietrzu i przywarł do wejścia plecami. Jego stopy przyczepiły się do ściany. Wyłączył oświetlenie kombinezonu. W dole widział wyraźnie wejście rozświetlone błyskami latarek, gdzie czekał rozstawiony w półkole oddział. Niemal widział jak Berch z Ferusem rozstawiają się na wprost wejścia ich działka zaczynają się delikatnie obracać by zalać wejście ogniem zaporowym, zaraz za nimi Aulies i Merii zamierają z karabinami gotowi do strzału. Reszta równo rozstawiona w półkole gotowi reagować jeśli coś przedrze się przez nawałę ognia. Przy samej ścianie po jednej stronie Kabo po drugiej Dzikus, gwarantujący, że nikt się tamtędy nie prześlizgnie. Nad tym wszystkim spokojny Cort

Nabrał powietrza i ostrożnie wychylił się przez wyrwane drzwi.

Przed nim rozpościerał się długi korytarz na końcu którego znajdowało się wejście na mostek. Kotłowała się tam jakaś wielka masa, a wibracje były dużo mocniej odczuwalne. To na pewno nie był pojedynczy gigant…
Usłyszawszy raport Endymiona Cort poklepał się po kieszeniach kombinezonu szukając cygara. Niestety musiał z tym poczekać, bo i tak zbyt wiele dwutlenku węgla utrudniłoby przypalenie. Nie mówiąc o delektowaniu się czy otwarciu hełmu.
- Dobra, gotowi? Endymion, wal z czego masz najmocniejszego i chodu. Orm, skasujesz pierwszego, może dwóch windą, a reszta… - odbezpieczył karabin - Resztę przywitamy w wejściu do windy. Cofnąć się trochę. I nie rozwalcie Endymiona z rozpędu, wiem, że z gęby podobny to miejscowych, ale już go chyba potraficie odróżnić.
- To logiczne. - odezwał się Helion, ale nic więcej nie powiedział. Zadanie było łopatologicznie proste. Trzeba było tylko być czujnym i dobrać odpowiedni moment. Prostota w prostocie.
- Za pozwoleniem chwilkę kapitanie… - Endymion umieścił swój własny pad, podobny do tego ormowego, we wgłębieniu szybu, tak aby kamera obserwowała co się dzieje w środku. Następnie wysłał Helionowi zaproszenie do videochatu - zobaczymy jak bydlaki na EMP reagują.
Sięgnął do pasa po jeden ze swoich granatów, ustawił zapłon na 10 sekund i posłał go powolnym, nieważkim lotem w kierunku tych bydlaków. Odliczał sekundy. Zaparł się w szybie. Miał ochotę ryknąć. Zwrócić ich uwagę aby wypalić im w mordy… ale… “a co mi tam?”
- Ej! Brzydale! - drugiemu słowu akompaniował już ostrzał.
 
Mike jest offline