Zawsze lepiej walczyło mu się w świetle niż w mroku. Dlatego dobrze, że udało im się chociaż częściowo zniwelować panującą dookoła magię. Dzięki temu poznali źródło dziwnych dźwięków.
Myśl, żeby próbować przekraść się niepostrzeżenie wyparowała z umysłu tak szybko jak się tam pojawiła. Nie nadawał się do takich rzeczy. Wolał zmierzyć się z przeciwnikiem twarzą w twarz, zwłaszcza kiedy nie było czego się obawiać. Rzucił się w stronę grupy w którą poleciały sztylety Czaromiota. Bez okrzyków i wrzasków. Jedynie masa mięśni i stali siekająca wszystko na swojej drodze i gotowa do przyjęcia tego co wychyli się z sąsiednich pomieszczeń.
__________________ you will never walk alone |