Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2019, 06:33   #133
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 52 - 2037.IV.12; pn; popołudnie

Czas: 2037.IV.12; nd; popołudnie; g. 16:30
Miejsce: Old St.Louis, Marina Villa; baza X-COM
Warunki: pomieszczenie, ciepło, jasno, sucho


Kwiecień po wielkanocy okazał się całkiem pracowity dla niedawno założonej bazy nad Mississippi. Przynajmniej z perspektywy skanerów którym wydawało się, że wszystko przechodzi przez ich ręce. W ten czy inny sposób. Dlatego gdy tydzień później Law znów znalazł się w sali narad, w tym samym co poprzednio gronie miał już z czego składać raport przed tym szacownym ciałem i dowódcą bazy.

Sprawa zdobycia nowego generatora mocno zaangażowała Lawa i Geoerga. Próbowali przetrząsnąć sieć z danymi o miejscach w których działały albo kiedyś mogły działać generatory jakich potrzebowali. Sito jakie wybrali było specyficzne. Nie chodziło o wielkie, fabryczne coś co mogło napędzać całe linie montażowe w fabrykach ani o coś małego, co czasem ludzie trzymali w domach na wypadek awarii czy innego końca świata bo takie coś było zbyt mało wydajne na ich potrzeby. A zakup w sklepie, nawet z wysyłką był niejako planem rezerwowym. Może i starczyłob kredytów na taki zakup ale spłukaliby się mocno a za bardzo nie mieli jak uzupełnić tych kredytów. Do tego potrzeba było coś legalnego co mogłoby przynieść jakiś legalny dochód. Szef administracji nawet zastanawiał się na głos czy Laura, która w tej chwili była chyba jedynym legalnym pracownikiem w ich bazie nie mogłaby jakoś ich tutaj wspomóc. Ewentualnie wysłać kogoś do legalnej pracy albo jak zasugerowała Barb założyć jakąś firmę usługową czy doradczą jaką można by zdobyć jakieś parę kredytów. Pomysł z firmą internetową jak wiedział Law nie był trudny do zrobienia. Ale pozostawiał ślad przesyłu niematerialnej gotówki a każdy ślad, jak sam wiedział aż za dobrze, można było wyśledzić. Właśnie dlatego ludzie pokroju Alvareza obywali się bez kredytów bo barter czy materialne pieniądze były trudniejsze do zdalnego wyśledzenia. No ale nie przynosiły kredytów.

Ale po tygodniu wytężonej pracy Japończykowi i George’owi udało się zdobyć garść ciekawych informacji. Pierwszym obiecującym miejscem była mała, przedwojenna fabryczka na kilkadziesiąt osób. Produkowała na nowoczesnych wówczas obrabiarkach różne detale z metalu. Pod indywidualnych klientów, można było sobie zamówić nowoczesny blok silnika do bolidu wyścigowego, tłoki cylindrów do jakiegoś zabytku którego już nie produkowano i części były trudne do zdobycia albo podobny element do jakiegoś mechanizmu. I tam właśnie, obaj skanerzy znaleźli przedwojenny ślad, że mieli podobny generator jaki by się przydał teraz w browarze Lempa. Dokładniej na raport z serwisowania takiego generatora. Miejsce było na północnych peryferiach St. Louis więc nie powinno być większych trudności z dotarciem tam bez postojów na licznych kontrolach w centrum miasta. W dawnym Old Jamestown, na dawnych zdjęciach wyglądało to jak jakiś średniej wielkości magazyn czy zakład. Problem był taki, że kompletnie nikt, nic nie wiedział jaki jest stan faktyczny obecnie. Pobieżny zwiad dronem wskazywał, że obecnie jest to bardzo podmokła okolica chociaż woda nie wydawała się głęboka. Budynek nadal zdawał się stać na swoim miejscu i wyglądał na względnie nienaruszony. Ale bez rozpoznania z bliska trudno było zgadnąć jaki jest stan faktyczny.

Drugim obiecującym miejscem była dawna firma ochrony. Przeprowadzała szeroką działalność szkoleniową, posiadała własną strzelnicę, tor przeszkód i potrafiła zorganizować tak samo kurs szkoleniowy dla skautów jak i szkolenie samoobrony dla pracowników jakiegoś korpo czy specyficzną imprezę urodzinową lub rocznicową dla jakiegoś indywidualnego klienta. Sam obiekt był trochę za dawną metropolią, w dawnym Pacific, na zachód od miasta, więc z dojazdem też nie było tam większych kłopotów. Problem był taki, że ten obiekt był dalej użytkowany przez firmę która w swoim porfolio w sieci mogła poszczycić się szkoleniami dla policji, firm ochroniarskich czy załóg pancernych furgonetek do przewozu aresztantów. Tutaj za to generator był i działał cacy. W samym portfolio firma chwaliła się owym zakupem który pozwalał jej działać samodzielnie nawet w razie awarii sieci energetycznej miejskiego molocha. Obiekt na pierwszy rzut oka wyglądał nieźle pod względem zabezpieczeń. Może nie tej jakości co w Blue Lab ale też w razie akcji zbrojnej trzeba by się liczyć z największym oporem ze wszystkich ciekawych adresów.

Trzecim miejscem było dawne centrum zarządzania kryzysowego w Edwardsville. Również tam notatki z czasów Inwazji wskazywały, że zorganizowano tam centrum kryzysowe które działało jeszcze z kilka miesięcy po zakończeniu głównych działań wojennych do czasu aż nowe władzy nie zaprowadziły tam swoich porządków. Na ocalałych fotografiach była ciężarówka z załadowanym generatorem który tam właśnie rozładowywano i jaki miał się stać trzonem energetycznym zasilającym owo centrum. Okolice Edwardsville były w północno - wschodnich peryferiach dawnego molocha a obecnie były prawie bezludne. Problemem mógł być dojazd. A mianowicie trzeba było zrobić jakiś wielki objazd dookoła południowych i wschodnich krańców miasta aby tam dojechać. Co prawda przed akcją nie wydawało się to zbyt trudne ale po akcji odwrót mógł sprawić kłopot. Zwłaszcza, że z centrum miasta ewentualna interwencja sił rządowych miała znacznie bliżej niż powrót na południe. Na pustkowiach za miastem nie było zaś tak łatwo umknąć latającym dronom. Ale jak pokazała akcja w Denver, te drony też nie były takie wszechmocne. Niemniej trasa dojazdu i odwrotu była tutaj najdłuższa. Zaś samo centrum mocno oberwało w trakcie albo po Inwazji bo nosiło ślady wybuchów i pożarów. Niemniej jak twierdził agent Carter budynek tego typu powinien mieć schron i jeśli tamci ludzie co je zakładali, mieli głowy na karku, to powinni taki generator umieścić w tych podziemiach. To dawałoby szansę, że przetrwa walki na powierzchni we względnie nienaruszonym stanie. Znów jednak nie było wiadomo czego się spodziewać w środku.

W ramach przygotowań do tego jeszcze mocno teoretycznego skoku, zaopatrzeniowcy, pospołu z wywiadowcami zdołali wytypować ciężarówkę jaką można było sobie pożyczyć bez pytania. Trzeba było popytać tu i tam w różnych miejscach po jakich wędrowali i odwiedzali agenci X-COM i zdołali znaleźć coś odpowiedniego gdy się posmarowało własnymi informacjami na wymianę. Według ekspertyzy Franka, ciężarówka miała odpowiedni udźwig i pojemność aby pomieścić na pace generator, MEC-a i jeszcze ze trzech innych operatorów lub podobny ładunek. No i ze dwóch w szoferce. To niejako determinowało limit liczebny xcomowców jacy mogli wziąć udział w takiej misji. Chyba, żeby dołączyć do tego własne pojazdy z bazy. Ale jak stwierdził Moritz a Carter go poparł, bez wyboru celu nie było sensu czegokolwiek planować. A na razie mieli trzy do wyboru z których każdy był inny i miał jakieś “ale”.

Z dobrych wieści Frank miał do zakomunikowania, że kończą usprawnianie pierwszego z trzech generatorów. Ale potrzebują “takie coś” aby dokończyć. Bez tego nie szło dokończyć roboty. A owo coś kosztowało w sklepie 50 kredytów. Ewentualnie można było to zdobyć jakoś inaczej no ale jak, to już Polak zostawiał to innym do wymyślenia.

Dobre wieści miała też Lena. Po paru wizytach w “The Hood” razem z Rubenem i Isaką udało jej się znaleźć kogoś kto mógł mieć coś ciekawego do zaoferowania. Co prawda Law z relacji Rubena wiedział, że dziewczyny zadomowiły się w klubie jak… no właśnie w klubie. I to takim ulubionym. Jakby wreszcie miały okazję się wyszumieć w takt nowoczesnej muzy, kolorowych świateł i zbyt wielu, i zbyt kolorowych drinków. Ale mimo pozorów szampańskiej zabawy a może po prostu przy okazji tej zabawy udało im się we trójkę zdobyć adres kogoś kto może coś mieć. A dokładniej “Sklep Chena” w lokalnej, wielobarwnej dzielnicy zdominowanej przez Azjatów i kolorowych. W okolicy St. Ann, przy zachodnich krańcach xcomowego sektora V, zwanego Overland. No ale jeszcze tam nie było no a jakby miała być to przydałoby się coś na wymianę. Niemniej nie ukrywała podekscytowania taką możliwością zdobycia nowych próbek do dalszych badań.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline