Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-11-2019, 18:31   #145
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Spowiedź Bogny (Buka, MTM)

Było już po południu. Pan wsi zakończył rozprawę jakiś czas temu. Powoli wszyscy się rozeszli. Mieszko pomógł ustawić ławy, po czym wrócił na plebanię. W tym czasie Eugeniusz zmienił szaty i zasiadł w konfesjonale.

Duży mebel przypominający szafę stał w rogu świątyni. Miał dwoje drzwiczek z ozdobnie wyciętą kratownicą. Środek konfesjonału został przedzielony ścianką z podobną kratownicą. Po prawej stronie znajdowało się drewniane siedzisko z niewielkim świecznikiem zamontowanym na ścianie. Po lewej stronie wbudowany był mały stopień wyłożony cienkim dywanem, na którym można było uklęknąć przed kratownicą. Osoba, która klęczała nie miała świecznika. Najwidoczniej nie musiała być tak dobrze widoczna, jak osoba zasiadająca po prawej.

Eugeniusz siedział na swoim miejscu spowiednika i ze zmrużonymi powiekami recytował pod nosem modlitwy… póki ktoś nie zastukał w konfesjonał.
- To ja, Bogna - Odezwało się cicho dziewczę, zajmując przeznaczone jej na spowiedź miejsce.
- Niech będzie pochwalony święty Płomień Stwórcy - odezwał się starzec, przerywając swoją mantrę. Poprawił się na siedzeniu i nachylił się, by lepiej słyszeć szepczącą dziewczynę. Nie powiedział nic więcej, najwyraźniej czekając na odpowiedź wiernej.
- Niech będzie pochwalony. Przyszłam po rozgrzeszenie, a takich grzechów się dopuściłam… - Odpowiedziała Bogna, po czym zaczęła wymieniać swoje grzeszki. I w sumie, były to naprawdę drobnostki. Ot ukradła jajko, zazdrościła innej kiecki, bluźniła na kolejną, bo ta jej źle życzyła… napiła się piwa! Miała "nieczyste" myśli odnośnie jednego czy drugiego młodziana, całowała się po kątach. W sumie nic niezwykłego.

Wielebny słuchał jej wyznania w skupieniu. Nie wydawał się przerażony ani nawet zaskoczony. Podobnej spowiedzi musiał słuchać tysiąc razy w swoim żywocie.
Kiedy Bogna skończyła, nastała chwila ciszy, jakby Eugeniusz się nad czymś zastanawiał. W końcu z cichym westchnieniem odezwał się.
- Córko - powiedział iście ojcowskim, zatroskanym tonem. - Musisz mi wyznać, co wydarzyło się w Lesie Mgieł i jakich grzechów się tam dopuściłaś. Przed włodarzem zeznałaś, żeś widziała diabła. Wierzę ci, iżeś go ujrzała, bowiem moc złego w takich plugawych miejscach jak tamten las się skupia. Jeśli jednak pragniesz uzyskać przebaczenie od Stwórcy, musisz wyznać, czego diabeł od ciebie chciał i coś dla niego uczyniła.

- Diabła? - Zdziwiła się rudowłosa, i na chwilę zamilkła -Ale… on mówił, że jest bóstwem lasu…
- Dziecko… - zaczął niepocieszony kapłan. - Nie ma innego boga prócz Stwórcy. On jest Panem tej ziemi, wszystkich stworzeń i wszystkiego, co widzimy i słyszymy. Jednak przez nasz grzech pierworodny ściągnęliśmy zło na ten świat. Diabły, czy też demony zalęgły się wśród nas, żerując na ludzkich słabościach. To, co spotkałaś w lesie było demonem, dawniej czczony przez prosty lud jako miejscowy bożek. Mógł wydawać się piękny i potężny, ale pamiętaj, że diabeł posługuje się zwodniczymi sztuczkami, by uwieść swą ofiarę. Na twoje nieszczęście wpadłaś tedy w jego szpony. Wyznaj więc, czego od ciebie chciał i co dla niego zrobiłaś, jeśli chcesz odnaleźć odkupienie swojej duszy.

- Rozumiem… - Bogna spuściła wzrok w dół, nie spoglądając już w oddzielającą ich kratkę - Jest tylko jeden Stwórca, a Jego Ogień Wieczny… - Położyła palce dłoni na dolnej ramce okienka, po czym ponownie w nie spojrzała. Przybliżyła do kratki twarz, niemal ją już dotykając ustami. Chyba starała się dojrzeć oblicze kapłana?
- Diabeł chciał… on mnie… chciał, żebym tam z nim została… żebyśmy… żebyśmy się… spółkowali. Tak chciał, tak mi mówił - Powiedziała w końcu.
Eugeniusz wciągnął cicho powietrze i spojrzał niepewnie w oczy Bogny. Widać było, że wyznanie to przeraziło go bardziej, niż wszystkie pozostałe grzechy razem wzięte.
- Diabeł pod postacią pięknego młodzieńca kusił cię, byś z nim legła? - zapytał, jakby się upewniając. - Córko… Wyznaj. Wyznaj szczerze. Czyżeś uległa pokusie? Czy dałaś się zwieść demonowi i jego podłym sztuczkom? Mówże prawdę, tylko prawdą oczyścisz swoją duszę.
- Ojcze… Wielebny… - Młódka zwróciła nieco twarz w bok, by kapłan nie oglądał jej oszpeconego policzka i oka pokrytego bielmem, przykładając i dłoń do oddzielającej ich kratki, w ten sposób chyba i dodatkowo zasłaniając swe okaleczenia przed jego obliczem -...chciał wiecznego chędożenia, ale mu uciekłam - Bogna szepnęła na granicy słyszalności, a Eugeniusz… wyczuł zapach migdałów, bijący od dziewki.

Kapłan pokiwał z wolna głową. Po jego wyrazie twarzy ciężko było stwierdzić, czy wierzy Bognie czy też nie.
- Wyznajesz więc, że nie spółkowałaś z diabłem. Dobrze więc. Pamiętaj jednak, że jeśli zataisz coś przede mną, zostanie ci to wypomniane przed bramami niebios. Jeśli zaś ległabyś ze złym i w swym łonie nosiła jego dziecko… - Eugeniusz potarł boleśnie skroń. - lepiej, żebyś na świat nie przyszła - dokończył chłodniej.
- Wyznaj więc ostatnią rzecz. Czy po tym, jakżeś uciekła ode złego, czy napotkałaś w Lesie Mgieł Nawoję, Luthera albo Światożara? Czy słyszałaś coś albo widziała, co było związanego z grzechem tamtego morderstwa? Może ten leśny bożek wymawiał imię Nawoi i namawiał, by śmiercią ją naznaczyć? Mówże szczerze.
- Nikogo nie spotkałam, nic nie widziałam, ani nie słyszałam. A Diabeł nic o nikim nie gadał… - Bogna zabrała dłoń z kratki, po czym nieco od niej oddaliła twarz - Kochałam Nawojkę niczym siostrę… kochałam szczerze. I Luther też… on jej nic nie zrobił, on szuka jej mordercy… - Głos Bognie zaczął się łamać, a po policzkach spłynęły łzy.

- Już dobrze, dziecko - odezwał się ponownie ojcowskim tonem kapłan Niemysł. - Nie podejrzewam, że wyrządziłabyś jej krzywdę świadomie. Musiałem się upewnić, czy nieczyste moce do tego cię nie skłoniły - wyjaśnił po czym, umilkł, zastanawiając się przez chwilę.
- Luther szuka mordercy? Widziałaś się z nim, zanim zniknął? Wiesz, że grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Nie pojawił się na sądach włodarskich, co stawiało go pozycji winnego. Jeśli gdzieś tam jest i naraża życie, by znaleźć dowód swojej niewinności… Bogno, musisz mi wyznać, czy wiesz, dokąd się udał Luther, abyśmy mogli mu pomóc i wyjaśnić tą okropną zbrodnię - dodał z naciskiem, zaglądając za kratkę na dziewczę. Te zaś, wycierało dłońmi łzy na policzkach, jak i przecierało same oczy, dosyć nerwowo i chaotycznie, przy okazji nieco posmarkując.
- On mi gadał, dzień wcześniej, albo dwa… że pójdzie do lasu, i odszuka tego, kto to zrobił, i też Światka, co zaginął… Luther ma dobre serce, dobre, on to z miłości robi… - "Znajda" zaczęła rękawem własnej koszuli nos przecierać, wyjaśniając co wie.

- Dobrze, już wystarczy. Pozostało nam modlić się, by Luther nie popełnił większego głupstwa, niż niestawienie się przed oblicze pana wioski - podsumował wątek kapłan.
- Czy jest jeszcze coś, co chciałabyś mi wyznać? - zapytał, odchylając się ponownie na oparcie.
- Czy ja… - Wyraźnie zawahała się dziewoja. Coś chyba chciała jeszcze z siebie wydusić.
- Tak, dziecko? - dopytywał stary kapłan, odwracając twarz ponownie w stronę wiernej.
- Czy ja… mogę być… no… - Zaczęła Bogna niepewnym tonem, z nerwów chyba, kręcąc palcami pierwszy z góry guzik koszuli.
- Czy ja… mogę być przeklęta? - Zadała w końcu pytanie, równocześnie urywając owy guzik, w który trzymany w drżących paluszkach, zaczęła się wpatrywać.
Eugeniusz przechylił lekko głowę, robiąc skonfundowaną minę. Nie wiadomo czy z powodu urwanego guzika czy z powodu wspomnianego przekleństwa.
- Cóż… spotkałaś diabła ale wedle twojej spowiedzi, nie uległaś pokusie. Jeśli to prawda, będę mógł udzielić ci rozgrzeszenia a twoja dusza, po odbyciu pokuty, zostanie oczyszczona. Nie widzę powodu, z jakiego mogłabyś być przeklęta. A ty, córko? Chcesz jeszcze coś do tego dodać?

Bogna schowała w końcu guzik gdzieś w swym odzieniu, po czym położyła obie dłonie przed sobą. Spojrzała ponownie w kratkę konfesjonału.
- Posprzątać na jutro świątynię? - Spytała, w końcu przestając się smucić i nerwować, nawet lekko uśmiechając.
- Poczekaj, najpierw rozgrzeszenie - odparł Eugeniusz. Następnie wyprostował się na siedzeniu i zaczął mruczeć pod nosem jakieś formułki, co jakiś czas wymachując ręką i rysując w powietrzu znaki.
- Nadaną mi przez Stwórcę, krzewiciela Świętego Płomienia mocą ja odpuszczam tobie grzechy, Bogno. Niech Ognisko na nowo zapłonie w twoim sercu, wypalając z twej duszy wszelkie niegodziwości, które dzisiaj wyznałaś - odezwał się nieco głośniej, nadal jednak nie odwracając się do dziewczyny.
- Jako pokutę zmów litanię Płomiennego Serca i poświęć pięć wieczerzy w intencji grzeszników - dodał, po czym zastukał w konfesjonał trzy razy, dając wypowiadanej do zrozumienia, że może już wyjść.
- Przyjmuję pokornie pokutę, w imię Wszechstwórcy, i Jego Ognia Wiecznego. Bóg zapłać - Odpowiedziała raźnym tonem Bogna, nieco zawstydzona swoją wcześniejszą wypowiedzią odnośnie sprzątania, po czym opuściła konfesjonał, udając się do jednej z ławek, by odmówić już pierwszą litanię…

Kilka minut później wielebny Niemysł również opuścił konfesjonał. Wolnym krokiem przeszedł przez świątynię. Mijając Bognę, zatrzymał się na moment, by wyrzec krótkie:
- Będę wdzięczny, jeśli pomożesz w sprzątaniu. - Później ruszył w stronę drzwi na końcu świątyni i zniknął w zakrystii, pozostawiając dziewczynę samą sobie.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline