Zmierzch 21 Brauzeit 2518 KI, brama Herrendorfu
Mauer raz w swoim życiu widział chodzącego umarlaka, a i tego nie był pewien, bo po pierwsze miał wtedy nie więcej niż dziesięć wiosen, a po drugie ów truposz był od niego nie mniej niż dwieście jardów i równie dobrze mógł być ubłoconym i zmęczonym wędrowcem. Dziecięca wyobraźnia oraz bojaźń wzięły wtedy górę nad ciekawością i młody Franz dał drapaka ku miastu.
Nigdy natomiast nie patrzył na czarownika w akcji. Domyślał się, że czarownica nie była pierwszym lepszym wędrownym sztukmistrzem, tylko kimś zdecydowanie poważniejszym, ale nie spodziewał się, że sama stanie naprzeciw i powstrzyma zbliżające się umarlaki, którego samego trapera przyprawiły grozę. Z wrażenia o mało nie wypuścił topora z dłoni i nie dał drapaka, gdzie pierpz rośnie, ale czuł jakby nogi wypuściły korzenie w blanki muru i nie był w stanie wykonać najmniejszego ruchu.
Patrzył tylko przerażony na straszny spektakl nekromancji i czarodziejkę która się mu przeciwstawiła. Zresztą bardziej pasowało, że próbowałą się tylko przeciwstawić, bo zastopowane na kilka chwil zombie ruszyły znów ku murom z przerażającym zielonym blaskiem w pustych oczodołach.
Przełknął nerwowo ślinę, próbując wymamrotać modlitwę do Morra, ale słowa myliły mu się.