Caspar spojrzał na wzgórze korzystając z widzenia w ciemności, wyostrzonych zmysłów i magicznego wzroku. Taka magia nie wymagała niemal w ogóle manipulowania wiatrami i mogła być niewidoczna dla nekromanty. Za to ktoś rzucający wybuchowe czaszki musiał korzystać z magii nieco potężniejszej, a przez to i bardziej widocznej. Jeśli da się go zauważyć i niespodziewanie zaatakować kiedy podjedzie bliżej mieliby szansę.
Potem westchnął i poszukał jak najwyższego miejsca we wsi. Ktoś musiał koordynować obronę, kierować "zbrojnych" w miejsca gdzie obrona ledwo się trzymała a starców i dzieci w bezpieczne miejsca. Tym kimś był co prawda Cecil albo jakiś krasnolud, ale ktoś musiał mu przecież powiedzieć o tym co się dzieje. A przy okazji ostrzegać przed kolejnymi atakami, a wyglądało na to, że nie ma nikogo lepszego do tej roli niż czarodziej w stopniu ucznia.
Zorganizował sobie dwóch chłopców jako posłańców by móc informować Cecila i krasnoludy o wszystkim co zobaczy.