Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2019, 16:36   #184
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Gwendoline nie dyskutowała długo z innymi, gdyż uważała to za stratę czasu. Po tym jak odeszła, aby odpocząć, nie interesowała się więcej dyskusją na tematy, które już dawno zostały omówione, albo były nadto oczywiste. Nie oznaczało to oczywiście, jakoby Gwen pozostała obojętna na losy mieszkańców wioski, byłoby to bowiem ignorancją i głupotą w czystej postaci, tym bardziej, że przeciwnikiem była istota, mogąca z umarłych zrobić swoje sługi. Nie mogli więc oddać wioski tak łatwo, a raczej ludzi, którzy wioski opuszczać nie chcieli. Strażniczka nie obwiniała ich za to płytkie myślenie, gdyż doskonale rozumiała co teraz czują.

Panna Deschain jak przez mgłe wspominała atak na rezydencje, kiedy była dzieckiem. Wiedziała czym zajmują się jej rodzice, tata uczył ją odkąd zaczęła samodzielnie stawiać pierwsze kroki. W przyszłości miała polować na wampiry i nienaturalne, złe istoty tak samo jak jej rodzice. Ze smutkiem wspominała dzieciństwo w Sylvanii, bo chociaż były to dobre i beztroskie lata, bogate i przepełnione wdzięcznością jak i szacunkiem do jej rodziny, zakończy się drastycznie i tylko dzięki dziurom w pamięci z tamtej nocy, potrafiła powstrzymać wzbierające się łzy.

Tamtej nocy uratował ją syn służącej. Zwykły chłopak, jak ludzie z tej wioski, nie mający niczego i zmuszony do służenia bogatszym od siebie, aby móc godnie żyć. Dla tych ludzi ich dom był wszystkim i czuli, że są w stanie stawić czoła złu, przeciwstawić się siłom o których nie mieli bladego pojęcia. Nocy, której Gwen została sierotą, ona jak i chłopak mieli świadomość jakimi siłami dysponuje przeciwnik. Uciekli, aby ratować swoje życie, bo wiedzieli, że nic więcej nie są w stanie zrobić.

Kiedy na dziedzińcu coś huknęło, Gwen w tym czasie odpoczywała w stodole. Miała nawet wrażenie, że przysnęła na siedząco. Nie wiedziała nawet kiedy powstała na równe nogi i wybiegła na zewnątrz. Krzyki, bieganie w popłochu, machanie rękami oraz Rache który próbował nad tym zapanować przypominały cyrkowe sceny, które miały za zadanie rozbawić. Niestety, w tym przypadku nie było to ani odrobinę zabawne.

Od osoby, która była świadkiem zdarzenia, dowiedziała się co się wydarzyło. Zerknęła w stronę, z której ponoć widziano błysk światła i chyba też stamtąd nadszedł pocisk w postaci ludzkiej czaszki. Dla mieszkańców musiało to być naprawdę przerażające i nie dziwiła się ich reakcji. Zastanawiała się tylko, jak opanować tłum.

Była pewna, że narwany Grimm zechce pobiec na wzgórze i pozbyć się problemu w bezpośrednim starciu, dlatego też (mimo iż uważała, że powinien odpoczywać), podeszła do niego aby rzucić propozycję
- Grimm! Dałbyś radę zebrać garść swoich pobratymców i razem z nimi pójść w stronę pagórka? Jestem przekonana, że głównego podejrzanego tam już nie zastaniesz, ale być może powstrzymacie razem cokolwiek innego, co tam zostało? Weźcie ze sobą jednego z miejscowych, może Alaina, bo zna się na wojaczce? Musicie dotrzeć tam w miarę szybko, nim całkowicie nas pozabijają nie dając nawet szans na przeciwstawienie się! Myślisz, że jesteś w stanie to zrobić?! - Gwen mówiła pośpiesznie, próbując przebić się podniesionym tonem głosu przez szum powstały w wiosce. Gdyby tylko była w stanie, to sama by pobiegła na wzgórze, jednak ze swoją niesprawną nogą, była najgorszą opcją do tej roboty.

Kiedy udało jej się dogadać z khazadem, kuśtykając podeszła do ludzki, którzy potykali się o siebie i uciekali w popłochu sami nie wiedząc gdzie. Nie sądziła, że uda jej się kogokolwiek uspokoić i nie sądziła, aby pocisk z czaszki miał być jedynym. Wręcz sądziła, że te nie skończą się, póki cała wioska nie pójdzie z dymem! Nie spodziewała się po Liczu takiej taktyki. Od samego początku myślała, że po prostu przyśle grupę umarłych, którzy w bezpośrednim starciu zaatakują wioskę i mieszkańcy będą mieli choć cień szansy na przeciwstawienie się. Panna Deschain poczuła, jak narasta w niej gniew z powodu takiego przebiegu sytuacji. Zastanawiała się nawet, czy nie powinni spróbować pozbierać ludzi, jakoś ich opanować i wyprowadzić z wioski póki ten nieuczciwy atak nie ustąpi.

Kobieta starała się wesprzeć cyrulika w próbie uspokojenia tłumu. Zachęciła Caspara i Sophie do tego, aby dołączyli do niej i Dietmara, albo udali się z Grimmem na wzgórze. Gwendoline stanowczością i spokojem, który miał sugerować, że wie co robi, wygoniła mieszkańców z budynków. Próbowała zebrać tych najmniej spanikowanych aby pomogli jej w zebraniu ludzi i wyprowadzeniu ich z wioski, nie gdzieś daleko, ale być może poza obszar obstrzału. W końcu cokolwiek ich atakowało, skupione było na obszarze wioski, a nie na pojedynczych celach w postaci ludzi, którzy z tamtej odległości pewnie wyglądali dla atakujących jak ruchome mrówki.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline