Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2019, 13:12   #12
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Dobra… trzeba to sprawdzić. Wchodzę. - Amanda podsunęła się do szczeliny i przesunęła światłem latarki po regałach i podłodze upewniając się, czy jest w okolicy jedyną żywą istotą. Nie chciała tego przyznać, ale czuła ekscytację, narastającą, z każdą chwilą, gdy docierało do niej, że to mogło być to. Może rzeczywiście zgarnie jakieś spoko gamble i cały ten spacerek się opłaci i tak serio… teraz liczyła głównie na jakieś suche ciuchy, bo cholery zaczynała dostawać w tym przemoczonym stroju. Wybiła resztki szkła uważając by o nic nie zahaczyć i zaczęła się zsuwać do środka. - Sprawdź czy się wciśniesz.

Amandzie udało się przecisnąć przez dziurę w dawnej wystawie. I znalazła się wewnątrz. Gdy powiodła promieniem latarki po wnętrzu była już pewna, że jest w jakimś sklepie. Jeszcze nie wiedziała czy to ten który szukają ale jakiś sklep na pewno. Tylko zagruzowany. Przynajmniej tutaj przy brzegu budynku. Widziała jeszcze wiecej regałów i półek. Co więcej coś tam na nich było. Po części gruz, pył i kapiąca woda. Ale nadal widać było jakieś bibeloty co mogły być dawnym towarem na półkach. Teraz zostawało sprawdzić co z nego po tych dekadach przywalenia gruzami zostało. A propo przywalenia to tuż za nią wgramolił się Michael. Teraz kucnął obok Amandy i teraz też wodził swoją latarką po wnętrzu tego sklepu. - Ciekawe co tu jest. - mruknął cicho też pewnie próbując oszacować wartość znaleziska. Ale z tego miejsca mimo wszystko trudno było ogarnąć całe wnętrze. Wydawało się, że gdzieś tam dalej są jakieś osuwiska gruzu, gdzieś się sufit zapadł ale nadal w sporo było miejsc gdzie dało się chodzić wyprostowanym jak dawniej.

- Sprawdźmy. - Inu wyszczerzyła się do swego towarzysza i ruszyła w głąb sklepu, starając się badać, znajdującą po powierzchnią wody, ziemię stopami. Choć niesamowicie interesowała ją zawartość półek, na którą cały czas zerkała, to jej własna latarka, oświetlała powierzchnię wody i narożniki regałów, jakby w każdej chwili miało coś z za nich wyskoczyć.

[MEDIA]https://architecturalafterlife.files.wordpress.com/2013/03/p1017008-2-1.jpg[/MEDIA]

Zawartość półek i regałów może nie powaliłaby na nogi dawnego klienta. Gdyby musiał płacić kawałkiem plastiku za taki zakurzony badziew. Ale dla kogoś z dzisiejszego świata, gdy mógł sobie po prostu wziąć co mu pasowało to była istna składnica gambii. Większość towaru co prawda zawilgła, przegniła, zakurzyła się albo zardzewiała. Ale i tak była tu góra gambli upchnięta na półkach i stojakach, regałach i skrzyniach, ścianach i podłogach. Było co wynosić, nawet jeśli co dziesiąta rzecz była tego warta.

Atmosfera była jednak nieprzyjemna. Tak chłodna jak temperatura otoczenia. Przeciekająca woda siąpiła albo kapała co chwilę na podłogę i półki. Mrok podziemii rozświetlały tylko wąskie słupy światła latarek. Ale gdy mijali kolejny półkowy załom oświetlając latarkami alejkę między regałami Amandzie wydało się, że coś usłyszała. Coś co nie było ani kapaniem wody, ani ich krokami, ani oddechami. Michael też popatrzył na nią jakby sprawdzał czy też to usłyszała i co to mogło być.

- Ubezpieczaj mnie. - Inu chwyciła swój obrzyn chwytając latarkę zębami i ruszyła pomiędzy półkami w kierunku dziwnego odgłosu. Jeśli cokolwiek tu było, wolała się tym zająć nim zaczną obciążać się sprzętem.

Ponieważ dźwięk się nie powtórzył to trzeba było iść po omacku. Prawie dosłownie. Bo w tych katakumbach pogrzebanego w gruzach wieżowca szło się trudno przy świetle latarki. Co chwila trzeba było omijać jakieś przewrócone graty, regał czy kawałki gruzu. I szczury. Które pomykały w mrok spłoszone obecnością światła i ludzi. Michael szedł z krok czy dwa za Amandą też dokładając swój promień latarki do rozproszenia ciemności. Doszli w końcu do jakichś schodów. Kiedyś były to ruchome schody które prowadziły w górę i w dół. Obecnie były w 100% nieruchome i te do góry zawaliły się a i w dziurze jaka po nich została widać było tylko zwały zbrojonego gruzu. No ale te na dół, które jak głosił wciąż istniejący napis nad nimi, wiodły do parkingu. Można było tam zejść albo spróbować przeszukać resztę tego poziomu.

- Sprawdziłbym dół. - Amanda zerknęła na swojego towarzysza ciekawa jego opinii na ten temat. - Może.. coś zostało w garażu.

- To pewnie szczury. - towarzysz mruknął cicho i z niechęcią. Trudno było powiedzieć czy chodzi mu o te gryzonie jakie tutaj biegały czy o jakiś włóczęgów których też zwykle nazywano szczurami. Wydawało się, że nie pała zbyt wielkimi chęciami do penetracji niższego poziomu supermarketu chociaż nie powiedział wyraźnego “nie”.

- Oby. - Inu ruszyła na dół świecąc sobie latarką. Była ciekawa czy w garażu nie zostały jakieś auta… może znajdzie tam CB? Albo przynajmniej dowie się co wydało ten niepokojący odgłos.

Po pustym pomieszczeniu niosło się echo każdego stopnia po jakim stąpała Inu. Patrząc z góry to dół nie wydawał się zbyt pociągający. Ot, schody na dół zawalone gruzem. Na tyle jednak, że dało się przejść. Czasem coś się osunęło i kawałek gruzu poleciał na niższe schodki ale jednak dało się zejść na dół. W tym czasie Michael został na górze i świecił w dół latarką co trochę pomagało poruszać się po tych schodów. Gdy Amanda cało zeszła na dół i nic się nie stało mężczyzna westchnął ciężko i ruszył w ślad za nią. W tym czasie Amanda zyskała okazję aby poświecić dookoła i rozejrzeć się na tyle ile się dało.

Rzucało się w oczy, że tutaj gruzów jest mniej. Prawie w ogóle poza tym co spadło przy schodach jakimi zeszła na dół. Wokół był szeroki korytarz. Po obu stronach były okna wystaw które w porównaniu do tych z parteru wydawały się w niezłym stanie. Tylko tutaj zamiast gruzu panowała wilgoć. Na podłodze była cienka warstwa wody. Ale cienka, nie sięgała nawet do połowy podeszwy buta.

Pod sufitem były umieszczone strzałki. Do toalet, do takiego działu, do innego, kawiarnia i do parkingu też. Wyglądało na to, że tutaj kiedyś był po prostu kolejny poziom tego centrum handlowego. W tym czasie gdy Amanda zdołała się jakoś zorientować co jest co Michael zszedł na dół i stanął przy niej. Też rozejrzał się świecąc latarką dookoła. Sądząc z odgłosów i popiskiwań tutaj też były szczury. W promieniach latarki nawet było je widać tam i tu.

- Chcesz iść dalej? - Michael zapytał z powątpiewaniem w głosie gdy również zdążył złapać jakąś orientację w tych podziemiach.

- Tak. - Inu zerknęła na swego towarzysza. Facet zaczynał ją intrygować. Kim był? Czemu pracował u tego ruska? - Tu mogą być cenne gamble. - Amanda ruszyła przed siebie świecąc sobie latarką, jednak po kilku krokach odezwała się. - Długo pracujesz u Elii?

- No już trochę będzie. - drugi eksplorator szedł świecąc latarką dookoła. Po gołych ścianach podziemia odbijało się echo mokrych kroków. Podobnie jak dwie smugi światła błądziły po ścianach i podłodze. Doszli do końca szerokiego korytarza mijając że dwa wyczyszczone do kości ludzkie szkielety w resztkach ubrań. Michael poświecił na nie gdy je mijali ale powoli szedł dalej. Oba szkielety na wpół siedziały pod ścianą gdzie pewnie dawno temu spoczęły po raz ostatni.

- O cholera. - mężczyzna szepnął cicho gdy zatrzymali się na krzyżówkach. Mieli do wyboru właściwie dwie drogi. Bo trzecią właśnie przyszli a czwarta prowadziła do toalet. Ale dalej, na końcu jednej z tych dwóch, widać było łunę ciepłego światła. W tych mrocznych katakumbach była świetnie widoczna. Wyglądało to na blask jakiegoś ogniska, może pochodni czy czegoś takiego.

- Szczury chyba nie rozpalają ognisk. - Mruknęła Amanda i ruszyła w kierunku płomieni. - Trzymaj się na dystans. - Inu zgasiła latarkę i zaczęła się podkradać prawym korytarzem.

Michael też zgasił swoją latarkę przez co w korytarzu zrobiło się całkiem ciemno. Jedynie ta plama światła wabiła w ciemnościach wzrok jak płomień świecy wabi cmy. Amanda podkradła się ten kawałek opustoszałego korytarza. Po ciemku wydawało się że jest tutaj całkiem sama bo swojego towarzysza który został za nią ani nie widziała ani nie słyszała. Jakby rozpłynął się w ciemnościach i nigdy go tutaj nie było. Po drodze potknęła się o coś w ciemności. Coś rozdeptała, coś się rozkruszyło i odbiło od buta szurając po podłodze. Ale poza tymi drobiazgami które po ciemku wydawały się niesamowicie głośne dotarła do wejścia z jakiego biła łuna.

Z bliska zorientowała się, że to chyba po prostu wejście do dawnego sklepu. Takie samo jak te jakie tutaj mijali korytarzem do tej pory. Tylko inne były ciemne i bezludne, najwyżej przemknął tamtędy jakiś szczur i tyle. A tutaj paliło się światło. I zapach. Wcześniej na górze czuć było zapach wilgoci i stęchlizny ze specyficzna domieszką zapachu gruzu. Na dole to samo tylko z większą ilością wilgoci a mniejsza gruzu. Jak w podtopionej piwnicy. A tutaj, o dziwo, dało się wyczuć całkiem przyjemny aromat. Jakiś kojarzący się z wanilia i świętami.

Inu przysunęła się do krawędzi otworu. Zapach przypominał nieco te w “Rybce”. Nieco irytujący, choć nadal przyjemny. Amanda zaciągnęła się nim i ostrożnie wychyliła się zza winkla by sprawdzić co znajduje się w pomieszczeniu.

Wnętrze okazało się chyba po prostu kolejnym sklepem z dawnych lat. Chyba sportowo - turystycznym sądząc po wystroju regałów i ocalałych reklam. A dało się to poznać dzięki łagodnemu światłu jakie biło z koksownika zrobionego z jakiejś baryłki. Większej id standardowego wiadra ale mniejszej od standardowej beczki na olej czy ropę. Oraz kilku świec jakie dodatkowo oświetlały mroki pomieszczenia. To pewnie od nich bił ten przyjemny, waniliowy aromat.

Ale przy tym małym koksowniku Amanda dostrzegła coś jeszcze. Jakieś kłębowisko. Chyba posłanie. Chyba były tam jakieś koce, ubrania, śpiwory pewnie nawet ściągnięte z tego właśnie sklepu. Wyglądało jak obozowisko. Tylko obozowicza żadnego nie było ani widać ani słychać.

- Ktoś tu jeszcze jest. - Inu odezwała się szeptem do swego towarzysza i rozejrzała po podziemiach. Była ciekawa kto chciał mieszkać w takim miejscu. Jej wzrok przesunął się po pobliskich witrynach szukając jakiegokolwiek ruchu. Nasłuchiwała… obawiając się że gospodarz może chcieć ich zaskoczyć.

Nic się nie działo. Poza tym, że zniecierpliwiony albo zaciekawiony partner widząc w końcu korytarza jeszcze mniej, podszedł do czającej się, zmarzniętej przepatrywaczki i też zajrzał za framugę. Oglądał to chwilę nim znów się skrył za framuga.

- Ktoś tam był. Ale teraz nikogo nie widzę. Bierzemy fanty i spadajmy stąd. - Michael zaproponował szeptem do Inu przyklejony do ściany. W jednej dłoni miał zgaszona latarkę w drugiej jakieś skrzyżowanie laski z kilofem którym pomagał sobie już w kanałach. Nie wydawał się zainteresowany zwiedzaniem pomieszczenia ani reszty budynku. Akurat Amanda mogła się z nim zgodzić przynajmniej w tym, że też nikogo tam nie widziała ani nie słyszała. Ale cienie, lady i regały dawały mnóstwo kryjówek chroniących przed obserwatorem stojącym w drzwiach.

- Dobra, ale.. ubezpieczamy się nawzajem i oczy wokół głowy, dobra? - Amanda rzuciła tą oczywistością i ruszyła w kierunku najbliższej witryny.

Amanda cofnęła się o kilka kroków i weszła do pierwszego ze sklepów. Jeśli ktokolwiek tu mieszkał uznała, że woli zostawić mu jego przestrzeń. I tak się obłowi i tak. Rozglądała się głównie za używkami. Alko i szlugi… na to zawsze znajdą się nabywcy. A nawet jak nie to chętnie sama skorzysta. Choć wiedziała, że zna sporo świrów, które zapłacą za butelkę przedwojennego winka. Ze szlugami był problem bo na zewnątrz było mokro, ale może jak będą w folijce.. rozmarzyła się na chwilkę. Naboje to było marzenie, które raczej nie mogło się ziścić, ale może jakiś sprzęt z elektroniką? Baterie, latarki.. to zawsze było w cenie. Do tego kilka konserw i byłoby bosko na trasę. W dziwnym kobiecym odruchu zerkała na sklepy z ciuchami, ciekawa czy jakaś kiecka mogła przetrwać wszechobecną wilgoć i kurz.

Supermarket naprawdę był rajem. Ilość gambli w lepszym lub gorszym stanie, zalegających na półkach. Wino, piwo, wódka, whiskey itd. W puszkach lub butelkach. Jeśli były szczelne to miały szansę nieźle przeleżakować te 3 dekady. Amanda wiedziała, że nie da rady wynieść dużo, więc zgarnęła dwie butelki wina i kilka małpek z wódką i whiskey. Piwa nieco się obawiała, bo raczej nie miało tendencji do leżakowania i mogło się okazać niezłym sikaczem, a wóda to zawsze wóda.. nawet jeśli aromatyzowana.

Za to już przy fajkach nie mogła się powstrzymać. Jednak co nałóg to nałóg, a widząc te rakiety szlugów, aż biłaby się pierś gdyby czegoś nie zgarnęła. Tym sposobem cały tył plecaka został wyłożony jeszcze zafoliowanymi paczkami fajek. I tak nie weszło dużo, raptem 3 wagony w tym jeden niezłych szlugów.

Z amunicją było gorzej. Wszystko pływało w wodzie. Udało się jej raptem wyłowić jedną paczkę naboi 9 mm. Niewiele ale zawsze się przyda.

Niestety latarek nie znalazła w ogóle. Jakby wszyscy przed cholerną apokalipsą rzucili się by je wykupić, za to na półce obok leżała jedna nienaruszona paczka baterii. Do kompletu z przenośnym radyjkiem, stanowiła na serio niezły gambel.

[MEDIA]https://radiostudent.si/sites/default/files/slike/2019-01-12-poja%C4%8Daj-muziku-95570.jpg[/MEDIA]

Teraz pozostało jej zrobić te bardziej dosłowne zakupy. Inu wkroczyła pewnym krokiem do części spożywczej. Zatrzymała się na chwilę nasłuchując. Gdy nie doszedł do niej żaden niepokojący odgłos, wkroczyła pomiędzy regały, które kiedyś musiały wyżywić całą okolicę. WIększość rzeczy rozpadła się z wilgoci czy po prostu starości. Inu przemierzała szybko sklep szukając dział z konserwami. Wiedziała, że tam może być coś jeszcze zdatnego do użytku. I było! Z zachwytem spojrzała na rozwalone półki, z których towar pozsypywał się na ziemię. Znalazła ze 3 konserwy MRE i do tego masę innych. Szproty, pasztety… raj na ziemi. Tymi fantami dopchneła plecak. Weszło z kilkanaście sztuk.

- Zwijamy się. - Rzuciła do szperającego Michaela i wtedy zobaczyła to...

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/a7/23/a8/a723a89f91ae43dfcaf2fdcd6a6b6898.jpg[/MEDIA]

To musiała być dawniej jedna z tych wielkich sieciówek. Część ubrań walała się po podłodze i gniła od wilgoci, ale druga część. Inu przełknęła ślinę. Chyba… jeden ciuszek nie zaszkodzi. Wszystko co prawda waliło stęchlizną, ale gdyby tak wyprać… Ruszyła pomiędzy wieszakami, rozglądając się za czymś dla siebie. Raz nawet myślała, że trafiła na skarb. Spodnie ala wojskowe.. wodoodporne. Tyle że rozpadły się jej w dłoniach. Już zrezygnowana, wracając dostrzegła w końcu coś. Malutki skarb, w którym się zakochała.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/564x/fd/f0/bf/fdf0bf69d84d8ab4e6c8c5f93602cf22.jpg[/MEDIA]

Delikatnie ujęła pachnącą stęchlizną sukienkę w dłonie, bojąc się, że i ona się zaraz rozsypie. Ale.. była cała. Miękki materiał prześlizgnął się po między brudnymi palcami. Tylko czy będzie okazja by założyć coś takiego? Wątpiła, ale i tak wyjęła dwie konserwy, ładując je do bocznych kieszeni swoich spodni i starannie złożyła sukienkę chowając ją do środka. Już zadowolona wróciła do Michaela by go pogonić.
 
Aiko jest offline