Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2019, 18:42   #35
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

- Jesteśmy na miejscu - odezwała się księżniczka, gdy Leith dołączył do niej po chwili. - Teraz musisz oddać swoje soki Wiośnie. Rozbierz się, wejdź do wody i... - urwała, po czym mimowolnie zerknęła na jego krocze i szybko podniosła wzrok - Pewnie potrafisz sam to robić. Pomyśl o kimś, kogo lubisz, albo kto ci się podoba. Po prostu... postaraj się, żeby twoje soki trafiły do wody.
Leith przekrzywił głowę.
- Twoja wiara w moje umiejętności jest przeceniona. Nie jestem taki zdegenerowany jak wy czy ludzie. Dzikie zwierzęta się tak nie zachowują. Owszem, słyszałem o tym, że “cywilizowane” potwory tak robią, to jeszcze nie oznacza, że sam kiedyś próbowałem. - To powiedziawszy posłuszny poleceniu swojej Pani Leith rozebrał się i z wyraźnym niesmakiem wszedł do “wody”, nie bacząc na wyraźnie zdziwioną księżniczkę.

Już w środku, Leith podrapał się po głowie, westchnął i zaczął “eksperymentować z macką”.
- Mogę stworzyć dla ciebie dowolną wizualizację, tylko musisz mi powiedzieć... w sensie, wiesz, kogo chcesz przelecieć - odezwała się Aurora za jego plecami.
- Mrr… - mruknął pod nosem z dezaprobatą bękart.
- Może dla was życie marzeniami jest zabawne, mi wydaje co najmniej żałosne. Lepiej przeszukaj mi głowę tak jak twoi rodacy mają w zwyczaju, oczywiście nie musisz się tam rozpychać… - Leithowi odruchowo zjeżyły się włosy na karku na wspomnienie ostatnich macek w jego umyśle. - odszukaj jakieś autentyczne wspomnienie “przelatywania” i spraw żebym przeżył je po raz kolejny. Tak przynajmniej przypomnę sobie jakąś prawdziwą chuć a nie nieprawdziwą fantazję.
Choć był odwrócony tyłem, czuł jak wzrok Skrzydlatej pali jego kark.
- Nie korzystam z tej mocy. To... jak gwałt. Szczególnie, gdy ktoś nie umie się bronić. Zróbmy inaczej. Usiądź. Zamknij oczy. Spróbuję... pobudzić twoje myśli.
Leith cynicznie uśmiechnął się do własnych myśli - gdyby nie gwałt, nie istniałby przecież…
Mężczyzna kiwnął głową i ostrożnie usiadł
w “wodzie”.
Pierwszym, co wychwycił jego wrażliwy słuch był szelest materiału. Po nim nastąpiły kroki - ciche, niemal niesłyszalne, jakby to zwierze się skradało. A jednak Leith nie czuł się zagrożony. Usłyszał jak zgrabne, znacznie mniejsze od jego własnych stopy brodzą w wodzie, by następnie stanąć po bokach ud mężczyzny. Po chwili Bękart poczuł też słodki ciężar krągłych pośladków i nóg niewiasty, która usiadła na nim. O jego pierś otarły się miękkie piersi, z których każda ugodziła go sterczącym, jędrnym sutkiem.
Nie otwierając oczu, mężczyzna ostrożnie zamknął swoje dłonie na niewieścim ciele. Czy to naprawdę była Księżniczka? czy kolejna magiczna gra na jego nieświadomym umyśle? To nie miało teraz znaczenia. Leith zdecydował się wypełnić swoje zadanie, więc pozwolił sobie nie myśleć tylko czuć, działać. Za jego dłońmi do delikatnej skóry przylgnęły też usta mężczyzny. Leith zaciągał się zapachem kobiety, to był zapach Aurory!, w czasie gdy jego wilcze uszy poruszały się nasłuchując każdego ruchu powietrza, jaki mógł opuszczać jej wargi. Bękart czuł jak jego własne ciało robi się coraz cieplejsze, jak jego własne serce przybiera na szybkości pompując krew w każdy zakamarek jego ciała. W każdy mięsień.
Każdą kończynę.
Leith zaczął mruczeć z zadowolenia, jak niedźwiedź który zaraz zacznie jeść. Apetyt rósł tym bardziej, że czuł jak z ciałem, które pieścił i którym sycił zmysły (poza wzrokiem) dzieje się to samo. Stawało się cieplejsze, a serce biło szybciej. Ciało przylgnęło do niego, zaś drobne, kobiece place powolutku badały skórę na jego ramionach, bokach. Krągłe pośladki zaczęły też delikatnie falować, jakby zapraszając go do tego samego.
Leith w brew swojemu wyglądowi czy “profesji” nie czuł specjalnej potrzeby krzywdzenia żywych istot. Oczywiście hormony kazały jego ciału jak najszybciej pchać się do przodu, jednak mężczyzna zachowywał na tyle rozsądku by przynajmniej palcami wybadać, czy kobieta (która widmowa czy nie, przynajmniej była wyczuwalna jako prawdziwa!) jest gotowa na jego wizytę.
Gdy uznał, że tak jest w istocie (mógł się mylić, ale przynajmniej w ogóle go to obchodziło) ostrożnie ale zachłannie, wprosił się za próg.
Usłyszał ciche syknięcie, które wydobyło się z ust, zaraz potem jednak zduszone przez wygłodniałe pocałunki, jakie spadły na jego wargi. Ciało w jego ramionach było coraz bardziej rozpalone, a ruchy bioder, gdy już “wprosił się” w pełni, bardziej zachłanne.
Leith nie pozostawał dłużny pocałunkom, jego dłonie błądziły od pośladków i bioder kobiety, poprzez jej brzuch, piersi, kark, wplatał swoje długie, szponiaste palce w bujne miękkie włosy, nie chciał swoimi ramionami ograniczać ruchów partnerki, przeciwnie chciał by te były jak najbardziej żwawe. Sam ze swojej strony wypychał do przodu własne biodra.
Tempo narastało z każdą chwilą. Co jak co, ale wreszcie Bękart miał równą sobie pod względem kondycji przeciwniczkę. Oboje więc wkładali w ten jakże przyjemny trud sporo siły, stękając i oddychając coraz głośniej. Raz po raz piersi i umieszczony pomiędzy nimi klejnot obijały się o tors mężczyzny, a gdy ten postanowił pochwycić jedną z podskakujących krągłości i zacisnąć nań dłoń, poczuł, że tego jest mu już za wiele. Doszedł z głośnym jękiem, który usłyszał również z ust niewiasty. Ta zresztą jakby na komendę zastygła naprężona, drżąc na całym ciele niby liść osiki.
Wiedziony czystym instynktem Leith wpił swoje wargi w wargi kobiety i przewrócił ją na plecy, zanurzając tym samym. Bękart wpuścił kobiecie do płuc powietrze z wlasnych ust powalając się na nią swoim ciałem w ostatecznym akcie spełnienia. Odrywając wreszcie usta od pocałunku Leith oparł czoło o czoło kobiety i otworzył oczy.
Leżąca pod nim księżniczka oddychała łapczywie a oczy miała zamknięte. Jej nagie, silne ciało było tak piękne, jak Bękart mógł to sobie wyobrazić, a na dodatek te delikatne piegi nad zadartym noskiem... choć czy takie piegi nie miała Mrru? Teraz dopiero Bękart dostrzegł, że kobieta pod nim, choć bezsprzecznie wyglądała jak księżniczka, miała też pewne drobne cechy tamtej milczącej prostytutki.

- Skończyłeś? - Leith usłyszał głos Aurory dochodzący z wnętrza korytarza, którym przyszli do groty. W tej samej chwili wizja kochanki zniknęła.

Leith parsknął w “wodę”
otrząsnął się,
zarzucił mokrymi włosami,
rozejrzał,
westchnął.
- Tak, - powiedział i ruszył w stronę korytarza, lokalizując po drodze elementy swojego ubrania.

Po chwili ubrany stał już przy księżniczce, która czy to z powodu swojej wstydliwości czy innych dziwactw wycofała się do korytarza jaskini, by dać Leithowi odrobinę prywatności. Jakby to cokolwiek zmieniało.
- Poczekaj tu na mnie - rozkazała, wymijając Bękarta i samej kierując się do podziemnego jeziora. Wyraźnie przy tym unikając kontaktu wzrokowego.
Za to Leith przyglądał się księżniczce. Szaleństwo skrzydlatych nigdy nie przestawało go zaskakiwać.
Szczególnie kobiet.
- Jasne, czekam… - odpowiedział. Przecież gdzie miałby iść? najwidoczniej księżniczka była czymś zbyt rozproszona by zauważyć taką oczywistość.

Mężczyzna rozejrzał się po tunelu nie odchodząc za daleko w żadnym kierunku. Co ciekawe, jego czuły słuch nie wychwytywał niczego poza cichym pluskiem wody. To nie było naturalne pluskanie, lecz efekt ruchów księżniczki. Po kilkunastu minutach dźwięk uspokoił się. Aurora wyszła po jakimś czasie z groty i nie patrząc na Leitha, ruszyła w kierunku wyjścia.
- Tradycja została dopełniona, możesz wracać do siebie. Czeka cię pracowita noc. I następny dzień. Pojutrze rano wylatujemy na patrol. - W tym ostatnim zdaniu Bękart wychwycił coś na kształt radości, albo podekscytowania.

Leith przekręcił głowę.
- Aha… czy to nie będzie problem jeśli mnie stąd zabierzesz? sam tu nie wleciałem i raczej sam stąd nie wylecę…
- No tak... zapomniałam. - Przyznała po chwili milczenia Aurora. - Zajmiemy się tym. I jeszcze jedno. Nie mów nikomu, co robiliśmy. I co robimy. Mów co chcesz znaczy, ale nigdy prawdę. Rozumiesz?
Leith westchnął:
- Rozumiem, ale to co mówię, może nie mieć zbytniego znaczenia kiedy twoi umiłowani poddani macają moje myśli jak i kiedy im się tylko podoba. - wyjaśnił.
- Kiedy dziś ogłoszę, że jesteś mój, będziesz miał moją protekcję... i bariery mej mocy. Tylko Ulv i moja matka będą cię mogli zinwigilować, jednak jeśli się tego dopuszczą... to jak votum nieufności. Uznaje się takie działanie tylko, gdy ciążą na kimś poważne zarzuty, jak zabójstwo szlachetnego czy zdrada stanu. Przynajmniej w tym dworze.
Bękart kiwnął głową, bo niby co innego mu pozostało.
- Tak, to naprawdę bardzo pocieszające, że wy skrzydlaci respektujecie takie honorowe zasady.
Aurora nawet nań nie spojrzała.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline