| Biuro Wywiadu - Jesteś pewien? - dociekał Hodowski. - Tak. To tylko pięćdziesiąt kredytów. Bierzcie je i kupujcie co trzeba. Zasilanie jest nam teraz najbardziej potrzebne - odparł Law, zerkając na rusznikarza ze swojego fotela.
Mężczyzna skinął z zadowoleniem głową. Co prawda oboje z Japończykiem mieli tę samą rangę, ale kierownik Działu Produkcyjnego już przyzwyczaił się, że większość spraw decyzyjnych przechodziła przez młodszego o niemal połowę hakera. - W porządku. Poślę kogoś ze swoich na zakupy. Niedługo powinieneś dostać raport z usprawnień - podsumował Frank, poklepując się po swoim pasie. - Jasne. Nie musicie się śpieszyć. Na razie planujemy zdobycie nowego generatora, ale wasza praca jest naszym planem awaryjnym - dodał skaner. - Bez obaw. My Polacy potrafi „szanować” swoją pracę... jeśli wiesz, co mam na myśli - mrugnął Hodowski, po czym jeszcze raz skinął głową, tym razem na pożegnanie i wyszedł z biura. Law w tym czasie obrócił się w fotelu, wracając do swojego komputera. - Polacy, hm? - wtrącił po chwili Bitterstone, odzywając się ze swojego biurka. - Nawet mi nie mów - westchnął Law, zapatrzony w monitor. - Hej, BlackR4in, jak idzie szperanie za MEC’ami? - zapytał zaraz, nie odwracając głowy.
Drobna Chinka przez moment wstukiwała coś do swojego terminala, nie odzywając się. - Mmm, nadal bez powodzenia. Informacje na temat jednostek MEC zostały tak dobrze zakopane w sieci, że nie sposób je wyłowić. Przekopuję różne serwerownie, nawet te przedwojenne, które jeszcze działają, ale na razie na nic nie natknęłam się w bazach danych. Dam znać, jak na coś natrafię. - Młoda hakerka, podobnie jak Law, odzywała się będąc skupiona na swoim ekranie. - W porządku. Póki co nie mam dla ciebie innego przydziału i tak. Będę cię jednak potrzebował do operowania dronem na następnej misji - odparł Japończyk. - Oki doki - mruknęła Chinka, nie przerywając stukania.
Przyglądający się temu Ruben, który jako jedyny nie ślęczał przyklejony do monitora, zamiast tego rozparty na swoim fotelu z rękami za głową zrobił zniesmaczony wyraz twarzy. - Tyle z wami pracuję i nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego widoku - rzucił uwagę. - Jaki widok masz na myśli, ciasteczkowy książę? - zapytał żartobliwie George, przeklikując coś na ekranie. - Was, przykutych do monitorów i nieustannie stukających. Nawet jak ze sobą rozmawiacie, to na siebie nie patrzycie. Czy wy w ogóle jesteście ludźmi? - odpowiedział pytaniem na pytanie oskarżycielskim tonem. - Lepiej być ziemskim robotem niż obcym humanoidem - wtrącił Law z obojętnym wyrazem, po czym wyprostował się na swoim fotelu i odwrócił w stronę biurka czarnoskórego technika. - Graham, przeglądałem twój raport. Myślę, że powinniśmy spróbować z tym Sklepem Chena. Zabierz Lenę i rozejrzycie się, co mają do zaoferowania. Dowiedźcie się, za co chcieliby się ewentualnie wymienić. Może moglibyśmy coś dla nich zrobić w zamian? Dla ciebie też nie mam innego przydziału, dopiero na misję będę potrzebował kierowcę - przekazał informacje haker, ciągle patrząc na Rubena. - Nie głupi pomysł. Może wezmę Lenę na jakieś chińskie żarcie. Chyba nie masz nic przeciwko, co? - odparł Ruben, uśmiechając się zadziornie. Stukanie w sali ustało i zarówno Yoshiaki jak i George zerknęli po sobie i pokręcili głowami. - Jak będziesz płacił własnymi kredytami to rób co chcesz - wzruszył ramionami Law, po czym odwrócił się z powrotem do monitora.
Przez jakiś czas rozmowy ucichły, każdy był skupiony na swojej pracy. Law po raz setny przeglądał wywiad, jaki udało mu się zebrać z przyjacielem po studiach. Trzy potencjalne miejscówki, skąd mogli zabrać generator. Każda miała swoje plusy i minusy.
Fabryka była najbezpieczniejszym wyborem, ale nie dawała pewności, że znajdą tam, czego szukali. Zakład ochrony był pewniakiem, jeśli chodziło o generator, ale zdobycie go mogło okazać się najtrudniejsze. Tu ryzykowali bezpośrednie starcie z dobrze wyszkolonymi cywilami i eks-wojskowymi. Trzecia miejscówka brzmiała nie najgorzej. Duże prawdopodobieństwo, że generator wciąż tam był. Tylko trasa do celu i z powrotem mogła się okazać zabójcza.
Law powoli rozpisywał, co będą potrzebowali do skoku.
Na pewno do zdobycia jest ciężarówka, bez niej się nie obejdą. Do tego MEC. Do pomocy z załadunkiem ale też i do ochrony. Ruben jako kierowca. Dwóch mechaników z Wydziału Produkcji Ciężkiej do rozmontowania generatora i dwóch zbrojnych jako obstawa. Z takim składem mogli załadować się do jednego pojazdu.
Law zastanawiał się, czy nie zabrać jeszcze osobówki do konwoju. To pozwalało zabrać im więcej ludzi, albo porzucić ciężarówkę i zapakować ludzi do samochodu w razie potrzeby. Jednak wtedy zostawiali by również sierżanta Yuan’a, a to nie wchodziło w grę.
Piątka plus MEC powinna wystarczyć. Zapuszkowany żołnierz i tak sprowadzał na siebie za dużo uwagi, nie potrzebowali do tego więcej ludzi.
To załatwiało sprawę załogi, nadal jednak pozostawała kwestia miejsca, w które uderzą. - Na spokojnie, najpierw zbadajmy teren - mruknął do siebie Law pod nosem, prostując palce.
Tak, miał rację. Nie musieli się śpieszyć. Nie musieli od razu wysyłać zespołu na akcję. Najpierw rozeznanie.
Z tymi myślami otworzył nowy terminal i zaczął pisać maila. Zaadresował go do Zigfrida Mortza, kierownika Wydziału Zbrojnego. Miał zamiar poprosić jego dwójkę ludzi, najlepiej „Dunkierkę” i „Juniora”, ponieważ najlepiej się dogadywali, by zabrali osobówkę i przejechali się do Old Jamestown. Rozejrzeli się i zobaczyli, czy generator faktycznie tam jest. Mogli zabrać ze sobą jednego człowieka z Wydziału Ciężkiego, który by ocenił, czy potencjalny generator do czegoś by się nadawał.
Takie planowanie Law lubił najbardziej.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |