21-11-2019, 21:32
|
#90 |
| Czas poświęcony przez innych na poranny posiłek, szczęśliwie wyspany druid poświęcił na codzienną medytację. Mniej pozytywną niż co dzień. O ile zwykle wracał do obozowiska pogodny i gotów do do dalszych podróży, to tak tym razem zachmurzony przylazł od strony trupów fey.
Jak co dzień natura sama zacierała za grupą ich ślady - nawet pod wielki bizonem trawa podnosiła się jak gdyby nigdy ciężki zwierz nie przygniótł jej do ziemi. Sam druid napędzany tą sama mocą pomykał całkiem jak szybko jak na krasnoluda i jak co dzień wyforsował się na przód, tyle że akurat dziś wędrował po ziemi, więc i odstęp był mniejszy. No i tym razem to Cirieo prowadził nie on, więc regularnie musiał wracać do grupy po kolejne wskazówki.
Hobgobliny w krzakach były ... nieco zaskakujące. Druid zebrał się w sobie i grał głupa, udając że ich nie zauważył. Idąc dalej obrócił się lekko bokiem do ukrytych napastników, nadstawiając ucho w ich stronę. Znał język goblinów, więc gdyby któryś coś powiedział, miałby szansę coś usłyszeć. Ale przede wszystkim rozglądał się po innych krzakach i nasłuchiwał czy nie ma ich tu więcej. ~Jace, słyszysz mnie? Mam tu trzy hobgobliny zaczajone w krzakach~ spróbował pomyśleć do towarzysza, nie wiedząc czy przypadkiem nie przekroczył zasięgu działania jego mocy.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
| |