Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2019, 21:48   #124
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

 VIII.09 południe


Tladin długo nie zamartwiał się zniknięciem Sigrun. Cyrkowcy okazali się bowiem tymi, których miał okazję poznać wcześniej w Wolfenburgu. Jak zwykle jego uwagę przyciągnęła mistrzyni bicza. Co prawda uprzednio nie była zbytnio zainteresowana wspólnym spędzeniem czasu, ale… krasnoludy były uparte. Astrid się nazywała, jeżeli dobrze pamiętał. Tym razem czekał na nią od razu po pokazie, przed wozami.

- Dzień dobry panience - uśmiechnął się do niej. - Nie spodziewałem się, że jeszcze się zobaczymy. W Wolfenburgu nie zdążyłem się przedstawić. Tladin Gladenson jestem - skinął jej głową. - Ja wiem, że panienka mocno zapracowana - znowu się uśmiechnął. - Ale doprawdy, tak jak i poprzednio, zafascynowało mnie to, co potrafisz robić, dziewczyno - przeszedł na bardziej rubaszny ton. - No i jednak pojechaliście w to samo miejsce co i my. Zapraszam cię na wino wieczorem, po występach. Do Odyńca. Przyjdziesz?

- Ach to ty
- ciemnowłosa artystka widocznie rozpoznała postawnego krasnoluda z poprzedniego spotkania. Powitanie i propozycje przyjęła z uprzejmy uśmiechem a z bliska Tladin mógł dostrzec, że rozgrzal ją ten występ bo miała przyspieszony oddech i mokre końcówki włosów tuż przy skórze. Podeszła do swojego wozu stając przed drabinka prowadząca do tego wejścia.

- Dziękuję za propozycję ale nie mogę obiecać. Pierwszy dzień po przyjeździe w nowe miejsce zawsze mamy dużo pracy - cyrkowa gwiazda spojrzała przepraszająco na krasnoluda dając znać, że nie ma tyle wolnego czasu ile by chciała.

- Nie chciał olbrzym przyjść do Grimnira… - wyszczerzył się Gladenson. - To ja chętnie wam pomogę, cobyście szybciej skończyli i mieli czas na trochę relaksu. Gdzie zacząć? - rozejrzał się dookoła.

- To nie będzie konieczne - mistrzyni bicza zapewniła szybko krasnoluda i rzeczywiście. Na tyle wozów i masę wędrownego plemienia jakie na tych wozach żyło, jedna para rąk, nawet najbardziej krzepkich, wydawała się niewiele zmieniać. Zaś Astrid pożegnała się z brodaczem i znikła wewnątrz swojego wagonu.

 VIII.09 wieczór


Wieczór zastał Tladina w “Odyńcu”. Był już po kolacji i wieczór upływał jak to zazwyczaj w karczmach. Tłum gęstniał z każdą wieczorną godziną zwłaszcza, że jutro był Festag, czyli dzień święty i wolny od codziennego znoju, aby obywatel Imperium mógł w spokoju oddać cześć dobrym bogom. Wraz z gromadami gości, jacy porozsiadali się przy stołach i szynkwasie, rósł też tumult tak znajomy w każdym przybytku tego rodzaju, co dawało dowód, że lokal żyje i cieszy się dobrym wzięciem.

Tladin nie wiedział ile czasu była tu Astrid. I szczerze mówiąc w tym płaszczu ze zdjętym kapturem to poznał ją dopiero gdy przypadkiem popatrzyła po sali, rozglądając się dookoła. Jakoś przegapił jak i kiedy weszła do środka.

- Hola! Tutaj! - zawołał, aby przekrzyczeć gwar. Zaczął wymachiwać rękoma i ruszył w stronę kobiety. - Tłoczno tu dziś. Dawno przyszłaś? Chodź do nas, tam - wskazał ręką. Pomógł jej też dotrzeć, torując przejście.

- Astrid, poznaj Ragnisa Fimbursona, zaprawionego w bojach krasnoluda i doświadczonego dowódcę. A to mój towarzysz jeszcze z Wolfenburga, Karl von… hm… Karl von… Karl szlachcic. Panowie, to Astrid, mistrzyni bicza i łańcucha. Miałem okazję oglądać jej wyjątkowe pokazy w Wolfenburgu a dziś tutaj. Siadaj. Czego się napijesz? Piwo? Wino? Głodna jesteś? - Tladin strasznie się ucieszył, że się pojawiła. Szanował ją za umiejętności i ciekawiła go. Gdyby chciała spędzić noc razem, to był gotów, ale nie była w jego typie, więc bardziej mu zależało na rozmowie jak jeden profesjonalista z drugim. Na tym, by dowiedzieć gdzie jadą i kiedy. Po ostatniej wpadce ze zwierzoludziami cieszyłby się z takiego towarzystwa do Lenkster. Ale po co mieliby tam jechać? Zerknął na Ragnisa.

- Myślisz, że w Lenkster cyrk miałby szansę zarobić na siebie?

- Nie znam się na cyrku - stary khazad wzruszył swoimi ramionami i upił łyk piwa obserwując jak kobieta w płaszczu podchodzi a potem dosiada się do stołu jaki zajmowali. Owa zaś kobieta przywitała się z resztą biesiadników i zamówiła sobie wino i coś do jedzenia bo jak się okazało nie miała okazji zjeść czegoś wcześniej. Zatrzymana urocza kelnerka przyjęła jej zamówienie, popatrzyła na resztę gości czy jeszcze ktoś, coś zamawia nim odeszła znikając między innymi gośćmi i stołami.

- Raczej nie jedziemy do Lenkster. Jesienią wracamy na zachód, do Altdorfu, może do Nuln - Astrid odpowiedziała na jedno z pytań krasnoluda który ją tutaj zaprosił sadowiąc się wygodnie na ławie. Jak na kobietę była nawet całkiem wysoka, dorównywała wzrostem większości męskiej populacji. Chociaż gdy usiadła to tego aż tak nie rzucało się to w oczy.

Tladin starał się zabawiać ją rozmową. Pytał, czy spotkały ich jakieś ataki w drodze z Wolfenburga. Opowiedział o napadzie na naukowców oraz na nich samych w drodze do Lenkster. Podkreślał przy tym zasługi Ragnisa w walce, nawet troszkę je koloryzując. Ot tak, aby starszy krasnolud poczuł się doceniony, ale żeby się nie obraził za przesadne bajanie.

- A ty, Astrid, gdzie nauczyłaś się takiego oręża? Walczyłaś tym kiedyś?

- Po prostu się nauczyłam. Krok po kroku, kawałek po kawałku - ciemnowłosa gwiazda estrady uśmiechnęła się lekko i tajemniczo wzruszając do tego ramionami. Nieco się odchyliła bo kelnerka wróciła z jej zamówieniem stawiając gliniany talerz i kubek razem ze sztućcami. W tymczasie słuchała opowieści młodszego z krasnoludów o ich ostatnio przeżytych przygodach. Ragnis też słuchał, kiwał głową i pykał sobie z fajeczki.

- Biedacy - westchnęła krótko korzystając z tego, że mówił głównie Tladin aby zjeść co się dało z tego talerza popijając z kubka.

- Jak to jest, tak podróżować z cyrkiem? Podoba Ci się to?

- Ja już nie pamiętam jak to jest podróżować bez cyrku - zaśmiała się dziewczyna odsuwając od siebie pusty już talerz. Podparła się łokciem o blat stołu i dopiła kubek po czym znów dała znać kelnerce aby do niej podeszła. Gdy tak się stało zamówiła jeszcze trochę gęstego piwa jakie królowało na imperialnych stołach.

- I tak, podoba mi się. Mam własny wóz i wszyscy chcą oglądać moje występy - odparła wesoło gdy kelnerka zabrała puste talerze i lawirując między gośćmi i stołami znów im znikła z pola widzenia.

Po skończonym wieczorze, khazad odprowadził dziewczynę do taborów.
A następnego dnia rano powiedział, że chciałby w końcu ruszyć dalej.
 
Gladin jest teraz online