Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2019, 12:59   #186
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dietmar dwoił się i troił w stodole, wśród rannych, aby jak najszybciej i jak najlepiej ulżyć ich cierpieniu. Pomoc nadeszła z nieoczekiwanej strony. Okazało się, że stary Guillere Vernois pobierał za młodu nauki na uniwersytecie, ale koleje losu nie pozwoliły mu ukończyć studiów medycznych, przez co nie posiadał tytułu naukowego. Jednak umiejętności pozostały i teraz, gderając cały czas pomagał Rachemu w opatrywaniu poszkodowanych. Ożywieńczy pocisk, który przed paroma chwilami trafił w plac, zranił Antoine Lapina i oślepił Mimi Giscard. Obrażenia nie były poważne, a wieśniacy byli bardziej przerażeni niż ranni. Gorzej było z dwoma ciężko rannymi krasnoludami i Hugonem Vernoisem, który co chwilę tracił przytomność. Jego brat Emmere już się pozbierał i mimo obrażeń zdecydował stanąć przy brykadzie.

Przerażeni wieśniacy wymagali atencji większości nieco bardziej ogarniętych person we wsi, aby dać się opanować i skierować w bezpieczne miejsce. Wszystkie dzieci pod opieką Claudine, Chantal Lagisquet i młodzieży zostały umieszczone w domu Gascoignów, w którym znajdowała się również schorowana Veronique. Krasnoludy, wśród których nie brakowało rannych zgromadziły się przy barykadzie. Cecil był wśród nich, znów się przechwalając. Jednak jego mina nie była zbyt tęga, co świadczyło, że opowieści Albiończyka nie do końca miały pokrycie w rzeczywistości. Szlachcic w ręku dzierżył długi, bogato zdobiony sztylet. Jeden rzut oka Caspara na ową broń wystarczył, by czarodziej zorientował się, że był magiczny. W końcu w szeregach wieśniaków zapanował spokój i wówczas Grimm, Rorek, Caspar, bracia Lierre i dwóch wyznaczonych przez Grimbina górników przedostało się na drugą stronę bariery postawionej na moście i ruszyli w stronę wzgórza.

W tym momencie znów powietrze przeszył nieludzki wrzask i chichot. Wszyscy zadarli głowy śledząc tor lotu kolejnego pocisku. Rozległy się krzyki i modlitwy, a czaszka z łoskotem uderzyła w dach chaty braci Valdiera i Vermonta, która podczas nieobecności myśliwych pozostawała pusta. Tym razem panika nie wybuchła, co można było złożyć na karb krzyków Gwen i Sophie, które z wrednymi minami zachęcały chłopów do pozostania na miejscu.

*

Nim siedmioosobowa wycieczka dotarła w pobliże wierzchołka wzgórza, co w całkowitych ciemnościach spowijających dolinę nie było łatwym zadaniem, a co Caspar złożył na karb mrocznej magii, na wieś spadł kolejny pocisk. Tym razem był lepiej wycelowany i uderzył w pobliże mostku. Siła uderzenia rozerwała na kawałki stojący tuż obok wóz, którego resztki zasypały obrońców. Dietmar i dziadek Vernois, znów mieli pełne ręce roboty. Szeregi obrońców topniały, a natarcie ożywieńców nawet się nie rozpoczęło na dobre.

- O dobra Panienko – jęknął Gotti Lierre, kiedy już udało się śmiałkom dotrzeć na górę. Okupili to obolałą nogą Niederlitza, który wywalił się na niskim murku i obił goleń; zadrapaniami na twarzach i rękach, gdy wpakowali się w kolczaste krzaki i ubabranymi błotem ubraniami – efektem próby przejścia na skróty przez błotnistą łączkę. Przed nimi, tuż poniżej wierzchołka, niewidoczna od strony wioski stała machina zbudowana z poczerniałych, powyginanych kości. Trzy szkielety zajęte były właśnie naciąganiem wykonanych z ścięgien i skóry lin i ładowaniem kolejnej czaszki, celem jej wystrzelenia na w kierunku wioski.
 
xeper jest offline