Patricia przestała się wreszcie opierać o bok Batmobilu. Jej twarz wróciła do żywszych kolorów. Zdecydowanie nie była fanką karkołomnych jazd, przynajmniej nie w takich ciasnych puszkach.
- Mam… - czknęła delikatnie i westchnęła, łapiąc równowagę. - Mam wrażenie, że źle do tego podchodzimy. To nie jest iluzja, zbiorowa halucynacja czy świadome śnienie. To wykracza ponad to. Sądzę raczej, że mamy do czynienia z kimś na kształt Proteusa, zmieniającym mimowolnie rzeczywistość. Pomyślcie o tym, ile minęło czasu od wydarzeń na Placu? Kto zdążyłby nauczyć się panować nad czymś takim? Po co by nam pomagał?
Wyciągnęła z kieszeni telefon i zaczęła przeszukiwać pamięć podręczną.
- W trakcie tego całego zamieszania, ktoś “wymusił” ze mną kontakt na moim telefonie. Mówił o nadziei i o tym żeby wyglądać “Domu Bożego”, czy jakoś tak. A przede wszystkim wiedział wszystko o sytuacji w której się znajdowałam. Ostrzegł mnie przed granatem, zanim ten wpadł przez okno.
Skierowała ekran w stronę zgromadzonych dookoła.
- Ktoś go rozpoznaje?
Spider-Man podszedł i z przekrzywioną głową spojrzał na zdjęcie.
- Czy to jest mojito? - wskazał palcem na szklankę trzymaną przez nieznajomego. Odebrał na chwilę telefon i zwrócił ekranem w kierunku Batmana. Ten jedynie mruknął.
- On musi mieć coś wspólnego z kotem. Wy też to widzicie, nie? Nie? Koty przecież… Nie ważne. W każdym razie nie pomogę, pierwszy raz go widzę - rzekł Pajęczak oddając telefon.
Angela pokręciła głową w wyraźnie przeczącym geście.
- W sumie takie pomaganie także może być częścią snu ale nie mam zamiaru na siłę upierać się przy tym że moja teoria jest jedyną właściwą. Dom Boży? Brzmi jak kościół… - Co oczywiście nie musiało być zgodne z prawdą, w końcu różni różnych bogów czcili. - Są tu w okolicy… Chociaż to przecież wcale nie musi być w okolicy… Może gdyby włamać się do systemu monitoringu miasta? - tu jej spojrzenie spoczęło na Batmanie. - Któryś by mógł rzucić się w oczy jako właściwy chociaż to i tak luźna teoria. Jak dla mnie pomysł z ćwiczeniami i przygotowaniem się do walki wydaje się w tej chwili istotniejszy. Nie wydostaniemy się stąd jeżeli padniemy trupem. No, chyba że o to tu chodzi… - wzruszyła ramionami.
- Przede wszystkim trzeba wiedzieć co to za moce. I jak ich używać - spojrzała w stronę Adama. - Patricia Phoenix.
Wyciągnęła rękę w stronę kobiety.
- Angela Lavelle - mulatka uścisnęła podaną dłoń. - Tu masz rację. Najpierw trzeba rozpoznać co też się zalęgło, żeby wiedzieć jak sobie z tym poradzić - będąc tym kim była, miała w tej kwestii pewne doświadczenie. - Jak rozumiem, w twoim wypadku owa moc ma coś wspólnego z…?
- Potrafię “wchodzić w cień” i swobodnie się w nim poruszać. Nie wiem tylko do jakiego stopnia mogę to kontrolować - Patricia westchnęła. - Kiedy uciekaliśmy z fabryki udało mi się przybrać taką… cienistą formę. Pamiętam że wystrzelone pociski przelatywały przeze mnie, ale od tamtego czasu się to nie powtórzyło. Ty wiesz coś więcej o swoich?
- Coś z dźwiękiem - odpowiedziała niepewnie, dotykając swojego gardła. - To taka wersja robocza, bo tak naprawdę nie mam pojęcia co to dokładnie jest. Wiem, że okazjonalnie mogę przekazywać informacje nie wypowiadając słowa. Najprawdopodobniej także zawaliłam część rezydencji na głowę swoją i dwójki napastników tylko… Cóż, tylko bezgłośnie krzycząc, bo wtedy nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa. I na dobrą sprawę to tyle co wiem… - Nie była szczególnie zadowolona z braków w informacjach co widać było na pierwszy rzut oka. - Dlatego też twierdzę, że od znajomości tego czym władamy powinniśmy zacząć. A jeżeli uważasz, że u ciebie coś nie działa - tu zwróciła się do mężczyzny w czymś co wyglądało jak egzoszkielet - to może zwyczajnie nie wypadłeś jeszcze na to co tak właściwie masz. Ja na początku byłam niemal pewna że chodzi o porozumiewanie się w myślach, jakkolwiek by to szaleńczo nie brzmiało…
- Kilka ostatnich dni mocno zrewidowało moje pojęcie “szaleństwa” - skwitowała te słowa policjantka. Zwróciła się w stronę Witolda - A ty? Jakie masz moce?
Bury wykrzywił usta w łobuzerskim uśmiechu.
- Umiem zawracać efektownie na ręcznym.