Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2019, 23:36   #92
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
~ A potrafisz zrobić żeby nie pamiętali że nas widzieli? Bo jak nie, to obojętnie co zrobimy to doniosą że nas widzieli ~ zapytał druid.
~ Komu mogą donieść? Idą do fortu Ristin, do korredów. ~ odpowiedział Jace. ~ Poczekaj, dołączę pozostałych, bo nie ustalimy tego na szybko. ~

- Hannskjaldzie, zróbmy krótki postój, coś mi wpadło do buta.
- odezwał się na głos zatrzymując się. Oparł się o drzewo w taki sposób, żeby drużyna stała we w miarę osłoniętym od hobgoblinów miejscu, szczególnie bliźniaki - Kharrick był mistrzem maskowania i ukrywania swojego prawdziwego „ja”, ale reszta niekoniecznie. Zdjął buta telepatycznie opowiadając reszcie co odkrył druid.

~ Nie są na tyle głupi żeby nas zaatakować, to i na korredy mogą się nie złapać ~ odpowiedział myślą druid. Dodatkową myślą która przemknęła otwarcie była ciekawość, czy psionik potrafi też odczytać nastrój myśli tak jak każdy mógł usłyszeć ton rozmowy. Tutaj myśl była bardzo ostrożna.
~ Tak zaraz przy nich?~
~ Tu mam ich w swoim zasięgu. ~
odpowiedział psionik.
- No dobra, zaraz wrócę - zawołał Hannskjald, zatrzymując się na chwilę, i po chwili przyglądania się trasie przed nimi zawrócił przez ramię.
Kharrick poczekał aż krasnolud wróci zastanawiając się co zrobić. Przy okazji zachowywał się jakby czekał na Jace'a i jego but.
~ Ja zawsze jestem za tym aby się jak najmniej narobić. Wyciągnięcie od nich informacji teraz będzie łatwiejsze. Działaj Jace. Potem ich można się pozbyć aby nie mogli nikogo ostrzec. ~
- Królewiczowi kamyczek przeszkadza? - zażartował przy okazji na głos uśmiechając się serdecznie i puszczając oko do pozostałych. Spodobała mu się przykrywka jakiej użył psionik.
- Uważaj, mówisz do prawowitego właściciela Phaendar! - uśmiechnął się puszczając oko do wszystkich. Jace celowo użył hasła-klucza obserwując reakcję kłów. Wyczuł spięcie wśród nich, jeden sięgnął po broń, więc chyba osiągnął swój cel.
~ Bądźcie w pobliżu gotowi do ataku, a ja spróbuje ich obezwładnić. ~ powiedział do reszty.
- Też mi właściciel… dobrze jaśnie pana, piknik na zawołanie aby nóżka odpoczęła - złodziej kontynuował dając reszcie znać ręką aby poszli za nim. Upatrzył sobie miejsce do "dobrego pikniku" na tyle blisko aby dało radę dobiec do Jacea, ale na tyle daleko aby sprawiało wrażenie bezpieczeństwa.
- Jasne idźcie, ja jeszcze skoczę na chwilę w krzaki. - mruknął do pleców odchodzących towarzyszy, pamiętając, że musi skupić na sobie uwagę przeciwnika. Włożył but i z przekleństwem na ustach zaczął kuśtykać w stronę krzaków. Kątem oka wciąż obserwował hobgoblinów, którzy, widząc oddalającą się drużynę, skupili się na nim, zastanawiając się nad tym, co dalej zrobić. Od jednego umysłu czuł wyraźną chęć mordu, ale pozostali wykazywali większą ostrożność - kiedy psionik ostentacyjnie odwrócił się do nich plecami, zwiadowcy bardzo wolnym krokiem zaczęli się wycofywać.
~ Kurwa! ~ zaklął w myślach. Byli ostrożniejsi niż zakładał. Musiał reagować. Sięgnął do ich umysłów skupiając na ich motywach. Silne emocje były o tyle łatwe w opanowaniu, że można tę monetę lekko trącić, by obróciła się rewersem diametralnie zmieniając nastawienie. Pot wystąpił na czole psionika gdy sięgnął do swoich rezerw rozciągając granice swoich umiejętności.
Trącił trzy monety w trzech umysłach obserwując jak jedna po drugiej obracają się.

- Hej chłopaki! - zawołał z radością. - Hej, poczekajcie! Co tutaj robicie? Tak daleko od Ristin. - podbiegł do hobosów. Cała trójka odwróciła się w jednym momencie, na widok ich wykrzywionych w nieprzyjemnych grymasach twarzy Jace zwątpił, czy jego moce zadziałały, czy nie postanowiły tym razem zrobić mu wrednego psikusa.
- Zamknij się, kretynie! - syknął najwyższy z hobgoblinów - Chcesz nam ściągnąć na głowy tamten oddział? Roznieśliby nas! I co ty w ogóle z nimi robisz? - był zirytowany i trochę przestraszony.
- Spokojnie, spokojnie. - Jace uśmiechnął się czując jak schodzi z niego ciśnienie. Musiał teraz tylko wymyśleć jak ich przekonać do spotkania z grupą.
- Spokojnie, mam ich… to moje kukiełki. Wkupiłem się w ich grupę, żeby dowiedzieć się gdzie jest reszta uciekinierów. - chłopak szył na poczekaniu starając się trafić w czułe punkty hobosów, pobudzić w nich ciekawość, obietnicę wypełnienia rozkazów. Smak nagrody czekającej, będącej na wyciągnięcie paskudnej szarej ręki, byle tylko podążyć za głosem i namową psionika.
- Mogę rzucić na was zaklęcie maskujące, przez które oni wezmą was za istoty leśne i będziemy mogli spokojnie porozmawiać, co wy na to? - spytał.
Hobgobliny pokiwały głowami, będąc pod wrażeniem przebiegłości przyjaciela. Jednak gdy Jace wspomniał o rozmowie z drużyną, nie wyglądali na specjalnie chętnych.
- Po co mielibyśmy z nimi rozmawiać? Nie chcę ryzykować - odezwała się jedyna kobieta wśród zwiadowców.
- Sam nie chcę naciskać na nich zbyt mocno, żeby nie nabrali podejrzeń. Pytania od leśnych istot nie powinny wywoływać podejrzeń. Te są w końcu dość przyjazne. odpowiedział Beleren. - Ale oczywiście nie namawiam, pomyślałem, że jako przyjaciele możemy sobie nawzajem pomóc. - uśmiechnął się.
- A o co niby mamy się ich pytać? Przecież już ty ich szpiegujesz. Jeszcze przejrzą przebranie i wszyscy będziemy mieli przesrane - żaden z hobgoblinów nie był przekonany do rozmowy.*
Jace prychnął. - Cóż ,będę musiał poradzić sobie samemu. Gdzie się zgłosić jak wyciągnę od nich informację? -
- Noo, do Ristin, a gdzie indziej? No chyba że to coś naprawdę ważnego, wtedy najlepiej od razu do kapitana Eygara w Trevalay. Smok i ta dzikuska niby tam rządzą, ale kapitan przynajmniej należy do Legionu - mruknął ten wysoki.
Jace wysłuchał informacji kiwając głową. W rzeczywistości był bardzo zaskoczony informacją. - Smok... - powtórzył spokojnie, najspokojniej w świecie. - Opowiecie mi co się w ogóle stało w lesie? Przyznam, że zostałem zwerbowany przez Scarviniousa dość późno i nie do końca orientuję się co się dzieje? Scarvinious był… cóż, nie należał do tych wylewnych. - uśmiechnął się do hobosów. Liczył, że brutalność bugbeara nie napędziła mu fanów w oddziale i trafi na nieco współczucia. Nie przeliczył się - na dwóch twarzach pojawił się nieprzyjemny grymas. Trzeci hobgoblin nie zareagował, może nie znał bugbeara?
- Tia, smok. Generał dogadała się z nim i tą pieprzniętą druidką, żeby pomogli nam pozbyć się tych całych Łowców i zająć puszczę. Udało im się zwerbować nawet jakieś trolle, żeby naszych sił nie uszczuplać.
- A co z łowcami? Co z Nunder? - spytał Jace, jednocześnie sondując, czy w okolicy nie znajduje się ktoś z towarzyszy.
~ Emi, słyszałaś to? - spytał, gdy wyczuł w pobliżu łotrzyka. Odpowiedziała mu ponurym potwierdzeniem.
~ Oni nie mogą stąd wyjść. ~ odpowiedział jej. [i]~ Jeśli ominą korredy, trafią do Trevalay i postawią wszystkich na nogi.
- Łowców już nie ma! - hobgoblin już chciał zaśmiać się wrednie, ale został uciszony przez towarzysza - Zostały jakieś niedobitki, których nie było w fortach, więc na nich polujemy. A o Nunder nie wiem, wysłali nas na patrol niedługo po zajęciu Ristin, dopiero wracamy - hobgoblinka wyciągnęła z plecaka kilka zakrwawionych, szarozielonych strzępów płaszczy - Z łupami! -
- Ile patroli mamy jeszcze w okolicy? Musimy je omijać, jeśli mam wypełnić swoją misję. -
- Pół tuzina przynajmniej, nie wiem ile wysłali po nas. Ale przy takiej grupie raczej nie będą was zaczepiać, zresztą rozesłali nas na wszystkie strony. -
~ Czy oni coś wiedzą o chorobie jaka toczy las? Oraz o kręgach druidzkich? ~ złodziej wtrącił się myślowo. Coś w jego żołądku się ścisnęło. Liczyli na tych łowców jako na siłę, dzięki której będą mogli odbić Phaendar. Teraz wyglądało na to, że kiedy oni ledwo dali radę poskładać koniec z końcem hobosy nie próżnowały i podbiły większość ważnych punktów w lesie.
~ Czy my w ogóle mamy dokąd pójść po pomoc? ~ padło jeszcze jedno pytanie, ale już bezpośrednio do Jace’a.
~ Wygląda na to, że będziemy musieli sami zorganizować armię wokół siebie. ~ odpowiedział psionik.
- Heh, no to widzę, że mamy już prawie wszystko! - uśmiechnął się Jace. - Nie mogę się doczekać aż wrócę do cywilizacji. Słyszałem, że jakaś zaraza trawi głębie tej zasranej puszczy, mam nadzieję, że nic mi się nie stanie. -
- Pierwsze słyszę - stwierdził jeden z hobgoblinów, a pozostała dwójka wzruszyła ramionami - Nam nic nie jest-
- Uf, to dobrze. - odpowiedział.
~ Dasz radę wezwać pozostałych, żeby ich okrążyli? ~ spytał Kharricka. - Mamy tylko parę minut. ~
- A wy? Co z wami będzie jak już wyłapiemy te śmieci kryjące się po lasach? - spytał hobosów.
- Nie mam pojęcia. Z takimi pytaniami to do dowództwa leć, chociaż też pewnie się nie dowiesz wiele -
W tym czasie złodziej wrócił się po cichu do pozostałych. Trzeba było szybko się tym zająć.
- A powiedzcie mi jeszcze, zanim pójdziecie, kto dowodzi w Ristin? Jak go zdobyliśmy? Jak rozbiliśmy łowców tak łatwo? Wybaczcie jeśli to dziwne pytania, ale od tygodni siedzę w lesie i nic nie wiem co się dzieje. Zero kontaktów, tak mi powiedziano. - Jace starał się zatrzymać hobosów dając czas drużynie na odpowiednie ustawienie się.
- Mieliśmy smoka, i nie spodziewali się ataku, szczególnie od strony Trevalay - hobgoblin nie rozgadywał się, nie wyglądał na specjalistę od taktyki.
- No dobra. My dzisiaj rano napotkaliśmy na swojej drodze trzech fey, takich dużych cyklopów, czy coś w tym stylu. Panoszyli się po lesie szukając kłopotów, także… uważajcie na siebie, bo sporo tego łatajstwa leśnego się teraz tu panoszy. - Jace wskazał kierunkek mniej więcej na przeciw miejsca gdzie została drużyna, tak by zniechęcić ich do najkrótszej drogi ucieczki.
Czekając na sygnał od Kharricka, Jace wymienił jeszcze uwagi na temat zmieniającej się pogody i widzianych (lub wyimaginowanych widzianych) problemach wokół.
 
psionik jest offline