31 marca
Pobudka po porannych zabawach była ciężka. Perka wypełzła spomiędzy kłębowiska ludzkich ciał zmęczona i z suchym gardłem. Zaprawianie się miksturą Marylki okazało się bardzo… wyborem z bardzo ciężkimi konsekwencjami rano. Musiała w wraz z Robertem długo zbierać się do kupy.Także Świerga była w nie lepszym stanie. Jedynie Jagoda była rano radosna jak skowronek i… Salamandra. Z czego była zrobiona Teofila? Z teflonu? Bo wydawała się nie do zdarcia. Gdy już Zofia odzyskała w miarę siły zauważyła że kogoś brakuje. No tak… Ruta nie wróciła na noc. Pozostało więc rudowłosej wytropić Marylkę. Wiedziała jednak gdzie szukać. I rzeczywiście znalazła czarownicę w łóżku z kobietą i mężczyzną. Dla nich ta sytuacja była… krępująca, toteż Perka nie miała problemy z zabraniem swojej przyjaciółki z tego mieszkania.
Szkoda że tak szybko, bo mężczyzna był przystojny, a i jego przyjaciółka też niczego sobie.
Może… następnym razem? O ile będzie następny raz.
Na razie jednak czarownice jak i mag zajęły się pakowaniem. Ruta rozdawaniem eliksirów i ćwiczeniem choreografii wraz Jagodą. Bo w końcu na początku to one tylko mogły wzywać Żmija. Reszta czarownic musiała wraz magiem staczać boje wprost z Babą Jagą.
Jaką więc niespodzianką i ulgą był fakt, że
Liszka też się zjawiła. Spóźniona co prawda, ale jednak przybyła… ze bardzo gotyckim
wsparciem
- Jestem Kassandra… przez dwa s.- rzekła na powitanie bladoskóra dziewuszka w czarnych stroju i ciężkich glanach. A potem zabrała się za przeglądanie komórki. Zaś starsza podeszła do Zosi i szepnęła cicho. - Pokolenie True Blood. Te przeklęta amerykańska infopapka wypacza naszą tradycję i produkuje takie jak ona… które sądzą że w byciu czarownicą najważniejszy jest image. No cóż… liczę na to że dzisiejsze spotkanie jak i jej pierwszy sabat, wyleczą ją z tej pretensjonalności. Poza tym trochę potrafi… ma silną więź z nietoperzami. Możliwe, że to przez wąpierzą skazę w jej rodzie.
Spojrzała w kierunku Roberta i skrzywiła się lekko.- Ściągnęłaś czarownika? Cóż… sytuacja wymaga łapania się wszelkich sposobów. Ale uważaj… Baba Jaga to nie jedyne wypaczenie jakie możemy użyć. Nie daj się wciągnąć w praktyki czarnoksięskie.
Po tych poradach i zapakowaniu całej licznej drużyny w samochody, wyprawa czarownic wyruszyła do Lasu Kampinowskiego. Kinga poinformowała bowiem SMS, że jest obserwowana. Niewątpliwie przez zauroczone sługi matki. Używała czasem do tego kawek i gołębi.
Konfrontacja z Babą Jagą
Wędrówka przez Kampinos wymagała opuszczenia samochodów i wędrówkę na piechotę. Każda z czarownic i sam mag nieśli swoje rzeczy w torbach kierując się ku miejscu położenia chatki Wilhelminy.
Mgła gęstniała. Mgła, która snuła się pomiędzy pniami drzew niczym dym, oblepiała ich mokrym nieprzyjemnym uczuciem i zimnem przenikającym do szpiku kości. I gęstniała… to było najbardziej niepokojące. Wszak słońce wznosiło się coraz wyżej na drzewami z coraz większym trudem przenikając przez chmury i samą mgłę. Coraz słabiej widoczny jasny punkcik, na nieboskłonie ukrytym ze szarą warstwą mgielnych oparów.
- To dobry znak… jest blisko.- stwierdziła Teofila, ale jakoś nikt się nie cieszył.
Bum. Bum. Bum.
Potężne odgłosy kroków rozeszły się echem po lesie. Ziemia zadrżała. Babcia się zbliżała w swojej chatynce. Ta była identyczna jak w opowieściach i bajkach.
Masywna drewniana chatka na dużych kurzych łapkach. Idąca żwawo w ich kierunku.
~ Wierz mi siostrzenico. Nie pragnę tego. Odejdź i zostaw je. A życie ocalisz.~ usłyszała w głowie Perka, gdy z dachu chatki oderwało się stado ptaków… a może nietoperzy? Tak. To chyba były nietoperze. Kassandra wstrząśnięta jak one wszystkie (poza Teofilą oczywiście) tym widokiem wreszcie odzyskała rezon i wykrzyknęła rozkazy.
- Na krew, na pamięć… wy dzieci nocy słuchajcie mnie i służcie!- jej krzyk nie zrobił na nietoperzach wrażenia. A Robert kucnął wyciągając z dłoń ku ziemi. Dłoń z której pociekła krew tworząc dziwaczny wzór na liściach.
Nietoperze zbliżyły się do czarownic.
- To nie działa, czemu to nie działa? Powinno działać! - krzyczała Kassandra, gdy Salamandra wypaliła z flinty w kierunku jednego z nietoperzy wywołując prawie ludzki krzyk. Bo gdy już były bliżej...
Czarownice przekonały się, że to nie nietoperze, a ludzkie gnijące głowy o włosach z pokrytych kolcami macek i równie gnijących skrzydłach kruka. Ich oczy i usta wypełniał chorobliwy zielony blask. I były liczne, choć małe… skrzydlata ochrona chatki.
Do skrzeku trafionej przez Salamandrę główki dołączył inny nieludzki ryk. Olbrzymia
bestia będąca półludzkim pyskiem z którego oczodołów wyrastały smoczowężowe łby pojawiła się na krwaą pieczęcią. Robert, którego oczy płonęły zimnym blaskiem a podobna krwawa pieczęć była widoczna na jego jego dłoni,wykonał nią ruch. Główna paszcza potwora rozwarła i powietrza wokół niej zawirowało tworząc trąbę powietrzną której lejek zasysał do wnętrza sługi babci znajdujące się w jej zasięgu. Potworki szybko się rozproszyły w panice i odleciały, by okrążyć wpierw całą grupkę czarownic.
- Nie daj się zwieść fajerwerkom… mag zawsze płaci sporą cenę za swoje sztuczki.- wtrąciła Liszka nerwowo przyglądając się sojusznikowi kontrolowanemu przez Roberta.