Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2019, 16:38   #121
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
- Widzisz bardzo dużo. - Shateiel, zdumiony, przyglądał się siedzącej naprzeciwko blond postaci. - Tylko… kto według ciebie jest tym złym?
- Pytasz o... niedawnych pracodawców naszej zmarłej bidulki? Czy też może wróciła wam ochota na kawę i ciasto, przy których moglibyśmy podyskutować o ideach Stirnera oraz Nietzschego? - dopytało nagie dziewczę z pobrzmiewającą w głosie (złudną?) nadzieją, że ta druga odpowiedź mogła okazać się prawdziwą. Obserwując jej łaknącą frenezję, siedzący obok Shateiela anioł kuźni przewrócił oczyma, ale nie podjął tematu.
- Pytam o jego pracodawców. - Shateiel pokręcił z niedowierzaniem głową. - Naprawdę... napiłabym się z tobą kawy, ale na werandzie i gdybyś mi zagwarantowała, że nie będzie tam skrawka jakiegokolwiek ciała.

- Z tym... mógłby być drobny problem - przyznała gospodyni z winnym uśmiechem dziecka przyłapanego z dłonią w słoiku na ciastka. - A jego nowi państwo właściciele... kurczę no, nie mogę sobie teraz przypomnieć ich artystycznych pseudonimów. - Uniosła dłonie w geście udawanej bezsilności przeplatanej czymś, co Nana zakwalifikowała jako bezczelne, wierutne kłamstwo.
- Powiedzmy po prostu, że pierwsza grupa uważała się za chodzące ideały i bardzo chciała narzucić całemu światu swoją ideę prawa i porządku - Uniosła idealnie wyregulowane brwi, zdając się pytać “brzmi znajomo?”.
- Ich przeciwnicy stawiali raczej na chaos, zniszczenie, rozkład - całe to “ble, fuj i och, ach” typowe zwykle dla jednowymiarowych bęcwałów, z którymi nie da się rozmówić.
Zlepek kości obrócił się w jej dłoni na podobieństwo kuli w kręgielni.
- No, to tylko wyobraźcie sobie, jak potwornie naświntuszyć musiała nasza martwa bida, aby ci źli chcieli z nim chociaż porozmawiać! Oj, tak... ten “nieśmiertelny” miał bardzo malowniczą historię. Ha. Czy baliście się kiedyś śmierci tak bardzo, że zabiliście to, w co wierzyliście i kim byliście, aby utrzymać przy życiu swoje ciała? - To ostatnie pytanie, w przeciwieństwie do reszty jej trzpiotowatych kwestii, rezonowało śmiertelną powagą. Na ułamek sekundy pomieszczenie zalała miażdżąca zmysły, egzystencjalna presja, a Złotowłosa zarysowała się jako coś znacznie starszego i groźniejszego, niż sugerowałoby to jej nieletnie, smukłe ciało. Był to jednak zaledwie przebłysk całości, szkic głębszego stanu rzeczy... i umknął on z umysłu byłej zakonnicy jeszcze szybciej niż w nim zawitał.
- Wierzę, że wiesz jakim sposobem możemy tu funkcjonować, i że żadne z nas nie miało takich zapędów. - Shateiel uśmiechnął się nieco gorzko. - Obawiam się, że wiesz bardzo dużo i większości tego nie chcesz zdradzić... tak jak faktu kim... lub czym jesteś.

- Oj, nie przesadzajmy, nie przesadzajmy! Jestem zwykłą panią domową z nadmiarem wolnego czasu! - załgała radośnie. Val parsknął i przeszedł w werbalną kontrę.
- Jak mi tu, kurwa, kaktus wyrośnie - rzucił znanym już Shateielowi grypsem.
- Mieszkasz w cholernej chałupie z Domu tysiąca trupów, a pieprzonymi dekoracjami wymieniasz się z J. Dahmerem, więc nie pierdol mi proszę o “zwyczajności”, dobra? Skoro nie chcesz gadać jak jest, to zbieraj tę łepetynę i dawaj co nasze, bo nie będę czasu marnował na smuty! - wrzasnął gniewnie na siedzącą naprzeciw nastolatkę. Ta tylko odchyliła się pewniej na oparciu, sącząc narastający gniew. Sycąc się nim.
- Twój przyjaciel jest bardzo... niecierpliwy - wyznała. - No nieważne. Faktycznie, trochę się zagalopowałam z ploteczkami. Ale czy możecie mnie za to winić? Wspominałam, że gości mamy tu tak rzadko... cóż. Gdybyś chciała kiedyś odwiedzić nas sama... - kiwnęła do Nany porozumiewawczo, jak do najlepszej psiapsiółki.

Shateiel westchnął ciężko.
- Starasz się znów go zirytować? - powiedział nieco zrezygnowanym głosem i zerknął na ryżego anioła. - Widziałeś, co tu było przed chwilą? Uważałabym, bo może ci zafundować jakiegoś kościanego kaktusika. - Ten komentarz trochę utemperował zapędy Valeriusa, choć gospodyni zdawała się nie chować urazy po jego drobnym emocjonalnym wybuchu. Usłuchała jednakże nieskromnej sugestii i przeszła w końcu do ubicia targu. Czaszka zafalowała, przemknęła jej pomiędzy palcami i zniknęła pod taflą podłogi w towarzystwie flegmatycznego pluśnięcia. Lewa dłoń nastolatki zagłębiła się pomiędzy poduszki kanapy, wyławiając z niej kremową kopertę z czerwonym lakiem.


- O, proszę bardzo! Wasze paszporty, broszurka i bilety! - Zawinęła opuszkami, zwolniła uchwyt, zaś papierowy prostokąt, wirując, pomknął z jej ręki wprost na kolana Nany, gdzie zakończył swą podróż. Druga ręka złotowłosej, z palcami ułożonymi w wyczekujący wachlarz, wysunęła się poza oparcie wersalki. Coś pokonało warstwę hebanu udającą stałe podłoże i zostało schwytane przez gospodynię. Była to... głowa. Ludzka głowa o znajomych rysach kości policzkowych i podbródka. Zdobiła ją gładka, młodzieńcza cera z głęboką, czekoladową opalenizną oraz czarne, półdługie włosy o kolorze nocnej czerni.
- A tutaj mamy gotowy, ładnie wykończony podarek. Tak, żebyście nie wyprawiali się z pustymi rękoma! - Łepetynę rzuciła Valeriusowi, nie kryjąc zadowolenia, kiedy ten wzdrygnął się z obrzydzenia odbierając podanie. Nana powstrzymała się od komentarza, zaglądając do koperty. Była ciekawa, gdzie też wysyłał ich Eshat.
- Jeśli… nie potrzebowałaś czaszki. - Shateiel przesunął wzrokiem po danych w paszportach. - To... na czym polegał targ?

- Mogłam napatrzyć się na was w waszym pełnym... splendorze, prawda? Rozrywka, wiedza, wrażenia, piękne wspomnienia, ach! Wspaniała nagroda. Niezapomniana. - Złota panna uśmiechnęła się po ostatnim słowie, jakby było żarcikiem, którego sens rozumiała tylko ona. - Ale, kochanie Ty moje, nie otwierałabym tej kopertki tutaj! Bilety, zdradzę szybko, mają charakter... natychmiastowy - ostrzegła nastolatka. No i w samą porę, bo Shateiel właśnie przymierzał się do ich przeglądnięcia. Nie licząc podobizn skrzydlatych wypalonych na pierwszych stronach i... czerwono-brunatnych kropek, które wyglądały jak zaschnięta krew, książeczki były całkowicie puste. Natomiast broszura miała formę prostej ulotki z minimalistyczną szatą graficzną. “Smoliste Diuny i Ty - Jak trafić i jak wrócić zachowawszy skórę” - głosiła, wisielczo małpując prawdziwe świstki tego typu.
- Dosyć... to nietypowe - mruknęła i pokazała Valowi zawartość koperty.
- I jeszcze raz, co mam z tym zrobić?

Anioł kuźni oszacował nowe fanty wzrokiem.
- To... magia przestrzenna. Na swój sposób zbliżona do tego, co sam odpieprzam z dnia na dzień, ale najbliżej jej do tych cudactw, które odstawiają Neberu. Otwieranie drzwi, patrzenie przez ramię kolesiowi z sąsiedniego stanu, tworzenie, tego... uh, “kolokacji między dwoma punktami w przestrzeni” - zacytował pokracznie, najwidoczniej powołując się na wykład kogoś bardziej obeznanego z nadnaturalnym poletkiem, do którego sam nie miał dostępu. - Kwestia aktywacji. Może nas wywiać zaraz po dotknięciu, po spojrzeniu, po przeczytaniu, chuj wie. Ta koperta pewnie temu zapobiega... - wybąkał niepewnie swoje spekulacje. Gospodyni przyklasnęła mu z uznaniem.
- Dokładnie, dokładnie! Wystarczy rzucić okiem.- podpowiedziała uczynnie.
 

Ostatnio edytowane przez Highlander : 01-12-2019 o 13:06.
Highlander jest offline