Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2019, 18:48   #17
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Marek miał pokój na ostatnim piętrze. Jednak nie apartament. Miał ciasną jedynkę przylegającą do apartamentu zajmowanego przez Perfekcyjnego Metysa. Drzwi pokoju były zamknięte. Dochodziła szósta.
Żenia zadudniła w drzwi… Prawie z całej siły. W ostatnim momencie przypomniała sobie że może je wywalić. Zamiast tego zastukała delikatnie i poruszyła klamką.
- Maaaarek…. - wypowiedziała imię brata przeciągając samogłoskę jakby potępieńcy duch - Maaaaarek….
Tancerz Czarnej Spirali otworzył drzwi.
- Żabo? Co tu robisz? Znaczy… - ewidentnie nie spodziewał się jej - wejdź. Dobrze, że jesteś cała.
Wtedy, wbrew temu co mówił o tym, żeby to ona wyszła to sam postąpił krok do przodu i ję objał
-Bratykuuuuuuuu - Żeńka zawisła mu na szyi i wycmokała szaleńczo oba policzki-stęskniłam się!
Żenia była szczerze zadowolona z widoku zaspanego brata.
-Jesteś cały i zdrów, to dobrze. - Dziewczyna odsunęła się by obejrzeć brata i upewnić się że wszystko z nim jest w porządku.

Delikatnie pchnął ją do wnętrza swojego pokoju. Był on wyposażony w łóżko, biurko i okno. Były też drzwi prowadzące prawdopodobnie do równie minimalistycznej łazienki.
- Zaskakująco dobrze się czuję.
Faktycznie nie miał żadnych widocznych blizn. Widziała to dokładnie, bo spał w krótkich spodenkach.
- Ale opowiadaj, co z tobą? Jak uciekłaś z Rosji?

- Z Rosji nooo normalnie. Autem. Albo kilkoma. Musieliśmy się wycofać bo… Okazało się, że jestem w ciąży. Dlatego nie ruszyliśmy do Czernobyla. A co z Grashokiem? Słyszałam, że masz rogacza na stanie.
- Jesteś w ciąży? - Marek wyłapał najważniejszą informację. - Zostanę wujkiem?
Żenia skrzywiła się nieco.
- Już zostałeś. Masz siostrzeńca o imieniu Draco. Tylko nie wiem gdzie on jest. Bo napatoczyłam się na piasek czasu i już nie jestem w ciąży. Maxim jeszcze nie wie.

Twarz Marka skamieniała. Nie był w stanie zarejestrować sensu przekazanych informacji. Zamrugał i przekrzywił lekko głowę.
- piasek czasu to ucieleśnienie czasu? No i jest podejrzenie, że w umbrze trzymał mnie ten duch w bańce w międzyczasie doszło do porodu i nie wiem co dalej bo to było wszystko strasznie zamieszane. Tam postarzałam się o 15 lat, a tutaj minął tylko jeden dzień. Ale synka nie mam. Wiem tylko że jest bezpieczny. Ale gdzie i kiedy, tego nie wiem.

Marek opadł na krzesło przy biurku.
- No dobra - zaczął, choć widać było, że radość ze spotkania siostry rozpłynęła się po jej krótkiej historii. - Ja skonfrontowałem się z Zettlerem. Dzięki pomocy Czarnego przeżyłem. Wróciłem do Pentexu jako Marek Mazut. Sprzedałem Legendę o tym, że Zettler zatłukł Smoczy Gniew. Tamten mnie namaścił na swego następcę - wzniósł elegancka laskę opartą do tej pory o biurko. - A potem legenda rosła sama. Mówiłem Spiralom z Firmy, że chcą się nas pozbyć. Zbierałem ich wokół siebie. Wprawdzie nie miałem już władzy sprawczej we firmie, ale uwierzyli, że zostałem wrobiony w zdradę przez Zettlera. A potem przyszło Shinzou i czystki. Zebrałem tych, którzy przeżyli i ruszyłem do Czarnobyla.

- A ja ruszyłam do Malfeasu pogadać z totemem. Potem skoczyłam do Labiryntu pogadać z drugim, bicz Zygzak się najadł i okazało się, że jest to wersja upgradowana Zmory. Ale labirynt się zapadła a z nim część Spirali. - Żenia miała minę "oops" - Potem skoczyłam do Iwana żeby go zmotywować do zebrania armii przodków i wsparcia. Ale w międzyczasie wyszła jeszcze opcja wycieczki do Otchłani do Kronosa. By cofnąć czas. I odwrócić ten cały burdel. Więc się szykuję. Ale chciałam sprawdzić czy ten metys jest prawdziwy czy nie.

- Jest. Nie ma sobie równych w bitwie. Przejął plemię Grashoka zabierając wszystko co zechciał. Tak jak Spirale mają w zwyczaju. Jest… cóż. Ja nie mam wątpliwości. - powiedział pochylając się i układając łokcie na kolanach.

- Aha. Przedstaw mnie, co? - Żenia uśmiechnęła się prosząco do brata.
- On zna Zhyzhak. Szkoliła go przez jakiś czas - Marek zdawał się ignorować prośbę o spotkanie.

- Przedstaw mnie jako siostrę, kto mówi o Zhyzhak?
- Poczekamy aż wstanie? Ktora godzina? - dopytywał Marek.

- Jakoś kolo szóstej. Myślisz, że śpi? Kto rano wstaje, ten leje jak z cebra. Jak prawdziwy alfa znaczy. Jest perfekcyjny. Nie trzeba mu ośmu godzin snu dla urody.*

Marek wyszczerzyl swoj wilczy uśmiech.
- Dobrze, tylko prosze nie wywiń czegoś.*
-Ja?! Ja NIGDY nie wywijam.

***


Marek wstał i ruszył do drzwi. Pod nosem szeptał coś o tym, ze sie znowu Żaba uparła, czy cos podobnego. Po chwili zapukał do pokoju Jurija Jegorowa, znanego wśród wilkołaków jako Wybraniec. Idealny Metys.

Drzwi apartamentu otworzył niezwykle przystojny i bardzo wysoki mężczyzna. Niewiele starszy od Żenii. Miał na sobie szlafrok spięty w pasie. Sięgał nieco za kolana. Rękawy miał podwinięte, odsłaniając potężne przedramiona.

Marek pochylił się usłużnie.
- To moja siostra. Sonia.

"Hmm ciekawe czy jest większy czy mniejszy od Maksima w crinosie?"
„Ten nie ma skrzydeł. Co to za ptak bez skrzydeł”


„Cholera, uważaj, tu coś jest.” Dodała po chwili Zmora, już bez cienia rozbawienia.

"Lubie jak tak am konkretnie mówisz, wiesz? !"
Żenia zobaczyla jak… wychodzi ze swojego ciala i rusza zwiedzać apartament.
- No przeciez powiem, gdy się dowiem.
Powiedziała Zmora o jej ciele. Wszystko wskazywało na to, ze nikt inny jej nie widzi.


-Dzień dobry. - Żenia uśmiechnęła się próbując nie zezować za Zmorą plądrującą siedzibę Alfy Alf Czarnych spirali. Mówiła prawdę. To nie ona wywijała. - Głośno o Tobie, Juriju Jegorowie, przyszłam po autograf. - Żenia błysnęła uśmiechem nr 3 - Jestem fanką. Naprawdę. - rzuciła spojrzeniem na brata .

Mina zażenowania na jego twarzy wyrażała sto procent jego myśli. Wypalił nagle:
- Ona jest ragabashem - próbując zakryć uśmiechem swoje własne odczucia.

Metys patrzył na nią z uwagą. Potem na Marka.
- Nie miałem dotąd fanek - powiedział miłym dla ucha i ciepłym głosem. - Wejdziecie? Czy tylko twoja zmora będzie myszkować po moim apartamencie?

-Wejdziemy! - Żenia powiedziała z cała pewnością siebie zupełnie zlewając komentarz o Zmorze. Nawet zrobiła krok do przodu.

Ciało ponad dwumetrowego atlety odsunęło się i wskazało kanapę w przedpokoju.

„Jestem pewna, ze mnie nie widział. To musi być to co wyczułam”

- Napijecie się czegoś? - zapytał gospodarz w za małym szlafroku.

- Ja chętnie. Nie wiem jak Marek. - Żenia rozglądała się jakby była u siebie.

Apartament hotelowy opływał luksusem. Sporą część sufitu zajmowało lustro. Całość była połączeniem barokowego przepychu z ultranowoczesnym wnętrzem. Apartament miał trzy pokoje. Zmora myszkowala w sypialni. Oni gościli się w pokoju z dwoma kanapami i małym stolikiem,

"Super. To bardzo pomocne"
Żenia wzniosła oczy gdy nikt nie widział. .
Jej brat pokiwal przeczco głowa.

- Niezła miejscówka - żenia przyznała z uznaniem - Szkoda, że szlafroków nie mieli w odpowiednim rozmiarze. Upomniałeś się? - Żenia spytała z uśmiechem.
- Widać Szpon Cieni jest lepszym wodzem niż zarządcą hotelu. - Odwzajemnił uśmiech sięgając z barku szklanki i butelkę jakiegoś alkoholu.
- To chyba lepiej? Z dobrym szlafrokiem to jedynie można jak flagą białą zamachać na polu bitwy - wyszczerz dziewczyny urósł ciutkę. - Z dobrym szamanem możesz zdziałać więcej.
- A jednak… - zaczął nalewać przezroczysty płyn do szklanek - pierwszy raz w zyciu spotkalem swoją fankę, a tu nie ma nawet szlafroka w odpowiednim rozmiarze. Przecież pierwsze wrażenie sprawia się tylko raz. Prawda? - Szklanki były zapełnione do połowy gdy przestał lać alkohol.
- Zawsze można się za małego szlafroka pozbyć - Żenia widząc minę Marka dokończyła szybko - I ubrać się… Na przykład… O co chodzi z rogami?
Marek zaczynał się czerwienić. Każde miejsce na świecie było teraz lepszym dla niego niż ta kanapa.
Tymczasem zanim Metys ponownie usiadł dwoma ruchami zrzucił z siebie szlafrok.
Z sypialni wychylila sie glowa zaciekawionej Bktho. Zagwizdała w wyrazie podziwu.

- Zdajesz się mocno zainteresowana moim ciałem.
Wziął szklankę w prawą dłoń, po czym usiadł zakładając nogę na kolano.

- Nigdy wcześniej nie widziałam idealnego olbrzymiego metysa - Żenia rozłożyła ręce - A jako największa fanka - Wrona szybko awansowała samą siebie - muszę, po prostu muszę, wiedzieć co fanki wiedzieć powinny.
Pełne przekonanie w głosie i mowie ciała nie dawało opcji podważania tej wersji.

- Wątpię jednak bym była pierwszą?
- Na zdrowie - uniósł szklankę czekając na reakcję dziewczyny. Powiedział to po rosyjsku.

- Na zdrowie - Żenia podniosła szklaneczkę i łyknęła wódki zezując na brata spod wpół przymkniętych powiek i skrzywiła mocno.
Wódka okazała się spirytusem w czystej postaci. Dziewczyna na moment nie mogla zlapac powietrza, choć przeszła to duzo lepiej niz niejeden facet.

- Więc? - spytała gdy zdołała odzyskać oddech.

Metys opróżnił szklankę w kilku łykach. Odstawił ją.
- Nie wiem o żadnych innych fankach. Dla mnie jesteś pierwszą.
- O. Dziwne. Nie biły się jeszcze o Ciebie? - Żenia miała odstawić swoją szklaneczkę ale zmieniła zdanie i zamiast tego podała ją nagusowi, zabierając pustą. - usiadła na fotelu podciągając nogi - A te rogi? Podarunek Żmija, co? - zablefowala.

Obrócił kilkukrotnie szklanką zmuszając przezroczysty płyn do ruchu.
- Dolać ci, tak? - uśmiechnął sie wyzywajaco.

- Chcesz mnie upić i wykorzystać?
- Przecież przyszłaś z bratem - powiedział patrząc wymownie na Marka. On zaś chciał patrzeć wszędzie, byle nie w oczy Jurija.
- W zasadzie to powinienem już iść. Czarny zlecił mi wczoraj sprawdzenie jednego kontaktu.
Marek wstał odruchowo poprawiając swoje krótkie spodenki od piżamy.

- Wpadnę jeszcze później, bratyku - Żenia posłała bratu buziaka w powietrzu.
Marek przewrócił oczami. Ruszył też podbródkiem wskazując siostrze drzwi. Zagryzł zęby i oddychał przez nos.

- Czyli mówisz, ze jesteś zawiedziona faktem, że nie musisz się o mnie bić z innymi fankami. Tak? - głos Metysa spowodował, ze Marek odwrócił się w końcu i wyszedł nie czekając na siostrę.

-Co? Nie. - odparła dziewczyna tonem "upadłeś na głowę?" wybita z lekkiego zamyślenia - Nie lubisz mówić o rogach przy innych?

- Masz manię na punkcie moich rogów, tak? - Jurij odstawił szklankę. Wstał i podszedł do dziewczyny. Jego nagie przyrodzenie znajdowało się na wysokości jej twarzy.

Przez chwilę Żenia zastanawiała się czy mu go nie urwać. Albo ogryźć. Nie byłby już taki idealny?

- Tak. Chcę mieć pewność, że ty to ty zanim ruszę do Otchłani i zostawię tu ten burdel na kółkach. - Żenia wstała, stojąc na sofie i poważniejąc - Więc jeśli te rogi to jakiś odpał i ty to nie ty to powiedz od razu.

Rozłożył szeroko ramiona.
- Ja to ja. W całej okazałości - powiedział.

- Ehhh uparty jak kozioł - Żeńka założyła ramię na ramię przyglądając się Jurijowi nieco z góry - Skoro jesteś idealny nie powinno być rogów. A są. Więc jak to jest? - spojrzenie dziewczyny omiatało metysa.

Jego ramiona były imponujące, ale stojąc na fotelu i mając oczy na wysokości jego oczu inne, połżone nizej cześci ciala nie wygladaly juz tak imponująco.
- Czyli ja to nie ja, Zhyzhak się pomyliła. Ja powinienem żyć spokojnie u boku moich rodziców. Tymczasem zostałem uprowadzony, a moje życie w większości wiąże się z Tancerzami Czarnej Spirali.

"Następna skrzywdzona owieczka. Zaczyna mi to przypominać patologie. A Gaja jawić jak jakaś okrutna sadystka."

- Może się pomyliła. Nikt nie jest idealny. - Żenia uśmiechnęła się - Nawet ty.

- Wszyscy wkoło mówią inaczej. Szkoda, że demokracja jest tak popularna.
"Eh zaczyna być nudny"

Żenia wzruszyła ramionami.

- Demokracja to teraz najmniejszy problem. Więc zgadłam i rogi to Żmijowy podarek. Starczyło przytaknąć i mielibyśmy je z głowy. - dziewczyna puściła zawadiacko oko. - No nic. Zaraportuje.do reszty fanek, żeby wiedziały na czym stoją.

- Żmijowy podarek, jak całe to ciało. Rodziłem się z nimi. - Uśmiechnął się. - Jeśli to wszystko, to nie mam zamiaru Cię tu trzymać siłą.

- Oh dziękuję. Ale twojej matce nie zazdroszczę. A co do. Dzieciństwa, to cóż. Przykro mi.
Żenia pogładziła palcami wlosy na skroni Metysa pieszczotliwym gestem.

Nie udawała.
Naprawdę było jej go żal.
- Nawet jeśli to twój sposób na wyrywanie lasek "na nieszczęśliwe dzieciństwo".

Między jego włosami nie było śladów rogów. W swojej ludzkiej formie Metys był idealny. Ale na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
- Chcesz mnie zdenerwować? To jest cel tego spotkania? - powiedział obejmując ją w pasie.
-Nawet jeśli, to co? Chyba nie tylko ja to próbuję osiągnąć, hm? Jesteś Alfą Spiral. Inni chcą nim być też. Zadna nowosc. - Żenia spróbowała odsunąć jego ramiona wyważonym, delikatnym ruchem.
- Nie pierwszy, Nie ostatni raz. Póki co nie udaje się im mnie sprowokować, ani przejąć przywództwa. - Szczerzył się do niej coraz bardziej drapieżnie. Jego ręka zdawała się obejmować ją mocniej.
- A takie chuchro jak ja nie ma szans najmniejszych. Więc czemu próbujesz mnie zastraszyć? - Żenia uniosła brwi. - Puść.

Puścił ją bez wahania. Odwrócił się i odsunął kilka kroków.
- Ta Zmora, która jest z tobą… nie polegaj na niej za bardzo. Jest z nią coś nie tak.

„Jebany”
Jednocześnie usłyszała w myślach i w sypialni.

„Skubany ma swoją zmorę. Sonduje mnie. Odkąd weszliśmy.”

- Dziękuję za ostrzeżenie. Z Twoją wszystko w. Porządku? Czy się już zirytowała?
- Nie ta, to następna. Ale twoja jest jakaś zepsuta. Cóż… Może niepotrzebnie się tym przejmuję. Pewnie masz wszystko pod kontrolą. Albo tak myślisz. Jeżeli mogę ci coś poradzić, to trzeba je trzymać krótko. - Usiadł na kanapie kompletnie nie przejmując się nagością.

Rozbawił tym. Żenię.
- Nie, Jurij. Nie mam nic pod kontrolą. W rzeczy samej ja i kontrola to przeciwległe bieguny. W Malfeasie jest burdel. Zeby nie bylo, ze nie ostrzegałam. - Żenia zeskoczyła z sofy.
- Wiem. Skoro jestem avatarem Żmija, to Malfeas jest nie tylko mym domem ale i mym samym. Czuję… czułem to. Teraz jest gorzej niż myśleli - mówił to zupełnie swobodnie
- Nie polegałabym tak bardzo na tych avatarach. Wiesz ja niedawno mialam by kami. Wyszlo jak wyszlo. - stwierdziła Żenia zmieniając temat.

- A już wiesz, że nie jesteś Kami?
- Mhm. Nigdy nim nie byłam - Żenia mrugnęła do olbrzyma.
- Bo Kami to materialne ciało związane z duchem, tak? - Metys mrugnął do brunetki.
- Nie. Kami to idea. Idea ma to do siebie , że upada. W zależności od okoliczności. Póki jesteś potrzebny to jesteś. Potem… Cóż…
- Zatem jesteś ideą. I ja jestem ideą. Tak długo jak jesteśmy potrzebni.
Schylił się po butelkę. Sięgnąl po swoja szklanke i dolal nieco płynu.
- W zasadzie to jestesmy fomorami. A nie ideami. - Wrona podeszła do okna, a Metys napił się ze szklanki.
- Szkoda. Idee żyją dużo dłużej niż Fomory.
- Żadne z nas nie jest sędziwym staruszkiem. No i apokalipsa za pasem. Chcesz wracać do łóżka? - zenia spojrzała przez ramię na Jurija.
- Zaraz świta. Nie ma sensu wracać do łóżka. Ale jeśli chcesz, to możesz pouderzać łóżkiem o ścianę i pojęczeć. Brat sie zdziwi. A może nie? - znów drapieżny uśmiech pojawił się na twarzy Metysa.
-Zrobmy tak. Ja pouderzam łóżkiem a ty pojęczysz. Hm? - Żeńka uśmiechnęła się z wyzwaniem i drwina.
- Nie. - Ucial i odstawił pustą szklankę na stół.
Wrona cmoknęła z udawanym rozczarowaniem:
- Jesteś z tych cichych twardzieli w pieleszach. Jasne.
- Cichy, twardy, samotny wilk. Żre blachę, sram gwoździami. Wiesz jak jest.

- Nie wiem. Wolę dobre posiłki od których nie krwawią mi dziąsła albo jelita. No ale co gust to gust. - Żenia roześmiała się w głos.

- Nie wiesz co tracisz.
- A myslalam, ze zostawiam alfie co alfowskie.
- No tak. Ułożona z ciebie beta.
- O tak. Bardzo. - Przytaknęła mu ironicznie dziewczyna. - Tak jak z ciebie ułożony alfa.

Jurij zaśmiał się w głos, zaś Żenia podeszła do niego i przytuliła 'na misia' uważając na mniejszego z gigantów. Cmokając Jurija w policzki rzuciła tonem świadczącym o tym gdzie dokładnie ma statusy czy pozycje:

- Dwie porady od fanki za darmo: jedna nie puszczaj się i kup sobie szlafrok. Nie każdy lubi jak mu się majta genitaliami przed oczami. Nie wiem czego cię tam spirale uczyły.

- Dotychczas zebrane dane statystyczne mówią, że połowie badanych to nie przeszkadza.

-Tobie może. Jak ktoś Ci go urwie albo odgryzie. Wiesz po ile by poszło na eBayu? Tak tylko mówię ale może lubisz żyć na krawędzi skoro i tak już masz rogi. - Żenia uśmiechnęła się prostując się i opierając dłonie o potężne ramiona Metysa opierając nieco ciężarem. Spojrzała mu w oczy: - A druga rada to bądź dobry dla mojego brata. Postaw poprzeczkę wysoko ale bądź dobry. Zyskasz więcej niż szczerząc się i prostując rogi.

Zajrzała uważnie w oczy Jurija.
- Może uda się uratować twoje dzieciństwo.
Jednym palcem uniosła twarz metysa ku górze i złożyła na jego czole czuły, niemal matczyny pocałunek.


"Bkhto, idziemy".

W końcu zmierzając ku drzwiom, odwróciła się jeszcze krótko by posłać metysowi oszałamiająco zadziorny uśmiech i wyszła z pokoju.

On w odpowiedzi posłał jej buziaka w powietrzu, po czym dodał
- Niechaj Żmij wypaczy wszystko, czego dotkniesz.
Drzwi od pokoju zamknęły się.
 
corax jest offline