Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2019, 09:27   #147
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Luther, to ty? - zapytał usmolony człowiek, mrużąc oczy.
Światożar spoglądał niespokojnie to na chleb, to znów na młodego Grolscha. Od czasu do czasu podejrzliwy wzrok młodzieńca wędrował do siekiery.
- Nie ma już dla mnie powrotu… Mnie już nikt nie da wiary… - oznajmił zrezygnowanym tonem Światko, tęsknie spoglądając w stronę chleba. Opuścił przy tym ramię z nożem, jakby wahał się czy nie ulec namowom druha.
- Jam już przepadł razem z Nawojką…
- Jam ci to Światko!
Luther tak się zdziwił reakcją przyjaciela, że aż prawie siekierę z ręki wypuścił. Założył ją za pasek i wskazał na chleb.
- Bierz! Rutka piekła. Szkoda by się na bagnisku zmarnował!
Usiadł obok.
- Stwórco… myślałem, żeś ty już tu spotworzał całkiem… No siadaj! Maślanki bukłak mam jeszcze…
Co rzekłszy rzeczony napitek również wyciągnął. Nie wiedział jeszcze jak Światka przekonać, ale rad był spotkaniu.
Światożar poczynił kilka nieśmiałych kroków w stronę młodego Grolscha, ale nadal zdawał się nieprzekonany. Garbił się, mocno ściskając rękojeść kozika i łypał raz po raz na Luthera. Bochenek chleba kusił jednak zanadto, aby tak po prostu uciec.
- Jam nie spotworzał… To inni potworzeją… - oznajmił, chyba nieco uspokojony, że Luther schował siekierę za pas. Nagle doskoczył do bochenka chleba i porwał go, oddalając się o kilka kroków. Jego niespokojne ruchy przystawały raczej dzikiemu zwierzęciu, niż człowiekowi.
- Mnie już nie lza do wioski wejść - mruknął jeszcze, po czym zaczął łapczywie odrywać kolejne kawałki pieczywa i napychać gębę.
- Lza, lza - pokiwał głową Luther. Pożeranie chleba nie zrobiło na nim złego wrażenia. Dyć Światko tu czwarty dzień o samej wodzie siedział. A głód nie był czymś nieznanym w Drzewcach. Nawet Grolschom - Nawojkę grzebać będą. Miast tu siedzieć i stękać kiej mamuna jaka, to byś przyszedł i pożegnał. I nie na twoich rękach jej krew, a potwora. Wiem to. Boguśka mi powiedziała. Widziała go. Zwiódł cię jako i ją.
Chleb znikał w zastraszającym tempie. W pewnym momencie Światko zwiesił głowę, wpatrując się smętnie w strumień wody.
- Jak nie na moich rękach, Luther? Jak? - dopytywał, przenosząc wzrok na rozwartą dłoń. - Przecie ja żem ją własnoręcznie… Ja myślał, że to wiedźma. Żem się opamiętał jak już było po wszystkim.
Światożar pociągnął nosem. Rosły chłop, ale miało się wrażenie, że lada moment wybuchnie bezsilnym płaczem.
- Nie chciałem przecie…
- Ano i właśnie, dyć byś tego nie popełnił! - przyznał piwowarczyk energicznie kiwając głową rad z toru jakim myśli przyjaciela podążyła. Nie chciał go tu zostawiać. Widać było, że dni Światka dzielą od głodowej śmierci. A cokolwiek czekało go we wiosce, było to od niej lepsze. Poza tym, bez Światka nikogo nie uda się przekonać o konieczności wyprawy w las. A… bogowie… chciał tego potwora zabić. Za Nawojkę… Za Wojuś... - Znam cię i wiem o tem. I inne też cię znają i wiedzą, żeś miłował Nawojkę. Potwór cię zwiódł. Każdy wie, że las ich pełen. Kurwisyn jaki. On to ci siostrę ubił. I się gad pewno raduje jak cię widzi teraz. Wróć ze mną Światko.
Światożar spoglądał w ziemię. Wyraźnie wahał, czasem zerkając nerwowo to na Luthera, to na leśną gęstwinę, jakby zamierzał szukać tam ucieczki.
- Pójdę… - odparł w końcu cicho, zdając sobie sprawę z beznadziejności własnego położenia.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline