Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2019, 16:10   #128
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Podróż z trójką niziołków miała swoje plusy, ale i minusy. Zarówno apetyt niziołków, jak i ich zamiłowanie do jedzenia tudzież talent kulinarny okazały się zgodne z tym, co głosiły opowieści. Zdecydowanie lepiej było korzystać z ich kuchni, niż żywić...
Jedzenie było pyszne, ale nie da się ukryć, że kucharzenie kosztowało dużo, dużo czasu. Jako że ich dzielna drużyna nigdzie się nie spieszyła, więc Karl nie narzekał. Również pozostali członkowie grupy poszukującej nie marudzili i zapałem pałaszowali wszystko, co przyszykowali ich mniejsi towarzysze.
I trudno było się im dziwić.

* * *


Kuchnia "Pod cepem i widłami" prezentowała nieco niższy poziom, ale obsłudze nic nie można było zarzucić. Szczególnie jednej z przedstawicielek wspomnianej obsługi, która to przedstawicielka dała dość jednoznacznie do zrozumienia, iż jest gotowa świadczyć również inne usługi. Z której to oferty Karl postanowił skorzystać.
Zaczęło się od mycia pleców, a potem okazało się, że balia jest na tyle duża, że zmieszczą się tam dwie osoby. Było co prawda dosć ciasno, ale żadna ze stron nie narzekała.
A potem pewne przyjemności nieco się przeciągnęły...

* * *


Rankiem okazało się, że wyruszyli w drogę dużo za późno.
Godzina wcześniej i pan porucznik i jego ludzie przyczepiłby się do kogoś innego.
Oczywiście można się było z wojakami wykłócać i próbować odesłać ich z kwitkiem, machając przed oczami papierami wystawionymi przez ratusz, ale Karl doszedł do wniosku, zapewne słusznego, że z wojskiem się (na dłuższym dystansie) nie wygra.
Spierać się nie warto było, ale porozmawiać - tak.

- Karl von Schatzberg - przedstawił się. - Można zamienić kilka słów?

Oficer spojrzał w dół na pieszego który do niego podszedł obrzucając jego sylwetkę taktującym spojrzeniem.
- Mów - rzucił krótkim, zdawkowym tonem w którym pobrzmiewała irytacja albo coś podobnego. Jeździec razem z drugim i Karlem który do nich podszedł byli mniej więcej na środku dziedzińca przed frontem zajazdy. Gdzieś z boku trójka niziołków razem z Tladinem rozładowywała swój wóz, a przed samą karczma stało z kilku gapiów obserwujących to wszystko. z tego miejsca można było mieć widok na to wszystko, a o ile by nie krzyczeć, to raczej trudno byłoby komuś usłyszeć o czym rozmawiają pancerni albo z nimi o czym się rozmawia.

- Można się dowiedzieć, co się tam stało? - spytał Karl. - Z kim się starliście? To chyba nie jest tajemnica wojskowa, a prędzej czy później i tak się dowiemy, skoro na końcu drogi czekają ranni.

Oficer spoglądał z siodła na rozmówcę jakby zastanawiał się czy albo co opowiedzieć. Podniósł głowę spoglądając na pustą obecnie drogę jaką przyjechali i chyba znalazł w tym widoku natchnienie bo znów zwrócił się do Karla.
- Minotaury. Dużo minotaurów. Sprawa nie poszła po naszej myśli - odpowiedział krótko, a jego towarzysz splunął przez ramię gdy to usłyszał. Obaj mieli ponure spojrzenia więc zapowiadało się, że lekko tego nie wspominali.

- Minotaury? - Karl pokręcił głową. - Byłem przekonany, że już się wyniosły z gór. A ten cały Kalkengard? Gdzie to jest? A stamtąd dokąd? A w ogóle może coś zjecie? Wozów nie rozładują w dwie minuty.

- Nie tak daleko. W południe będziemy na miejscu. Będziecie jechać za nami.
- porucznik odpowiedział niechętnym tonem. Chociaż Karl miał wrażenie, że tym razem nie chodzi o niechęć do rozmówcy.

- I chciałbym aby wszystkie wyniosły się w góry - sapnął ze złości poprawiając jakąś sprzączkę przy uprzęży. Spojrzał na drzwi do karczmy, bo akurat się otworzyły. Pierwszy wyszedł ten pancerny, jaki niedawno wszedł do środka. Ale nie wyszedł sam. Wyglądało na to, że zmobilizował gości zajazdu do pomocy przy beczkach, bo kierował grupą podróżnych właśnie do wozu niziołków.

- No chyba faktycznie trochę to potrwa - ocenił oficer i podjechał do frontu budynku gdzie zsiadł z konia i tam go uwiązał. - Z konia! I za mną. - rzucił do swoich ludzi co ci przywitali z ulgą. Jeden zsiadł z konia, drugi podreptał zostawiając niziołkowy wóz w spokoju i też podążając za swoim dowódcą.

Karl przez moment zastanawiał, czy iść za tamtymi, ale doszedł do wniosku, że wie wszystko, co powinien. I poszedł podzielić się zdobytymi informacjami z Tladinem. A potem wybrał się do karczmy, by spróbować dowiedzieć się czegoś o tym całym Kalkengard.
 
Kerm jest offline