Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2019, 22:18   #51
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
Dziewczyna zaraz pozdejmowała z kołków odpowiednie pojemniki i podała ci.

– Czym jeszcze mogę służyć – Dziewczyna ubrana była tylko w przepaskę i wyglądała na dość sponiewieraną, co mogło świadczyć, że jej poprzednia właścicielka nie była zbyt miłościwa.

Dopiero gdy przełykałam wodę poczułam jak bardzo byłam spragniona. Na raz opróżniłam cały bukłak.
- Tak - odparłam odkładając puste naczynie. - Zacznij powoli szykować prowiant dla nas na drogę. Wyruszamy jutro o świcie.

– Tak… Pani – Powiedziała i zaczęła szykować torby. Niziołka wyglądała na wytrenowaną tak by niczemu się nie sprzeciwiać tylko natychmiast wykonywać polecenie.

Przerażało mnie patrzenie na nią. Zaraz przychodziły mi myśli o tym czy mnie też by tak "wyćwiczyli". Podejrzewałam, że przykład szedł z góry i wódz mógł więc być wyjątkowo podłym "panem".

Resztą wody z bukłaka obmyłam sobie ręce i wytarłam je o posłanie. Nie łatwo było wymyć zaschnięta krew, więc nadal dłonie miałam brudne od niej. Sięgnęłam po suszone mięso i zabrałam się do jedzenia, bo głodu nie czułam przez ściśnięty żołądek.

– Nie… Pani, nie to! – Powiedziała niziołka podchodząc prędko. – To jest mięso z niziołka – Powiedziała. – Wybacz mi, że ci je podałam...

Cisnęłam tym kawałkiem na ziemię. Wykrzywiłam się w przypływie wstrętu.
- A jest tu jakieś zwierzęce mięso? Albo po prostu coś roślinnego... - ponownie wytarłam ręce o posłanie. Miałam przeogromną ochotę zacząć uciekać z tego miejsca.

– Tak… – Podała natychmiast suszony udziec jakiegoś zwierzęcia kopytnego. – Podałam tamto, bo to było ulubione danie mojej poprzedniej Pani… Wybacz mi, Pani – Powiedziała z pokorą. Tylko mogłaś się domyślić jaki byłby przyszły los tej dziewczyny, gdyby nie to co zrobiłaś z elfką.

To było tak bardzo okrutne, że teraz wręcz byłam dumna z tego co zrobiłam w poprzednim namiocie. Powtórzyłabym to gdyby była konieczność.
- Nie, już nie będzie żadnego mięsa z niziołka. Nigdy - zapewniłam ją. Udziec przyjęłam bez wahania, bo przynajmniej widziałam, że nie jest to część ciała istoty rozumnej.

– Dziękuję… – Powiedziała z nieukrywaną radością.

Nagle jakiś kobiecy głos spoza namiotu coś zawołał. Niziołka zaraz spokorniała i przetłumaczyła.

– To Pani Valris… Zapytała, czy może zobaczyć się z tą która… – zawahała się, przełknęła ślinę i kontynuowała. – ...zabiła, tą brudną sukę… – Dokończyła.

Odłożyłam udziec i wzięłam w dłoń nóż, chwytając go jak do walki, a nie do krojenia jedzenia.
- Niech wejdzie - powiedziałam do niziołki.

Dziewczyna coś powiedziała, na co do namiotu weszła rudowłosa elfka wparowała do środka. Na twój widok uśmiechnęła się szeroko i coś powiedziała.

– Człowieku, jestem pod wrażeniem… żałuję tylko, że to nie ja poderżnęłam jej gardło. – Przetłumaczyła niziołka.

Wnikliwie przyjrzałam się nowo przybyłej.
- Cała przyjemność po mojej stronie - mruknęłam ponuro. - Czego chce? - zapytałam patrząc na niziołkę.

Niziołka zapytała, a tamta coś odpowiedziała.

– Ona pyta czego ty byś chciała… Pani. – Odpowiedziała. – Mówi, że ma u ciebie dług.

Zmrużyłam oczy. Zdziwiło mnie jej oświadczenie, ale szybko znalazłam sposób żeby wykorzystać jej wdzięczność.
- Powiedz jej, że chce odzyskać medaliony, które ukradł mi ten, który niczym tchórz podstępem mnie porwał. Może więc dla mnie je odzyskać - oznajmiłam.

Niziołka natychmiast powtórzyła twoje słowa. Elfka chwilę się zastanowiła i odpowiedziała.

– Mówi, że nie wie, kto to był, ale chciałaby, abyś udała się razem z nią, Pani… powiedziała, że jeśli zauważysz swoje amulety Pani, ona zadba aby do ciebie wróciły.

Trzeba mi było zapytać wodza jak ten osobnik się nazywa. Mogłabym pójść do niego i to nadrobić, ale wolałam z własnej woli się do niego nie fatygować.
- Powiedz jej, że zapraszam ją, żeby teraz zjadła ze mną - poprawiłam chwyt dłoni na nożu tak, żeby wygodnie mi się kroiło i zaczęłam dzielić udziec na paski.

Kobieta usiadła ze skrzyżowanymi nogami i coś powiedziała.

– Mówi, że twoja poprzedniczka Pani, nigdy z nikim się nie dzieliła… A do tego nieraz podczas polowań przywłaszczała sobie łupy. – Powiedziała niziołka.

Elfka uśmiechnęła się do ciebie szeroko.

Wyglądało na to że elfka nawet pośród swoich wychodziła na okropną osobę.
- Możesz ją zapewnić, że ja taka nie będę - powiedziałam. Byłam tego pewna, bo przecież lada chwila się stąd wyniosę.

Przez chwilę kroiłam mięso na paski, później podzieliłam je na trzy części, dwie były podobne, a jedna znacznie mniejsza. Pierwsze dwie części rozdzieliłam na siebie i elfkę, a ostatniej na razie nie ruszałam. Była dla niziołki, ale zdecydowałam się, że dam jej gdy będziemy same, bo nie wiedziałam jak tu patrzą na karmienie niewolników wspólnie z pozostałymi.

Niziołka powiedziała co miała przekazać. Wraz z elfką jadłyście chwilę w milczeniu, a później kobieta przemówiła, co zaraz przetłumaczyła niziołka.

– Wódz jest naprawdę nieprzewidywalny… dał człowiekowi prawo jednego z nas… choć nie dziwię się… bezbronna, naga… zabiłaś uzbrojonego łowcę, to naprawdę dokonanie, a wódz ceni tych co umieją wywalczyć własną wolność. – Elfka na chwilę przerwała i uśmiechnęła się, a potem kontynuowała, co systematycznie tłumaczyła niziołka. – Wielu z nas pochodziło z różnych plemion… plemion, które napadał i wybijał krwawy wąż… nieliczni przeżywali, ale trafiali w okrutną niewolę ludzi ze wschodu… tylko plemię krwawego znamienia nie dało się pokonać i przyjmowało z otwartymi ramionami, każdego uchodźcę, o ile dowiódł, że jest gotów walczyć z najeźdźcą. To prawda, że atakowaliśmy inne plemiona i wiele z nich siłą wcielaliśmy do nas… Ja sama nie urodziłam się w plemieniu krwawego znamienia… ale wiem, że tylko zjednoczeni mogliśmy walczyć z tą siłą, a każdy, kto stawiał opór nawet jeśli został pokonany, mógł dołączyć w nagrodę za swą waleczność… wódz nie szanował tylko tych co się poddawali… ich zabijał. Wiem, że brzmi to okrutnie, ale tchórze osłabiali ręce silnych, którzy mogli zapewnić nam wszystkim przetrwanie. Jedyne zwierze, które nie broni się przed łowcą… to owca. A nasz wódz nie chciał byśmy byli owcami.

Nie przerywałam jej... A raczej im, licząc że każde słowo musiało zostać przetłumaczone przez moją tłumaczkę. W czasie jak słuchałam, powoli jadłam mięso. Opowiedziały mi sporo ciekawych rzeczy. Moje szczęście oparło się na tym, że uniesiona dumą zaczęłam się bronić, wybierając zdawało się wtedy że pewną śmierć. Przy okazji dowiedziałam się jak sama reaguję w najgorszych możliwych sytuacjach. Zastanowiło mnie czy właśnie o tym mówili mój mentor i Morrisana wspominając, że mam w sobie ogień.

- Jutro opuszczę ten klan - powiedziałam i uniosłam spojrzenie na niziołkę w geście by tłumaczyła. - Zabiorę tylko jedzenie, dzidę, nóż oraz niewolnicę. Wszystko inne przekażę jej, Valris. Oczywiście pod warunkiem że wcześniej odzyskam medaliony - wzrok wróciłam na elfkę.

Kobieta spojrzała na ciebie zaskoczona. A potem coś powiedziała.

– Opisz mi te amulety, a dostaniesz je nim nastanie wieczór – Przetłumaczyła niziołka.

Rozejrzałam się po ziemi szukając jakiegoś patyka. Nie znalazłam więc użyłam kościanego noża. Na klepisku narysowałam kształt moich dwóch medalionów. Jeden z pobieżnym rysunkiem symbolu Toriela, obok naszkicowałam kształt tego drugiego.
- Ten - pokazałam palcem na medalion kapłański. - Szary metal, wypolerowany. A ten - przesunęłam palec. - Brzeg z szarego metalu i czerwony kamień w środku.

Elfka skinęła i powiedziała coś, co niewolnica natychmiast przetłumaczyła.

– Wyślę moją córę, żeby podejrzała kto ma amulety, a potem pójdę z nim porozmawiać. Do zobaczenia wieczorem wojowniczko. – Po tych słowach elfka wstała.

Powiodłam za nią spojrzeniem. Miałam nadzieję, że uda jej się odzyskać moją własność. Wyszło to całkiem ciekawie, bo ze mną każdy pewnie teraz chciałby walczyć, a nie mogłam już ryzykować życia dla przedmiotów. Po prawdzie to byłam na siebie zła, że tak mi zależało na ich odzyskaniu, tym bardziej że jeden z nich przypominał mi jedynie o tym co miałam i bezpowrotnie straciłam.

Zostałam sama z niziołką i wtedy podałam jej jedzenie.
- Zjedz. Musisz mieć na jutro siły, bo nie wiem jak długo będziemy wędrować - powiedziałam do niej.

– Dobrze moja Pani – Powiedziała i wzięła się za jedzenie. – A gdzie pójdziemy? – Zapytała.

- Zobaczysz gdy dotrzemy - odpowiedziałam jej. Wzięłam kość z udźca i zaczęłam zeskrobywać z niego resztki mięsa, które wkładałam sobie do ust. Próbowałam sobie przypomnieć jakie ustalenia poczyniłam z Darielem niż się rozdzieliliśmy. Ile drogi mieli do obozowiska Cesarza? Kiedy miał Garren wyruszyć by wyjść nam na spotkanie? Zmarszczyłam brwi. Zastanawiałam się co teraz robiły Evi i reszta. Czy mnie szukały? Czy druidka jest w stanie przewidzieć co planują dzikie elfy? Ja nie miałam jak je przestrzec.

Zachodziłam w głowę jak Garrenowi udało się samotnie pokonać tą trasę i nie zostać zaatakowanym. A może nie miał tak łatwo.

Niziołka rzetelnie wzięła się za swoją pracę, a ty miałaś kilka chwil na odpoczynek.

Zeskrobując mięso z kości zatopiłam się w myślach. Coś zaczęło mi się kojarzyć, że armia miała ruszyć przed wieczorem... Ale którym wieczorem? Mieszało mi się strasznie. Próbowałam ułożyć sobie to w głowie.
Przybyliśmy z rannym do druidki wczoraj... To by wychodziło, że o południu rozdzieliliśmy się z moimi braćmi. Późnym wieczorem wybudził się doktor... Później ja wyszłam i... Wtedy miał nastąpić atak, mieli spalić chatę uzdrowicielki, ale zamiast tego porwali mnie... Aż do późnego ranka byłam nieprzytomna...
- Dziś wyruszą... - szepnęłam pod nosem. Tylko czy armia będzie wyruszać nocą? Nie, raczej o świcie. Niedługo może poślą kogoś do druidki, bo powinniśmy już się pojawić w twierdzy. Tylko co zrobią, gdy dowiedzą się o porwaniu mnie? Wbiłam spojrzenie w szczyt namiotu. Dziś po zmroku będzie atak. Może uda mi się ich namówić, żeby przełożyli go na kolejny dzień? Może nie byłam w stanie ich ostrzec, ale może kupię im czas, by zwiększyć szansę, że będą miały kogoś do pomocy. Z tym, że wódz od razu będzie widział w tym podstęp.

Czas mijał powoli, czułaś, że zaczyna ci się dłużyć, a jak mogłaś sądzić po widoku nieba, w otwartej przestrzeni u szczytu namiotu, że zbliża się dopiero południe.

Moja jedyna rozrywka skończyła się, gdy kość była dokładnie wyskrobana z jadalnych części. Odłożyłam ją wraz z nożem nad głową posłania, tak, żeby mieć szybki dostęp do obu.
Co jakiś czas spoglądałam na niziołkę.
- Jak ci na imię? - zapytałam ją ponownie.

– Moja poprzednia Pani, mówiła na mnie… – Zająknęła się. – ...mówiła na mnie “mięso”... Podkreślała, że nie lubi nadawać cech osobowych swojemu pożywieniu… wiedziałam, że będę żyć, tak długo, jak będę posłuszna, a nie skończą się zapasy mięsa innych niziołków – Wyjaśniła, nie przerywając pracy.

- Miałaś jakieś imię zanim zrobili z ciebie niewolnika - drążyłam dalej.

– Amellie – Odparła dziewczyna.

- I tak będę cię nazywać. Nie masz na sobie cesarskiego piętna niewolnika więc... - ugryzłam się w język, żeby nie pozwolić sobie na planowanie tego co będzie gdy stąd odejdziemy. - Ale to później. Moje imię zdradzę ci dopiero gdy będziemy daleko stąd. Nie chcę by dzikusy je poznały - wyjaśniłam.

-- Oczywiście, moja Pani. -- Powiedziała niziołka. Jasnym było, że dziewczyna nie prędko, o ile kiedykolwiek zdoła odzyskać pełną samodzielność. Jej psychika, poprzez okrucieństwo jej poprzedniej Pani została złamana. Faktem było, że niziołka nie miała znamienia, ale jeśli nikt jej by nie szukał, a ona by się nie opierała, z łatwością mogła byś mieć ją na własność, całkiem legalnie… a gdyby do tego nauczyła się masażu, jak Gali… ta myśl nagle cię uderzyła.

Mogłabym tak zrobić i nie było w tym nic złego. Miałaby że mną dobrze. Tylko że kapłani nie mieli niczego na własność więc i posiadanie niewolnika przez takowego było niemożliwe. Już prędzej mogłaby usługiwać ogółowi zakonu, jako służba przy przyziemnych czynnościach. Też byłoby jej nie najgorzej.

Pokręciłam głową zła. Znów dawałam się ponieść by myśleć o przyszłości która była dla mnie samej niezwykle niepewna. Przydomek jaki nadał mi Garren był boleśnie pasujący do mnie.

Do twojego namiotu wpadła rudowłosa elfka.

Niziołka natychmiast zaczęła tłumaczyć jej słowa.

– Mam jeden z twoich amuletów. Wymieniłam go za skórę bawołu… – Pokazała ci twoją pamiątkę rodzinną. – Ale ten drugi… to będzie duży problem.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline