Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2019, 12:53   #235
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Sigrun przejrzała pobieżnie rozrzucone po podłodze graty które w większości wyglądały jakby powypadały z przenoszonych biurek. Co dziwne ale znalazła pod jakimś skoroszytem coś co chyba mogłoby się jej przydać.

Sigrun obejrzała, czym było to coś. Wyglądało to jak karta magnetyczna. Stara, nosząca ślady wielokrotnego użycia i udekorowana płatkami rdzy. Zastanawiała się, czy mogło się to przydać do czegokolwiek. Najprawdopodobniej był to po prostu jeszcze jeden kawałek złomu, jakich było wszędzie pełno, jednak nie zamierzała rezygnować z nowo poznanego znaleziska i włożyła je do kieszeni. Imię i nazwisko, które widniało na karcie brzmiało “Siegfried van Herst”.

Ciekawe konsekwencje natomiast przyniosło grzebanie przy panelu na ścianie. Migająca diodka okazała się być zapowiedzią działającego urządzenia. I o dziwo wystarczyło przejechać po panelu palcami aby ten ożył i pojawiło się całkiem znajomo wyglądające menu. Niespodziewanie okazało się, że ta elektronika działała jak dawniej! Chyba po raz pierwszy w tej strefie. Menu okazało się standardowe i czytelne takie jakie można by się spodziewać na jakimś uniwersytecie czy budynku użyteczności publicznej. A nawet miało swojego awatara.


- Witamy w Instytucie. W czym mogę ci pomóc? - zapytała hologramowa recepcjonistka swoim zawodowo uprzejmym tonem patrząc życzliwie na operatora panelu. Hologram czarnowłosej dziewczyny wyświetlał się mniej więcej obok panelu aby go nie zasłaniać ale też i przez to powstawało wrażenie, że stoi i rozmawia się z holograficznym bytem twarzą w twarz.

- Menu opcji - Sigrun spróbowała, i tak wodząc palcami po konsolecie, próbując dostać się do menu developera. - Pomoc. - spróbowała jeszcze raz.

Odczekała chwilę na odpowiedź. Przydałyby się jakieś informacje, choć, jeśli istniały kamery, to zapis z kamer byłby bardzo przydatny. Poza tym, wkrótce miało się okazać, ile można było się dowiedzieć z tej konkretnej maszyny.

Sigrun jednak nie zamierzała bawić się w interfejs dostępny dla użytkownika zbyt długo. Postanowiła zlokalizować powłokę i sprawdzić, co jest wewnątrz urządzenia, a także zlokalizować sieć - jeśli jakaś istniała, naturalnie. Instytut wyglądał, jakby taką właśnie posiadał.

Koichi zamknął drzwi do pomieszczenia. Zerwał ze ściany jakiś plakat z uśmiechniętymi ludźmi w garniturach i wielkim napisem: “Lepiej celować w gwiazdy i chybiać, niż w błoto i trafiać”. Szybko poskładał go wzdłuż i wcisnął w szparę między drzwiami i podłogą, usiłując zablokować dziwnemu pyłowi możliwość przedostania się do miejsca, w którym się znajdowali. Zobaczył, że Sigrun zajęła się panelem dotykowym na ścianie, sam zainteresował się wyrwą w suficie, z której bił dziwny blask. Rzucił w tamtym kierunku kamień, następnie podszedł do rogu pomieszczenia, ostrożnie odgarniając stopą gruz. Wyjął łom, podniósł w górę i machnął kilka razy w otworze.

David bez słowa przyglądał się działaniom towarzyszy, nie mieszając się w ich czynności i nie poganiając, gotów przyjść z pomocą w razie konieczności. Od czasu do czasu patrzył w stronę drzwi, sprawdzając, czy pył nie usiłuje dostać się do tego pomieszczenia.

Japończyk rzucił kamyk przez wyrwę w suficie. I ten poleciał, zniknął mu z pola widzenia jeszcze tylko przez moment słyszał jak gdzieś tam upadł na podłogę, poturlał się kawałek i nic. Nic więcej się nie stało. Plan z wysłaniem czujki w postaci lomu niezbyt wypalił. Głównie dlatego, że sufit, jak to w budynkach publicznych bywało, był jednak wyższy niż w zwykłym mieszkaniu. I gdy Koichi stanął pod dziurą, wyciągnął rękę do góry to czubek narzędzia ledwo machal może na poziomie sufitu. Nie było szans by sięgnął nim chociaż trochę ponad poziom dziury. Jakby tu był jakiś stół, biurko no krzesło chociaż to pewnie by dał radę. No ale wszystkie takie rzeczy wyniesiono do sąsiedniego pomieszczenia. Ale doskoczyć raczej powinien. Mógł się odbić od ściany i złapać krawędzi. Potem jakby krawędź wytrzymała takie akrobacje to powinien dać radę wyjść poziom wyżej. No ale był to trochę skok w nieznane. Na razie poza tym mieniącym się blaskiem to przez tą dziurę nie było widać nic poza kolejnym sufitem pierwszego piętra. Też poszatkowanym jakimiś szrapnelami.

W tym czasie gdy Japończyk kalkulował jak rozpoznać wyższy poziom dziewczyna z irokezem stała przed uruchomionym panelem. A obok niej niczym półprzezroczysty duch jarzyło się popiersie hologramu innej dziewczyny. Ale Sigrun nie zwracała na nią uwagi próbując w pośpiechu ogarnąć to menu.

Menu okazało się proste i intuicyjne. Przyjazne dla użytkownika. Bazujące na sprawdzonych i znanych schematach. I dlatego prawie z miejsca Szwedka zorientowała się, że są w szkole. No raczej jednak jakimś uniwerku. Dokładniej w “Instytut Meteorologiczny” jak głosiło logo. I mogła zwiedzić ten wirtualny budynek prezentowany na ekranie. Zobaczyć jak ten trójwymiarowy folder ukazywał ten instytut w latach świetności. Poczytać o działach oceanologii, klimatologii, atmosfery i podobnie brzmiących nazwach. Albo przejrzeć listę profesorów, spojrzeć na dumnie prezentowane roczniki absolwentów, ostatni z 2036-go. Złożyć jakieś podanie czy wniosek do administracji albo zrobić wpis w księdze pamiątkowej.

A tymczasem David mógł obserwować i nasłuchiwać dwoje swoich towarzyszy. Dzieląc swoją uwagę na zamknięte teraz drzwi uszczelnione plakatem przez Japończyka. Na razie bariera drzwi i plakatu wydawała się spełniać swoje zadanie bo pyłu nie było widać przy tych drzwiach. Chociaż na upartego to wszędzie tutaj leżał jakiś pył czy kurz.

Sigrun, nie usatysfakcjonowana tym, co znalazła w maszynie, postanowiła drążyć dalej. Pobieżnie przejrzała roczniki i ogłoszenia, w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogło się tutaj zdarzyć - o co chodziło z czerwoną mgłą, i tak dalej. Szwedka zainteresowała się szczególnie informacjami i ogłoszeniami z ostatniego roku studiów. Holograficzny odpowiednik szkoły był czymś, co postanowiła zapamiętać. Zlustrowała pomieszczenia i spróbowała zapamiętać, gdzie jest drugie wyjście. Przejrzała też księgę pamiątkową.

Wreszcie, kiedy po przeszukiwaniu pobieżnych informacji, postanowiła przejść dalej. Nadal szukała możliwości znalezienia terminala, a także sieci. Choć istniała spora możliwość że cokolwiek wartego odnalezienia znajdowało się właśnie w archiwach uniwersytetu, to wolała drążyć dalej, choćby przez pewien czas.

- Sigrun, może od spodu ktoś przykleił kartkę z hasłem? - zasugerował David. - Niektórzy geniusze tak czasami robili - dodał, po czym przeniósł wzrok na Japończyka.
- Koichi, podsadzić cię? - zaproponował.

- [i]Ta - odparła na słowa Davida. - Zostawili tam też drugiego peceta, drukarkę i pięciu Murzynów do obsługi jak coś się zjebie.

-Tak, poproszę. - powiedział spokojnie Japończyk. -Najpierw machnę kilka razy łomem w otworze, żeby przekonać się czy nie ma niebezpieczeństwa, a jak będzie spokojnie, to się tam spróbuję wdrapać. Może dam radę znaleźć stabilny uchwyt dla palców.

- Już się robi - powiedział David, po czym stanął przy ścianie, by pomóc Koichiemu w przeprowadzeniu eksperymentu.

Sigrun szybko odkryła, że w tej elektronicznej wersji uniwerku danych do przejrzenia było całkiem sporo. Pewnie więcej niż by miała szansę przejrzeć w obecnej czasoprzestrzeni. Znalazła tablicę z ogłoszeniami jakie dotyczyło całej instytucji. W miarę jak cofała się w czasie ogłoszenia były coraz mniej pesymistyczne. Ostatni wpis informował, że budynek instytutu został przejęty przez wojsko i zostało w nim zainstalowane centrum kryzysowe. Wcześniejsze informacyjne o problemach z dostawami mediów i przeprosiny za te niedogodności. Jeszcze wcześniejsze o detalach ewakuacji z akademika i ogłoszenie, że z powodu stanu wojennego rok 2036/37 zostanie opóźniony i zawieszony do odwołania. Całość stanowiło dość przygnębiający obraz echa końca świata jaki wówczas się właśnie dział. Krok po kroku ale nieuchronnie.

Podobnie wyglądała księga pamiątkowa. Jeśli się cofać to wyglądała tak jak księga pamiątkowa uniwerku z realiów jakie znała Szwedka wyglądać powinna. Eleganckie i zwykle miłe, zabawne czy sympatyczne wpisy. Głosy z nieistniejącego już świata. Ciekawsze były trzy ostatnie wpisy.

Cytat:
“Znaleźliśmy go! Znaleźliśmy ten cholerny Instytut! Jak opowiemy o tym za murem to zrobimy furorę wszyscy pospadają z krzeseł! I to my, Silver Bullet i Allison Blue!”
Ostatni wpis był dość krótki. Zresztą drugi od końca też nie był zbyt długi.

Cytat:
“To chyba jest ten sławny instytut. Nie jestem pewny. Ale nie wygląda jak nic co widziałem w strefie. Nie widziałem działających świateł i komputerów. Idę na dół sprawdzić te kody co zostawił ten typ z góry. Koziorożec.”
Brzmiało jak wpis kolejnego stalkera. Dopiero trzeci wpis był trochę dłuższy i pewnie o tym właśnie mówił ten późniejszy wpis co był trochę niżej.

Cytat:
“Nie wiem co jest grane. Nic nie wiem. Nic nie pamiętam. Wszystko się schrzaniło. Radio nie działa. A światło tak. Na zewnątrz wygląda jak po jakiejś wojnie. Nie wiem skąd się tu wziąłem. Nie pamiętam. Nie pamiętam nawet własnego imienia. Nie wiem kim jestem. Znalazłem notkę, że ewakuowano wszystkich do Szkocji. Czyli na północ. Ale nie wiem gdzie jest północ. Kompas wariuje. Coś się stało z niebem. Nie ma Słońca, Księżyca ani gwiazd. Tylko jakieś czerwone niebo. Bez zmian. Zegarek nie działa, pokazywał jakieś głupoty to go wywaliłem. Nie wiem ile czasu minęło. Dnie? Godziny? Tygodnie? Wszystko mi się miesza coraz mniej pamiętam. Muszę sobie zapisać kod do śluzy bo zapomnę. Nikogo tu nie ma. Chyba. Coś tu się chyba szwenda. Ale chyba nie człowiek. Nie spotkałem tu żadnego człowieka. Boże, żebym nie był ostatnim człowiekiem na tej planecie. Ale mam nadzieję, że gdzieś są inni. I uda mi się do nich dotrzeć. Dłużej nie czekam. Odchodzę. Nie będę czekał aż mi odbije do reszty. Spróbuję dojść do tej Szkocji.”
Przy tym gdzie ten ktoś pisał o kodach podał kilkunastocyfrowy kod do tej śluzy o jakiej pisał. Tylko nie napisał gdzie jest ta śluza.

Natomiast sprawa z logowaniem się na zaplecze systemu nie wyglądało tak prosto. Potrzebny był jakiś kod kogoś z obsługi a takiego Sigrun nie miała. Nie miała też spec programu do szukania takiej kombinacji. Znalazła nazwiska osób z administracji w tym także informatyków którzy pewnie mieli właściwe kody dostępu. No ale z tego punktu widzenia nic to nie dawało.

Sigrun studiowała mapę i wpisy z księgi. Za punkt honoru postanowiła zapamiętać rozkład budynku, który wkrótce mieli zwiedzić.

Po pewnej chwili wahania, postanowiła dodać swój własny wpis do księgi:

Cytat:
CHCESZ WYDOSTAĆ SIĘ ZE STREFY? ODSTAW, KURWA, KWAS!
P.S. MARIAN ZAPAŁA LUBI CHŁOPCÓW
P.P.S. NICK TEŻ ICH LUBI
Po czym zwróciła się do pozostałych:

- No dobra, mistrze, kmińcie, taki ambaras: żeby dostać się do zaplecza tego gównianego złomu, muszę mieć hasła, które są we wschodnim skrzydle tegoż przybytku. Postuluję ruszyć dupy właśnie w tamtą stronę, bo to nam przy okazji po drodze na drugą stronę tego złomowiska

- Po drodze możemy zahaczyć o magazyn… Jest koło nas. Poza tym, jakiś drań zapisał sobie w księdze gości kod do śluzy. Więc zakładam, że jest tu jakaś śluza, po cholerę komu to, nie wiem, ponoć to uniwerek meteorologiczny. Możliwe, że jakieś gówno, które wprowadziło wojsko. Ale do piwnicy bym nie wchodziła na razie. Wszyscy za?

Zwróciła się jeszcze do hologramu paroma komendami, choć bez przekonania:

- Gdzie jest śluza? Opowiedz mi o niej. Gdzie jest serwerownia? Kim jest główny administrator?

Po czym wyjęła z paczki papierosa i zapaliła.

- Czemu wszystko się zjebało? – zapytała z ironią hologram.

- Macie coś do pisania? - David zwrócił się do pozostałej dwójki. - Magazyn a potem wschodnie skrzydło mogą być.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline