Wszystko się sypie, bez Morra albo bohatyrów miasto padnie. Do takich wniosków doszedł Jacuś w swoich przemyśleniach. Wpadł jednak na pomysł A i nawet B.
Pobiegł do znajomego swego Staszka, bo to człowiek w kości ograny i miał tam takie fajne jedne co lekko spiłowane wysokie liczby dawały. Analogicznie były też takie co wyniki niskie dawały. Grożąc zemstą Morra, swoimi wiernymi, strażą i tym, że go tak na kazaniu obsmaruje, że lepiej niech daje te kości bez gadania.
Potem ruszył do świątyni gdzie padł na kolana. Wiadomo jak trwoga to do Morra.
-Panie! Panie Morrze! Co się dzieje? Czym, że zawiniliśmy? Przebacz nam Panie!- krzyczał na kolanach w świątyni.
To jest plan A.
Plan B to powstanie nowych bohaterów w celu zainspirowania ludności do walki. Podrobi bohaterskie legitymacje zwane również jako KP rozda kumom i wyśle takich awanturników, by ratowali miasto. Ten ruch jednak nie wiadomo czy nastąpi, bo wszystko zależeć ma od woli Morra bo Jacek to w końcu "wybraniec". Wierności chciał dochować mimo niesprzyjającym bardzo okolicznością.