Cześć czytałem parę twoich sesji
Zell i bardzo mi się podoba twój styl prowadzenia. Mam 2 koncepty na postać:
1. Smętny Skryba Ruddigor młody(19/20 lat) kapłan Jergala. Syn chłopstwa stracił rodziców, gdy miał pięć lat podczas jednego z rajdów wybrańców Czarnego Słońca uratował i wychował go jego Mistrz kapłan należący do Skrybów Zagłady wyuczył go do stanu kapłańskiego oraz wyświęcił. Chłopak stracił swojego Mistrza niedługo po otrzymaniu święceń choruje na depresje w lepsze dni naucza ludzi o historii swego patrona namawia do modlitwy, aby dodać mu mocy przekonując, że Jergal na pewno zbiera siły na pokonanie JEGO, bo już raz to zrobił i jest starszy i potężniejszy niż reszta bogów.
W złe dni pali sporządzone notatki a ulgi szuka w dogmacie swego bóstwa, które mówi, że wszystko przemija, więc Sfery też właśnie dogorywają żywota i niedługo ten koszmar się skończy.
Znany jest z tego, że leczy i pociesza ludzi w zamian za ich opowieści spisuję listy zmarłych oraz sposób ich zgonu stara się też notować losy, jakie doświadczyli ludzie.
Dla wielu jest to coś w rodzaju terapii a sam Ruddigor ucieka w ten sposób od własnych myśli, jeżeli danego dnia nie uda mu się uzyskać mocy kapłańskich pomaga metodami tradycyjnymi zresztą stara się oszczędzać błogosławieństwa i używać ich wtedy, gdy to konieczne.
Stara się palić napotkane na swojej drodze zwłoki oprócz czynienia ostatniej posługi wykorzystuje też ciała w bardziej utylitarny sposób często oddziela z nich nieco skóry, aby sporządzić papirus oraz spuszcza nieco krwi, aby po zmieszaniu z popiołem sporządzić inkaust. Sam popiół i kości też są mu niezbędne do odprawiania świętych rytów.
Uzyskał niejaką sławę, jako dobroczyńca wśród podróżujących grup ocalałych jakieś bard nawet ułożył o nim wiersz.
Wyprawa, o której będzie sesja wzbudziłaby go z marazmu po raz pierwszy w życiu poczułby nadzieje na zakończenie tego koszmaru. Marzyłby o zburzeniu Muru Niewiernych i uwolnieniu dusz zmarłych w szczególności swoich rodziców, młodszego brata i Mistrza.
2. Worlock / Czarnoksiężnik John Wellington Wells, który ma kontrakt z Karsusem. Ostatnio słuchałem sobie trochę ciekawostek o Imperium Netherilu, wyższej magii i AD&D. Karsus to dość ciekawa postać po tym, co nawyczyniał ze swoim zaklęciem, które zniszczyło imperium i spowodowało, że Mystra zablokowała zaklęcia powyżej 9 kręgu magii został z niego wielki krwawiący głaz w lesie. Mimo tego porażki najgenialniejszy Arkanista w historii został pół bóstwem i patronem dla Czarnoksiężników.
No dobra, ale czemu zamiast opisywać postać pisze o Karsusie? Bo chciałbym żeby właśnie on był Patronem mojego czarnoksiężnika problem w tym jest taki, że ten patronat daje drobne zdolności magiczne jak wyczuwanie i rozpraszanie magii, co się kłóci raczej z banem na magię moce Worlocka nie pochodzą jednak ze splotu, ale od Patronów.
Ogólny pomysł miałem taki, że ojciec postaci był Profesorem Uniwersyteckim w jakimś dużym mieście, Slivermoon albo Newerwinter oraz magiem. Uparł się żeby uczyć swojego dzieciaka o Arkanach magii, chociaż jest ona martwa, ale zatruwał chłopakowi głowę gadaniem o dawnej wielkości rodu, którą ten musi przywrócić.
W trakcie ucieczki Karsus przyzwał do siebie chłopaka czując jego pragnienie wielkości i postanowił namaścić dzieciaka i wykorzystać Johna oraz chaos spowodowany przez Czarne Słońce, aby wreszcie odzyskać miejsce, które mu się należy w świecie.
Motywacją postaci karmioną opowieściami ojca i snami /wspomnieniami z czasów świetności starożytnego Imperium Netherilu byłaby chęć zniszczenia Cyrica, za co jego patron byłby powszechnie czczony, dzięki czemu mógłby zostać nowym bóstwem magii odnowić splot i ponownie udostępnić ludziom prawdziwą potęgę dawnych czasów a mając do dyspozycji epicką magię będzie można odnowić ziemie oraz stworzyć wieczne imperium...
W tym koncepcje pociąga mnie pomysł żeby zagrać postacią zupełnie odmienną od pierwszego postać, którą napędza do działania chora ambicja i cel, który wydawałby się tak niemożliwy do spełnienia, że z pewnością ruszyłby z chęcią do walki z wszechpotężnym bogiem - idiotą. Podoba mi się pomysł zagrania kimś, kto zna tylko ten świat wojny i szaleństwa a mimo to żyje własną wizją przeszłości idealizowaną przez opowieści innych będąc gotów spalić się, aby zrealizować pragnienie tak nie realne, że aż może się udać.
Nie chodzi mi o to żeby postać była jakoś super przepakowana moce Worlocka jak najbardziej powinny zawodzić na tej samej zasadzie, co magia kapłańska. Do tego Banem od Karsusa jest hemofilia, co w życiu na survivalu z pewnością byłoby problemem, choć podkreślono, że jest to krwawienie, które nie powoduje obrażeń takie magiczne przekleństwo to i tak spowoduje to sporo problemów i ułatwiłoby wrogom tropienie.
Dorzucę kilka linków, które spowodowały, że zafascynował mnie ten pomysł z Czarnoksiężnikiem sądzę, że Karsus spróbowałby wykorzystać taką okazje jest na tyle słaby, że Czarne Słońce mógłby o nim zapomnieć czy nawet nie wiedzieć, ale postaci mógłby pomóc.