Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2019, 02:50   #137
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 54 - 2037.IV.15; śr; popołudnie

Czas: 2037.IV.15; śr; popołudnie; g. 16:15
Miejsce: Old St.Louis, Old Jamestown; okolice zakładu metalowego
Warunki: otwarty, podmokły teren, nieprzyjemnie, jasno, słonecznie, lekka mgła przy rzece


Technowiking i brodaty zwiadowca ruszyli przez tą zimną wodę sięgającą kolan w kierunku budynku magazynu. Szło się tak samo przyjemnie jak do tej pory od wysiadki z furgonetki. Czyli wcale. Budynek magazynu wydawał się z bliska równie bezludny i nieciekawy jak i z domu z jakiego go obserwowali wcześniej. Obeszli go dookoła i nic specjalnego nie rzuciło im się w oczy. Ot kolejny zaniedbany i porzucony od nie wiadomo jak dawna budynek. Okna były typowe jak w magazynach czy fabrykach czyli umieszczone zbyt wysoko by się dało przez nie zajrzeć do środka. Te kilka co były na standardowej wysokości należały chyba do jakiegoś biura sądząc po wyglądzie wnętrza. Zresztą mało która szyba ocalała z tej próby czasu. W powietrzu poza wilgocią jaka dominowała w okolicy dał się wyczuć drażniący, chemiczny zapach jaki wysuszał spojówki i śluzówki więc co jakiś czas spec od zbrojnych czy produkcyjnych kichali i prychali. A poza tym właściwie wyglądało na to, że budynek jest bezludny i bezpański.

Widząc, że nic się nie dzieje, nikt nikogo nie atakuje ani nie strzela Dunkierka wzięła obie “wędki” i ruszyła przez tą smętną, zimną wodę aby dołączyć do rozpoznawczej dwójki. Gdy do nich dołączyła rozdała broń pomiędzy siebie a Juniora.

- Ale zapaszek. - mruknęła jakby odganiała muchy gdy pierwszy raz kichnęła od tego irytującego zapachu jaki unosił się wokół magazynu.

- Idzie się przyzwyczaić. Pewnie jakaś chemia. U nas na zakładzie to czasem tak wali, że to tutaj to przyjemny zefirek. - Jarl machnął pogardliwie ręką na znak, że takie drobnostki go nie ruszają. Sam na razie zadowolił się dzierżeniem swojego toporka i pistoletu nie wyjmował. Teraz trzeba było zastanowić co robić dalej.

Oględziny z bliska ujawniły kilka możliwości. Po pierwsze to bez problemu można było wejść przez rozwalone okna biura. A z biura było widać jakieś drzwi. Drzwi wydawały się być uchylone więc chyba powinno dać się nimi wejść na główną część zakładu. Były jeszcze drzwi do magazynu. Duże, takie, że można było wjechać ciężarówką. Były zamknięte na kłódkę ale dla technowikinga i jego toporka nie wydawało się to zbyt dużym problemem. Ale nie było wiadomo czy po tylu dekadach te odrzwia da się ruszyć nawet po usunięciu kłódki. Trzecią drogą była drabina prowadząca na dach. Co prawda z dołu nie było wiadomo jak ten dach wygląda ale jak Jarl z Juniorem chodzili dookoła budynku to widać było, że w dachu powinny być lufciki. Takie jak to w fabrykach bywało aby rzucać trochę światła w dzień do środka. Nie było wiadomo czy z dachu jest jakieś zejście na dół, do środka no ale jeśli dach wytrzyma to powinno dać się z góry rzucić okiem na dół. No i jakoś znieść te drażniące spojówki i gardła coś w powietrzu.



Czas: 2037.IV.15; śr; popołudnie; g. 16:15
Miejsce: Old St.Louis, Overland; sklep Chena
Warunki: jasno, sucho, ciepło, wnętrze sklepu, na zewnątrz nieprzyjemnie i słonecznie





- Tyle ile trzeba. - Azjatka odparła Rubenowi dość ironicznym tonem na pytanie o jej cyberramię. Zupełnie jakby spławiała kolejnego amanta. Pytanie Leny za to przykuło jej uwagę.

- Ale kochana o co się mnie tu pytasz, takie rzeczy są nielegalne. - popatrzyła na Lenę jakby trochę sobie z tego wszystkiego żarty stroiła. - A w ogóle skąd pomysł, że tu jest coś takiego? - zapytała zerkając to na jedno to na drugie z nich sprawdzając źródło ich informacji. Chyba podejrzewając, że nie trafili tutaj z takimi pytaniami przez przypadek. Sprawa ruszyła z miejsca dopiero gdy oboje wspomnieli o znajomym z “The Hood” który naraił im ten kontakt. Azjatka pokiwała głową, wzruszyła ramionami i kazała iść za sobą.

Wyszła zza lady i machnęła na zachętę dłonią. Przeszli przez zaplecze, wyszli na zawalone jakimś złomem i gratami podwórze na jakim szczeknęło jakieś wielkie bydlę. Ale na jeden gest sprzedawczyni się uciszyło. Wyszli z tego błotnistego podwórka przez jakąś dziurę w płocie i weszli na kolejne które wyglądało jak jakaś zdezelowana kamienica. Tam gospodyni poprowadziła ich przez jakieś zdezelowane okno i bezludny parter w klimacie postapo prowadząc do jakichś schodów w mrok piwnicy.

Tam zatrzymała się na chwilę i sięgnęła po leżącą w jakiejś dziurze po cegle kawałek świeczki jaką zapaliła zapalniczką i w tym romantycznym świetle zaczęła schodzić w głąb tych schodów. W piwnicy znów przeszła przez labirynt rozwalonych piwnic, przejść i korytarzy aby niespodziewanie zastukać w jakieś obite blachą drzwi które wydawały się niczym nie różnić od tych co mijali do tej pory. Przez chwilę nic się nie działo po czym coś szczęknęło metalicznie i w drzwiach pojawiła się szczelina. Ta poszerzyła sie otwarta przez jakiegoś faceta który na gospodynię ledwo rzucił okiem a przyjrzał się za to uważnie dwójce gości.

- Mówią, że są od Garbatego z “The Hood”. No to ja was zostawiam. Pogadajcie sobie. - rzuciła wesoło dziewczyna i ruszyła powrotną trasą. Facet, też jakiś Azjata, wygolony prawie na zero i z twarzą zawodowego zakapiora jeszcze chwilę przyglądał się dwójce gości nim się odezwał.

- Od Garbatego? No to właźcie. - mruknął w końcu i odsunął się na tyle by goście mogli wejść. Potem zamknął za nimi drzwi które od wewnątrz wcale nie wyglądały na takie stare i zdezelowane. A wnętrze było dość pospolite jakby ktoś sobie urządził bimbrownię w piwnicy. Ale tubylec skinął rękę by podeszli do jakiegoś biurka na które kazał im zostawić całą broń, telefony i inne takie gadżety. Lojalnie uprzedził, że jeśli znajdą za progiem coś takiego to zostaną zlikwidowani. A mówiąc za progiem miał chyba na myśli przejście zasłonięte jakąś zasłoną, chyba kawałkiem starego koca.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline