01-12-2019, 17:24
|
#6 |
| Złote Popołudnie – Andrzej Sapkowski Popołudnie zapowiadało się naprawdę ciekawie, jako jedno z tych wspaniałych popołudni, które istnieją wyłącznie po to, by spędzać je na długotrwałym i słodkim far niente, aż do rozkosznego zmęczenia się lenistwem. Rzecz jasna, błogostanu takiego nie osiąga się ot, tak sobie, bez przygotowania i bez planu, uwaliwszy się w pozycji horyzontalnej byle gdzie. Nie, moi drodzy. Wymaga to poprzedzającej go aktywności, tak intelektualnej, jak i fizycznej. Na nieróbstwo, jak mawiają, trzeba sobie zapracować.
Aby tedy nie stracić ani jednej ze ściśle wyliczonych chwil, z których zwykły się składać rozkoszne popołudnia, przystąpiłem do pracy. Udałem się do lasu Nawiedzonego Dom na Wzgórzu i wkroczyłem weń, lekceważąc ostrzegawczą tabliczkę...
Bez zgubnego w takich razach pośpiechu odszukałem odpowiadające kanonom sztuki drzewo poręcz schodów i wlazłem na nie.
Moira udzieliła sporych wyjaśnień, a na koniec zapraszała do pokoi.
Machnąłem zwisającym z konara poręczy ogonem, co u nas, kotów, odpowiada wzruszeniu ramionami.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
| |