Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2019, 22:31   #112
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację
- Ojczulku Adamie, dzwoń do Klausa i Tomasa. Czas się przegrupować. - Healy pobiegł do samochodu, otworzył drzwi i otworzył schowek pakując do niego rękę z rękawicą i modyfikując wóz. Naprawił szyby i zaczął go zmieniać. Morfować w nowy pojazd. Czyniąc z niego prawdziwego terenowego potwora, co by poruszać się szybciej zarówno na drodze i w terenie. I w razie czego móc zarówno zepchnąć zawalidrogów z drogi jak i staranować drzewo… małe drzewo.
Wtedy też do magów nadeszła nadana wypowiedź Mervi:
- Grupa. - odezwała się przez Bluetootha - Ostrzegłam Tomasa, aby nie wracał do hotelu, za jakiś czas ona wróci do tego momentu temporalnego. Iwan jest w stanie mówić?
- Na razie nie. Proponuję zebrać całą naszą grupkę naszą tam, gdzie negocjowaliśmy z pijawkami. Na pewno to ich lokal i mają tam swoje ghule, więc w razie czego zostaną wplątani w tą drakę. Kari… ta dziewczyna, co ją wplątałem. Co z nią? - odezwał Healy.
- Ale gdzie negocjowaliście? Co do tej Kari - zajmuje się nią Jonathan, Hannah i uczeń, z którym już lepiej. Z nią też chyba nienajgorzej. Ja się zajmuję Firesonem... zarwał też od tych twoich min.
- Trzeba będzie ją zabrać. - odparł niechętnie Irlandczyk. I pewnie wtajemniczyć choć odrobinę. Niech to szlag. Po czym podał adres przybytku w którym odbyło się spotkanie. Dodając na koniec.- Tam się spotkamy i przegrupujemy. Zakładam, że skoro wdarła się w do hotelu, to nie ma co bawić w ustawianie magyicznych zabezpieczeń? Kryjówka Firesona pewnie była nimi naszpikowana.
- Na razie to nie wiem jak my Firesona przetransportujemy. Ma połamane nogi, jest ciężko ranny. Co najwyżej... będę musiała przekłamać odległość i tak go się przeniesie... - zamilkła na chwilę - Najlepiej byłoby każdemu dać taką opcję, ale boję się, że jeszcze oni zdołają podążyć…
- Jak batiuszka się szybko pozbiera, to podjedziemy do was. Jeśli do tego czasu się nie przeniesiecie do nowej lokacji.- odparł Healy nadal się zastanawiając.- Potrzebujecie karetki?
- Patrick, ona za maksymalnie trzy godziny pojawi się znowu, nie mamy dużo czasu. To, co potrzebujemy to Tomasa czy kogokolwiek, kto szybciej postawi rannych na nogi. Chyba, że chcesz po prostu zrobić za naszą karetkę.
- W tym nie pomogę. Sorki. Gdybym potrafił, to nie miał problemów z kolanem.- odparł Healy i westchnął. - A co właściwie Tomas planował robić rano?
- Pewnie szedł do hospicjum... a później nie wiem. Gdy wcześniej dzwoniłam to był zajęty, miał ważną sprawę. - odpowiedziała słabym głosem.
- Spróbujemy go zgarnąć po drodze. - odparł Patrick i zerknął za siebie.- Jak tylko batiuszka skończy.
- Jak nazywały się te wampiry, z którymi rozmawialiście?
- Olaf, Sigrud i Leif - Iwan chrząknął.
- Dobra, dzięki. Nie zapominajcie o Klausie.
- Ojciec Adam z nim gada. - odparł Healy.

***


Zmierzając do klasy, Klaus zastanawiał się, czy Burzooka zasadziła się na fundację zanim się tu nawet zjawili. Wtedy przypomniał sobie o Einarze i wszelkie wątpliwości były rozwiane.
Będzie musiał się dowiedzieć nieco więcej o poprzednim nauczycielu, zarówno od uczniów jak i od reszty personelu.
Spokojnie.wszedł do sali gdzie czekała go pierwsza próba tego dnia. Doszedł do biurka i spojrzał na swoich uczniów.
- Dzień dobry, nazywam się Klaus Krugger. Będziemy mieli przyjemność spędzić razem resztę semestru, a może i dłużej…. "dobry Boże, ale to sztucznie brzmi…" - spojrzał na uczniów z trochę przegranym uśmiechem - Załatwimy to w trakcie na razie, formalności. - sięgnął po dziennik…
Tak oto Klaus zaczął karierę skandynawskiego nauczyciela, w tle wrzaski, ignorancja oraz… smutku. Dziwna mieszanka. Co prawda Klaus nie miał jawnych problemów, to jednak czuł, iż w przyszłości ta mieszanka grzecznych, norweskich dzieci i napływowych łobuzów (lub po prostu innych kulturowo) sprawi problem, mimo tego, iż wiele arabskich dzieci była grzeczna, sporo piątkowych. Tylko, iż miał wrażenie, iż w tym miejscu ten eksperyment społeczny szwankuje.
Eteryta postanowił się nie mieszać, sprawy etyczno-kulturowo-przyzwoite zostawi Chórzystom i Ekstatykom, oprócz dzielenia się wiedzą i prób zainteresowania uczniów Nauką, Klaus spróbował zasięgnąć języka na temat swojego poprzednika. Zaczął od tego co z nimi przerobił, jaki był jego tryb nauczania, sprawy, które interesowałyby nowego nauczyciela. Był chyba lepszy w tym niż sądził, albo jego definicja "sukcesu" wymaga rekalibracji.Poprzedni nauczyciel zaginął, wydawało się, że uciekł z kochanką. Klaus szczerze wątpił. Do tego szkoła żyła trzema rzeczami obecnie, gangami, zmarłymi dziewczynami i ostatnim incydentem z bronią i uczniem. Zadziwiające, że pomimo takich problemów szkoła cieszyła się wysoką renomą. Może stres lepiej wpływa na rozwój niż sądził…
W trakcie kolejnej lekcji która nie była tak pasjonująca jak mogła być (powtarzanie trzeci raz tego samego nudziło, a Klaus mógł przeklinać, iż trafił po kolei akurat na grupy zsynchronizowane co do tematów) zadzwonił telefon. Ojciec Adam.
- Jesteś bezpieczny? - Zakonnik uderzył od razu do rzeczy.
- Chwileczkę. Przepraszam, zaraz będę, to istotne.. - Klaus wyszedł z sali - Jestem otoczony przez armię nabuzowanych hormonami nastolatków… nigdy nie czułem się bezpieczniej.
- Mamy dwoje rannych, a w zasadzie to troje. Hotel jest spalony, mam poważne przypuszczenia, iż Burza od początku miała nas na oku.
Klausowi podniosła się brew. Einar. Mogła wiedzieć to co on?
- Potrzebujesz bezpiecznego miejsca i zgubić trop.
- Nie mogę opuścić teraz szkoły, jeżeli przyjdzie tu to wszystkie te dzieciaki będą zagrożone. Już zabiła dwójkę i najpewniej nauczyciela. Gdzie się spotkamy?
- Nie rozumiesz - zakonnik warknął - w jednego uderzyliśmy… boże, nigdy nie widziałem takiej siły. A on po wszystkim jeszcze chciał nas zajebać. Ledwo go przepędziliśmy. Burzę Jonathan wyrzucił na kilka godzin w przód. Nie masz samemu szans, spadaj z tamtąd. Narobisz większego problemu.
- Dopiero co dostałem tą robotę, nie mam zamiaru jej od tak stracić. - Klaus westchnął - Nic mi nie będzie, jak chcecie to zrabujcie mój dom. A właśnie, chyba wiem jak Burzooka dobrała się do Gerarda.
- Jak?
- Przejęła mojego poprzednika, którego znał Gerard. Przynajmniej jedna z nich. Jeżeli to są jej tereny łowne…
- To co nas zaatakowało i dopadło Firesona to był facet, ten którego spotkał Gerard… Klaus, musisz spieprzać.
- Skończę tą lekcję i coś wymyślę… jak człowiek niby ma udawać normalnego... Gdzie?
- Dam ci znać, dzwoń potem do Mervi, my tutaj mamy robotę. Bez odbioru.
- Bez...odbioru? - Klaus spojrzał na telefon, czyżby duchowny szedł na wojnę… chyba istnieje na to słowo…
Eteryta wrócił na zajęcia, postanowił przeprowadzić je jak najprofesjonalniej. Po lekcji zadzwonił do Wirtualnej Adeptki, która oprócz powtórzenia mu informacji od Adama poleciła udać się do miejsca spotkania z pijawkami. Poprosił ją o wysłanie wiadomości podając się za policję, że włamano mu się do domu, czy coś takiego. Z wiadomością udał się do dyrektora i przeprosił, ale musiał wracać zobaczyć szkody.
Klausowi udało się wydostać ze szkoły po następnej lekcji. Udał się niezwłocznie do domu i zabrał tyle swojego sprzętu i ubrań ile zmieściło się w samochodzi. Po czym ruszył na miejsce spotkania.

***


Opatrzywszy rany Firesona, technomantka zostawiła go na chwilę, aby wrócić do reszty magów.
- Przygotuję nam hermetycki portal. - zaczęła od razu wchodząc do pokoju, rozmyślnie mówiąc o "hermetyckości". Morale boosting.
- Portal hermesa - Hannah nie mogła się powstrzymać gdy z uczniem konstruowali prowizoryczne nosze.
- Tak... - spojrzała na Jonathana nie odpowiadając dalej Hannah - Ustaliliśmy z grupą, że zwalimy się Camie na głowy. Cieszcie się - zobaczycie się z tym Failmere, co to o Unii Europejskiej mówił. To w końcu mag, taki jak my. - parsknęła z rozbawieniem - Korzystasz z koszul nocnych? Bym w coś włożyła Firesona, nie dotykając tych nóg.
- Nogi nie będą teraz aż takim problemem - Jonathan wtrącił się związując kawałki materiału - metabolizm naszego bohatera działa od 1% do 60%. Czas - hermetyk powiedział z pewną dumą - podjadę po hausty Klausa, chyba ich zbyt głęboko nie schował. Muszę też sprzątnąć u siebie i rozmówić się z właścicielami.
- Rzeczy mam u siebie w torbie, jeżeli byście mogli to na amen rozprawcie się z tym martwym już komputerem u mnie. Szkoda biedaka tak zostawiać...

***
Mervi ubrała Firesona w to, co znalazła u Jonathana. Nie było czasu wybrzydzać...
Wolała nie bawić się teraz w wulgarne użycie magii, ale i na to nie było czasu. Czas, czas, czas... a ponoć mieli mistrza od niego...
Technomantka usiadła na poduszce, którą ułożyła na podłodze, a obok klawiatury laptopa położyła koniczynkę otrzymaną od Patricka. Gdzieś w duchu miała nadzieję, iż ta rzecz ją uchroni przed nagłym wyładowaniem... teraz.
Upewniwszy się co do miejsca, wybrała na docelowy punkt wyjścia tyły restauracji, w której magowie ostatnio spotkali się z wampirami. Wejście było usytuowane w pokoju Jonathana. Wzięła głęboki oddech nim zabrała się do pracy.

Komputer posłusznie, bez większych zakłóceń wyliczał dane, które były potrzebne do ustalenia odpowiednich punktów w przestrzeni. Na ekranie, gdzie wyświetlona została mapa Lilliehammer zaczęły pojawiać się linie określające drogę pomiędzy jednym miejscem a drugim, a drogę tworzyły wszechobecne sygnały wifi. Dopiero po ich zwizualizowaniu, komputer zaczął skracać i upraszczać potrzebną przestrzeń do przebycia.
Upraszczać działania, które logicznie nie powinny móc być uproszczone.
Była zbyt zajęta tym co działo się na ekranie, aby zauważyć, jak szybko (w porównaniu do spodziewanego czasu) ustabilizowało się połączenie.
 
__________________
Mother always said: Don't lose!

Ostatnio edytowane przez Seachmall : 04-12-2019 o 23:05.
Seachmall jest offline