Ucieszyła się, gdy ci, którzy wyruszyli zająć się machiną, wrócili cali i zdrowi do wioski. I chociaż wieśniacy również dawali upust swojej radości, to Sophie doskonale wiedziała, że to z pewnością nie koniec. A właściwie pewnie dopiero początek. Takie małe sukcesy jednak zawsze cieszyły, pozwalały mimo wszystko z jakąś nadzieją patrzeć w przyszłość.
- Dobra robota, panowie - powiedziała do Caspera i pozostałych, uśmiechając się. - My tutaj też poradziliśmy sobie z opanowaniem paniki. Lepiej lub gorzej, ale dało radę. Za to Dietmar ma pełne ręce roboty z rannymi.
Niedługo później zwołano naradę, w której lokalni mieli zadecydować, co dalej. Sophie też udało się dostać do młyna, w końcu też pokazała zacięcie i odwagę, koordynując spanikowanych wieśniaków przy ataku machiny. I dziwił ją nieco brak Cecila, w końcu taki człowiek czynu mógł się podzielić z tubylcami swoim doświadczeniem. No chyba, że tubylcy też się już na nim poznali i stawiali te jego opowieści na równi z bajkami opowiadanymi przed snem dzieciakom.
Łowczyni nagród słuchała narady stojąc opartą o ścianę ze skrzyżowanymi pod piersiami rękoma. Odezwała się dopiero, gdy Grimbin zachęcił ich do podzielenia się swoim zdaniem.
- Uważam, że wszyscy powinniśmy opuścić wioskę, póki jeszcze jest na to szansa. - Zaczęła spokojnie. - Wiem, że to są wasze gospodarstwa, że to wszystko co macie, ale chyba lepiej żyć i mieć potem do czego wrócić, jeśli będzie taka możliwość, niż zostać tutaj i zginąć. Widzieliście, do czego zdolne są te paskudy... Wszystkich obronić nie zdołamy, nie wiemy nawet, ilu truposzy tu zmierza i czy ta machina wojenna, którą zniszczyli nasi dzielni towarzysze nie była tylko przedsmakiem. Powinniśmy ujść do opactwa w górach. Wiadomo, podczas ucieczki też może się coś wydarzyć, ale jeżeli już ginąć, to chyba lepiej ze świadomością, że coś się zrobiło, że spróbowało się coś zmienić, a nie siedząc tutaj i czekając, aż nieumarli wejdą, jak do siebie a czarnoksiężnik przemieni wasze żony i dzieci w takie same bezrozumne ścierwa. Takie jest moje zdanie. Jakie jest wasze? - Spojrzała na Gwen i pozostałych przysłanych z klasztoru.