Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2019, 20:19   #98
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Po dwóch dniach panna Mongle karnie stawiła się u profesor Orbrynsar. Wyniosłą czarodziejka spojrzała na nią ze swojego fotela i jak zwykle nie pozwoliła usiąść - oczekiwała, że jej mała dziwka będzie przed nią stać wyprostowana.
- I jak? Obmyśliłaś w jaki sposób się zeszmacisz dla przyjemności moich znajomych? - zapytał równie bezpośrednio co wulgarnie.
Lei prawie jęknęła z podniecenia, słysząc takie slowa. Była w pełni oddana swoim paniom.
- Chciałabym zainscenizować zagubienie w dzikim lesie, w którym dopadają mnie jego mieszkańcy, centaury, gwałcąc brutalnie… - szepnęła w odpowiedzi.
- No proszę, proszę. Taka mała dziwka, a marzą jej się takie wielkie fiuty - słowa te brzmiały prawie jak pochwała. - Centaury? Czyli więcej niż jeden?
- Chcę jak najmocniej się zeszmacić i podniecić patrzących - przyznała. - Choć nie wiem czy sama dam radę ich obsłużyć jak będą dzicy i napaleni.
Nauczycielka trochę się skrzywiła słysząc te wątpliwości.
- Niedobrze - cmoknęła. - Co to za pokaz, gdy jedna pała będzie oklapnięta? Już lepiej mierz siły na zamiary i pieprz się z jednym. Albo znajdź towarzyszkę. Widzowie mają być zadowoleni - podkreśliła.
- Mogę poszukać kogoś do pomocy. Będę jednak potrzebowała pomocy przy scenografii i przywołaniu centaurów i nakazaniu im mnie zgwałcić. Mam zwój… - przyznała, spuszczając pokornie wzrok.
- Scenografia to żaden problem. Nawet się nie zorientujesz, że to iluzja - zapewniła buńczucznie. - A co do zwoju… Przyznaję to z trudem, ale zaimponowałaś mi zaangażowaniem. Może nawet cię nagrodzę po tym wszystkim? - mruknęła. - A co do pomocniczki, to nie może być żaden z uczniów. Aithe też ma co innego do zrobienia. Ale jeśli znajdziesz w stolicy dziwkę, która by się do czegoś takiego posunęła, mogę nawet pokryć jej stawkę - zaproponowała.
- Dobrze, proszę pani. Jeśli nikogo nie znajdę to będzie tylko jeden centaur - obiecała.
- Lepiej mniej, ale na całego - postukała stopą o podłogę. - Czy to wszystko?
- Tak, proszę pani. Kiedy ma się odbyć to… przedstawienie?
- Kiedy będziesz gotowa. Ale nie myśl, że będę je odkładać w nieskończoność - ostrzegła surowo.
- Nie chcę go odkładać, chcę zaspokoić swoją panią - powiedziała szczerze rudowłosa.
- W takim razie, możesz odejść - Selunarra machnęła niedbale ręką, odprawiając uczennicę.
Znalezienie poza Akademią kogokolwiek dość rozpustnego, by zgodził się na seks z półkoniem wydawało się mało prawdopodobne. Mimo to dziewczyna zamierzała przynajmniej spróbować, wychodząc pospiesznie z gabinetu nauczycielki.

Wolny czas w ciągu najbliższych dwóch dni poświęciła na zapoznawanie się z lokalnymi prostytutkami. Już z wcześniejszej eskpaday, gdy szukała kobiety dla mistrza Theoduina, dowiedziała się że ladacznice są bardzo ostrożne w przyjmowaniu zleceń od członków Akademii. A po dodaniu do tego równania centaura... żadna nie była na tyle zdesperowana. Tutaj potrzeba było kogoś naprawdę zboczonego i pozbawionego zahamowań. I nawet jeśli jakaś kobieta faktycznie mogła się pochwalić takimi cechami, a do tego trudniła się prostytucją, to w Halagardzie żadnej takiej Leilena nie znalazła. Jeśli zatem chciałaby urozmaicić przedstawienie, to musiała poszukać gdzieś dalej. Wciąż pozostało jej parę zwojów komunikacji od Andera, który przecież nie spłacił jeszcze długu życia. Może on kogoś znał? Albo mógł na własny koszt sprowadzić do stolicy Halruaa? Czy jednak to nie przesada? To miało być ledwie przedstawienie, zużywanie na nie środków wydawało się marnotrastwem. Z drugiej strony stęskniła się za mamą. Liczyła też na nagrodę od swojej pani, albo i dwóch. Postanowiła więc użyć najpierw prostszego zaklęcia do komunikacji i wysłała mamie zapytanie, czy miałaby ochotę pojawić się w stolicy i zrobić z córką coś zupełnie seksualnie szalonego. Czar działał natychmiastowo, Jina nie mogła zwlekać i się zastanawiać. Odpowiedź była przez to instynktowna, a tym samym podszyta klątwa - zgoda w ciemno. Na wszystko, na co Leilena miała ochotę. Ale magiczny transport faktycznie kosztował. Czy panna Mongle odważyłaby się poprosić Selunarrę o pomoc i w tej kwestii? Postanowiła spróbować, w ramach nie zapłaty za prostytutkę, a sprowadzenie jej na odległość. Ostatecznie odmowa sprawi tylko, że będzie jeden centaur. Lei nie zwykła się przecież wahać.
Orbrynsar zdziwiła się, kiedy usłyszała od uczennicy, że znalazła się jakaś chętna do uczestnictwa w zboczonym przedstawieniu. Ale kiedy dowiedziała się kto ma być partnerką Leileny, doznała szoku.
- Chcesz, żebym sprowadziła na tę okoliczność twoją… matkę? - powtórzyła, najwyraźniej nie mogąc sobie tego poukładać w głowie.
- Niedaleko pada jabłko od jabłoni… - szepnęła cicho dziewczyna, mocno się rumieniąc.
- No dobrze. Tak zatem zrobię - milczała chwilę, próbując odzyskać zwyczajowe opanowanie, ale jakoś jej to nie szło. Odchrząknęła tylko i zakończyła - zorganizuję przedstawienie za dwa dni, jeśli nie masz jeszcze czegoś do dodania?
- Nie mam. Dziękuję, pani - dziewczyna dygnęła usłużnie.

Czas do wydarzenia mijał bardzo powoli. Wyobraźnia Leileny pracowała na najwyższych obrotach, nie pozostawiając w jej głowie za dużo miejsca na naukę. Samo notowanie wykładów było nie lada wysiłkiem, wiedzę będzie jednak zmuszona przyswoić sobie później. A już w wyznaczonym dniu… Panna Mongle trochę się zdziwiła, gdy zaraz po lekcji u Orbrynsar została poinformowana, że została zwolniona z pozostałych zajęć. Iluzjonistka najwyraźniej nie miała zamiaru spuścić jej z oka. Kiedy pozostały same w sali wykładowej, Selunarra odezwała się krótko.
- Pozwoliłam już sobie sprowadzić twą matkę, czeka w dormitorium. Chcesz z nią najpierw porozmawiać?
- Tak - przyznała cicho. - Chciałabym jej wyjaśnić co będziemy robić.
- Mam was zostawić same? Nie uciekniecie, prawda? - spytała jeszcze podejrzliwie.
- Dlaczego miałybyśmy uciec? - zdziwiła się Leilena.
- Faktycznie, dlaczego. Jaka matka, taka córka? Pewnie zrobi się mokra na samą myśl? - pani profesor miała już czas by trochę oswoić się z planem uczennicy i ponownie była w stanie mówić o tym w opanowany a jednocześnie wulgarny sposób.
- Mam nadzieję - przyznała dziewczyna. - Jej otworki są tak wyrobione, że weźmie w siebie końską pałę…
- Zatem idź i jej to powiedz - nauczycielka odprawiłą ją, krótko tłumacząc w którym pokoju czeka Jina.

Ponieważ zajęcia trwały w najlepsze, dormitorium było zupełnie puste. Dla gościa przygotowano spory pokój na piętrze, niezbyt daleko od komnaty samej Leileny. Rudowłosa zastała matkę, gdy ta nerwowo przechadzała się od ściany do ściany. Ubrana była w lekką sukienkę, którą otrzymała od Lei, żadną tam ciężką suknię, którą centaury musiałyby kroić nożami, aby obnażyć kryjące się pod nią ciało.
- Lei - ucieszyła się Jina, ale zaraz przybrała zaniepokojony wyraz twarzy. - Czy coś się stało? Sprowadziła mnie tutaj jedna z twoich nauczycielek, ale nie wytłumaczyła dokładnie po co.
Dziewczyna zamiast odpowiedzi podeszła, objęła mamę w talii i pocałowała w usta. Klątwa najwyraźniej nie osłabła pod jej nieobecność, bo pani Mongle od razu wysunęła swój język na spotkanie córki. Całowały się zachłannie przez chwilę, zanim Lei tego nie przerwała, aby spytać cicho.
- Pamiętasz na co się zgodziłaś?
- Na coś seksualnego i szalonego? - przytoczyła krótko. I brzmiała przy tym na zaintrygowaną, nie przestraszoną.
- Tak. Chciałabym, abyś wzięła udział w przedstawieniu, razem ze mną - tłumaczyła cicho córka. - Same w strasznym lesie, napadnięte przez centaury.
Do zaintrygowania dołączyło zdziwienie.
- Centaury? To takie pół-konie?
- Z wielkimi końskimi drągami - potwierdziła Leilena.
- Och… ojej - nawet jak na obłożoną klątwą kobietę, to było trochę dużo i Jina aż cofnęła się o krok i usiadła ciężko na łóżku.
- Zawsze chciałam z nimi to robić, a ty mi dodasz otuchy… - szepnęła. - Przygotuję nasze ciała magicznie, aby dały im radę.
- I chcesz, żebyśmy my… z nimi? - matka zaczęła się wyraźnie wahać.
- Kiedy ostatnio miałaś kogoś, kto cię w pełni zaspokoił? - odpowiedziała pytaniem na pytanie córka.
- Niedawno… - ta odparła tajemniczo.
- Zazdroszczę. Bo ja nie miałam…
- Wiesz co? Nie wierzę ci - obawy zaczynały się z Jiny ulatniać, zastąpione dreszczykiem podniecenia.
- Ta nauczycielka, ona mnie tresuje - przyznała się dziewczyna. - To ona mi kazała zorganizować przedstawienie. Ostatnie zbliżenia z innymi były tylko do odnowienia mocy, nie przyniosły mi pełnej satysfakcji…
- Może ja mogłabym to naprawić? - Jina sugestywnie rozłożyła uda. - Dla mojej córeczki zrobię wszystko. O co tylko poprosi.
- Chciałabym, abyś wzięła ze mną w tym udział - szepnęła dziewczyna, zerkając na ciągle bardzo zgrabne nogi mamy.
- No… - zająkała się pani Mongle. Zdrowy rozsądek wciąż walczył w niej o lepsze, przynajmniej w tej sprawie. Z drugiej strony, Leilena znała jej słabą stronę - tak jak rodzona córka, tak i matka lubiła poddawać się dominacji i sprośnym odzywkom.
- Ich kutasy nie będą szersze od mojej dloni, która już w tobie była… - szepnęła dziewczyna, która myślała przez pryzmat podniecenia.
- Nie jestem wcale taka pewna. Masz bardzo drobne dłonie - stwierdziła w odpowiedzi kobieta, ale rumieniła się przy tym. I to wcale nie ze wstydu.
- Długie i sztywne… nie chcesz zobaczyć jak taki gwałci twoją córkę? - kusiła dalej Lei.
- Gwałci moją córeczkę?! - Lei trafiłą jak kulą w płot, uderzając w matczyny, opiekuńczy instynkt. Jina aż poderwała się z łóżka.
- Będą nam wkładać - niezrażona dziewczyna drążyła dalej. - Wiesz o tym. Wiesz też, jak bardzo tego chcę. Twoja córka chce uprawiać perwersyjny seks, nieważne z kim i czym. Gwałt będzie inscenizowany.
- A dlaczego chcesz, bym i ja tam była?
- Aby perwersja była jeszcze większa. Abym mogła trzymać cię za rękę, gdy on będzie się we mnie wciskał… I będziesz mogła o mnie potem zadbać, bo ja zrobię to także jeśli się nie zgodzisz mi towarzyszyć…
- Czyli się jednak trochę boisz? - mama podeszła do rudowłosej i ją przytuliła. - Rozmówię się z tą twoją nauczycielką, jeśli się boisz - macierzyński instynkt zdobywał coraz większą przewagę.
- To ekscytujący strach, mamo. Nie czujesz go, kiedy zamierzasz zrobić coś perwersyjnego? - zapytała dziewczyna. - Nie chcesz ich poczuć? Wiem, że potrzebujesz tak często jak ja.
- Ale z twoim bratem, a nie… z koniem - pokręciła głową, ale Lei słyszała już w głosie matki wahanie działające na jej korzyść.
- Mój brat ma grubego, prawda? Lubisz takie… - złapała mamę za pierś. - Centaury na górze są jak ludzie. A na dole potrafią zaspokoić nawet ciebie…
- Ale nie będzie bolało? Dzięki twojej magii? - Jina mruknęła z zadowoleniem czując dotyk Lei.
- Nie lubisz jak trochę boli? Nie podnieca cię wtedy świadomość jak duży jest drąg? - masowała coraz odważniej pierś. - Przygotuję nas. Ale czy nie chcesz w pełni takiego poczuć?
- W pełni? Przecież się nie zmieści. Pewnie ma długiego jak ramię - kobieta przywarła mocniej ciałem do nastolatki.
- A gdyby się zmieścił? Ja się tak przygotuję, aby dawać mu pełnię rozkoszy. Pomyśl jakie to niezwykłe odczucie - kusiła dalej, drugą dłonią chwytając pośladek Jiny.
- Ale musiałabyś mnie najpierw przygotować na coś tak dużego… - oblizała usta.
- Zrobię to, mamo… będziesz mogła w pełni poczuć jego ogrom… - szepnęła córka, liżąc mamę po policzku. - Zgodzisz się…?
- Tak. Mów tylko co mam robić, a to zrobię - przełamała się. - Proś mnie niegrzecznie. Albo każ. I to zrobię.
I w stanie, do którego doprowadziła ją Leilena, nie były to czcze słowa.
- Oddasz się im, razem z córką dasz się zerżnąć pół-koniom? - ten ton spodobał się dziewczynie przy Aithe. Dlaczego miałby się nie podobać przy mamie. - Będzie ci przy tym tak dobrze, że sama będziesz błagała, aby cię pokryły…
- Tak - zgodziła się ze stanowczością w głosie. - Jeśli tylko sprawi ci to przyjemność, to sprawi także mi, córeczko.
- Sprawi nam obu - obiecała Leilena i pocałowała mamę głęboko w usta. Pocałunek trwał długo i był na tyle namiętny, że w końcu obu Mongle zabrakło tchu.
- To ma być… przedstawienie? Tak? - zapytała matka.
- Tak - przyznała dziewczyna.
- A czy to znaczy, że mam coś… odgrywać?
- Skoro to straszny las, a my będziemy zagubione, to można by było się w to wczuć, prawda? - zapytała z uśmiechem Leilena, odrywając się od mamy i zaczynając rzucać zaklęcia.
- Tak byłoby… ciekawiej? Zabawniej? - Jina nie była pewna, ale myślała już o pomyśle córki w zupełnie innych kategoriach niż na początku. Krew Mongle'ów zaczynała się u niej gotować.
- Oczywiście. Lubisz odgrywać role, mamo? - spytała pomiędzy zaklęciami. - Ja bardzo. Wtedy przyjemność z robienia tego jest jeszcze większa.
- Myślę, że będę się musiała uczyć od ciebie, córeczko - Jina cierpliwie czekała na koniec czarowania. No, może nie do końca cierpliwie, bo zerkała co chwila w dół, na własne ciało, jakby spodziewała się, że zacznie świecić.
Dziewczyna skończyła szybko. Różnicy nie było, o ile Jina nie chciałaby sprawdzać doświadczalnie. Ale na to miał przecież przyjść czas i to niedługo.
- Gotowa? - spytała mamy.
- Gotowa - pani Mongle skinęła głową.
Odnalezienie Orbrynsar nie zajęło dużo czasu, choć dość by ta zdążyła się przebrać. Czarna suknia sięgała pod szyję i ciągnęła się trenem po ziemi, tyle że niesymetrycznie. Choć dekolt był całkiem zakryty, to przód sukni ledwie sięgał połowy uda. Dodatkowo kreacja odsłaniała plecy czarodziejki, pokryte tatuażem.
- Jakieś ostatnie życzenia? - pani profesor wolała przejść do konkretów.
Leilena tylko przeczącą pokręciła głową. Jina była śmielsza.
- Córka wszystko mi wytłumaczyła i trochę się boję, czy moje ubranie to wytrzyma - pogładziła dłonią materiał. - To prezent i nie chcę by się coś z nim stało. Mogłabym się w coś przebrać?
Pani profesor przewróciła oczami, ale zamiast coś odszczeknąć, zwróciła się cierpliwie do Leileny.
- Ty tu oferujesz usługi krawieckie. Masz coś do zaproponowania?
- Mogę ci pożyczyć jedną ze swoich sukienek, ale nawet taką poszarpaną można też naprawić magią - zaoferowała Leilena.
- Prawda, nie pomyślałam o tym - Jina uśmiechnęła się przepraszająco. Sama niewiele wiedząc o magii i nie potrafiąc się nią posługiwać, łatwo zapominała o tym jak może pomagać w codziennych błahostkach. - Więc ja też nie mam żadnych życzeń.
Iluzjonistka skinęła głową na tę deklarację i gestem dłoni zachęciła kobiety by za nią podążyły. Okazało się, choć nie było to za bardzo zaskakujące, że w budynku Akademii również znajdował się krąg teleportacyjny. Selunarra miała na pogotowiu zwój, z którego skorzystała gdy już we trójkę stały wewnątrz koła.
 
Zapatashura jest offline