Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2019, 03:04   #175
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=XogE2cPEpfE[/MEDIA]
Alex musiał coś kombinować, bez dwóch zdań. Od rana miał zbyt dobry humor, mimo nieludzkiej pory o jakiej zmuszony był się podnieść. Do tego całkiem zgrabnie prezentował się podczas śniadania z milady, nie przeklinając, ani nie łamiąc zbyt wielu punktów etykiety. Trajkotał aż miło się słuchało i po burkliwym, niewyspanym mruku nie został nawet ślad.

Vesnę to cieszyło… z drugiej strony w głowie zapaliła się jej ostrzegawcza lampka. Za dobry humor Runnera budził podejrzenia, lecz nie było żadnego rozsądnego powodu ani zaczepki do drążenia, więc po prostu cieszyła się, że jej książę z Novi raczy dziś niegodny świat swą łaskawą miną.

Poranek zleciał nie wiadomo kiedy, technik miała wrażenie, że pstryknęła palcami i nagle zaczęło się zbliżać południe, a ona z pełnym brzuchem wylądowała pod gabinetem Roxy... dodatkowo z blond przyjaciółką u boku. Ledwo padło pytanie co będą robić, panna Holden wyszczerzyła się i zepchnęła Kristi na podłogę.

- Chyba naciągnęłam sobie coś w kostce - wyciągnęła nogę pod jej twarz, uśmiechając się łaskawie. Po paru chwilach westchnęła z ulgą, czując jak boląca noga zostaje delikatnie ugniatana przez zręczne palce… i mniej więcej w tej pozycji zastała ich Roxy.

Widok ciemnego oblicza wywołał poruszenie na kanapie dla gości i wśród gości. Przywitały się, przeniosły do gabinetu, a gdy drzwi się za nimi zamknęły, przeszły do właściwej rozmowy.

- Wybacz że tak bez zapowiedzi, ale… - Vesna wzruszyła niewinnie ramionami - Ostatnio mało co mamy zaplanowanego, tym bardziej przychodząc po prośbie. Mam nadzieję że za bardzo nie przeszkadzamy?

- No chyba znajdę dla was trochę czasu. - Roxy wydawała się całkiem przyjemnie zaskoczona tą wizytą. Zwłaszcza jej uwagę przykuły zabiegi jakie Kristi uskuteczniała na kontuzjowanym fragmencie anatomii Vesny.

- Ves naciągnęła sobie kostkę. Właśnie próbuję jej jakoś ulżyć. - na twarzy blond diabełka o twarzy aniołka zamigotały kusząco - zapraszające błyski. Jej chyba też pomysł z kontuzją bardzo przypadł do gustu jak można było sądzić po jej zaangażowaniu wkładanym w to zajęcie.

- No to rozgośćcie się. Muszę przyznać, że mnie też ostatnio coś dolega w tych kostkach. Pewnie od tego ciągłego chodzenia albo stania. - Roxy w lot podjęła tą samą grę gdy już zostały same, we trzy w jej gabinecie. Jak zwykle zaprosiła ich do tego niskiego stolika, sofy u dwóch foteli na jakiej lądowała Vesna przy każdej jak na razie wizycie u szefowej “Petro”.

- Wykończy cię ta praca… powinnaś się oszczędzać - technik odbiła piłeczkę, przybierając współczującą minę. Westchnęła ciężko i pokręciła głową - Tyle na jednych barkach obowiązków… i tyle chodzenia na tych nogach - ruchem głowy dała znać blondynie aby zajęła się dolną partią szefowej rafinerii. Sama przeszła powoli za kanapę, stając czarnuli za plecami. Położyła dłonie na jej ramionach i zaczęła je delikatnie ugniatać - Pospieszę się z powrotem, nie można pozwolić abyś się tu zapracowała na śmierć… albo się do kontuzji doprowadziła - nacisk zaczął się nasilać.

- O tak, właśnie tak, to świetny pomysł. - Roxy westchnęła z zadowolenia. I trudno było rozróżnić czy tak satysfakcjonują ją słowa czy czyny Vesny i Kristi. A może jedno i drugie. Przez chwilę było słychać głównie odgłosy pracy przy tym zabiegu mającym zregenerować siły pani prezes.

- A tak przyjechałyście po samej przyjacielskiej wizycie? - zapytała leniwym tonem czarnoskóra szefowa przedsiębiorstwa nie otwierając oczu.

- Roxy… kochana… wiesz że na razie na same przyjacielskie wizyty nie za bardzo czas i okazja - technik postawiła na szczerość, głos stał się smutny i zmęczony. Uśmiechnęła się lekko - Niemniej niezwykle się cieszę że udało się wyrwrać więcej niż pięć minut. Po wszystkim, gdy się uspokoi i wrócimy tu na stałe, wszystko sobie odbijemy, obiecuję. Na razie przy okazji że tu jesteśmy chciałam spytać o to co ostatnio. Dużo krążymy ostatnio.

- Beczka paliwa? - Roxy otworzyła oczy więc z Vesną znalazły się właściwie dosłownie twarzą w twarz. Tylko do góry nogami. Uśmiechnęła się takim trochę chytrym a trochę ironicznym uśmieszkiem. Ale przez jaki przebijała aprobata i ciepła energia. Ale zajmująca się jej dołem Kristi tego pewnie nie mogła widzieć.

- Ja bym bardzo cię prosiła Roxy byś się na to zgodziła. A ja zadbam aby przez najbliższą godzinę zadbać o wszystkie twoje dolegliwości i potrzeby. I nie pogniewałabym się za wymianę autografów. - z dołu doszedł pełen pokory i proszący głos blondynki. I tylko na koniec dodała szybciutko i cichutko swoją prośbę o spełnienie swojej zachcianki do jakiej tak bardzo miała słabość. W efekcie tego wszystkiego Millard roześmiała się wesoło opuszczając głowę by spojrzeć na najlepszą kumpelę Vesny.

- Przez najbliższą godzinę? Wszystko na co mam ochotę? Za beczkę paliwa? - Roxy popatrzyła trochę na Kristi a ta z miejsca przyklepała deal entuzjastycznym kiwaniem blond głowy. Więc pani prezes uniosła głowę aby sprawdzić reakcję stojącej za nią Vesny.

Ta puściła jej dyskretne oczko, a potem powoli i z namaszczeniem pokiwała twierdząco głową, przybijając deal.
- Oczywiście nie będę stała z boku, bo widzę że naprawdę ciężki dzień za tobą - dodała niskim, nosowym głosem, pochylając się odrobinę nad Murzynką - W końcu trzeba poznać wymagania przyszłego pracodawcy, prawda?


Po wizycie w Petro zarówno Ves jak i Kriti miały dobry humory. Tylna kanapa suva co i rusz wybuchała śmiechem, czyniąc hałas na całą brykę i tylko siedzący z przodu z kierowcą Sylvio wydawał się wycięty z innej bajki. Takiej stoickiej, kamiennej i sztywnej jakby się w Downtown chował. Nie ujechali daleko, gdy technik wychyliła się do przodu, opierając się o jego ramię.

- Syyyyylvioooooo… - zaczęła szczerząc się wesoło i ściągając usta w dzióbek - Znasz się na spluwach, pestkach i innym szpeju do walki, no nie? Kristi tak mówi - spojrzała mu prosto w oczy przez przednie lusterko - Doradzisz nam coś? Potrzebujemy kupić parę prezentów… a to kompletnie nie nasza bajka. Pomożesz, żeby nas nie wyfrajerzyli, co?

- O! No właśnie! Sylvio pomusz! - Kristi momentalnie podchwyciła zabawę i dopadła do oparcia swojego szefa ochrony szczebiocząc mu nad uchem. Wyglądała na gwiazdę estrady w iście szampańskim nastroju. Więc wygłupiała się na całego.

- Tak Kristi. - Sylvio z niezmąconym spokojem powtórzył swoją maksymę z jaką zazwyczaj przyjmował słowa szefowej. - A o co właściwie chodzi? - zapytał nieco oglądając się w stronę siedzącej bliżej środka auta Ves bo odwrócenie się do blondynki która siedziała właściwie zaraz za nim było znacznie trudniejsze. Pytał jakby się spodziewał jakiegoś pytania o babskie głupotki albo podejrzewał, ze znów chcą zmalować jakiś kawał.

- Potrzebujemy nabyć lornetkę z funkcją noktowizji… - technik od razu zaczęła listę życzeń, kładąc brodę na przedramieniu opartym o bark pingwina i patrzyła wciąż przez lusterko prosto w jego oczy, próbując zachować powagę - Albo taką zwykłą, albo taką którą da się zamontować Alexowi do karabinu. Żeby działała, świeciła… czy co ona tam ma robić. Poza tym… - westchnęła - Porady potrzebuję, nie wiem co kupić facetom. Jeden myśliwy z karabinkiem co lubi się szwendać po krzakach i pewnie podglądać. Drugi to rasowy szfej od pana superprezydenta, z samiuśkiego zgniłego jabłka. Ten ma strzelbę nooooooooo i nie wiem - pociągnęła nosem - Co by im można kupić? Użytkowego, użytecznego. Z czego się ucieszą i powiedzą “tak, to właśnie gambel jakiego mi do szczęścia brakowało!”. Tyle że ja nie mam pomysłu…. Dlatego pomusz. - zarzuciła rzęsami.

- Aha, taka sprawa. - ochroniarz skinął głową i przez chwilę przyglądał się z twarzy Vesny z bliska. Właściwie to musiał znów odwrócić twarz ku przodowi bo byli tak blisko, że w sam raz do całowania ale do rozmowy to jednak nie bardzo.

- Do strzelby to może naboje? Może breneki. Albo kolimator jak ma szynę montażową. Może uchwyt do tej łódki. Taki pistoletowy. - zademonstrował przeładowanie shotguna i ruch tej łódki o jakiej mówił.

- A ten drugi jak lubi krzaki to może maczeta? Kompas. Jakiś termos albo podgrzewacz chemiczny. Taki na szyję. Chociaż w tych tropikach to podgrzewacze raczej nie są potrzebne. - wydawało się, że w miarę jak mówił o takich “męskich zabawkach” no to nawet temat mu podpasował i mówił całkiem chętnie i z zaangażowaniem.

- Ale taka noktowizja… - zadumał się nad tym co Vesna wymyśliła za prezent dla Alexa. Przez chwilę tak jechali w milczeniu mijając kolejne ulice i domy gdy ochroniarz zastanawiał się nad tym gamblem. - Musisz pytać o lunetkę. Bo jak zapytasz o “optoelektronikę z noktowizją” to pewnie mało kto zrozumie o co pytasz. Znaczy jak na karabin to lunetkę a jak lornetkę to po prostu pytaj o noktowizor albo gogle noktowizyjne. - wzruszył ramionami na znak, że tutaj zbyt wiele wymyślić chyba nie zdoła.

- A całej trójce możesz kupić takie cacko. To zawsze się przydaje. - pomachał trzymaną w dłoni krótkofalówką jaką chyba mieli wszyscy ochroniarze Kristi Black.

- A poczekaj Ves, jak masz prezenty dla chłopaków. A dla dziewczyn? Masz tam jakieś fajne dziewczyny? I co im kupisz? - gwiazda odwróciła główkę w stronę kumpeli jakby dopiero się zorientowała, że z tymi chłopakami i prezentami dla nich to brzmi jak jedna połowa całości i czegoś jej tu brakuje.

Technik zadumała się, pukając palcami o klapę garniaka szefa ochrony. W głowie szybko przeliczyła zapasz szpeju i odetchnęła. A do diabła z tym wszystkim, gambel rzecz nabyta. Obłowili się z Alexem, więc mogła zaszaleć.

- Weź chodź z nami, co? - powiedziała do pingwina, łypiąc na niego uważnie - Zobaczysz czy kitu nie wciskają. Lunetka brzmi dobrze, a krótkofalówka… hm, krótkofalówki - skrzywiła się, patrząc na czarny prostokąt - Trzy będzie mało, więcej nas tam, ale masz rację. Świetna rzecz i użyteczna. Do tego zapas baterii… z torbami mnie puszczą - westchnęła ciężko, przewracając teatralnie oczami. Zaraz też zmieniła pozycję, obejmując gogusia i pocałowała go w policzek

- Dzięki, wiedziałam że będziesz wiedział! Breneki są genialne, wezmę mu paczkę, albo dwie. Marcus chyba ma kompas… chyba - zmrużyła jedno oko, a potem machnęła ręką - Zobaczymy co na rynku się znajdzie, może coś wpadnie ciekawego… - odwróciła się do Kristi - Jasne że mam fajne dziewczyny. Dwie już poznałaś, jest jeszcze Aria, swoja - wyszczerzyła się radośnie - Ten ruski kloc na nią leci, chciał żeby jej coś kupić. Laska używa łuku, a u nas w Det mamy jeden bajer… eksplodujące strzały. Wiem jak je zrobić, wystarczy że kupię odpowiednie pierdoły… i same strzały - wzruszyła trochę ramionami - Jest też Morgan… córka ruskiego. Ma ze 14 lat iiii… nie wiem - skrzywiła się i podrapała po nosie - Może kieckę? Albo gnata… albo skorupę! - pstryknęła palcami - Robi wielkie oczy jak jej Alex opowiada o Runnerach. Zrobimy z niej Runnera. Dostanie skorupę i kosę, bo co to za Runner bez kosy - wymruczała, patrząc w szybę - Poza tym ma psa, ale jemu po prostu ogarniemy zajebiście wielką kość…

- Ja i tak chodzę tam gdzie ona. - Sylvio przyjął te wypowiedzi ze stoickim spokojem wskazując kciukiem na siedzącą za nim szefową.

- No to jedziemy na zakupy. - szefowa zaś momentalnie podjęła decyzję z prawdziwą radochą wymalowaną na twarzy. - I nie martw się Ves, jak coś ci potrzebne to tylko powiedz to ja ci kupię. Jak nie chcesz to możemy potraktować to jak pożyczkę. Ale wiesz, od ciebie to mi głupio brać talony bo to przecież niszczy przyjaźnie. Ale chyba mogłabym przyjąć spłatę w naturze. No wiesz, zrobisz coś takiego jak ostatniej nocy to chyba byśmy były na remis. - gwiazda estrady oparła się z powrotem o kanapę pojazdu, zakładając nogę na nogę mówiąc trochę frywolnym a trochę biznesowym tonem byle tylko jakoś pomóc swojej kumpeli i już ta nie musiała się martwić tak przyziemnymi sprawami jak wydatki dnia codziennego.

- I mówisz, że masz jeszcze jakieś fajne koleżanki? - zaciekawiła się tym co jeszcze mówiła kumpela. - Aaa! Czekaj, czekaj! Aria! Ta z areny! No tak, przecież mówiłaś wcześniej! No widzisz jaka ze mnie głupia blondynka! - panna Black pacnęła się w czoło i roześmiała serdecznie gdy sobie uzmysłowiła, że już o tym wcześniej rozmawiały. Tylko dawno temu. Jeszcze przed ostatnią nocą.

- Ale łuk? Dla dziewczyny? - nagle zmarszczyła brwi jakby coś jej się tutaj nie zgadzało. - Znaczy no może, pewnie jak lubi to pewnie się ucieszy… - zawahała się gdy pewnie zdała sobie sprawę, że nie zna Arii tak jak Vesna. - Ale może coś kobiecego? Tak na osłodę. Dodatek. Nie chciałabyś dostać czegoś całkowicie zbędnego ale w prezencie od kogoś kogo lubisz? - zapytała kumpelę jakby sondowała ją w opinii na ten temat.

Na odpowiedź panny Holden trzeba było chwilę poczekać, bo długi moment walczyła z drgającą szczęką, zaciskając mocno zęby i mrugają trochę szybciej niż normalnie. W końcu bez słowa rzuciła się do przodu, pozwalając blondynę na siedzenie i siebie przy okazji też.

- Coś tam mam odłożone… nie chcę cię doić. Wystarczy że ze mną jesteś, dla mnie to aż nadto, maleńka - wychrypiała jej prosto w twarzy, a potem wzięła oddech i dodała już bez gula wzruszenia. Rzadko ktoś w dzisiejszych czasach proponował podobne układy. Pocałowała przyjaciółkę w czoło, a potem oparła o nie swoje własne, zamykając oczy.

- Bielizna? Dla Arii? - mruknęła pytająco - Taka koronkowa, żeby było z niej co ściągać… i Marisa. Kurwa no, nie wiem co jej kupić. Robi się tego za dużo - dodała tonem skargi.

- Bielizna? Lubię bieliznę. Zwłaszcza jakąś fajną i fikuśną. - blondynka dała się powalić i wcale jej jakoś nie przeszkadzało, ze brunetka się na nią rzuciła bez ostrzeżenia i dalej na niej leży. Nawet jej przeczesała jej włosy troskliwym gestem a w końcu objęła i przytuliła do siebie. Za to dała się ponieść tematowi który pewnie był jej znacznie bliższy niż jakieś tam spluwy i krótkofalówki.

- Poza tym nie znasz tej zasady? Kupujesz komuś taką fikuśną bieliznę to przecież to i tak prezent dla obu stron no nie? Przecież po to ubieramy taką bieliznę aby ktoś z nas ją zdejmował albo byśmy my mogły ją zdejmować dla kogoś no nie? - Kristi roześmiała się wesoło zdradzając swoją filozofię na ten bieliźniarski wątek.

- A ta Marisa… Noo… fajna jest… gorąca i apetyczna… - gospodyni tego wozu uśmiechnęła się lubieżnie na wspomnienie dziewczyny z dżungli z którą się tak ładnie bawiły ostatniej nocy. I nie tylko z nią. - Wiesz, ja myślę, że jak jej pokażemy miasto i po prostu coś im przy tym kupimy na pamiątkę to chyba by się ucieszyły. Ale taka czekoladka dobrze by wyglądała w białym. - Kristi zaczęła snuć te zakupowe fantazje na całego więc temat chwycił i mogłaby tak mówić pewnie długo ale Sylvio dał znać, że dojeżdżają do jakiegoś sklepu więc trzeba jakoś ludziom się znów pokazać.

- Biała powiadasz… - shultzówna pomogła jej podnieść się do pionu, staczając się na siedzenie, a potem wyciągając ręce aby blondyna usiadła. Zaczęła jej też poprawiać włosy - Biała będzie idealna dla Nutelki, tej z Crow. Ona dopiero wygląda jak polerowany obsydian - parsknęła pogodnie, na szybko poprawiając własne włosy.

- Ogarniemy tutaj, zajedziemy po nie i chyba możemy skoczyć do tej hurtowni dopytać o dynamit albo inne materiały wybuchowe… a potem coś zjemy. Byle dużo, bo już jestem głodna. Po obiedzie kompania najemnych, klinika iiiiii chyba wrócimy do domu, co? - puściła przyjaciółce oko.

- O tak. I prosto do łóżka. No po drodze jeszcze możemy zgarnąć Kay. - Kristi posłała kumpeli całusa i plan widocznie jej się spodobał. Zwłaszcza ten finał o jakim wspomniała. A na razie jednak po prostu otworzyła drzwi a na zewnątrz już czekali jej ochroniarze. Oraz przypadkowi przechodnie którzy z miejsca rozpromienili się widząc kogo mają okazję spotkać z zaledwie paru kroków.

- Czeeeśśćć! - Kristi swoim zwyczajem uśmiechnęła się do nich i posłała im serdeczny, złoty uśmiech oraz całusy. Ci odpowiedzieli jej entuzjazmem i jak zwykle zaczęli o coś ją pytać, prosić o autograf i dopytywać się o kolejne koncerty. Zanim przedarli sie do pierwszego sklepu trochę minęło, ale i tak było warto.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline