Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2019, 17:17   #99
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Pani Mongle, zdecydowanie nieprzyzwyczajona do takiego rodzaju podróży, zachwiała się mocno po dotarciu na miejsce i ciężko wpadła w ramiona Leileny. Orbrynsar nie przejęła się tym ani trochę i raczej z niecierpliwością czekała, aż obie Mongle dojdą do siebie. Rudowłosa w międzyczasie zorientowała się, że znajdują się w małym pomieszczeniu, zamkniętym na głucho ciężkimi, dębowymi drzwiami. Źródłem przygaszonego światła były kręcące się pod sufitem ogniki nie tak znowu odmienne od tych, stosowanych w Halruaa. Może zatem wcale nie opuściły swojego kraju?
Przypuszczenie bardzo szybko legło w gruzach, gdy pani profesor załomotała w drzwi i otworzył je ubrany w czerwoną szatę, łysy mężczyzna.



Przemówił do Selunarry w zupełnie niezrozumiałym języku, a ta odpowiedziała mu płynnie i bez wahania w tak samo brzmiącym narzeczu. Oboje spojrzeli na rudowłose kobiety i po paru sekundach milczenia gestami dłoni zachęcili je do ruszenia wślad za nimi w głąb okazałej budowli.
- To chyba najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłam w życiu - Jina wyszeptała do córki, gdy przechodziły przez korytarz wyłożony boazerią.
Leilena chwyciła dłoń mamy i ruszyła we wskazaną stronę.
- A moja chyba nie - odparła po zastanowieniu, z delikatnym uśmiechem na ustach, nieco maskującym niepewność.
Krótki spacer zakończył się w wielkiej sali, której nie dało się określić inaczej niż “audiencyjna”. Honorowe miejsce zajmował w niej pozłacany tron na wysokim, schodkowym podwyższeniu. Po bokach, za kolumnadami, znajdowała się dwupoziomowa widownia.



Wszystko to sprawiało wrażenie, jakby Selunarra chciała zapewnić rozrywkę jakiemuś królowi, ale przecież w Halruaa żadnych królów nie było. Z drugiej strony, czarodziejka przecież mogła przenieść je na drugi koniec świata.
Przy rzadko rozstawionych stolikach siedzieli ludzie odziani w czerwone szaty. Bez wyjątku, kobiety czy mężczyźni, wszyscy byli ogoleni na łyso i wytatuowani.
- Chyba nie ma sensu tracić czasu, prawda? - zapytała Selunarra, spoglądając na swe artystki. Jej towarzysz udał się już do jednego ze stolików. - Czy może najpierw wolicie się czegoś napić dla odwagi?
- Może się napijemy - odparła cicho Lei, starając się nie rozglądać za bardzo. Czy nauczycielka z Akademii mogła należeć do kręgu takich czarodziejów? Wyglądali na bardzo bogatych. - Spodziewałam się… bardziej kameralnej widowni - przyznała.
- A to jakaś różnica? - Orbrynsar stanęła na najbliższych schodkach i skinęła dłonią na lekko przygarbionego mężczyznę. Ten szybko przyniósł na tacy karawkę wina i parę pucharów, które z trudem ale i pewną gracją zaczął napełniać.
- Nie wiem, nigdy nie próbowałam - przyznała uczennica i wychyliła kielich wina duszkiem.
- A ty? - spytała panią Mongle.
- Nie - ta od razu pokręciła przecząco głową. Potrzebowała płynnej odwagi równie mocno co Lei, przez co jej kielich również bardzo szybko pokazał dno.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. Tylko mi się tu nie upijcie. Goście nie chcą patrzeć jak leżycie bez życia na ziemi - zastrzegła iluzjonistka.
- To tylko do animuszu, bo od teraz przez jakiś czas będę mogła pić tylko spermę - Lei uśmiechnęła się i oblizała, odstawiając kieliszek. - Jestem gotowa.
Pani profesor spojrzała nad ramieniem Leileny na wciąż pusty tron, ale tylko wzruszyła po tym ramionami.
- Nie zwlekajmy zatem. Jedno zastrzeżenie - uniosła palec. - Mówcie w języku handlowym, żeby widzowie mogli was zrozumieć - jeżeli wcześniej pozostawały jakiekolwiek wątpliwości, czy panie Mongle wciąż są w Halruaa, to właśnie się rozwiały.
Orbrynsar wykreśliła palcami skomplikowane gesty i wymówiła długą formułę zaklęcia. Centralny korytarz sali w mgnieniu oka zamienił się w las. Niezbyt gęsty, ale smukłe drzewa sięgały sufitu, podłogę pokryła ściółka i krzaki, a ciche szepty rozmów zagłuszyły ptasie odgłosy. Nawet zapach się zmienił, teraz przepełniony był żywicą… i piżmem. Selunarra podniesionym głosem zwróciła się do zgromadzonych wśród kolumnad gości w tym obcym, niezrozumiałym języku. Tylko niektóre słówka przypominały halruaański - “las”, “matka”. Nie sposób było nawet wyłapać kontekstu. Kiedy skończyła machnięciem dłoni wskazała Leilenie i Jinie środek wielkiej sali, czy też na potrzeby przedstawienia: środek dziczy.
Dziewczyna przywarła mocno do mamy, obejmując ją i przywdziewając na twarz maskę strachu. Nie miała pojęcia jak dobrą jest aktorką, ale udawanie przy takim paszy wychodziło jej chyba całkiem dobrze. Może powinna się rozwinąć w tym zakresie jeszcze bardziej. Pociągnęła je obie we wskazaną stronę, omijając powoli iluzoryczne drzewa i panicznie rozglądając się wokoło.
- Chyba się zgubiłyśmy, mamo - powiedziała nagle drżącym głosem. Nie wiedząc jaka jest akustyka, nie próbowała szeptać, aby wszyscy je mogli dobrze usłyszeć.
- Co? - w pierwszym ruchu odparła Jina, ale szybko się zreflektowała. - Musimy szybko odnaleźć ścieżkę. Tutaj jest niebezpiecznie - brzmiała dość sztucznie, ale od strony stolików nie słychać było żadnej krytyki.
W końcu to dla innych talentów je zatrudnili, prawda? Lekko pochylona, przez co dekolt skąpej zielonej sukienki powiększał się znacznie, a piersi kołysały swobodnie, ruszyła powoli dalej. Pociągnęła za sobą mamę. Puściła rękę i zamiast tego objęła ją, kładąc dłoń na biodrze. Dziewczyna podejrzewała, że im więcej mało realistycznych, ale za to erotycznych rzeczy, tym lepiej dla takiego przedstawienia. Jina chyba też tak uważała, bowiem przytuliła córkę do swej piersi. W efekcie bardzo trudno się im szło, ale i miejsca na spacery nie było wiele. Mech i patyki pod stopami za to wcale nie wydawały się iluzoryczne i w bucikach, które kompletnie do chodzenia po lesie się nie nadawały, było utrzymać równowagę. Na szczęście obie Mongle nie musiały długo tak udawać. Po sali rozeszło się bowiem stukanie kopyt, a wkrótce po tym przed rudowłosymi wyrosła wielka sylwetka centaura. Umięśniony, ludzki tors pokryty był misterną siatką tatuaży, a końskie ciało okryte ladrami.



Uzbrojona istota górowała nad obiema kobietami, których głowy sięgały najwyżej do jego brzucha. Tyle, że choć na pewno wyglądał groźnie, to jednocześnie sprawiał wrażenie trochę oszołomionego. Jakby czar, który go przyzwał nie zaczął jeszcze w pełni działać. Leilena wiedziała, że mistrzyni uroków sobie z tym poradzi. Sama krzyknęła i jeszcze mocniej przywarła do Jiny.
- Zostaw nas, czymkolwiek jesteś!
Centaur potrząsnął włócznią, a jakby w ślad za nią potrząsnęła się jego głowa. Pani Mongle objęła córkę obiema rękami w obronnym geście.
- Jesteście… - koński wojownik odezwał się głucho i bezdźwięcznie - na naszych ziemiach. Nie lubimy obcych.
- Więc odejdziemy - zapewniła Jina, ale bez przekonania. No bo przecież miały zrobić co innego.
- Za późno - drugie zdanie olbrzym wypowiadał już trochę żwawiej. - Granice zostały przekroczone. Prawa złamane.
- Nie… nie było żadnych znaków… - wydukała Lei. - Nie chciałyśmy… zgubiłyśmy się… nie zabijajcie nas…
- Nasze prawo jest proste. To nasze ziemie, więc każdy intruz musi zostać zabity - centaur wyglądał na nieugiętego. Uniósł w górę swoją włócznię, gotowy do ciosu.
- Proszę nie! - krzyknęła Jina. - Zrobimy wszystko, tylko oszczędź nasze życie.
Wojownik się zawahał i skierował koniec swej broni w bok.
- Wszystko?
- Wszystko co są w stanie zrobić dwie bezbronne kobiety… - te słowa wydyszała, jakby nie wiedząc, do czego to prowadzi. Mężczyzna zastanawiał się, okrążając dookoła swoje ofiary. A przy każdym kroku pod jego skórą grała cała orkiestra silnych mięśni.
- Nie mogę wam udzielić łaski - urok działał już chyba w pełni, bo centaur brzmiał już całkiem przekonująco. - Ale nieopodal jest ktoś, kto może. Będziecie miały jedną szansę, żeby go przekonać - szturchnął Jinę tępym końcem drzewca popychając ją w pierwszym lepszym kierunku. Ta ruszyła, nie wypuszczając z objęć Lei i teatralnym szeptem, który na pewno było daleko słychać zapytała.
- Córeczko, co my teraz zrobimy?
- Wszystko - powtórzyła swoją wcześniejszą deklarację, równie “cicho”. - Musimy spełnić ich wszystkie polecenia… tylko tak może uda się ich ubłagać…
- Ale co mogłybyśmy w ogóle dla nich zrobić? Kupiecka żona i córka? Nie znam się na zbieraniu grzybów, szyciu ani ziołach - wzorowo biadoliła matka.
- Górę ciała mają jak ludzie… może… może chociaż im się spodobamy…? - zasugerowała przestraszonym głosem dziewczyna.
- Nawet tak nie mów! - starsza kobieta udała przerażenie. - Wtedy nas zgwałcą!
- Cisza! - wojownik przerwał tę wymianę zdań, gdyż między drzewami pojawiła się kolejna końska sylwetka. Nowy osobnik był równie umięśniony, ale bez żadnej widocznej broni i z braku lepszego określenia: nagi.
- Szamanie - zawołał go wojownik, choć w rzeczywistości dzieliło ich tylko parę metrów. - Pojmałem dwójkę szpiegów, którzy przedarli się przez granicę.
Ten nazwany szamanem otaksował spojrzeniem obie kobiety. Nie sprawiał tak strasznego wrażenia, jak jego towarzysz, choć nie ustępował mu wcale wzrostem.
- Czy przyznajecie się do szpiegostwa? - odezwał się dźwięcznym, niskim głosem.
- Nie… - zaprzeczyła Leilena, ciągle łamiącym się, drżącym głosem. Oddychała szybko, przez co jej pierś unosiła się i opadała. - My tylko zabłądziłyśmy… błagam, nie róbcie nam krzywdy…
- Zabłądziłyście? Tak blisko naszych ziem? - nie dawał wiary centaur.
Jina jedynie ścisnęła mocno Leilenę. Nie czuła się pewnie w swym aktorstwie i wolała oddać jej inicjatywę.
- Nie wiemy gdzie jesteśmy… pojawił się magiczny portal i wylądowałyśmy prosto w tym lesie… zrobimy wszystko, tylko nas nie zabijajcie - błagała i nagle padła na kolana, patrząc przerażonym spojrzeniem na centaury.
- I niby co nam przyjdzie po dwóch słabych, ludzkich samicach? - parsknął zbrojny, machając przy tym końskim ogonem.
- Nie macie niczego, bo mogłybyście nad podarować - pokiwał głową szaman. W lekkich sukienkach nie miały przecież czego ukryć. - Nie wygląda to dla was dobrze.
- Mamy... mamy nasze ciała… jjjesteśmy bardzo elastyczne… - dukała, udając wysiłek wkładany w wymyślanie czegoś. - Czy… czy jesteśmy dla was zupełnie nieatrakcyjne?
- Córko, co ty mówisz? - starsza kobieta przypadła do Lei. - Musi być coś innego…
- Nie, mamo… nie mamy nic innego… - przesunęła ramiączka sukienki na boki i odsłoniła sterczące piersi. - Czy takie widoki nie są wam miłe?
Wojownik zdradził się pierwszy, nerwowo przestępując na zadnich nogach, pomiędzy którymi coś jakby zadrgało. Szaman był bardziej opanowany, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Wprost przeciwnie. Wyglądasz bardzo kusząco, malutka dziewczynko. A nasze klacze nie są teraz w rui i nie dają do siebie podejść - przyznał. - Ale skąd mam wiedzieć, że to nie podstęp?
- Jesteśmy małe i bezbronne. Możecie sprawdzić, że pod spodem nic się nie kryje… - powoli wstała i ruszyła ostrożnie w stronę szamana. - Damy wam rozkosz, w zamian chcemy tylko przeżyć… błagam…
Centaur powstrzymał ją jednak ruchem ręki.
- Wy, ludzie, korzystacie z najróżniejszych sztuczek. Nawet w waszych ubraniach może być klątwa. Jeśli mówisz prawdę i nic nie kryjecie, to zedrzyj z niej ubranie - skinął brodą na Jinę.
- Ale nie mamy niczego, by się potem przebrać - zaprotestowała cicho pani Mongle, nie wiadomo czy naprawdę, czy udawała.
Leilena nie dyskutowała. Spojrzała w oczy mamie, zbliżając się do niej i z całej siły szarpnęła ramiączko sukienki. To trzasnęło, obnażając od razu pierś. Sztywny sutek stał trochę w sprzeczności z odgrywanym przerażeniem, ale dowodził przed Leileną, że jej matka ma równą ochotę na to co się stanie, co ona sama.
- Nie patrz tak na mnie - poprosiła Jina - To nieprzyzwoite.
- Przepraszam, mamo. Jesteś taka piękna i podniecająca.
Spojrzała bardzo bezpośrednio na obnażoną pierś, po czym szarpnęła za drugie ramiączko. Materiał nie wytrzymał i rozpruł się wzdłuż szwu, odsłaniając nie tylko cały dekolt ale także brzuch.
- Nie mów tak, to ich tylko podnieci - prosiła głośno pani Mongle.
- Musimy dać im jak najwięcej zadowolenia i przyjemności, tylko wtedy mogą uznać nas za przydatne - szeptała teatralnie córka, klękając przed kobietą i zsuwając do końca sukienkę. Pod spodem miała jeszcze majteczki. Z tak bliska młoda tantrystka doskonale widziała plamę podniecenia na materiale.
- Wszystko ma być zdarte - nakazał szaman. - Żadnej magii w materiałach.
Lei ustawiła się tak, aby wszystko było dobrze widać i wsunęła dłoń pod bieliznę mamy. Bardzo czułym, erotycznym gestem. A potem nagle szarpnęła. Pobudzona Jina nie dała rady powstrzymać jęku, gdy jej łono ukazało się dwójce centaurów. Strużka śluzu zaczynała spływać jej po udzie.
- Bardzo dobrze. A teraz na odwrót. Obnaż swoją córkę - polecenie było zdecydowane, ale ton głosu zdradzał niecierpliwość.
- Och, przepraszam cię - zapewniła Jina, pomagając Leilenie wstać. - Nie powinnam tego robić. Czy mi wybaczysz?
- Zrób to, mamusiu… - szepnęła dziewczyna, niby to ze strachem, choć jej piersi i tak były już obnażone. Stanęła tak, aby widziała ją dobrze widowania, ale i centaury. Jina podwinęła trochę jej sukienkę, przy okazji w zupełnie niematczynym geście obłapiając jej pupę. Trudziła się chwilę, by rozedrzeć któryś ze ściegów, aż materiał trzasnął w końcu głucho i poddając się silnym szarpnięciom, odsłonił ciało nastolatki. Ta pisnęła, rumieńce wyszły jej na policzki, bardzo wyraźnie. Podwinięty materiał odsłonił nietypowe dla Leileny, zielone majteczki z cieniutkiej tkaniny.
- Niech im się to podoba, mamo…
- Co… chcesz, żeby zrobiła? - niepewnie spytała starsza kobieta.
- Zaprezentuj im swoją córkę… wulgarnie… - jęknęła Lei.
- To… może połóż się i wypnij? - zaproponowała. - A ja wtedy to z ciebie zedrę?
- Obnaż mnie najpierw… muszą się podniecić, niech myślą tylko o gwałcie na naszych ciałach… wtedy zapomną o szpiegowaniu i potem mamy szansę… - dyszała dziewczyna, z trudem opanowując się przed pochwyceniem i miętoszeniem maminych piersi.
- Dobrze - pani Mongle pokiwała głową i obeszła córkę od tyłu. Oba centaury wyglądały już na pobudzone, a pod ich końskimi brzuchami zwisały już długie kształty. Jina złapała pewnie materiał majtek tantrystki i w dwóch mocnych szarpnięciach zerwała je. Dziewczyna pozwoliła, aby materiał sukienki także się zsunął i stanęła przed dzikimi istotami zupełnie naga. Strumyk soku popłynął po jej udzie.
- Ciało mojej mamy jest bardzo doświadczone, a ja… jestem mloda i elastyczna… - “zachwalała”.
- Wy, ludzie, wiecznie kłamiecie. Sami się przekonamy - zastrzegł szaman, odsuwając się bokiem o kilka kroków. - Udowodnijcie, że jesteście na nas gotowe i zajmijcie się Denryxem - wskazał palcem swego kompana, który w międzyczasie zdążył odłożyć swoją broń.
Leilena nie wahała się ani na moment, biorąc Jinę za rękę i zbliżając się do centaura. Była zbyt podniecona i chętna, ale entuzjazm pasował do roli dziewczyny gotowej do wszystkiego, aby tylko samce poczuły odpowiednią rozkosz. Delikatnie położyła dłonie na podbrzuszu Denryxa i wędrowała nimi w górę i w dół.
- Czy możemy najpierw go wylizać, czy pragniesz od razu użyć którejś z nas…? - słowa zawsze pobudzały, zwłaszcza przy przedstawieniu. Lei zamierzała pamiętać o mówieniu i komentowaniu, zachęcając do tego samego mamę.
- Co to znaczy wylizać? - zdziwił się centaur.
To co Leilena znalazła między jego nogami, było wielkie, a nawet nie wyglądało na zupełnie sztywne. Nawet nabrzmiałe jądra przypominały kokosy. Jina zakryła dłonią usta, ale skomentowała głośno między palcami.
- On jest długi jak moje ramię.
- Damy radę, mamo… w pupach mogą zmieścić się całe… - jęknęła dziewczyna, której już podniecenie zasnuło mgłą spojrzenie. - Pokażę ci - powiedziała do centaura i klęknęła, w ten sposób wchodząc pod niego. Wielka końska pała, właśnie tego chciała. Ujęła ją w swoje drobne dłonie i zbliżyła usta, bez wahania zaczynając sunąć po nim językiem.
- Córeczko, jak możesz to robić? - starsza Mongle zakrzyknęła zszokowana, ale tylko udawała. Leilena nie miała co do tego wątpliwości, widząc jak jej matka oblizuje w podnieceniu swoje pełne usta.
- Musisz mi pomóc, mamusiu, on jest za długi na jeden język… - wydyszała tylko dziewczyna, której dłonie w lubieżnych ruchach masowały tego członka po całej jego długości.
- Oby to mu wystarczało - jęknęła jeszcze Jina, dołączając się do pieszczoty wielkiego drąga. Wysunęła własny język, sunąc nim w przeciwnym kierunku co córka. Jedną z dłoni sięgnęła do masywnego jądra, delikatnie je głaszcząc.
Pół-koń uderzył kopytem, strasząc kochanki.
- Nigdy czegoś takiego nie czułem - wyznał zakłopotany. I podobało mu się to, wnioskując po tym jak jego penis się unosił.
- Spróbuję mu wziąć w usta - jęknęła Leilena, która zmieniła pozycję, aby mieć czubek zwierzęcego przyrodzenia przed nosem. Normalnie byłoby to bardzo trudne, ale magia działała. Objęła go najpierw czule swoimi dłońmi, następnie otworzyła usta i zaczęła go do nich powoli przyjmować. Nawet z magią był to nielada wyczyn. Końcówka była szeroka jak pięść i normalnej kobiecie pewnie zwichnęłaby szczękę. Leilena zdołała go jednak w siebie wpechnąć. Denryx zarżał czując mokre, ciasne wnętrze.
- Tylko się nie zakrztuś córeczko - ostrzegła Jina, wciąż zmierzając w przeciwnym kierunku. - I uważaj z zębami.
To nie było najprzyjemniejsze uczucie, ale czego nie robiło się dla widzów? Wciąż trzymając usta tak nienaturalnie szeroko otwarte, zaczęła ssać i siorbać głośno, ostrożnie ruszając głową. Małe dłonie zacisnęły się mocniej na drągu, ruszając się nieprzerwanie. Obciągała właśnie gigantyczną pałę centaura i podniecenie było tak duże, że musiała bardzo ze sobą walczyć, aby chociaż jednej dłoni nie przeznaczyć na palcowanie się.
- Dobrze córeczko. Powoli. Już ci pomagam. To się zaraz skończy - mówiła Jina w przerwach między pocałunkami, które składała na przyrodzeniu. Dotarła głową do jąder i zaciągnęła się ich piżmowym zapachem. - Och, aż kręci mi się od tego w głowie.
To były jej ostatnie słowa, nim zabrała się do ssania i gładzenia wielkiego woreczka. Zamglone oczy Lei już tego nie widziały. Nabrała powietrza i zaczęła napychać go na swoje gardło, które wyraźnie poszerzał, wnikając w nie z trudem. Trzymała go za kutasa i z całej siły napierała. Magia była cudowna. Dzięki niej będzie mogła spróbować seksu z każdą istotą!
- Och, to wspaniałe - jęknął centaur, zaczynając przebierać przednimi nogami.
- Lei, jego jądra zaczęły tak mocno pulsować. Chyba zaraz dojdzie - ostrzegła Jina.
Dziewczyna napychała usta dalej, ale na pierwszą oznakę orgazmu, miała zamiar się cofnąć. To było przedstawienie. Widzowie mieli prawo oglądać jak wytrysk zalewa jej nastoletnie ciało. Sama tego chciała, tak samo jak poczuć go na języku. Nie musiała czekać długo. Końska pała zadrżała mocno i zaczęła tryskać głęboko w jej gardło, w takich ilościach, że nawet gdyby chciała nie byłaby w stanie wszystkiego połknąć. Prędzej by się utopiła! Nie zamierzała. Cofnęła głowę bardzo szybko i następną strugę przyjęła na twarz, z ciągle rozchylonymi wargami. Połknęła część ładunku, ciekawa smaku, chętna do tej zboczonej czynności. I trzymała zwierzęce przyrodzenie, pozwalając mu lać na jej nagie, drobne ciałko. Była jednocześnie podobna i zupełnie inna od ludzkiej. Słona, ale z innym posmakiem. Lepka, ale o innej konsystencji. Ale dla Leileny smak był bardzo dobry.
- Córko, on cię cały obleje! - zakrzyknęła Jina, przysuwając się szybko do córki i szarpiąc przyrodzenie w swoją stronę, tak że strumień spermy chlusnął na jej twarz.
- Och! - wykrzyknęła Leilena, pozwalając sobie wyrwać członka i puszczając go. Czuła jak ciepłe nasienie spływa po niej i złapała się za piersi, rozmazując i wcierając w nie lepki płyn. Na brodzie tworzył się właśnie długi, perwersyjny sopel, ale dziewczyna już patrzyła na zalewaną cudownie mamę. I to pomimo spermy w jednym z oczu, której nawet nie wytarła. Odurzający zapach był jak najsilniejszy afrodyzjak.
Gdy centaur przestał w końcu tryskać, twarz pani Mongle była już cała umazana nasieniem. Białe strużki zlepiały jej czerwone włosy, tworząc podniecający, perwersyjny kontrast. Z niej również wszystko zaczynało spływać, skapywać na sterczące piersi i zbierać między złączonymi udami.
- Nic nie widzę - jęknęła kobieta, próbując nieudolnie przetrzeć oczy.
Jej córka jeszcze coś tam pamiętała, że to przedstawienie. Wyciągnęła więc mamę spod centaura, aby teraz wszyscy w pełni mogli je obejrzeć. Objęła ją i przytuliła się, rozmazując spermę między ich ciałami. I zaczęła lizać po twarzy, zbierając grudki powoli zasychającego, białego likieru. Zaczęła od oczu, czyszcząc je bardzo dokładnie językiem.
- Nie, córko. Nie rób tego - pani Mongle niemrawo próbowała się odsuwać, ale oczywiście nic z tego nie wychodziło. - Bo… bo to mnie jeszcze bardziej… - przygryzła usta, aby się powstrzymać przed skończeniem zdania.
- Zaraz nas zgwałcą, mamo… - Lei oczywiście nie przestała, z oczu przechodząc na nos, policzki i wargi Jiny. - Wsadzą nam te końskie drągi i będą pieprzyć dla własnej przyjemności… - stękała między liźnięciami. A Jina podejmowała tę perwersyjną rozmowę.
- Nie, nie myśl tak nawet. Przez te słowa nie mogę tego wyrzucić z mojej głowy. Jestem taką złą matką, bo mnie to podnieca - wyrzuciła z siebie, otwierając oczy i spoglądając na córkę. Ta pocałowała ją, mocno i głęboko, wsadzając w usta Jiny język i dzieląc się z nią smakiem nasienia. Chwyciła jedną dłonią za zlepione włosy. Z trudem zostawiała inicjatywę centaurom. Te na szczęście zrozumiały, że czas na ciąg dalszy. A może to ktoś kierował nimi zza kulis? Pewnie Selunarra.
- Dość już tych rozmów - zawołał szaman, sam bardzo już podniecony od tego, co zobaczył. - Chcę pokryć jedną z was. Którąkolwiek.
Jina zareagowała pierwsza.
- Oszczędź moją córkę. Ja ci się oddam, tylko… - opuściła spojrzenie. - Nie jestem jeszcze rozciągnięta, tam w dole.
- Pozwolisz mi przygotować dla ciebie moją mamę…? Czy chcesz ją taką…? - zapytała znowu drżącym głosem dziewczyna.
Pół-koń splótł ręce na umięśnionej piersi i spojrzał gniewnie na swych jeńców.
- Dobrze, przygotuj ją na mnie. Ale nie zwlekaj z tym. Nie będę czekał długo - ostrzegł.
Pani Mongle tymczasem obrzuciła Lei spojrzeniem, które chyba miało wyrażać szok, ale pod warstwą białego płynu trudno było to stwierdzić.
- Jak to mnie przygotujesz?
- Oprzyj się o tego dorodnego samca, mamo - poleciła Leilena. - I wypnij do mnie. Wsadzę ci dłoń w cipkę w tej samej pozycji, w której będzie cię pokrywał…
- Nie możesz - zaprotestowała, ale jednocześnie chętnie spełniła polecenie, wtulając się w koński bok. - Przecież to by było kazirodztwo - podkreśliła, tak na wypadek gdyby ktoś z obserwujących przegapił te wszystkie “mamo” i “córeczko”.
- Przecież nie zrobię ci dzidziusia - zdziwiła się dziewczyna, łapiąc mamę za pośladki i mocno rozchylając je na boki. - Czy powinnam cię też nawilżyć?
- Czuję się, jakbym była już nawilżona przez to całe nasienie, które ze mnie spływa - jęknęła Jina, nie umiejąc powstrzymać się przed kręceniem tyłeczkiem przed Leileną. - A jak ty uważasz?
Nastolatka klęknęła za mamą, nie puszczając ciągle rozwartych pośladków i bacznie się przyjrzała.
- Masz takie szerokie otwory mamo, że mogę zajrzeć do środka - westchnęła na użytek publiczności. - Chyba spłynęło do nich za mało - dodała i splunęła, raz na anus, raz na cipkę, do której nagle zaczęły wnikać dwa palce. Zanim Jina się przystosowała zaatakował ją też trzeci. - Masz taką mięciutką i ciepłą szparkę mamo. To pewnie po mnie taka szeroka? - zamruczała. - Jestem pewna, że zaspokoisz nią tego ogiera…
- Tak. Obiecuję pana zaspokoić - jęknęła pani Mongle, jedną z dłoni zaczynając gładzić sterczący drąg szamana. - Nawet po porodzie jestem ciaśniejsza niż wasze klacze - rozochocona kobieta ruchami bioder wychodziła naprzeciw ruchom córki.
- O tak mamo, zrobi z ciebie swoją klacz… musimy cię o coś oprzeć, aby mógł cię odpowiednio pokryć… - za trzecim palcem podążył czwarty. Lei nie oszczędzała cipki mamy, musiała być rozciągnięta, żeby przyjąć końskie przyrodzenie. Zaraz zaczęła więc wsuwać całą dłoń. - Uwaga, wkładam rączkę… - ostrzegła tylko i naparła.
- O tak! - krzyknęła starsza Mongle, gdy dłoń z mlaśnięciem wpadła w jej otwór. - Jestem taka zła, bo mi się to podoba. Podoba mi się, że córka pieprzy moją cipkę - Leilena nie wiedziała już, czy jej mama gra, czy to żądza popycha ją do takich okrzyków. Ręka pani Mongle zaczęła szybciej pocierać olbrzymiego fallusa, który był już twardy jak skała.
Sama też czuła jak świeżbią ją otworki. Powiększona magią szpara Jiny otulała dłoń w cudowny sposób, ale dla Lei było to za mało. Wykorzystując fakt, że teraz mogła sobie pofolgować, zaczęła zagłębiać się dalej, raz w przód raz w tył, posuwając swoją mamę.
- Twoja szeroka picz mnie tak dobrze ściska… tak miękko tam w środku… - dyszała, nie ustając w wysiłkach. Pojemna, doświadczona pochwa i jej zapach, mieszający się z wonią nasienia, były niemal nie do wytrzymania. Dziewczyna sięgnęła do swojego łona wolną ręką i zaczęła się szybko masturbować, pojękując przy tym głośno.
Centaur nie pozostawał obojętny na to, co dzieje się przy jego boku. Ale z powodu budowy ciała trudno było mu to oglądać, więc w końcu sfrustrowany nakazał.
- Jeśli już pieprzysz własną matkę, to chcę to widzieć. Oprzyj ją o drzewo - wskazał szeroki pień, który chyba w rzeczywistości był filarem wspierającym dach. Oszołomiona Jina wcale jednak nie sprawiała wrażenia, jakby chciała się ruszyć, uwięziona między dającą jej przyjemność Leileną, a wielkim członkiem.
Nastolatka wyjęła przedramię z poszerzonej już szpary, pokazując publiczności duży otwór. Wstała z trudem. Nawet ręka to było już mało, zaspokojenie mogła dać tylko pełna perwersja.
- Chodź mamo, oprzyj się tu - pociągnęła Jinę w stronę “drzewa”. - Chyba będzie chciał cię już użyć.
Sama zerknęła na drugiego, oblizując lubieżnie obspermione wargi.
- Nie, zostań jeszcze ze mną - poprosiła matka. Posłusznie jednak zaparła się i rozłożyła nogi szeroko i bezwstydnie. Ociekała od żądzy. - Chcę jeszcze poczuć przyjemność, nim mnie zgwałci i rozepcha swym wielkim fiutem.
Nie tylko szamana pobudzała ta scena. Wojownik z powrotem był w gotowości, a przecież niedawno wylał z siebie chyba całe wiadro spermy. Ciekawe jak często mogły centaury?
- Musimy je zaspokoić, mamo… - Lei miała nadzieję, że mogły ciągle. Pokochała te olbrzymie drągi od pierwszego wejrzenia. - Nie możemy sprawić, aby były niezadowolone… tam ci jeszcze wsadzę… - dziewczynie udało się wtłoczyć w te słowa odrobinę strachu.
- A co, jeżeli już nie będę cię wtedy czuła? - przestraszyła się., a zniecierpliwiony szaman zaczął postukiwać kopytami.
- Wtedy włożę rękę w twoją pupę, mamo. Tam też jesteś tak cudnie luźna - jęknęła jej córka. - Szybko, on się niecierpliwi… może cię uderzyć i zgwałcić siłą…
- Nie, tylko nie to. Już jestem gotowa, proszę pana - zapewniła kobieta, zerkając przez ramię na pół-konia. - Może mnie pan wziąć. Tylko odpuść mojej córce.
Szaman podszedł szybko do branki. Masywne ciało nakryło jej drobną sylwetkę.
- Nie jesteś w pozycji, by czegokolwiek ode mnie żądać - warknął. Jego męskość oparła się ciężko o plecy pani Mongle. - Ty, pomożesz mi wejść w twoją matkę - wskazał palcem na Leilenę.
- Tak, zrobię wszystko… nie będę się też opierać, gdy przyjdzie pora na moje małe, ciasne ciałko… - nie umiała ukryć jak bardzo przesycony podnieceniem ma głos. Sprawiała, że drżał, nieco udając strach. Zbliżyła się i wzięła wielkie przyrodzenie w obie ręce, przykładając czubek do cipki Jiny. - Jesteś przy nim malutka jak dziecko, mamo…
- Bo on jest taki...aaa… - ostatnie słowo przerodziło się w głośny krzyk, gdy centaur naparł, wbijając końskiego drąga w ludzką pochwę. Otuliła ciasno jego główkę, ale bestia nie miała zamiaru się powstrzymywać, wnikając dalej i dalej, cal po calu. Gdyby nie magia, pewnie rozerwałby Jinę, ale dzięki niej nieludzko ją wypełniał. Pani Mongle zadrżała i pewnie osunęłaby się na kolana, gdyby nie oparła się na wielkim intruzie. Perwersyjny akt doprowadził jej spragnione ciało do orgazmu w mgnieniu oka. Lei zazdrościła jej, że jako pierwsza przyjmuje w siebie końskie przyrodzenie. Zaczęła masować jądra szamana, sama opierając się o jego bok i wypinając przy tym do drugiego z centaurów.
- Wyglądasz wspaniale, mamo… musi być mu tak dobrze w tak małym ciele… spróbuj go zmieścić ile tylko możesz - stękała z niemiłosiernie silnego podniecenia.
- Nie wiem… ile jeszcze… zdołam - odpowiedziała jakoś, jęcząc przy tym jak oszalała. Centaur się tym jednak nie przejmował, samemu badając pojemność kochanki, w której tkwił już do połowy.
Zaaferowana Leilena nawet nie usłyszała, gdy podszedł do niej Denryx i mocno szarpnął za jej włosy.
- Przez ciebie znowu jestem gotowy do spółkowania - warknął gardłowo. - Zrobisz coś z tym.
Krzyknęła, trochę zaskoczona, trochę dla samego efektu.
- Tak… wszystko… tylko się nie gniewaj… chcesz mnie od razu pokryć…? To nic, że będzie mnie boleć… przyjmę cię… - mówiła szybko, błagalnym tonem.
Wciąż nie puszczając jej włosów, wojownik odciągnął ją na bok. Jina nie miała już nawet siły protestować, oddając się szamanowi.
- Pokażesz mi jeszcze coś nowego. Nasze klacze nie używają do tego ust. Jak jeszcze to robicie wy, ludzie? - zapytał.
- W dupę… - jęknęła, wcale nie z przestrachu. - Wielu lubi rżnąć tyłki… i czuć tam kutasy… Tam jest ciaśniej, ale da się głębiej…
- Więc tak mnie przyjmiesz - rozkazał… ale widać było, że nie bardzo wiedział jak się za to wziąć.
- Muszę się o coś oprzeć - zaproponowała. - I ktoś musiałby pomóc nakierować, a moja mama jest zajęta… albo nie, gdybym się położyła… - poszukała wzrokiem czegoś wysokiego, najlepiej wielkiego kamienia. - Leżąc mogłabym pomagać swoimi rękoma.
Pomysł był dobry, ale z jego realizacją był jeden problem: nikt wcześniej nie pomyślał, żeby przygotować dla aktorek jakieś łóżko czy stół. Centaur również zaczął się rozglądać, aż w końcu ścisnął trzymane, rude loki i pociągnął nastolatkę za sobą.
- Poszukamy czegoś.
Lei kątem oka dostrzegła jak między iluzorycznymi drzewami zaczęli przemykać jacyś służący. Z jednej strony psując efekt, ale z drugiej niosąc między sobą stolik. Widownia jakoś jednak nie protestowała. Zupełnie, jakby zamiast na realizmie zależało im na czymś innym.
- O, tam jest - oznajmił po chwili Denryx, gdy zaklęcie iluzji zdołało już ukryć kompletnie nie pasującą do środku lasu ławę, przemieniając ją w głaz.
- Połóż mnie na nim i stań nade mną - poinstruowała podniecona dziewczynka, bardzo malutka przy centaurze. - Będziesz musiał mnie unieruchomić i mocno pchać, aby zdobyć mój tyłek. Jestem bardzo ciasna tam…
Niby głos drżał, ale jakby nie do końca tylko ze strachu. Choć nawet z pomocą magii, penetracja anusa czymś tak wielkim bez przygotowania brzmiała boleśnie. Cudownie boleśnie, jeśliby pytać szalonej rudowłosej.
Wojownik przyklęknął na przednim nogach i bez najmniejszego trudu uniósł Leilenę w ramionach, jakby nic nie ważyła. Nie był zbyt delikatny, gdy kładł ją na kamieniu, przez co poczuła wdzięczność za to, że to tylko iluzja, a pod plecami w rzeczywistości miała miękki obrus. Denryx wskoczył kopytami na krawędź “głazu”, który zaskrzypiał ostrzegawczo, ale wytrzymał. Męskość kiwała się lekko tuż przed łonem dziewczyny.
- Pomóż mi, to może będę delikatny - zagroził centaur.
- Nie trzeba - jęknęła zamroczona dziewczyna. - Moje ciało ma sprawić przyjemność. Tylko trzeba mnie przygnieść, abym się nie ruszała… - pewna swojej magii Leilena ani myślała się oszczędzać. To był ten stan, którego bała się Aithe, ale nie rudowłosa. Totalne zezwierzęcenie, myślała tylko o perwersyjnej kopulacji. Uniosła odrobinę biodra i leżąc na brzuchu sięgnęła rękoma w tył, biorąc w nie kutasa i nakierowując go prosto na wejście w ciasny, brązowy otwór. - Pchaj… - jęknęła.
Z przygnieceniem był kłopot. No bo gdyby centaur się na dziewczynie położył, to nie miałby jak pchać. Rękami też nie miał jej jak dosięgnąć.
- Zaprzyj się o moje nogi - polecił zatem i dopiero wtedy, zgodnie z poleceniem, pchnął. Efekt był taki sobie. Nie bolało, ale głównie dlatego, że końcówka nawet nie zaczęła rozwierać anusa. Denryx nie poddawał się jednak łatwo. Jak przystało na wojownika nawykłego do posługiwania się włócznią, wycofał się i pchnął ponownie. Tym razem pupa zaczęła trochę ustępować, mocno przy tym piekąc.
Stęknęła boleśnie, gdy trochę ją rozwarł. Czując, że drąg ma oparcie tam gdzie trzeba, złapała się za pośladki i rozwarła je z całej siły na boki.
- Dam radę - sapnęła, gotowa na dalsze jego działania, cała mokra od lecących z niej ciurkiem soków. Centaura pewnie to nie obchodziło, ale może ktoś kto go kontrolował choć trochę przejmował się zdrowiem dziewczyny? Niemniej wojownik natarł ponownie, mocno, zdecydowany spróbować czegoś, czego nie mogły mu dać klacze z jego plemienia. Magia i pieszczoty, którym Siri poddawała pupę Lei okazały się na szczęście wystarczające. Penis prześlizgnął się przez ciasną bramę i zaczął powoli rozpychać się we wnętrzu. Wrzasnęła, kiedy zwieracze zostały rozepchane jak nigdy wcześniej. Puściła pośladki, dłońmi znowu sięgając do przyrodzenia i obejmując je mocno. Czuła jak boli, gdy wciskał go w małe ciało. I jednocześnie jak bardzo to perwersyjne, w dodatku na oczach obcych ludzi. Jeszcze mu pomagała, napychając na anus i starając się chociaż trochę bardziej wypiąć.
- Jeszcze! Wpychaj go w moją dupę! - krzyczała wulgarnie.
- A co ja niby robię, głupia dziewko? - warknął Denryx i zaatakował jeszcze mocniej, w gniewie a nie żądzy. Drąg wchodził już bardzo głęboko, dostarczając niepowtarzalnej mieszanki bólu i rozkoszy. Lei niemal mogła poczuć żyłki na pulsującej męskości centaura.
Czuła go tak daleko. Coraz dalej. W brzuchu, gdzie magia musiała ją udostępniać dla takiej pały. Wrzasnęła raz jeszcze, kiedy pchnął mocniej. Z oczu pociekły jej łzy.
- Boli… jak to wspaniale boli… - jęczała głośno, specjalnie dla najbardziej zboczonej publiczności. I nagle zaczęła szczytować z krzykiem, wijąc się pod centaurem. Ten jednak, opanowany przez swą własną, zwierzęcą część natury, rżnął ją dalej. Choć całe wnętrze kochanki zaciskało się na nim coraz mocniej, on tylko przyspieszał chcąc zalać jej wnętrze. Jina chyba coś do niej krzyczała, ale dziewczynie tak szumiało w uszach, że nie mogła nawet niczego zrozumieć. Pozostawało jej tylko zapierać się z całych sił o końskie nogi, aby pchnięcia fiuta nie zrzuciły ją ze stołu. Ciągnęło się to i ciągnęło nim wojownik do reszty stracił nad sobą panowanie i eksplodował, wyrzucając z siebie spermę tak głęboko, jak jeszcze Leilena nie czuła. Nie miała już wtedy siły się trzymać. Każde pchnięcie przesuwało ją po “głazie”, a niemal bezwładne ciało było niczym laleczka. Ekstaza w pełni wypełniała rudowłosą, która doszła kilka razy. Przyjmowała końskiego kutasa, brała go do końca w tyłek. Świadomość była tak potężna, że aż obezwładniała. Chciała jeszcze. Żeby to się nie kończyło. I jednocześnie chciała jego wybuchu, wypełnienia jej ciała ogromną ilością spermy. Zajęczała już słabo, lecz przeciągle, gdy to się stało. I zadygotała raz jeszcze, potężny skurcz zaklinował go w środku na chwilę, gdy anus pulsował rytmicznie na intruzie. Zdołał się wysunąć dopiero, gdy odpłynęła z niego część krwi. Zdyszany, spocony, ale usatysfakcjonowany centaur dreptał dookoła kamienia, próbując wyrównać oddech. Leilena poczuła na swojej twarzy delikatne, kobiece dłonie. To Jina próbowała ją trochę ocucić. Dziewczyna otworzyła z trudem oczy, dysząc ciężko. Widziała głównie mgłę. W obecnym stanie, pochłonięta przez moc tantrystów i swoje potrzeby, nie była w stanie już myśleć o niczym innym jak seksie.
- Córeczko… córeczko - powtarzała pani Mongle. - Słyszysz mnie?
- Tak, mamusiu… spuścił się tak głęboko… wszystko się wyleje, jak wstanę… - wydyszała półprzytomnie Lei.
- Ze mnie już się wylało - zaśmiała się matka. - Myślisz, że nas teraz puszczą? - jakimś cudem starsza Mongle jeszcze pamiętała o roli, jaką miała odgrywać.
- Zmieścił się we mnie cały, w mojej pupie, mamo… - pochwaliła się z uśmiechem. - Pomożesz mi wstać?
- Nie wiem, czy cię utrzymam - pokręciła głową. - Ten szaman pieprzył mnie tak mocno. Ledwie czuję nogi.
- Dobrze ci było? - Leilena z trudem wyciągnęła dłoń i pogładziła mamę po ciągle brudnym od nasienia policzku. - Wyglądasz tak pięknie, mamusiu.
- Było mi wspaniale - przyznała. - Ten rozmiar - mruknęła. - Nie wiem, czy ktoś mi jeszcze tak dogodzi - kobieta położyła głowę naprzeciw twarzy córki.
- Mmmm… gruby i długi… - westchnęła dziewczyna, wyciągając szyję, aby liznąć wargi mamy. - Będziemy to od teraz robić razem? Kochać się na własnych oczach? Wyglądasz tak podniecająco z fiutem w sobie, mamusiu.
- Nie powinnyśmy, ale tak bardzo to na mnie działa - odpowiedziała i bez zawahania pocałowała Leilenę, namiętnie i długo, aż nie zabrakło jej powietrza. Jej córka odpowiedziała równie żarliwie, dociskając do siebie głowę Jiny. Kiedy się oderwały, westchnęła z podniecenia.
- I chciałabym wylizywać z ciebie kochanków, każdą kroplę nasienia.
- Myślę, że z ostatniego byś nie dopiła - zażartowała nieprzyzwoicie w odpowiedzi.
- Zawsze jestem bardzo spragniona, mamo - uśmiechnęła się w odpowiedzi Leilena.
- Tak? Jak bardzo? - mruknęła Jina.
- Bardzo. Jak poczułam twój zapach… jest taki cudowny… - westchnęła dziewczyna. - Zawsze cię pragnęłam. Robić te wszystkie perwersyjne rzeczy, które robiłaś z innymi. Potrzebuję ciągłej stymulacji, mamo.
- I co chcesz teraz ze mną zrobić? Możesz mi powiedzieć, nie wstydź się - zachęcała, sama coraz bardziej pobudzona.
- Chcę wylizać spermę z twojej szerokiej od setek fiutów cipy - jęknęła wulgarnie jej córka. Przesunęła się nawet na ławie, aby jej głowa zwisała w dół. - Stań nade mną i wytrzyj się o moją buzię, potraktuj mnie tak jak na to zasługuję.
- A jeśli to ich znowu podnieci? - spojrzała na oba centaury, przysłuchujące się wymianie lubieżnych zdań. - Co, jeśli znowu zapragną nas zgwałcić? - obawy były tak fałszywe, że pani Mongle nawet nie czekała na odpowiedź, by stanąć w rozkroku nad nastolatką.
- Masz takie piękne, zużyte wargi. Musisz się puszczać jeszcze częściej, mamo - Lei była już w innym świecie, mając nad sobą doświadczoną, znacznie starszą kobietą i to jednocześnie swoją mamę. - Wtedy nas zgwałcą jeszcze raz. Jeszcze się po nim nie zamknęłaś, oh… - jęknęła na widok poszerzonej cipki.
- Będę się puszczać z kim tylko mi każesz - obiecała Jina, opuszczając się niżej, pocierając swym łonem o twarz córki. - Albo z czym każesz. Zrobię wszystko dla twojej przyjemności - to już chyba nie było przedstawienie. Klątwa zwierciadła, spotęgowana doznaniami dnia, przełamywała ostatnie granice jakie pani Mongle jeszcze w sobie miała.
Lei już na szczęście nie mogła jej odpowiedzieć. Złapała mamę w talii, pieszcząc ją dłońmi, a jednocześnie wysunęła język i zaczęła wylizywać bardzo dokładnie nabrzmiałe, grube wargi sromowe. Brała je w usta i ssała, delektując się zarówno nimi jak i smakiem nasienia centaura. Jina dyszała, ani trochę się nie powstrzymując. Wsparła się jedną dłonią o głaz, ale drugą sięgnęła do piersi Lei, ściskając mocno sutek.
- Będę od dzisiaj twoją chętną dziwką, której możesz rozkazywać. Bo dajesz mi przez to tyle rozkoszy - nie ustawała w swych zboczonych deklaracjach.
A jej córka stękała, nie ukrywając tego, jak bardzo się jej to podoba. Piersi miała w zaschniętej spermie, nogi same się rozkładały, a język zaczął pracować także w innych rejonach. Wylizywała mamę także wokół szparki i ssała łechtaczkę, zbierając na razie wszystko wokół szerokiej dziury.
- Będziesz się strasznie puszczać… - wysapała z trudem w krótkiej przerwie od tego.
 
Lady jest offline