Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2019, 22:34   #191
Nanatar
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Przedpołudnie 22 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Myśli Olivii Hochberg nieprzyzwoicie krążyły wokół spowiadanych grzechów Saxy i Felixa, kiedy pląsając z miotłą porządkowała przestrzeń. Właściwie dostrajała aranżację wnętrza do gwiazdy wiatrów magii. Przypomniała sobie przestrogi z cytadeli, że nie uporządkuje eteru ten, który nie uporządkuje przestrzeni wokół siebie. Zaprawdę było w tym coś mistycznego, że z chaosu rzeczywistości rodził się Dhar, zaś zapanowanie nad własną przestrzenią i umysłem pozwalało dowolnie kształtować gwiazdę. Nie przypadkowa była zatem i miotła jako ingrediencja rytuału. Berło czarowników, symbol porządku.

Z pietyzmem zadbała, by każdy zajął swoje miejsce, szeroko otworzyła okiennice wpuszczając światło, mocno napaliła w kominku. Rada, że oprych się obmył, co było ważnym rytuałem czyszczącym ciało, a odbijało się w eterze, chętnie zmieniła mu opatrunek, tym samym odzyskując majtki, choć zdobiła je plama krwi. Puste pozostawało tylko miejsce reprezentanta śmierci, lecz nie był on proszony na to spotkanie. Panna Olivia ledwo powstrzymała się od zatarcia rąk, kiedy młodzi powrócili i zajęli miejsce zgodnie z oczekiwaniami. W zamian wręczyła im po ziołowym naparze i grzance nasączonej w olivie z czosnkiem. Na powrót zasiadła na swoim miejscu w prawicy dzierżąc berło-miotłę.

- Z pewnością jesteście ciekawi o czym mówiono wczoraj w domu kapłana i jak czuje się czarodziejka. - zaczęła i uśmiechnęła się widząc na twarzach mężczyzn mieszane uczucia. - Zatem się streszczę, choć uważam, że w naszym wspólnym interesie jest byście wiedzieli o sprawie jak najwięcej.
Pani Leutermann była słaba na ciele, choć przytomna. Dziś wieczór chce na nowo podjąć wyzwanie nekromancji. Osobiście nie podoba mi się ta pewność siebie, chciałabym później poznać wasze zdanie. Ametystowa Czarodziejka jest przekonana, że nieumarli nie są efektem klątwy, a stoi za nimi nekromanta czarodziej. Co mym zdaniem się nie wyklucza. Utrzymuje do tego, że kluczem do zagadki poznania onego, jest, jeno dzienna aktywność pomarlaków.

Dziwnooka wstała, przekłuła wzrokiem zebranych, nie wypuszczając z reki rekwizytu, kontynuowała wolno przechadzając się, plątała przestrzeń, jakby formowała gwiazdę do zaklęcia. Tu przestawiła kubek, tam dorzuciła do ognia, pozwoliła pieścić twarz światłu dnia.
- Leto jest kryształem załamującym światło, nie sposób dojrzeć jego wnętrza, choć na powierzchni widać cały świat. Zasugerował, że panem kukiełek może być wampir, sigmaryta i czarodziejka wykluczają, bo taki mógłby już wybić wieśniaków w jedną noc. Trudno mi orzec czy to pocieszające. Mniemam, że śniący posiada wiedzę o której milczy. Ale wracając do opowieści, najciekawsza była spowiedź kapłana, tak spowiedź! - dodała widząc zdradzające oburzenie twarze.

Z większą energią przechadzała się po pomieszczeniu okraszając teatralnie opowieść wykorzystując rekwizyt.

- Pierwsi nieumarli pojawili się dwa tygodnie temu, myśliwi którzy ich rozpoznali, utłukli to siekierami, ciała spalono i pobłogosławiono, tak rzecze Valdemar. Następne przypadki były podobne, rąbali, palili i odprawiali sigmaryckie rytuały, aż czwartego dnia nadeszła horda. Tych już nie było jak spalić. Odparci odchodzili porankiem i wracali wieczorem w coraz większej liczbie. Tu pytanie skąd się biorą to są materialne ciała. Prawda, cmentarz kilkuset letni, to trzeba sprawdzić.
Następnie piątego, szóstego dnia kapłan wysyła posłańca, który dociera do kolegium. Konno. Czy to się zgadza panowie? Czy mógł tak szybko przebyć rzeczoną odległość? Chyba mógł. Jemu też sigmaryta przypisuje znalezione w zagajniku wrony, ale mi to nie pasuje, nie miały tygodnia, myślę, że z Herrendorfu uszedł ktoś jeszcze. Pana Wron o którym oni pieją nie widział nikt, ale stara legenda zyskała nowe życie.
Nasuwa się pytanie: Dlaczego nie uciekli? Jeśli w dzień nieumarli nie są aktywni, wieśniacy mogliby ujść na dwa, trzy hufce. Tak. Tak i my możemy, ale o tym później. Tak jakby miejscowi skrywali jakąś tajemnicę, może zombi nie atakują każdych żywych, tylko mieszkańców wioski, walczyli z czarodziejką bo rzuciła wyzwanie ich panu. Sam kapłan też nie wyspowiadał wszystkiego, tak to widzę. Może zemsta zza grobu. Valdemar popołudniem udostępni czarodziejce stare zwoje skrywające tajemnice z przed lat, będę chciała rzucić na nie okiem, choć mogą być tylko mydliną w zwierciadle rzeczywistości.

- Mówię wam to bo jesteście mi towarzyszami, kompanami, jesteście mądrzy i wrażliwi, możecie zauważyć w tej opowieści to co innym umyka. Niepokoi mnie pewność pani Kateriny i otwarte pojedynki z Master of Puppers - popisała się językiem klasycznym. - Rozważny strategoss bada wroga i stosuje fortele. - wzięła ze stołu pomarszczone jabłko i ułożyła na wiechciu miotły. - Przyszło mi do głowy, żeby zbudować wielką procę, taką co ciska kamieniami. - zaprezentowała na miotle działanie dźwigni i owoc niezbyt prosto przeleciał nad głową Karla. - no może bardziej precyzyjne. Ktoś to potrafi panowie? Albo lepiej ustawmy całą baterię takich proc, na drugim końcu można zastosować przeciwwagę. - zapaliła się do pomysłu - Ale mówiłam również, że możemy uciec, to znaczy każdy z was może bo ja na razie zostaję - spąsowiała - myślicie że mi odbiło, bo takie dziwo jak ja poznała możną czarodziejkę, przy której może wyjść na ludzi. Może i racja, ale rozwiązanie tajemnicy jawi mi się na teraz większą frajdą.

Niebrzydkie oblicze dziewczyny przybrało nieco diabolicznego wyrazu.
- Niech się stanie - zaklęła szeptem widząc, że gwiazda jest gotowa.

- Możecie ujść przez najbliższych kilka dni, wystarczy, że zachowacie siły na forsowny marsz, jeśli ktoś nie ma konia - zafiglowała uśmiechem do Niersa - Musimy się wysypiać i dobrze jeść. Musi być nam ciepło. Nieumarli przychodzą tylko nocą, każdego dnia można uciec. Trzeba zebrać zapasy jedzenia i opału, i bez bohaterskich potyczek do świtu. Jeszcze trzy dni wieśniacy wytrzymają. Chciałabym też nie stracić czarodziejki, choć jeden zmienny wie, dlaczego o was bardziej się martwię.
Tajemnica. - zadumała się - Dlaczego wieśniacy nie odeszli? Dlaczego nieumarli przychodzą tylko nocą?
- I proszę was nie lękajcie się! Takie charaktery żywią się strachem. Moje serce też drży, ciało jest słabe i odmawia współpracy, nogi wrastają w glebę, w takich chwilach myślcie o najbliższych, wspominajcie zabawne momenty w swym życiu, uspokajajcie umysł. Odrzućcie chaos! - mało brakowało by pod wpływem własnych słów zdradziła się z intrygi z Valdis, czy śledztwa dotyczącego Niersowych świnek. Oczy jej płonęły, a miotłę wystawiła przed siebie niczym palladyn święty miecz. - Pan marionetek nie pokazuje się fizycznie, może to oznaczać, że ciało jego jest słabe i podatne na stal, a mocny jest tylko mocą chaotycznej woli, lub... - zawahała się - zemsty. Bądźcie zawsze czyści i syci, jak przystało na człowieka kulturalnego, zło żywi się zabobonem i tępotą, ale też ignorancją.

Panna Olivia Hochberg niezwykle rada z zaklętej rzeczywistości wypuściła powietrze z wyraźną ulgą.
- To co? Możemy poszukać śladów ożywieńców, gdzie znikają, poszukać sepultury magika, co legł tu przed laty. Nie możemy zapomnieć o posiłku dla pani, poproszę ją żeby nas później zaszczyciła. - mrugnęła zielonym okiem.

Pytania, spostrzeżenia? Może ktoś wymyśli istotne pytanie do kapłana, lub do Leto. Wolę umieścić swój wpis po Hansowym, zakładając, że Olivia jednak zebrała wszystkich w jednej sali, oprycha mogła opatrzyć podczas spowiedzi młodych i zwabić do środka, masażem, lub grzanką z czosnkiem.

MG:
No ja myślę, że będzie dodatkowe PD i przynajmniej po +2 do strachu dla wszystkich.



 

Ostatnio edytowane przez Nanatar : 06-12-2019 o 23:19.
Nanatar jest offline