Życie stało się trudniejsze odkąd "Pan" przyjechał. Gorsze, w specyficznym tego słowa znaczeniu. Było zdecydowanie więcej pracy i mniej... wszystkiego innego, od jedzenia po czas.
Najwyraźniej trzeba było jednak zaakceptować tę nową sytuację, a w końcu zawsze mogło być jeszcze gorzej.
- Kury - wyrwało się dziewczynie, która zajęta dotychczas paleniskiem niezwłocznie poderwała się do pionu.
Gdy stawką było bezpieczeństwo zwierząt, zmęczenie nie miało żadnego znaczenia i gdy tylko drób podniósł alarm, Marysia biegiem ruszyła do wyjścia.
- Weź kuszę - rzuciła w biegu do Patryka, który w tych okolicznościach też nie miał zamiaru siedzieć po próżnicy i szybko ruszył po broń.
Ich kusza. Mogła być teraz bardzo potrzebna i na całe szczęście że mieli sporo bełtów w zapasie. Marysia wiedziała, że odpowiednio uzbrojona miała szanse na ustrzelenie lisa, aby nie zagroził on kurom w kolejnych dniach. Jednak nie miała chwili do stracenia. Najważniejsze było bezpieczeństwo kur i niedopuszczenie do ich śmierci, a dopiero w drugiej kolejności eliminacja zagrożenia.
Nadal ściskając solidny palik drewna w dłoni, dziewczyna wybiegła na podwórze i szybko ruszyła w stronę kurnika.