Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2019, 19:28   #134
Cane
 
Cane's Avatar
 
Reputacja: 1 Cane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputacjęCane ma wspaniałą reputację

Wszystko huczało. Głosy dookoła niego zdawały się zlewać w jeden szum. Krzyk. Warkot. Strzał. Odgłos metalu uderzającego o metal. Znów krzyk. Warkot silników napędzających bojowe maszyny. Cichy świst kuli. Promień światła palącego ceramiczne płaty pancerza na ciele kapłana. Błysk ognia rozświetlającego korytarz. Płomienie otulające swe cele niczym płaszczem ognia. Krzyki. Płacz. Odgłos biegnących stóp. Odgłos słów błagających o łaskę. Warkot miecza.

- Oczyścimy ten okręt! Wyrwiemy chwasty herezji, które się tu zalęgły! W imię Winter Corax! W imię Imperatora! Żadnej łaski! Do przodu! Nie cofać się! - Cane był pierwszym, który wypadł na płyty lądowiska zaraz po swojej kapitan. Widział jak prowadziła szarżę w głąb lasu wroga. Widział jak rzucała się w największy wir przeciwników, tnąc na lewo i prawo. I był tuż za nią. Tak jak jej obiecał. Był jej tarczą. Misjonarz pociągnął za spust miotacza, pokrywając odnogę korytarza płomieniami. Wrogowie póbowali ukryć się za osłoną na prędce skonstruowanej barykady. Ogień pokrył wszystko.
- Kapitan! Kapitan Corax! - misjonarz musiał wrzeszczeć do komunikatora by choć zostać usłyszanym. - Musimy się przegrupować. Prom z serwitorami bojowymi właśnie zadokował. Uderzą w stronę maszynowni! Kapitan! - kapłan nie miał pojęcia czy go usłyszała. Zdawała się być całkowicie pochłonięta walką. Powoli zbierała w nim złość. Wylewała się niczym z przepełnionego naczynia. Cały hangar był już praktycznie okupowany przez siły Błysku Cieni. Tylko małe skupiska oporu zdawały się jeszcze sprawiać niewielkie problemy, byłe one jednak gaszone jeden za drugim, niczym płomienie dogasających świec. Mrok otaczający oczy Ahaliona pogłębił się. Czas na oczyszczenie. Czas by stał się obiecanym ostrzem.

Marcus wył. Jego zęby raz za razem wbijały się w nowego przeciwnika. Szarpał i ciął z całą furią na jaką tylko mógł się zdobyć Ahalion. Otoczony przez maszyny zaprojektowane przez Adeptus Mechanicus do tylko jednego celu - by zabijać, Cane parł do przodu. W pierwszej lini prowadził szarżę. Nie zatrzymywał się. Nie zwalniał. Jego ramię powoli zaczynało mu ciążyć, ale nadal podnosił je do góry i pozwalał opadać. Zwalniając czasmi gdy napotykało większy opór. Nie czuł bólu gdy odnósł pierwszą ranę. Nie poczuł też drugiej gdy ostrze wroga wbijało się w jego ciało. Gniew jaki czuł. Wściekłość jaka nim kierowała. Furia, kótra dawała mu siłę. Cane podnosił się z ziemi gdy pobliski wybuch rzucił nim o ścianę. Poczuł żelazny smak krwi na ustach. Złość znów przejmowała kontrolę.
- W imię Cesarza Ludzkości! Oto jego łaska! - kapłan biegł już w stronę wroga. W ciemnych korytarzach okrętu słychać było krzyki. Słychać było śmiech.


Misjonarz używa Weapon Skill. Pierwszy wynik 72/49, przerzut przy użyciu Fate point i 14/49.
 
__________________
"Life is really simple, but we insist on making it complicated." -Confucius

Ostatnio edytowane przez Cane : 07-12-2019 o 19:35.
Cane jest offline