07-12-2019, 20:34
|
#198 |
| Na propozycję Yarislava, że ten zostanie pilnować koni i dobytku, Gnimnyr przystał entuzjastycznie. Sam, na wszelki wypadek miał też propozycję, by cenne rzeczy ukryć w odnalezionej przez zwiadowcę latrynnej dziurze, ale w końcu ją zmilczał.
Przed ruszeniem na wyprawę w głąb jaskiń, krasnolud przeglądnął swój ekwipaż, zastanawiając się, co też będzie mu potrzebne na dole. Oczywiście brał broń i tarczę, co do tego nie było wątpliwości. W sakwie pozostawił manierkę, iskrownik, latarkę i flaszkę oleju do niej. Resztę rzeczy przeładował do torby. Na ich miejsce dołożył młotek, stalowe kołki i kawałek kredy. Nie zapomniał też o atrybucie górników, kilofie. Przygotował też liny i pochodnie zakupione w osadzie. Był gotów na eksplorację.
Kiedy już znaleźli się na dole, w rozległej jaskini, krasnolud obszedł ją, oglądając. Nic ciekawego w niej nie było. Żadnego skarbu, no ale jak mógł myśleć, że ów będzie tutaj na widoku. Alchemik musiał go dobrze ukryć. Tylko gdzie? Były dwa wyjścia – tam skąd przyszły gobliny i tam gdzie poszły gobliny. Gnimnyr skłaniał się ku temu pierwszemu. - Tam? – zaproponował towarzyszącemu mu Rusłanowi. |
| |