Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2019, 19:43   #8
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Pierwszym co poczuł był gorzkawy, ciężki do zniesienia, posmak w ustach. Spróbował przełknąć ślinę, ale akurat nie miał żadnej na zbyciu. Jakby tego było mało gardło było wyschnięte niczym pustynia w południowym Teksasie i z uporem upominało się o kropelkę czy dwie czegoś lepszego od wody. No... w ostateczności mogła być też woda.

Scorpion stęknął chcąc zarzucić całemu światu, że się na niego uwziął i zmusza do wstania, gdy jemu tak dobrze się śpi. Chętnie skusiłby się na klasyczne "jeszcze pięć minut", ale spragniony przełyk i zniesmaczony język nie chciały czekać. Cóż było robić, otworzył oczy.

Zobaczył... zieleń. Leżał mordą w trawie. Zorientowawszy się w przyczynie obrzydliwego posmaku w ustach, postanowił ją zlikwidować. Wypluł czerwony liść, który najwyraźniej przeżuwał od dłuższego czasu. To rozwiązywało jeden problem, pozostawał ten drugi. Chcąc nie chcąc podparł się na ramionach i w jakiś sposób doprowadził samego siebie do pozycji siedzącej. Oczy jednak miał lekko przymknięte, jak gdyby chciał złapać podczas tej czynności jeszcze kilka godzin snu. Przetarł je rękoma, by pobudzić do działania, a przy okazji odczepił od swojej brody kilka mokrych liści.

Ziewnął przeraźliwie i przeciągnął się aż mu kilka kości strzeliło. Wygięty w łuk ponownie otworzył oczy, tym razem już na stałe. Wpatrywał się w konary drzew. Las... Był w lesie... Kurwa, ale musiał wczoraj pochlać, w ogóle nie pamiętał jak się tu znalazł. Co prawda pobudka w obcym miejscu nie była dla niego czymś nietypowym, ale jeszcze nigdy będąc na rauszu nie przyszło mu do głowy pospacerować w pięknych okolicznościach przyrody. Wręcz przeciwnie, pierdolić przyrodę! Po pobycie na Florydzie miał jej powyżej uszu.

Dla pewności zabrał się za sprawdzanie ekwipunku. Najpierw ręka automatycznie powędrowała na plecy i stwierdziła, ku radości właściciela, że stary wierny Garand jest na swoim miejscu. Kabura też nie była pusta, a w plecaku znalazł zapasowe magazynki, prochy, trochę żarcia i parę innych gratów. Uznał, że raczej niczego nie brakowało. "Raczej", bo przy jego sposobie spędzania wolnego czasu nigdy nie można było być pewnym czy brakującą konserwę ktoś mu buchnął czy dajmy na to sam ją zeżarł na gastrofazie.

Dopiero po kolejnym ziewnięciu reszta jego zmysłów podjęła wysiłki działania, a on zorientował się wówczas, że nie jest sam. Wokół pełno było ludzi! Jedni coś mówili, łazili dookoła. Inni wciąż leżeli na ziemi, kto wie, może już nigdy nie wstaną? Kurwa, co tu się dzieje? Wstąpił po pijaku do jakiejś pierdolonej sekty, która wywiozła go na jakieś zadupie, czy jak? Tamten w dziwnej czapie z pewnością wyglądał na jakiegoś oszołoma.

Dreszcz przebiegł mu po plecach. Ale to z zimna! Oczywiście, że z zimna, bo niby z czego? Ze strachu? Ha! Opatulił się szczelniej płaszczem, który w nocy służył mu za koc, podczas gdy sam koc spoczywał bezpiecznie w plecaku. Dobra, skup się człowieku na tym co oni tam gadają, a nie o pierdołach rozmyślasz.

Oni tymczasem gadali o ognisku. W sumie niezły pomysł. Wydając głośne stęknięcie, podniósł się na nogi. Wówczas dotarł do jego umysłu kolejny istotny szczegół. Część towarzystwa nie wydawała się taka zła. Więcej, część towarzystwa przedstawiała się wyjątkowo korzystnie. Brunetka i dwie blondynki. Może jednak ta nocna wycieczka do lasu nie była taka zła? W pośpiechu spróbował otrzepać swój płaszcz z przyklejonych do niego liści, ale w końcu zrezygnował zostawiając parę na swoim miejscu.

- Chcecie ogień to trzeba zebrać drewno... - wychrypiał, czego głównym skutkiem był ból zaschniętego wciąż gardła. Sięgnął po manierkę, łyknął z niej i dopiero kontynuował już normalnym głosem - ... jak słusznie zauważył Siwy. Ty tam, w czapie. Pójdziesz w tamtą stronę poszukać czegoś na opał. Ja... Pójdę w dokładnie przeciwnym. A ostatni z naszej czwórki może wybrać ostatni niewykorzystany kierunek. Panie niech tu sobie posiedzą i zaczekają. Zaraz będzie ciepło.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline