Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2019, 22:17   #99
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Rufus, a ty jak się zapatrujesz na takie podchody? Masz wprawę? - Hannskjald zagadnął do rozmowy jeszcze jedną osobę - A ty, Lawina? - jak już niektórzy mieli okazję zauważyć, Lawina rozumiała co nieco we Wspólnym. Puma skinęła głową, ale bynajmniej nie przeszła do prezentacji swoich umiejętności i po kociemu zaległa na trawie w plamie słońca, uważnie obserwując rozwój wydarzeń.
Laura podeszła do trzonu siły ich drużyny z różdżką leczenia lekkich ran w dłoni i zużyła dwa czary. Jeden na Rufusa drugi na Hannskjalda.
- Tylko się nie pozabijajcie ganiając się po lesie.- Uniosła trzymany przedmiot. - Leczenie was tym zajmie metaforyczne wieki.
Rufus, który wydawał się być w dość ponurym nastroju po walce, uśmiechnął się słabo i skinął głową Laurze kiedy przepełniło go przyjemne swędzenie i uczucie zasklepiania się ran, które towarzyszyło magii leczącej.
- Dziękuje Laura, ale nie masz czym się martwić, taka rana sama by się zagoiła, choć oczywiście jest dużo szybciej z twoją pomocą. Te hobgobliny nie miały z nami szans, jedyną ich nadzieją była ucieczka, ale byliśmy dla nich zbyt sprytni, nie?
Następnie przeniósł spojrzenie na druida-- Czy mam wprawę? Hm, jako dzieciak włóczyłem się trochę z bratem i Mikelem i rozrabialiśmy, ale czegoś takiego nigdy nie robiłem. Wiesz, zanim przyszły hobgobliny i zrównały nasze miasto z ziemią, szkoliłem się by zostać kowalem…..ale od kilku tygodni jestem już zupełnie kimś innym, mam moce od których nawet nie śniłem i walczę z potworami o których słyszałem wcześniej bajki… trochę to wspaniałe, a trochę straszne... - Wzruszył ramionami, zadowolony, że może się wygadać.
- Jeśli bardzo chcecie to was też mogę poinstruować co i jak… - odparł niezbyt zadowolony złodziej. Trzymał się niedaleko Jace'a ale spoglądał ciągle na Mikela. Oczy mu wodziły po lesie jakby czegoś szukał.
- Podczas postoju możemy zacząć testy. Teraz się możecie uczyć chodzenia. - choć zabrzmiało to jakby mówił do dzieci, złodziej był całkiem poważny.
-A ty tak normalnie się skradasz czy posługujesz się mocami jak ja? - Rufus spojrzał na złodzieja, z którym zbyt wiele nie rozmawiał ale który ostatnio zachowywał się jakoś dziwnie, był skryty i prowadził nerwowe rozmowy z innymi.
- Normalnie, ale mam teraz jak się wspomóc. - jak na zawołanie sylwetka Kharrick rozmyła się, a zaraz potem zniknęła z oczu półorka. Ni stąd ni zowąd złodziej pojawił się po drugiej jego stronie.
- Fajne, nie?
- Jakieś spektakularny manewr to to nie był? - Laura rzuciła do złodzieja używając na niego jeszcze jeden czar z zasobu różdżki zanim schowała ją do torby. - Chodźmy już. Nie chcę się tutaj zestarzeć.
- Całkiem niezłe, pojawiasz się i znikasz, ktoś cię tego nauczył? W każdym razie ja też znikać umiem, a teraz nauczyłem się nowej sztuczki, popatrz - pół-ork wyszczerzyl się zawadiacko a następnie skoncetrował i zaczął lewitować w górę, na wysokość kilku metrów nad ziemią.
Kharrick rozdziawił usta.
- Ty też? - jęknął. - Laura też tak potrafi. A idźcie se fruwać razem. Postoję.
Złodziej machnął ręką i ruszył naburmuszony do przodu.
- Technicznie patrząc Rufus chwilowo umie na razie lewitować. Czyli unosić się i opadać. Jeśli nie będzie miał za co złapać i się przesunąć w powietrzu to będzie tak dyndać do wyczerpania mocy. - Wiedźma poprawiła rozumowanie Emi.
-No naszej Laurze to trudno zaimponować, nie? Myślę, że jak znajdziemy smoka, to chyba chcesz żebym stał u twojego boku? Ostatnio śniło mi się, że cię pożarł...- Rufus rzucił wiedźmie zirytowane spojrzenie.
- Poczekajcie. - wtrącił się Jace. - Wydaje mi się, że nikomu z nas nie zaszkodzi podszkolić się w umiejętności cichego poruszania się, wszak jesteśmy ucieknierami czy może już partyzantami w lesie. - uśmiechnął się przyznając jednocześnie, że sam również potrzebowałby nieco pomocy.
- Mamy jednak poważniejszy problem. - psionik pokrótce opowiedział czego dowiedział się od zwiadowców, w tym o ataku na Ristin i Trevalay.
- Stety, lub niestety ci zwiadowcy niewiele wiedzieli o Nunder, więc może tam nie doszli. -
- No to lepiej dla nas jeśli nie doszli? To jakieś pocieszenie przy tej nowej stercie fatalnych informacji - Kharrick spojrzał na Cirieo. To byli jego towarzysze. Na pewno jego najbardziej dotknęła ta informacja.
- Możliwe - odparł niziołek z nadzieję w głosie - Dowódcy Trevalay z pewnością spalili mapy, kiedy dotarło do nich, że nie mają szans - powiedział, zaciskając zęby. Widać było, że wiadomości od Jace’a trochę go przybiły - Nunder nie ma wielkiego znaczenia strategicznego, a istnienie arsenału w krypcie jest tajemnicą dla każdego poza Łowcami. Nawet jeśli zdobyli fort, może nie interesowali się nim tak bardzo? Ristin miało przecież zostawioną małą załogę, inaczej korredy by ich nie załatwiły -
- Jak dotrzemy do Nunder będziemy mieli pewność. To co tam macie w tym arsenale? - zainteresował się złodziej.
- Nie mam pewności, ale pewnie jakaś magiczna broń, coś na smoki? Nigdy tam nie byłem, na szczęście od dekad nie walczyliśmy z żadną gadziną. Poza Molthuńczykami oczywiście. -
- Musimy zatem zrewidować nasze plany. Nie dość, że nie możemy liczyć na pomoc łowców, to jeszcze najprawdopodobniej sami będziemy pomagać im odbić forty. - powiedział Jace. - Bo Ristin też trzeba będzie odbić, albo dogadać się z korredami, żeby wsparły nas w walce z hobgoblinami. No i musimy się zastanowić w jaki sposób chcemy odbić Phaendar. To wygląda na prawdziwą inwazję Żelaznych Kłów, więc albo dołączymy do armii przeciwko nim, albo będziemy zmuszeni znaleźć sobie inny dom.
- Na pewno dobrze się czujesz? Kharrick spojrzał zaskoczony na Jace'a. - Nie dość, że proponujesz walczyć w armii to jeszcze wygląda jakbyś myślał o zostawieniu swojej rodziny w Phaendar.
- Jestem realistą. - odpowiedział Jace. - Pracuje nad tym, jednak nawet jeśli byłbym w stanie teleportować się do Phaendar i wyciągnąć z ich głów gdzie są niewolnicy, następnie teleportować ich stamtąd, czyli przenieść się natychmiast z jednego miejsca w drugie w Golarionie w oka mgnieniu, to nie rozwiążemy problemu zapewnienia naszym rodzinom bezpieczeństwa. - odpowiedział.
- Bardziej prawdopodobne jest, że znajdziemy sojuszników, którzy wesprą nas w bardziej tradycyjny sposób, a do tego potrzebujemy każdej siły jaką uda się nam zdobyć. -
- No to o kim myślimy jako o sojuszniku? O druidach z Crystalhurst? Krasnoludach z Glimmerhold? Do kogo chcemy posłać wieści?-
- Dlaczego mamy się ograniczać? Wslijmy wieści do wszystkich. W końcu ta inwazja zagraża wszystkim jeśli tego nie pojmiemy to najwidoczniej zasługujemy by nas gobliny trzymały na smyczy. - Powiedziała Laura.
- Macie tu jakieś duże miasto, nie? Większe od Phaendar. Kogoś na czele wszystkiego? Władcę albo co. To jego ziemie są zajmowane, przydałoby się aby się zainteresował tym co jego. Bo mu na podwórku się panoszą. - Kharrick wykazał się, że nie jest tutejszym i nie zna całej struktury kraju.
- Nie wiemy komu zagraża, jeśli pójdą na południe, to im utoruje drogę. - o dziwo Jace nie miał nic przeciwko wysłaniu hobgoblinów na Molthune.
- To Nirmathas, tu cała władza jest bardzo nieformalna. Musielibyśmy dotrzeć do Leśnego Marszałka Weslena Gavirka. To jedyna osoba, która mogłaby zmobilizować ludzi do walki. Na pewno nie zwrócimy się do Molthune. - Beleren odpowiedział Kharrickowi, zwracając się następnie do druida. - Tu jest problem. Liczyliśmy na to, że to zorganizowany napad, który będziemy w stanie odbić dzięki Łowcom i leśnym towarzyszom, jakie moglibyśmy pozyskać dzięki tobie i Sulimowi. To naturalni wrogowie hobgoblinów, mamy wspólny interes. Teraz jednak, widząc skalę inwazji i przede wszystkim poziom przygotowania i ewidentnie magiczny przedmiot, być może artefakt pozwalający na przenoszenie oddziałów w mgnieniu oka wiem, że nasz oryginalny plan wymaga sporej rewizji. - Oczy Jace’a zeszkliły się na moment, jednak chłopak powstrzymał się kontynuując. Mimowolnie jego ręka spoczęła na sygnecie rodzinnym. - W pierwszej kolejności muszę zapewnić bezpieczeństwo Elenie i jej dzieciom, a także reszcie uciekinierów. Atakowanie i odbijanie Phaendar musi niestety poczekać. - powiedział ze smutkiem.
Rufus ponuro skinął głową.
- Jak się domyślacie, też mam osoby z Phendar, które chciałbym uratować. Jednak Jace, jak to ma w zwyczaju gdy się zbytnio nie rozprasza, mądrze gada - sami na razie nie damy rady. Mamy plan na najbliższe dni, zbadać sytuację w forcie Nunder, a potem faktycznie dobrze by było jakiś sojuszników pozyskać… może nawet to całe Molthune chciałoby się pozbyć hobgoblinów, ja bym się przeciwko nim z każdym chyba mógł sprzymierzyć…. - zacisnął pięść z zawziętą miną.
- Może moglibyśmy też fort Trevalay odbić i policzyć się z tym smokiem, nie, śniło mi się że się z nim biliśmy, to może być znak od moich przodków... To by tym draniom dało do myślenia.

Kharrick popatrzył na pozostałych na moment zostawiając ich rozmowę. Kaer Maga miało swoje problemy, ale ostatecznie wszystko to było jakoś bardziej personalne. Nagłe pojawianie się hobosów dało mu do myślenia, ale jakoś tak... coraz bardziej uświadamiał sobie jak duża to była skala. Jak bardzo byli przytłoczeni przewagą sił wroga. Jego tutaj nic nie trzymało. Jasne, podobał mu się Jace, ale jakoś nie był pewien czy aż tak bardzo. Nadzieja na to, że znajdą łowców i oni w zasadzie pomogą rozprawić się z tym problemem właśnie prysła. Wystarczyłoby gdyby byli dwa tygodnie wcześniej. Gdyby nie bali się i nie siedzieli w strachu w tych cholernych jaskiniach. Gdyby nie poświęcali czasu na to aby wziąć i wyszkolić pozostałych... To było bez sensu. Złodziej odwrócił się od pozostałych aby przynajmniej po jego twarzy nie było widać co myśli. Rhyna wmawiała mu, że jest dobry. Przecież mógł uciec na samym początku! Nic nie rozumiała. Do tej pory uznawał, że ma szanse przeżyć, bo nie będzie sam. Las duży, gęsty, pełen nieznanego. Nie poradziłby sobie. Teraz jednak? Poważnie zastanawiał się czy by nie spieprzyć. Jak uda mu się zdobyć jakąś mapę to będzie mógł. Przebył już kawałek jednego kraju, co za problem zrobić to po raz kolejny? Umiał się dostosowywać. Poradziłby sobie. Raczej. Tylko do tego... do tego musiał rozprawić się z jeszcze jednym problemem... W swoim czasie.
 
Asderuki jest offline