Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2019, 20:34   #16
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Bród Sztyletu

Karczma "Szczęśliwa Krowa"

Druid doglądnął tygrysicy w stajni, i zaniósł jej nawet kawał mięsiwa, by zwierzęcy towarzysz, z pełnym brzuchem, nie warczał już na przebywające z nim w stajni konie. Oczywiście poskutkowało, i chwilowy kryzys został zażegnany. Sam Daveth odrobinę spóźnił się na występ, nie jednak na tyle, by ten nie zrobił na nim wrażenia.

~

Po rabanie na pięterku, i wszystkich tych specyficznych odgłosach, jakie stamtąd dobiegały, w głównej sali zjawiła się Carys i Villem. A oboje uradowani, z nieco świecącymi oczkami, zajęli miejsca przy jednym ze stołów, wśród wielu par oczu wpatrzonych w ich osóbki. W końcu te wszystkie stuki łoża, piski, i inne takie, mogły świadczyć tylko o jednym…
- Proszę na przyszłość nieco ciszej, w końcu to nie burdel - Mruknął cicho do zaskoczonej Czarodziejki i Rycerza, właściciel przybytku, sam fatygując się z winem do ich stołu.

~

Występ nieznajomej piękności zrobił wrażenie na wszystkich zebranych w karczmie. Nagrodzono ją oklaskami, monetami, komplementami… i chyba niejeden chciał zagadnąć kobietę, być może i z nią poflirtować, do Bardki jednak dosiadł się Krasnolud. Ich rozmowy trwały długo, a ich finałem było zniknięcie dwójki na pięterku, gdzie przebywali dosyć długo. No cóż…

***

Wieczorem karczma zapełniła się dosyć sporą liczbą osób. Oprócz około tuzina miejscowych, którzy wpadli tu na piwko, było i prawie tyle samo przyjezdnych, pewnie z jednej czy drugiej karawany, jaka zawitała do Brodu. A może i wieści o smoku powoli się rozchodziły? Jeden czy drugi wyglądał bowiem nie na kupca, a bardziej na śmiałka szukającego przygody?


Był i kolejny, wieczorny występ Bardki. Tym razem już nie tak świetny, nie tak powalający na kolana jak wcześniejszy(czyżby była już zmęczona? A może podpite towarzystwo nie doceniało jej talentów jak należy?). W każdym bądź razie, kolejny popis Amaranthe był solidnym, dobrym występem, i tym razem dziewczyna zarobiła 17 srebrników od daroczyńców.

….

Noc minęła spokojnie, i każdy mógł się wyspać do woli, a większość tego potrzebowała. Podróż z karawaną mocno dała się we znaki, a wizja wygodnego łoża, dachu nad głową, i ogólnego spokoju, była naprawdę prostą, a jednak tak bardzo pożądaną rzeczą. Niektórzy to nawet leniuchowali do południa, zasiadając w końcu do mocno spóźnionego śniadania.

Same śniadanie z kolei, wraz z toczącymi się przy nim rozmowami, zaowocowało pomysłem, by wybrać się razem do Barona Bloomwooda, celem najęcia się likwidacji smoczątka...





Miasteczko Secomber

Po dwóch godzinach jazdy konnej, śmiałkowie dotarli więc w końcu do swojego celu. Podróż minęła im bez żadnych niespodzianek, nie było na trakcie bandytów, nie było niczego, co by im miało chwilowo uprzykrzyć ten ciepły i słoneczny dzień.

Same Secomber było zdecydowanie większe niż Bród Sztyletu, nadal jednak nie imponowało swoimi rozmiarami. Ot mała mieścina, jakich to wszędzie pełno, nie wyróżniająca się niczym szczególnym od tuzinów podobnych, jakie już w swoim życiu odwiedzili. Ostoja cywilizacji otoczona murem, jedna brama z podejrzanie łypiącymi strażnikami, ludzie i nie-ludzie na ulicach, wozy, stragany na placu, nic niezwykłego, nic ciekawego.


Ledwie po kwadransie przebywania w mieście, dało się zauważyć, iż dominowali tu ludzie, na równi jednak z Niziołkami. Oprócz tego, szybko okazało się również, iż miejscowi lubią przedstawicieli grupy zwanej “poszukiwaczami przygód”, oferowano bowiem przewodnictwo w wyprawach w pobliski, “Wysoki Las”, jak i właśnie na interesujące grupkę “Wysokie Wrzosowisko”. Do tego masa towarów, ekwipunku, i wszelakich usług, związana właśnie z barwnym życiem awanturników, wszystko to potwierdzała.

Oprócz więc życia z zatrzymujących się tu karawan, rolnictwa, rybołówstwa w pobliskiej rzece, i obróbki kamienia, lud Secomber czerpał i zyski z samych poszukiwaczy przygód…

~

Koniec końców, towarzystwo trafiło wreszcie do ratusza, który był niczym nie wyróżniającym się budynkiem wśród pozostałych, ozdobiony jedynie bannerami z godłami miasta. W środku zaś, w obszernym holu, oprócz znudzonego, podpierającego własną halabardę strażnika, siedział za biurkiem jakiś… urzędas?


Po krótkiej, i barwnej rozmowie, wyjaśniającej cel wizyty w tym przybytku, jak i w samym Secomber, wyraźnie zniesmaczony widokiem i samą rozmową(?) ze śmiałkami, gryzipiór ratuszowy otworzył leżącą przed nim na blacie księgę, zamoczył pióro w kałamarzu, po czym zamarł z dłonią nad stronicą, spoglądając na rozmówców.
- Spotkanie z Baronem nastąpi za trzy godziny, na jego zamku gdy dzwon wybija cztery razy. To kogo mam zaanonsować? Nazywacie się jakoś po kolei, macie jakąś nazwę waszej bandy, czy mam może wpisać coś wielce figlarnego według własnego uznania? - Zapytał z szyderczym uśmieszkiem.







.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline