Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2019, 01:30   #178
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=yV9DJwJKWMw[/MEDIA]
Dobrze było sobie przypomnieć jaką zakupy mogą być miłą odskocznią od codziennego, szarego dnia. Panna Holden od wieków albo od opuszczenia Detroit nie miała jakoś okazji aby po prostu wziąć garść talonów i iść je rozwalić na głupoty ot tak, hojną ręką wyrzucić na ladę tego czy tamtego sklepu małą fortunę. Zwykle albo nie miała gambli, albo czasu. Nigdy nie udało się jakoś tak zgrać tych dwóch wartości, aby zagrały wspólnie.

Tym razem zaskoczyło, do tego nieoceniona pomoc Kristi ułatwiła załatwienie najdziwniejszych fanaberii, wymyślonych naprędce i przypieczętowanym symbolicznym przekazaniem dóbr, dzięki czemu z listy do załatwienia pozostały raptem materiały wybuchowe… ale od czegoś mieli przyszły dzień. Dzisiejszego wieczora Vesna nie zamierzała już psuć, tym bardziej, że w pokoju blondyny pod ścianą leżała cała fura paczek, pakunków, toreb i torebek, w tym na ta najistotniejsza… a raczej najistotniejsze.
Bo oczywiście skoro już poszły na zakupy, zgromadziły masę okolicznościowych “przydasi”.

- Dobra, to nawijajcie gdzie się szwendaliście jak my z Kristi w pocie czoła nadrabiałyśmy braki w zaopatrzeniu - technik podniosła się z łóżka, witając całą trójkę uściskiem i pocałunkiem. Przy gangerze zatrzymała się dłużej, puszczając mu psotne oczko.
- Mam nadzieję że byliście niegrzeczni.

- No jak możesz tak pytać? - ganger zrewanżował jej się pełnym zarzutu pytaniem gdy już ją uściskał zwolnioną od nadmiaru dziewczyn ręką i pocałował. I pewnie gdyby nie było tych dziewczyn to nawet by mu wyszła ta pełna zarzutu bajera. Ale dziewczyny Johansena nie mogły się powstrzymać aby się przed nowymi koleżankami nie pochwalić.

- Byliśmy w barze! Ile tam świateł! A jakie kolorowe! I jest taki jeden facet co gra sam na jakichś pudłach jak cała orkiestra! - Lee wystrzeliła się bez żenady opowiadając z entuzjazmem gdzie to ten ganger ich nie zabrał w tej miniaturce Vegas.

- DJ. - mruknął Alex tonem wyjaśnienia słów brunetki co tam w tym barze widzieli i słyszeli.

- A mnie się podobało takich dwóch. Postawili mi drinka. Wyglądali bardzo zdrowo. Zapytałam ich czy by nie chcieli współżyć i się bardzo ucieszyli. No ale Alex ich spławił… Do tej pory nie wiem dlaczego… - Marisa też miała swoją wersję historyjki i opowiadała z podobnym entuzjazmem dopóki nie doszła do jej końcówki. Bo przy końcówce wyraźnie ani wtedy ani teraz nie rozumiała zachowania Alexa.

- Te złamasy?! Daj spokój! Szkoda na nich czasu i fatygi! - Alex aż prychnął z irytacji, że w ogóle ktoś takimi “złamasami” sobie w ogóle zawracał głowę.

- No i właśnie dlatego musieliśmy wracać tutaj. Bo tam się zrobiło trochę nieprzyjemnie. - Lee pokiwała głową dokładając kolejną cegiełkę do budowy pełni obrazu.

- Oj tam, zaraz, że nieprzyjemnie… Po prostu ten… Chcieliśmy sprawdzić czy już może nie wróciłyście nie? - Alex jakoś podejrzanie szybko wtrącił się w tą wypowiedź, zupełnie jakby chciał przerwać te wypowiedzi dziewczyn a w ogóle to psuły mu jego historyjkę.

- No tak? A nie dlatego, że uciekałeś przed tymi ochroniarzami? Właściwie to wszyscy musieliśmy uciekać… - Marisa zmarszczyła brwi jakby coś jej się nie zgadzało w tej historyjce jaką z kolei opowiadał ganger.

- Ej! Ja nie uciekałem! Tylko się spieszyłem. Jeszcze coś by wam zrobili? Dbałem o wasze bezpieczeństwo. Przecież nie uciekałbym przed tylko pięcioma palantami nie? - wydawało się, że Runner gorączkowo próbuje poukładać ten chaos jaki co chwila obie towarzyszki mu urządzały w tej ładnie już zaprezentowanej historii końcówki wspólnego dnia.

- Nie no… Trzech ich chyba było… - Lee popatrzyła na niego niepewnie jakby jej z kolei coś nie zgadzały się rachunki gangera ale sama nie była do końca pewna swoich.

- Oj bo już biegłaś do wozu to się nie przyjrzałaś dokładnie! - Alex uciął dyskusję i chyba był nawet trochę zły na nie obie, że tak mu zepsuły bajerę. Ale jak spojrzał na Vesnę chyba się poczuł troszkę zobowiązany dodać coś jeszcze. - I nikogo nie pobiłem! Tamtych dwóch to było już mocno zawianych i sami wpadli pod stół! Za dużo wypili, słabe łby mają nie wiem po co takim w ogóle alk sprzedawać, powinien być jakiś zakaz, jak ktoś nie ma głowy do picia to nie powinien pić. A ten jeden ochroniarz to ten.. Potknął się o ich nogi. Tylko tak pechowo, że uderzył o stół. Ale sam! Ja tylko stałem obok! A ci jego kolesie zaraz się do mnie przyczepili! W ogóle nie wiem dlaczego?! - Alex bił się w pierś i mówił tak przekonywająco, że aż za bardzo. I jakoś dziwnie wpisywało się w schemat przygód jakie przydarzały mu się “przypadkiem” albo przez “złych ludzi” całkiem często.

Vesna zdusiła westchnienie, tak samo jak śmiech rodzący się wewnątrz jej ciała. Cudem, ale zachowała powagę, przybierając współczującą minę i kiwając głową do tego co Runner nawijał. Oczywiście mu się nie dziwiła, jaki normalny facet oddałby tak łatwo swoje foczki obcym frajerom ot tak? Poza tym czepiali się, czystym przypadkiem poprzewracali i żadnej w tym Foxa winy nie było, o nie. Świat się na bidulka uwziął, a on tylko próbował wybrnąć z sytuacji, a w ogóle to się bronił. Siebie i swoich kobiet… tak, tak. Technik aż za dobrze znała te jego wymówki, utkane z bajery rodem z zardzewiałych ulic Detroit.

- Masz rację kochanie, jeśli ktoś nie umie pić to pić nie powinien - gladko przyjęła gangerowy front jak na foczkę z ekwipunku przystało. Zresztą nigdy nie miała serca go łajać w podobnych sytuacjach. Taki już jego urok… i jasne że nikogo nie pobił.

- Ciężko teraz o dobrą, rozsądną ochronę. Pewnie wzięli pierwszych leszczy z brzegu i stąd cała chryja - pokiwała zgodnie głową, przenosząc spojrzenie na Marisę - Lepiej nie proponować każdemu napotkanemu mężczyźnie seksu. Różnie mogą kryć swoje schorzenia… albo właśnie słabe głowy. Widzisz? To że ktoś wygląda zdrowo nie znaczy że jest zdrowy, lub ma silne geny. Weź takiego naszego van Urka. Niby porządny, a jednak trefny i zgniły. Dlatego Alex ich spławił, zna się na ludziach, a tamci nie byli warci twojej uwagi - kiwnęła zamaszyście, unosząc palec dla podkreślenia tych słów. Szybko jednak klasnęła w dłonie, przechodząc do przyjemniejszej części dnia i wieczora.

- Mamy coś dla was! - powiedziała wesoło, podchodząc do kupy paczek. Przegrzebała je, wyciągając dwie paczki owinięte w szary papier. Jedna była wielkości przedwojennego pudełka od pizzy, druga za to większa i cięższa. Pierwszą wręczyła Marisie, drugą Lee.
- Pomyślałyśmy z Kristi, że się wam przyda i spodoba - powiedziała, posyłając blondynce całusa przez pokój.

- No, no właśnie, wiedziałem, że ty jesteś kumata! - Alexowi widocznie ulżyło. Jak zawsze gdy Ves za bardzo nie drążyła tematu co i jak się wydarzyło a do tego brała jego stronę. Runner od razu się uspokoił jakby spadł mu kamień z serca i znów zrobił się wesoły, bezczelny i wyluzowany.

- Tak myślisz? - Marisa chyba za to wzięła na poważnie słowa Vesny odnośnie rad na temat przypadkowo poznanych facetów. Zerknęła na swoją krajankę jakby chcąc sprawdzić co ona powie na ten temat.

- No ten ich szef też wygląda zdrowo. Ale Vesna mówi, że on jest zgniły tam w środku. - Lee wytłumaczyła koleżance o co chodzi z tym Federatą.

- A ta kobieta z jaką rozmawialiście wczoraj? Ona też jest z tego samego plemienia? Też jest zgniła w środku? Bo wyglądała bardzo zdrowo. - Marisa dalej drążyła temat pozornego zdrowego wyglądu i ukrytych defektów w środku.

- No ona to mam nadzieję, że nie. - mruknął Alex i puścił żurawia gdzie ta Vesna idzie do tego stołu z paczkami i pudłami i co tam grzebie. To zresztą przykuło uwagę wszystkich w apartamencie a gdy Vesna wręczyła przyjezdnym dziewczynom po paczce to wywołała ich konsternację. Trzymały te paczki oglądając je i ukradkiem zerkając na siebie nawzajem, na Vesnę, na Kristi i nawet Alexa.

- To prezent! Otwórzcie! - blondynka nie wytrzymała i chyba sama była ciekawa reakcji dziewczyn. Alex który nie był wtajemniczony w ten skecz też patrzył zaintrygowany. A przy okazji wyjmował kolejną wymiętoloną paczkę i kolejnego byle jak skręconego szluga.

Efekt prezentów był murowany. A przynajmniej Marisę i Lee w pierwszej chwili zamurowało gdy rozpruły papier i wydobyły z nich te prezenty. Każda z nich z fascynacją oglądała nową, kolorową sukienkę jaką Vesna im sprezentowała i gdy pierwszy szok minął to zaczęły się radosne piski, okrzyki i nieskoordynowane machanie rękami. Zaraz potem całuśno - uściskowa pielgrzymka od Vesny po Kristi a nawet przy okazji Alex też się na to załapał. A to nie było wszystko!

I jedna i druga z fascynacją oglądały nowe komplety bardzo kobiecej i mało standardowej bielizny. Wydawało się, że taka koronkowa robota zrobiła na nich jeszcze większe wrażenie niż sukienki.

- Ooo… to dla mnie? - Lee nie mogła uwierzyć gdy do tego wszystkiego trafiła na jakąś skórzaną torbę. Gdy ją otworzyła i po kolei wyjmowała różne szczypce, skalpele, piły, igły i nici to tylko otwierała oczy szerzej i szerzej.

- Ooo… latarka? I działa? - Marisa podobnie z niedowierzaniem oglądała latarkę. Taką “L-kę” jaką można było wsadzić w kieszeń albo jakąś przypinkę by nie zajmowała rąk. To, ze to była działająca latarka chyba ją zaskoczyło najbardziej. Zaczęła się nią bawić próbując oświetlać różne przypadkowe kąty apartamenty.

- Ojej, dziewczyny… - najpierw Lee pierwsza się otrząsnęła z tego wrażenia i podbiegła szybko do Vesny aby ją ucałować i uściskać a zaraz też objęła i uściskała Kristi. A Marisa dołączyła do nich zaraz potem podobnie się tak wdzięcząc i rozpływając ze wzruszenia.

- A my dla was nic nie mamy… - westchnęła z żalem mleczna czekoladka żałując pewnie, że nie mają się jak zrewanżować.

- Oj tam jak dla mnie to wystarczy, że mnie zwyobracacie do rana i będziemy kwita. - gospodyni machnęła ręką jakby nie było o czym mówić i objęła obie dziewczyny zdradzając im jak szybko, prosto i przyjemnie mogą jej się zrewanżować i to najbliższej nocy.

- Widzicie? Sprawa załatwiona - technik rozłożyła ramiona z radosną miną. Dopiero po pierwszych uściskać i oznakach radości odetchnęła, bo wcześniej stała z zaciśniętymi szczękami, niepewna czy prezenty podpasują, albo może nie do końca się spodobają… na szczęście udało się! Kamień spadł shultzównie z serca, rozluźniła się i już bez większego stresu zaczęła nawijać, przekładając torby i paczki.
- Zresztą zabraliśmy was na wycieczkę, więc pamiątki muszą być. Poza tym przydadzą się wam i ubrania i gamble. Jesteście swoje, a o swoich się dba - mruczała pogodnie, grzebiąc w stercie.

- Kupiłyśmy wszystko co tam Anton chciał, dla niego też coś mamy… no i dla Marcusa. Ale przy Morgan będę potrzebowała twojego wsparcia - tutaj popatrzyła na Alexa, wyjmując skórzaną, ćwiekowaną kurtkę rozmiaru nastolatki. W drugim ręku trzymała porządną wojskową kosę w pochwie - Nada się dla nowego Runnera? Rzuć okiem, na pewno będziesz wiedział czy się nada. Runner musi mieć skorupę i nóż. Co to za Runner bez noża… choćby i tytularny.

- Nie no na Runnera to by musiała zajumać jakąś furę. - Alex rzucił jakby mimochodem gdy wsadził szluga w zęby i z zaciekawieniem zaczął oglądać podaną mu skorupę. Rozłożył ją, obejrzał od środka, przesunął dłonią po plecach i rękawach, sprawdził kieszenie a wyglądało to jakby rzeczywiście jakiś ekspert miał wydać werdykt na temat jakiegoś ocenianego produktu. I robił to tak zgrabnie, że cała, żeńska widownia czekała na ten werdykt. Chociaż wzmianka o “jumaniu fur” wywołała moment konsternacji u dziewczyn.

- Niezła. Może być. Na początek. Potem wiadomo, sama se ją ułoży. - oznajmił w końcu gdy już sobie zważył, zmierzył i obejrzał tą skórzaną kurtkę. Czyli z tym układaniem kurtki to pewnie chodziło mu o tą całą kolekcję ćwieków, naszywek, przypinek, piór i tej całej pstrokacizny jaką każdy z Novi ozdabiał swoją kurtkę aby się wyróżnić na tle innych i nadać sobie i tej kurtce charakteru. Runner odłożył ją na oparcie krzesła i z kolei zaczął oglądać podany nóż. Wyjął go, przesunął palcem po ostrzu i dziewczyny się trochę cofnęły gdy wykonał kilka ciosów jakby kogoś właśnie dźgał i zarzynał.

- No. Niezła. Dobrze wyważona. Nadaje się do rzucania. I ma dobrą pochwę z paskami. Można przymocować do pasa, do uda, albo do kamizelki. - oszacował Runner którego noże fascynowały podobnie jak całe jego runnerowe plemię. Nawet się przymierzył jakby chciał rzucić ale interweniowała gospodyni.

- Alex! Proszę cię, nie rzucaj mi tu tym cholernym nożem! - blondynka prychnęła jak rozzłoszczona kotka na niesfornego kociaka.

- Noo coo… wcale nie chciałem rzucać… tylko sprawdzałem… masz, zajaraj bo za bardzo spięta jesteś! Wyluzuj kobieto… - Alex się sfochał za ten ochrzan chociaż jak go Vesna znała to było całkiem możliwe, że naprawdę mógł rzucić tym nożem gdyby Kristi się nie wtrąciła.

- Dla ciebie też coś mamy - technik szybko się wtrąciła, skupiając uwagę gangera na czymś innym niż dewastowanie blondynie apartamentu. Podniosła paczkę z dwoma magami do karabinu. Jakby to wszystko podała je niesfornemu księciuniowi.

- Na dzikunach poszło pewnie sporo pestek, będą zapasowe - powiedziała i minęła go, idąc do Kristi. Objęła ją mocno, zaczynając coś mówić… a potem nagle palnęła się w czoło.

- No tak… racja. Kristi, czy my o czymś nie zapomniałyśmy? - popatrzyła chytrze na gospodynię. - Myślisz że Alex był grzeczny?

- No nie wiem. - Kristi w lot wyczuła, że coś zaczyna się święcić i też tylko troszkę wysunęła jedną, zgrabną nóżkę do przodu, jedną rączką objęła talię Vesny, drugą położyła sobie na biodrze i w ciągu sekundy przyjęła całkiem kusząco - prowokującą pozę i minę jaką pewnie chciałby zobaczyć niejeden amator kobiecych wdzięków. Dziewczyny z dżungli też wyczuły, że coś się święci bo patrzyły z wyczekiwaniem jakby zaraz miało stać się coś ciekawego albo zabawnego. Tylko Alex miał trochę spowolnione reakcje bo ledwo dostał magi do ręki to aż się zaślinił z radochy i od razu wydłubał jeden złoty nabój na swoją dłoń a zaraz potem poleciał do swojej emki aby sprawdzić czy pasują i wszystko gra. Dlatego dopiero po chwili zauważył co się święci gdy wszystkie cztery kobiety w tym apartamencie patrzyły na niego jakoś podejrzanie wyczekująco. No to postanowił je zaspokoić wszystkie na raz.

- Pasują! - oznajmił radośnie z satysfakcją głośno zatrzaskując nowy magazynek w gnieździe broni. Blondyna cicho wypuściła powietrze i lekko pokręciła głową więc chyba niezupełnie na taką reakcję gangera czekała.

- No wiesz Ves, nie wiem czy on taki grzeczny. - szepnęła cicho do czekoladowłosej kumpeli jaką obejmowała ale pewnie i tak usłyszeli ją wszyscy bo Alex zmrużył oczy jakby się właśnie zorientował, że chodzi o coś jeszcze.

- A wiesz że nie pamiętam kiedy ostatni raz mi jakieś kwiatki przyniósł? - technik poskarżyła się przyjaciółce, robiąc zbolałą minę i cichutko westchnęła - Ale fakt… obił ryj jednemu idiocie który mnie nazwał niezbyt miło, to chyba możemy policzyć jako rekompensatę, co? - przekrzywiła lekko głowę - I zobacz na niego. Chyba mu te magi stykną...no jak dziecko się cieszy. To co, oddajemy resztę na sieroty albo do Żyda?

- Jaką resztę? - oczka Alexa zmrużyły się jeszcze bardziej i sprawiał wrażenie psa co złapał świeży trop czegoś ciekawego. - I daj spokój z kwiatkami! Kwiatki są dla złamasów i pedalskie! - mruknął z niechęcią jakby sobie przypomniał o tym wcześniejszym epitecie Vesny.

- A to ci dwaj też nazwali mnie jakoś niezbyt miło? - Marisa wtrąciła się gdy chyba coś jej się przypomniało ze wspólnej wycieczki z Alexem do miasta.

- No pewnie! Widzisz? Tak też cię broniłem! - Runner gładko dorzucił kolejny ciężarek winy do tych dwóch co spotkali gdzieś w barze na mieście.

- A mnie jeszcze dzisiaj ani razu nie wyprowadził na spacer. - Kristi dorzuciła swój zarzut by już zupełnie wyglądały z Ves na dwie kumoszki co dowalają wspólnemu przeciwnikowi.

- Jaki spacer? - Alex zdziwił się słysząc ten zarzut, tym razem od blondyny. Rozłożył ręce w geście bezradności przed takimi niejasnymi zarzutami.

- No widzisz Ves? - Kristi szepnęła do ucha Vesny zbliżając do niego swoje pełne usta jakby Alex właśnie potwierdzał na oczach całej czwórki swoje winy. - Chociaż tak łazić po tym błocie do sierocińca albo gdzieś to zostawić jak już się ciemno robi… - gospodyni zaczęła szukać natchnienia w suficie zastanawiając się nad tymi alternatywami z którymi jednak trochę chodzenia by było a brzmiało to jak całkiem spory kawałek mało przyjemnej roboty.

Dla wsparcia technik objęła ją mocno, gładząc po głowie i gapiąc się na foxa z wyrzutem.
- Jak ty w ogóle tak możesz, co? - spytała zbolałym tonem - Nie chcieć wyprowadzić Kristi na spacer, wstydź się. W ogóle cię nie obchodzimy. Mnie też się nie spytałeś czy głodna jestem, albo co… po całym dniu latania po mieście…

- Jaki spacer? - Runner wyglądał na naprawdę skołowanego o co chodzi z tym spacerem. Ale ta druga część zabrzmiała bardziej znajomo więc wiedział co trzeba robić.

- I jesteś głodna? No to trzeba było mówić! Rany, chcesz i masz. - ganger odłożył karabinek i te nowe magi po czym wrócił do drzwi, otworzył je i przez chwilę coś nawijał o jedzeniu kolacji do ochroniarza przed drzwiami. Po czym znów wrócił do apartamentu i oznajmił z ogromną dozą samozadowolenia, że kolacja niedługo będzie.

- Co myślisz Ves? - Kristi pieszczotliwie przesunęła palcem po policzku Vesny szepcząc jej czule do ucha. Teraz już właściwie napierała na jej bok swoim frontem jak na wdzięczną foczkę przystało. Więc dziewczyna z Det czuła na swoim ramieniu te jej przednie, przyjemne w dotyku krągłości ukryte pod dekoltem kowbojskiej koszuli.

- No trochę lepiej… - schultzówna uśmiechnęła się blado, jakby była umierającym łabędziem i dla utrzymania pionu oparła się mocniej o Kristi. Głaskała ją też po plecach, dla uspokojenia oczywiście.

- Jednak wciąż mnie boli że nie ogarnia od czego masz smycz - posmutniała na zawołanie, patrząc w sufit i westchnęła teatralnie - No chyba że by obiecał ci porządny spacer tu i po korytarzu, a potem że się nami odpowiednio zajmie… wszystkimi czterema… a nie tak że pan na włościach się rozwali i wszystko za niego rób…

- O tak! Po korytarzu też?! O tak! - Kristi tak się ucieszyła z pomysłu Vesny, że na moment wyszła z roli wrednej kumoszki gdy ekscytacja znów ją poniosła, że aż podskoczyła w miejscu z tej niecierpliwości.

- Aaaa! - Alexowi widocznie wreszcie się wyjaśniło o co chodzi z tym spacerem. Rozejrzał się po apartamencie i namierzył ten ulubiony element garderoby gospodyni po czym ruszył do niego pewnym krokiem.

- Naprawdę dasz radę nam czterem? Sam? - Lee popatrzyła na pewnego siebie Runnera z mieszaniną niedowierzania i podziwu gdyby miał tego rzeczywiście dokonać.

- Cztery foczki? Dla mnie? No za kogo ty mnie bierzesz? Widać, że nie miałaś wcześniej do czynienia z chłopakiem z Novi. - Alex tryskał pewnością siebie gdy rozplątywał tą smycz co się trochę właśnie zaplątała.

- Ves! A to nie idziemy po Kay? - Kristi skorzystała z tego, że uwaga pozostałej trójki skupiała się na sobie i szepnęła cicho do swojej kumpeli.

- Da radę, da - Vesna zaśmiała się figlarnie - Po prysznicem parę dni temu przeleciał wszystkie dziewczyny z zawodów na walki w kisielu i żadna nie narzekała… a trochę nas tam było. Chyba koło ośmiu - pokiwała głową i pocałowała gospodynię w skroń - Właśnie tam kochanie idziecie na spacer. Po Kay. Jak się Alex spisze, to po powrocie dostanie prezent.

- Osiem dziewczyn?! - Lee i Marisa wyglądały na prawie zszokowane taką informacją. Patrzyły teraz na Alexa jakby widziały go w całkiem innym świetle niż dotąd. I to zdecydowanie pozytywnym. A jemu było w to graj sądząc po pełnym dumy i testosteronu uśmieszku.

- Koniecznie musisz nas odwiedzić w noc poczęcia. - szepnęła z przekonaniem Marisa kręcąc nadal z niedowierzania głową.

- No sprawdzę mój grafik i dam ci znać. - wydawało się, że ta cała gorączka i euforia wręcz uskrzydla mężczyznę i wesoło machając smyczą podszedł do Kristi i Vesny aby jej wreszcie użyć. Trochę współpracy przy gmeraniu na szyi gwiazdy estrady i już po chwili miała założoną na niej obrożę z doczepioną smyczą którą dzierżyła pewna dłoń gangera.

- No to chodźmy na spacer! - zawołała Kristi jakby zapraszała wszystkich na tą imprezę a potem padła na czworaka a Runner ruszył z nią w stronę drzwi. Czworacząca blondynka zaś grzecznie i posłusznie szła przy jego nodze jak najlepiej wytresowana suczka. Tak razem doszli do drzwi i wyszli na korytarz.

- Gdzie oni idą? - zapytała Lee podchodząc do Vesny i zerkając z mieszaniną podniecenia i niepewności widocznych na twarzy.

- Ale wrócą? - Marisa wydawała się być nieco zaniepokojona tym wypadkiem gdyby po takich obietnicach ta parka miała już tutaj nie wrócić.

Tymczasem technik raz jeszcze podeszła pod stertę paczek i zaczęła grzebanie.
- Pamiętacie Kay? Czarnulka w gorsecie i z pejczem. Mieszka tutaj na piętrze, parę drzwi w głąb korytarza. Wrócą we trójkę, zjemy i myślę że znajdziemy sobie coś do roboty...ha! Jest - sapiąc podniosła największą paczkę i ze stęknięciem przeniosła ją na łóżko. - To co, losujemy która pierwsza do zabawy z Alexem czy jak leci? Zdążymy go wymordować.. Albo on nas - parsknęła, wracając na łóżko z drugą paczką. Tym razem mniejszą. Przysiadła na materacu, zakładając nogę na nogę - A nie macie ochoty się przebrać w prezenty? Przymierzyć?

- Racja! - Marisa palnęła się w czoło gdy przez to zamieszanie zapomniała o tych prezentach które tak bardzo ją ucieszyły. Lee zresztą postąpiła podobnie. Obie zaczęły się bez skrupułów rozbierać aby móc się ubrać w te prezentowe ciuchy.

- A losowanie dobry pomysł. Tak będzie uczciwie. I ciekawie. - rzuciła kasztanowłosa ściągając z siebie tą bieliznę jaką miała aby zrobić miejsce na te nowe.

- Ale śliczne… - zielarka z dżungli pogłaskała czule delikatny materiał fig jakie właśnie założyła ale zaraz zaczęła ubierać górę bielizny.

- A jak to będziemy robić? Przecież on na raz to chyba będzie mógł się zająć tylko jedną z nas. To co reszta będzie robić w tym czasie? - czekoladka właśnie zapinała sobie stanik gdy coś jej się znów nie zgadzały rachunki z jednym facetem i pięcioma babkami na jeden raz.

- Technicznie rzecz biorąc od czegoś ma tę niewyparzoną gębę, więc spokojnie zajmie się dwoma na raz. Reszta może w tym czasie tresować Kristi. Kay udziela świetnych lekcji - Ves szybko podrzuciła pomysł, grzebiąc w swoim bambetlach za papierosami. Wzięła jednego i odpaliła - Pasują wam. Śliczne do ślicznego.

- O tak, są bardzo śliczne. - Lee pogłaskała i wygładziła letnią sukienkę po czym się roześmiała i szybko kicnęła obok Vesny aby znów ją objąć.

- To prawda są bardzo ładne. Jeszcze nie miałam tak ładnej sukienki. - Marisa podeszła i usiadła z drugiej strony Vesny też ciesząc się z kolorowego prezentu.

Więc gdy wróciła pozostała trójka to pierwsza trójka siedziała sobie jak na wygodnej loży i miała świetny widok na widowisko. A było na co popatrzeć. Najpierw pokazał się przód człapiącej blond suczki, potem Alex który ją prowadził na smyczy i druga połowa Kristi. Za nimi wkroczyła dumnym i władczym krokiem czarnowłosa Kay. Ona też zamknęła drzwi i bez ceregieli wyminęła pana i jego suczkę którzy zatrzymali się ze dwa kroki przed wielgachnym łożem i trzema kobietami.

- Witaj kochanie. - Kay przywitała się z Vesną ciepło i sympatycznie jak zwykle. Pocałowała ją elegancko w usta i pochyliła się nad nią by ją objąć jak dobrą kumpelę więc dziewczyna z Det mogła poczuć zapach jej perfum i nawet zajrzeć w dekolt jej gorsetu. Podobnie ciepło przywitała się z jej dwiema przybocznymi.

- No widzisz jak tej zołzy trzeba pilnować? Przecież tyle razy powtarzam, że ona ma właściwy strój do chodzenia na spacery! - domina prychnęła z irytacją wskazując na wciąż czekającą na polecenia blondynkę. Rzeczywiście zmienił się jeden detal w jej wyglądzie. A mianowicie wróciła ubrana jedynie w tą obrożę i smycz a gdzie i jak straciła swoje kowbojskie ubranie no to nie było wiadomo.

- Jak grochem o ścianę… i żadnej poprawy. - Technik pokręciła głową, wstając po powitaniu z czarnulką. Od razu gdy tamta weszła, Vesna uśmiechnęła się jak na widok dawno nie widzianej krewnej. - Dziękuję kochana że zechciałaś przyjść pomóc nam z tą wywłoką. Nic nie dociera, wciąż te same błędy popełnia. Skaranie boskie… oby kolacja i dobre wino chociaż odrobinę ci twój trud i czas zrekompensowały - sapnęła przez nos, a potem obróciła głowę do Alexa - A ty chyba sprawiłeś się nie najgorzej… nieech będzie. - wyszczerzyła się z psotną miną. - Dostaniesz resztę prezentu. Na kredyt, bo ci ufamy - wyciągnęła zapraszająco jedną rękę, drugą wskazując dwie paczki na łóżku.

- Kolacja i wino brzmi zachęcająco. Ją też trzeba nakarmić. Gdzieś tutaj ma miskę. - Kay objęła czule Vesnę bardzo podobnie jak wcześniej Kristi. Ale wydawała się dzielić swoje poglądy z tymi jakie reprezentowała Vesna. Alex zaś zaintrygowany paczkami jakie dotąd zasłaniały siedzące na brzegu łoża dziewczyny puścił smycz i podszedł aby sprawdzić co to tam leży.

- Pomożesz nam z tresurą Kristi? Vesna mówiła, że wiesz co trzeba robić. Bo my będziemy robić losowanie. - Marisa podeszła do nich i zagaiła Kay o to o czym rozmawiały przed chwilą z Vesną. A Alex w tym czasie zwracał na siebie uwagę wszystkich dziewczyn bo wziął jedną paczkę, obejrzał, potrząchał a potem sprawdził podobnie drugą.

- Nie tyka. To chyba nie chcesz mnie załatwić co? - zapytał zezując na Vesnę z krzywym, bezczelnym uśmieszkiem. W końcu zaczął rozpakowywać tą większą paczkę. A, że była solidnie zapakowana to w końcu zniecierpliwił się na tyle, że sięgnął po nóż i nim zaczął ciąć te sznurki, tasiemki i papiery.

- Oczywiście, że wam pomogę. Wczoraj świetnie wam poszło. I jakie losowanie? - domina też chyba była ciekawa co tam jest w tych paczkach albo jak sobie Runner poradzi z ich rozpakowywaniem. A sądząc po okrzyku zaskoczenia chyba się właśnie dokopał do właściwej części prezentu.

- O ja pierdolę! Ale kevlar! - ganger z niedowierzaniem macał i stukał kamizelkę a w końcu wziął ją w ręce i oglądał pod światło. - Gruby. No to teraz pistoleciki mogą mi skoczyć! - zawołał radośnie triumfalnie unosząc trofeum do góry. W końcu się opamiętał i wreszcie doskoczył do Vesny, złapał ją w talii bez problemu wyrywając ją z objęć Kay i podrzucił tak wysoko, że przez chwilę wydawało się, że zaliczy głową zderzenie z sufitem. A gdy spadała na dół znów czekały na nią jego ręce. Tym razem złapał ją i przyciągnął do siebie całując tak mocno, że prawie zmiażdżył jej usta.

W drugim wypadku zaciskanie szczęk i nerwowe zerkanie czy prezent podpasuje również zakończyło się westchnieniem ulgi, które przerodziło się w sapnięcie zaskoczenia, gdy shultzówna wyskoczyła w powietrze, śmiejąc się razem z gangerem. Jeżeli przez chwilę zabolał ją portfel przy kupnie kamizelki to mina Foxa rekompensowała to absolutnie w całości, a nawet robiła naddatek. Odwzajemniła mocny pocałunek, obejmując Runnera za szyję.

- Pomyślałam że ci się przyda… nie lubię cię zszywać… nie lubię, gdy muszę to robić. Lepiej zapobiegać, no nie? Zresztą zaoszczędzimy na bandażach, a ja będę spokojniejsza - powiedziała szczerze, poważniejąc na chwilę. Patrzyła mu z bliska prosto w oczy, spojrzenie jej zrobiło się lekko maślane. Wreszcie po dłuższej chwili drgnęła.

- Jeszcze jedna - wskazała ruchem brody na łózko i ostatni pakunek. - Leżało między używanymi butami i gaciami z odzysku. Takimi wiesz, szytymi z worków na ziemniaki… no ale wzięłam. Myślę, że będzie ci pasować. Tylko wybacz… nie mieli wersji z koronką.

O ile Alex był cały jak w skowronkach od rozpakowania większej paczki to po ostatnich słowach trochę zbystrzał. I łypnął podejrzliwie na łoże i mniejszą paczkę mniejszej od standardowej paczki na buty. Ale niezbyt mniejszej. Potem pozezował jeszcze raz na Vesnę a w końcu ją puścił i wrócił do tej paczki. Zaczął ją odpakowywać ale już spokojniej. W końcu wydobył właściwe pudełko a gdy je otworzył wyjął z niego lornetkę.

- Ooo… ale gambel… - sapnął gdy zaczął oglądać lornetkę po czym roześmiał się wesoło. - Rany a ja przez chwilę naprawdę myślałem, że kupiłaś mi koronkową bieliznę! - zawołał wesoło ale znów lornetka przykuła jego uwagę. Zaczął ją oglądać na wszystkie strony.

- My dostałyśmy koronkową bieliznę. - cicho wtrąciła się Lee lekko unosząc rączkę do góry ale kolejny krzyk Alexa znów jej przerwał.

- Zaraz! A czemu tak widać wszystko na zielono?! - zawołał gdy spoglądał na apartament przez szkła lornetki. Potem jakby tknięty przeczuciem podbiegł do okna i wyjrzał przez okno. - No nie mów, że ona ma noktowizję?! - krzyknął do Vesny stojącej przy łożu głosem pełnym niedowierzania. Sama lornetka nie była już tak częstym gamblem. A co dopiero lornetka z trybem nokto.

- O w mordę, Ves! Jesteś niesamowita! - Alex w końcu jakby przypomniał sobie komu to zawdzięcza i szybko podszedł do Vesny aby znów ją zamknąć w swoich ramionach w mocny uścisku. - Gdzie ty to wszystko znalazłaś?! Jak to znalazłaś?! Cholera, chyba musiało kosztować majątek! - zarzucił ją szybkimi pytaniami wciąż nie puszczając ją z objęć.

Panna Holden wyglądała jakby sama ustrzeliła świętego Mikołaja i dobrała się do jego wora. Obejmowała Foxa, gapiąc się na niego jak urzeczona. Widok jego szczęśliwej gęby sprawiał że prawie unosiła się nad ziemią. Po cholerę mieć uciułany majątek, jeśli nie sprawiał on radości najbliższym?
- Podoba ci się? - spytała, chociaż znała odpowiedź. Odchrząknęła bo coś niewidzialnego złapało ją za gardło. - Było trochę latania, ale dzięki Kristi się udało. Pokazała co i gdzie da się znaleźć… jak jechaliśmy tutaj i gadaliśmy o prezencie dla Arii wspomniałeś że sam byś chciał lornetkę z notko… no to ci ją załatwiłam. Wszystko co najlepsze dla mojego focza - odpowiedziała mrużąc lekko oczy z uciechy i wzmocniła uścisk. Trwała tak przez moment aż w końcu oparła czoło o jego ramię i domruczała zduszonym tonem - To dla ciebie… bo ten… kocham cię. I przyda ci się.

- Ja ciebie też. - albo Vesna nie widziała zbyt dokładnie gdy tak z bliska patrzyła na twarz Foxa… i pewnie te światło nie oświetlało z tej perspektywy zbyt wyraźnie wnętrza ich twarzy… no i taki wzruszający moment trochę trudno było myśleć racjonalnie… Ale w oczach Alexa coś jakby się zabłyszczało przez moment. Ale szybko zamrugał oczami, odchrząknął i wyprostował się znowu tylko pewnie coś mu wpadło do oka bo przetarł je sobie paluchami.

- No! Widzicie jaką mam zajebistą foczkę?! Najzajebistszą na świecie! - werwa szybko wróciła do głosu i twarzy Alexa gdy z dumą zaprezentował stojącą obok siebie foczkę pozostałym foczkom. Dziewczynom właściwie nie zostało nic innego jak zaklaskać na to wszystko. Zaraz też wjechała kolacja i to ona skupiła większość damskiej uwagi, przez co dwójka z Det zyskała parę chwil aby się ogarnąć, nim panna Holden, jak na Piranię przystało, nie zaczęła wsuwać wszystkiego co akurat znalazło się na najbliższych jej talerzach. W końcu potrzebowali dużo sił na nadchodzący wieczór.
 
Amduat jest offline