Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2019, 19:42   #111
PeeWee
 
PeeWee's Avatar
 
Reputacja: 1 PeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputacjęPeeWee ma wspaniałą reputację

Noc zdawała się nie mieć końca. Niebo zasnuwały ciemno granatowe chmury z których nieustannie lały się gęste strugi deszczu. Nawet wprawne oko nie potrafiło dostrzec ni gwiazd, ni księżyca. I co gorsza nic nie zwiastowało, że świt choć w najmniejszym stopniu się zbliża.
Bohaterowie zanurzeni w wir zdarzeń, uczuć i przeżyć, jakby tego w ogóle nie dostrzegali i nie martwili się tym.
Patrząc z zewnątrz można było odnieść wrażenie, że pogodzili się oni z przykrym faktem, niechcianej między planarnej podróży. Gdyby jednak ktoś miał wgląd w ich dusze, dostrzegłby kłębowisko myśli i rosnąc zalążki niepokoju i strachu.

Być może to właśnie one napędzały ich do wyjątkowej aktywności, mimo późnej pory.
Członkowie drużyny rozeszli się do przydzielonych im komnat. Każdy z nich jednak miał plan i pomysł na spożytkowanie, co najmniej kilku najbliższych godzin.

Halvar i Malcolm chcieli zdobyć, jak najwięcej wiedzy o świecie w którym się znaleźli. A czy można znaleźć lepsze źródło mądrości niż uczone księgi? Dla obu mężczyzn odpowiedź na to pytanie była oczywista. Dlatego też obaj tej długiej, ciemnej i deszczowej nocy pogrążyli się w lekturze ksiąg z biblioteki księcia Giftshtova.

Gert i Gharth mieli o wiele bardziej ambitne plany i zamierzenia. Ten pierwszy, jak to było w jego zwyczaju zamierzał znaleźć sobie jakieś towarzystwo na tę długą i zimną noc. Wiadomo wszak, że służki lubią tajemniczych przybyszy, a poza tym także wiedzą to i owo o swoich panach. To byo jednak można powiedzieć drugorzędne zadanie i wykonane niejako przy okazji. Priorytetem dla Gerta było odszukanie sekretarza i najbliższego przyjaciela księcia, niejakiego Korneliusza Rokity.
Natomiast Ghartrh, po tym, jak dość bezpardonowo przywłaszczył sobie magiczny klejnot zamierzał w zaciszu swego pokoju dokładniej przyjrzeć się jego naturze. Wprzód jednak chciał na własne oczy przekonać się o stanie niewiasty w obronie, której tak dzielnie stanął wraz z kompanami.

Sathara mimo początkowej niechęci w stosunku do Ghartha i mocnego sprzeciwu wobec czynu jakiego się dopuścił, ku zaskoczeniu wszystkich postanowiła towarzyszyć w odwiedzinach u chorej. Być może miał w tym swój udział Gert i wystosowane przez niego propozycje. Kto wie?

Uważny czytelnik, zapyta zapewne w tym miejscu, a co z Draugdinem, paladynem o złotym sercu i nieskazitelnym charakterze?
Cóż można o nim rzec. Kronikarze milczą na jego temat , podobnie jak jego wierni towarzysze broni z którymi stoczył niejedną potyczkę i niejeden zwycięski bój.
Prawdy nie zna nikt, choć przypuszczać można, że otuliła go swymi mackami, podstępna Gusta Magla i przeniosła w kolejne nieznane i odległe miejsce. Chyba, że prawdą są plotki, które krążą wśród służby. Ponoć kąpielowa, która przyniosła mu wrzątek do obycia, tak wpadła mu w oko, że jeszcze tej samej nocy uciekł z nią w nieznanym kierunku, porzucając nie tylko towarzyszy, ale także ideały, którym poświęcił dotychczasowe życie.
Jak potoczyły się jego losy nie dowiemy się już nigdy.


Gharth, Sathara
Pokój w którym umieszczono tajemniczą niewiastę z jakiegoś powodu strzeżony był przez jednego z podkomendnych księcia. Nie miał on jednak żadnych obiekcji, aby wpuścić odwiedzających.

Wewnątrz komnaty panowała cisza i półmrok. Jedynie wątły płomyk naftowej lampki odrobinę rozpraszał ciemność, która zaległa wokół niewiasty.
Przyznać trzeba, że widok jasnowłosej piękności, odzianej w białą, prostą tunikę i leżącą w bezruchu na łóżku, nie napawał w żadnym razie nadzieją na poprawę jej stanu. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazywało na to, że to łożę śmierci.

Gharth i Sathara zbliżyli się do wezgłowia i z ulgą spostrzegli, że dziewczyna oddycha. Co prawda wolno, ale spokojnie i rytmicznie. Zaklinacz bez słowa przystąpił do realizacji swego planu. Wprawił tym samym stojącą tuż obok Satharę w lekką konsternację. Nie codziennie widzi się bowiem, jak brodaty mężczyzna, niemal z namaszczeniem pieści i całuje, obcą mu nieprzytomną dziewczynę.
Efekt jego umizgów, choć szczerych i gorących, spotkał się z całkowitą obojętnością jego wybranki. Jasnowłosa niewiasta nie drgnęła choćby powieką. Leżała nadal w bezruchu, jakby gdyby nic i nikt nie zakłócał jej spokoju.

Gharth westchnął lekko zrezygnowany. W zanadrzu miał jednak jeszcze jeden plan. I rychło przystąpił do jego realizacji. Z kieszeni kaftana wyciągnął magiczny kamień i ostrożnie przyłożył zbliżył go do niewiasty. Sathara obserwowała wszystko z coraz większym niepokojem malującym się na jej twarzy.
Szybko okazało się, że kamień w żaden sposób nie zareagował. Jasnowłosa także pozostała obojętna na bliskość, a nawet dotyk magicznego przedmiotu.

Wyglądało na to, że sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogło się na pierwszy rzut oka wydawać. Nie pozostawało nic innego, jak zostawić dziewczynę pod opieką książęcych konsyliarz i ufać w ich wiedzę i zdolności.


***
Świt, a może raczej należałoby powiedzieć poranek, zaskoczył bohaterów. Zmęczeni nocnymi aktywnościami, spali długo i przegapili niezwykle piękny o tej porze roku wschód słońca w zatoce Patnija.
Dopiero rumor i krzyki dobiegające z dziedzińca podniosły wszystkich na równe nogi.

Tuzin karych ogierów niespokojnie dreptał po bruku. Siedzący na nich wojownicy ledwo byli w stanie nad nimi zapanować. Zwierzęta wyglądały na mocno czymś poruszono, czy nawet przerażone. Tuż przy drzwiach dwóch wojowników trzymało pled na którym leżał nieprzytomny i zakrwawiony książę Niclas.
- Gdzie są te konowały! - krzyknął ubrany w barwny kontusz mężczyzna z bujną, wysoko podgoloną, rudą czupryną.
- Mirko i Dragan! - krzyknął któryś z wojowników - Chyżo!

Dwaj medycy nie spieszyli się jednak i kazali na siebie jeszcze dość długo czekać. Gdy w końcu obaj pojawili się na dziedzińcu, wystarczył jeden rzut oka, aby wyrobić sobie zdanie, jak minęła im ostatnia noc.
Odór alkoholowy, jaki wydzielali każdym porem swych ciał, dochodził, aż do galerii na której stali członkowie Bród Mocy.

Obaj konsyliarze pokłonili się przed rudym mężczyzną i czym prędzej przystąpili do oględzin księcia. Z tego, co dało się dostrzec z galerii, to lord na zamku Kirchlagern, otrzymał poważną ranę na wysokości piersi. Ozdobny napierśnik został rozerwany z ogromna siłą. Nawet kompletny laik nie mógł mieć żadnych wątpliwości, że nie istnieje na świecie oręż, który z taką łatwością i siłą mógłby rozcinać doskonałej jakości zbroję.
Mirko i Dragan wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, po czym rzekli:
- Wnieście księcia do środka. Szkoda czasu.
Żołnierz o posturze i wzroście niedźwiedzia, zeskoczył z konia i szybkim krokiem zbliżył się do medyków
- Lepiej się postarajcie. Jeżeli przez wasze pijaństwo książę w jakikolwiek sposób ucierpi, to własnoręcznie powbijam was na pale i zadbam o to, aby wasza śmierć trwała tygodniami.

***
Kilkanaście minut później na prośbę Korneliusza, wszyscy bohaterowie zebrali się w sali jadalnej.
Rudy mężczyzna o podgolonej czuprynie, bo nim okazał się właśnie Korneliusz, ugościł bohaterów skromny w porównaniu do wieczerzy śniadaniem. Na stole poza świeżym chlebem, był tylko ser oraz niewielka ilość wędzonej szynki. W dzbanach zamiast wyśmienitego wina pachnącego latem, beztroską i pierwszą miłości, była tylko źródlana woda.
- Czym chata bogata - rzekł Korneliusz wskazując przygotowany posiłek - Niezwykle mi przykro, że przychodzi nam spotykać się w takich okolicznościach. Nie na wszystko jednak człowiek ma w życiu wpływ. Nawet człowiek tak potężny, jak Nicas. Doszło do małej nocnej awantury. Na szczęście, nadworni konsyliarze stanęli na wysokości zadania i książę czuję się już dobrze. Przeprasza, że nie może się z wami osobiście spotkać. Nocna ruchawka mocno go jednak wyczerpała i w tej chwili najbardziej potrzebuje snu.
Rudy mężczyzna w barwnym i kwiecistym kontuszu powiódł wzrokiem po siedzących przy stole i przez chwilę mierzył ich wzrokiem.
- Wiem, że przybywacie z daleka - mocno zaakcentował ostatnie słowo - Sprawy tego świata zapewne niewiele was obchodzą. Będąc na waszym miejscu pewnie myślałbym podobnie. Musicie jednak wiedzieć, że to niezwykle specyficzne miejsce. Tutaj każdy wasz czyn ma znaczenie, niezwykłe znaczenie. I wierzcie mi, że nie jest to w żadnym razie błahy komunał. Doniesiono mi o waszych dokonaniach z poprzedniej nocy. Być może był to kamyczek, który poruszył lawinę. Dlatego właśnie ze względu na to i w trosce o los księcia jestem zmuszony prosić was o przysługę. Bestia z którą mierzyliśmy się w nocy nie została pokonana. Osaczyliśmy ją i mocno zraniliśmy, jednak ona nadal żyje. Sęk w tym, że ukryła się w głębokiej jaskini. Walka w tym terenie może przynieść poważne straty i kosztować życie wielu zacnych żołnierzy. Jest jednak alternatywa. Jaskinię o której mowa znamy dobrze. Aby jednak wykurzyć bestię z kryjówki potrzebujemy kogoś, kogo ona nie zna. A na pewno nie zna was. Gdybyście zechcieli nam pomóc zgładzić bestyję, książę Niclas na pewno hojnie się wam odwdzięczy i będziecie mogli liczyć na jego wsparcie i przyjaźń. A musicie wiedzieć, że dla ludzi, którzy ceni i z którymi się przyjaźni jest w stanie zrobić bardzo w wiele. Powiedzcie zatem, czy mogę na was liczyć? Wiem, że stawiam was w niezwykle niekomfortowej sytuacji. Dlatego też zrozumiem, jeżeli odmówicie - zakończył Korneliusz.
 
__________________
>>> Wstań i walcz z Koronasocjalizmem <<<
Nie wierzę w ani jedno hasło na ich barykadach
Illuminati! You're never take control! You can take my heartbeat, but you can't break my soul!
PeeWee jest offline