Ubrał się w swoje ciuchy, choć zbroję i broń pozostawił w pokoju. Zabrał też książkę. Nie była ciekawa, dzięki czemu zasnął poprzedniej nocy dość szybko. Z ubioru z poprzedniej nocy zabrał jedynie zdobiony sztylet.
Zanim cokolwiek się zadziało był odłożyć książkę na miejsce. Nie myślał, że ktoś będzie zły z tego powodu. Ale był też pewny, że ktoś ze służby z pewnością odnotował ich poczynania.
Przy śniadaniu Halvar z radością przyjął wodę i chleb. Przyjemna odmiana po wystawnej kolacji.
- Skoro bestia jest w jaskini, to czemu nie rozpalicie ognia przed nią i nie wdmuchacie dymu do środka? Zacznie się dusić, to sama wybiegnie. A wtedy, podduszona i oszołomiona może nadziać się na wasze miecze. Nie musielibyście angażować obcych, a z pewnością zaoszczędziliście na ich nagradzaniu. - Halvar potoczył wzrokiem po stole, jakby dając do zrozumienia Korneliuszowi, że zauważył jego oszczędną naturę.
Tym razem to paladyn zaczął rozmowę o konkretach, bojąc się, że gdy któryś z jego parających się magią towarzyszy zacznie, to skończą z kontraktem, nie wiedząc w zasadzie z czym przyjdzie im się mierzyć.