Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2019, 20:30   #1659
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Axel odwrócił się, oczekując że znajdujące się niżej zbroje, a raczej zamknięci w nich ludzie zdecydują się na podjęcie jakichś kroków przeciwko mordercom wężoczłeka. Nic jednak się nie stało i zbroje nadal tkwiły na swoich miejscach, na galeryjce nad wielką salą. W związku z tym Mayer spokojnie sprawdził broń. Mimo wszechobecnej na zewnątrz wilgoci, proch był dobrze zabezpieczony. Axel podsypał na panewkę, upchał pakuły i załadował kulę. Broń była gotowa do strzału.

Zatknięty na mieczu kapelusz Zinggera powędrował w górę, między barierki. Bernhardt przez chwilę nim dyndał na prawo i lewo, oczekując reakcji. Nic jednak się nie stało. Spodziewany atak na przynętę nie nastąpił.
- O! To ten kapelusz – szepnął jeden głos.
- Ewidentnie się boją – dodał drugi.
- Spryciarze – zaśmiał się trzeci.
- No kiedy oni tu wejdą? – niecierpliwił się czwarty. W związku z zaistniałymi okolicznościami, Berni zatknął na powrót kapelusz na głowę, ujął pewniej miecz i wolno ruszył w górę, mimo wszystko w każdej chwili będąc gotowym na odparcie ataku. Na górze nikogo nie było, a jednak wciąż słychać było szepty. Kapłan w towarzystwie szlachcica weszli na piętro, nasłuchując. Okazało się, że głosy dobiegają z… podłogi, ścian, barierek. Tak jakby sam budynek w tym miejscu był obdarzony mową. Poza tym słychać było coś jeszcze. Zza pierwszych drzwi po lewej stronie dobiegały odgłosy potężnego chrapania. Awanturnicy rozglądnęli się, uzyskując pełny obraz rozmieszczenia pomieszczeń na górnym piętrze zamku. Poza pięcioma komnatami gościnnymi, znajdującymi się na wprost od schodów, były tu jeszcze co najmniej cztery pomieszczenia, na co wskazywała taka liczba drzwi. Zza tych znajdujących się w głębi korytarza słychać było miałczenie, a z tych na lewo dochodziły odgłosy nieregularnego tykania i dzwonienia.

Leonard coraz bardziej odstawał od reszty grupy. Ciągnęło go w dół, do pomieszczenia, które lokaj wskazał jako gabinet Kurta von Wittgenstein. Z przygotowaną do strzału kuszą zmierzał w kierunku drzwi do gabinetu młodego szlachcica.
 
xeper jest offline