Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2019, 18:02   #8
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację

Zjawili się mniej więcej w dwudziestu. Najemnicy zdążyli już zjeść śniadanie i przestać udawać, że śpią. Shade godzinę wcześniej została podrzucona do motelu przez Kennetha, który zresztą zapraszał ją i na następną noc. Jak się przekonała, jego "kwatera" to był po prostu jeden z zaanektowanych przez gang domów, doprowadzony do stanu względnej używalności, żadna z tego wspaniała rezydencja. Łóżko jedynie wygodniejsze od tych motelowych szmelców. Zbliżające się motory robiły tyle hałasu, że zawczasu zdążyli się przygotować i wyjść przed budynek, obserwując jak jeden po drugim wjeżdżają na parking i ustawiają się gdzie popadnie. Większość woziła widoczną broń, prawie wszyscy pozostali na swoich maszynach - oprócz jednego. Grzebiąc po sieci zdołali namierzyć przywódcę Jeźdźców Apokalipsy. Kazał zwać się Nocnym Wilkiem i jak się okazywało teraz, gdy schodził z motocykla - był wielkim facetem. Mierzący dobrze ponad metr osiemdziesiąt Kenneth był od niego dobre pół głowy mniejszy, kiedy podszedł i wymienił z nim kilka słów. Przywódca podszedł kilka kroków w stronę najemników, zdejmując przeciwsłoneczne okulary niezbyt potrzebne w ten mglisty, wilgotny poranek. Każdego z obcych obrzucił taksującym spojrzeniem.
- Upadłe Feniksy, tak? - spojrzał w bok, siedzący na swojej maszynie wąsacz skinął mu głową. - Zick twierdzi, że szukacie schronienia. Co dajecie w zamian?
Bill wsadził sobie szluga w usta i wolnym krokiem wyszedł z motelu, kierując się do szefa i po drodze witając się z kumplami na motorach.
Zwiadowczyni wróciła w pogodnym nastroju. Najwyraźniej wyspała się dobrze. Zjadła też śniadanie u swojego gospodarza, więc gdy przyjechali tubylcy wraz z najemnikami piła kawę, zręcznie omijając pytania o spędzona z dala od nich noc. Narzuciła na ramiona kurtkę i jako jedna z pierwszych wyszła przed budynek obserwując zbliżająca się grupę. Dialog pozostawiła Scrap, która mogła im zaoferować jakieś namacalne konkrety i Kene'owi, który jak zwykle uplasował się na pozycji przywódcy.
O'Hara rano wydawał się spięty, krok może dwa od warczenia na wszystkich. Nie spał prawie wcale, zgłębiając opowieści o gangach motocyklowych. Dłoń mu nie zadrżała ani razu, precyzja i skupienie pasowały do chwil największych zagrożeń. Wyszedł na podwórze i oparł się o swój motor, splatając ręce na piersi. W swoim ubraniu ochronnym sprawiał wrażenie jeszcze szerszego w barach, nawet jak nie tak wysokiego jak Nocny Wilk. Ten skurwiel miał swoją reputację, Irlandczyk wierzył, że nie bez powodu.
- Umiejętności i sprzęt. Mamy wśród nas świetnego technika. Zwiadowcę, snajpera. Doświadczenie wojskowe, nieoficjalne. Wejdziemy wszędzie - wzruszył ramionami. - Przez rok zdobyliśmy dodatkowe szlify. Szukamy domu, nie schronienia. Takiego, w którym poczujemy się jak u siebie. Bezpieczni, ale i na równi z innymi domownikami.
- Do tego mogę wam pomóc sprawdzić jak bardzo szpiegują was ci z południa - dodała uśmiechnięta Scrap, bujając się na barierce na piętrze motelu. Jak zwykle wyglądała na szczęśliwą, a na pewno radosną, przeskakując spojrzeniem z jednej maszyny na drugą. Tuż obok niej buczał cicho Bob, nieruchomo unosząc się metr nad podłogą.
- Ciekawy zbieg okoliczności - Nocny Wilk zatrzymał na moment spojrzenie na wesołej Dawn, marszcząc brwi. - Albo solidna paranoja - dodał, łagodniejszym tonem. Starszy mężczyzna zdążył już w tym czasie do niego podejść i powiedzieć cicho kilka słów. Jego szef skinął głową i znów przemówił. - Bill twierdzi, że nie możecie siedzieć w tym długo. Nomadzi od kiedy? I co ciekawsze, kim byli wcześniej?
- Od kilku lat - wpasował się w tę śpiewkę O’Hara. - Wcześniej też większość z nas była nomadami, ale w inny sposób. Najemnik bardziej pasowało do tego słowa. Na każdego przychodzi pora, aby coś zmienić - oderwał się od motoru, o który się opierał i zbliżył kilka kroków do szefa Jeźdźców. - Nie dziw się naszej paranoi, Shade ma świetny wzrok i wyczulenie na szczegóły. Bez niej nie udałoby nam się spierdolić spod noża. Pierwsze uderzenie to nasze szczęście, bo byliśmy gdzie indziej. Reszcie dopomogło doświadczenie i umiejętności.
- W każdej pierdole szuka się podstępu - roześmiała się Dawn. - Zwłaszcza, jeśli kilkoro ludzi, z którymi się podróżuje to jedyni, którym można w pełni zaufać. Trochę nas już to zmęczyło. A tamci mogą już nawet sobie darować pościg.
- Ha, a przed kim tak spierdalacie? - Nocny Wilk zaplótł ramiona na piersi, coraz częściej przenosząc spojrzenie na niezwykle radosną Scrap. - Skoro jesteście tacy doświadczeni i chcecie się wkupić w łaski, to miałbym dla was coś do roboty. Zaczynając od tego skanera, o którym gadał Zick. Nasi chłopcy mają różne wykrywacze elektroniki i nigdy nic od zielonych ludków nie znaleźli. Dlaczego?
- A sprawdzaliście dokładnie maszyny? - Spytała milcząca do tej pory zwiadowczyni, która w przeciwieństwie do Scrap patrzyła na przywódcę z poważna miną. - My zrobiliśmy to tylko dlatego, że widziałam jak ten na granicy podejrzanie obmacuje moją maszynę.
- Powód może być jeszcze inny. Skaner, którego użyłam, jest wizualny - dodała Dawn. - Ten nadajnik był maleńki, a nasze maszyny tylko w bardzo starych wersjach nie mają w sobie elektroniki. Dzięki temu łatwo gliniarzom to oszukiwać, tak sądzę. Tak jak mówi Shade, nie znaleźlibyśmy go, gdyby nie pamiętała dokładnie, gdzie macał mundurowy.
- W takim razie najlepiej będzie sprawdzić, da? - uśmiechnął się nagle, a jego akcent zajechał rosyjskim. Narodowości mieszały się wszędzie. Zbliżył się do Kane'a i wyciągnął do niego dłoń. - Zwą mnie Nocnym Wilkiem. Każdy ma szansę zapracować na stanie się naszym bratem i siostrą.
Po uściśnięciu pierwszej ręki, skierował się do następnego najemnika, obchodząc wszystkich.
- Zbierajcie się, czas was ugościć porządnie. Tu nawet nie ma gdzie wypić. Mamy te zabawki, o które prosiłaś - dodał, kiedy ściskał dłoń Scrap, patrząc w jej oczy. - Podoba mi się twój uśmiech. Lubię pewnych siebie ludzi. Ile ci zajmie złożenie tej zabawki do skanowania?
Bailey zeszła do niego, zaraz jak zobaczyła podaną Irlandczykowi dłoń. Wyciągnęła swoją i uścisnęła mocno. Takie jej mocno.
- Jestem Scrap - przedstawiła się. - Nie powinno zająć długo, większość zrobi oprogramowanie holo. Ja je tylko wspomogę. Wezmę tylko swoje rzeczy i już się zbieram! - mrugnęła do niego zawadiacko. Być jak szalona nastolatka, to był jej styl. I zasłona dymna, tylko ciii, to tajemnica. Odwróciła się i szybko pobiegła do pokoju.
O’Hara odwzajemnił uścisk, nie próbując imponować, ani zdradzać się ze swoją siłą.
- Przed kim spierdalamy to pozostawimy sobie na czas po zbudowaniu wzajemnego zaufania - odpowiedział na wcześniejsze pytanie, spoglądając w oczy Nocnego Wilka. - Przed paranoją trudno uciec.
Przesunął wzrokiem po reszcie Jeźdźców, starając się wyłapać rzucające się w oczy emocje, w następnej kolejności skinął do pozostałych najemników i Alkera.
- W takim razie zbieramy się - powiedział, gdyby któreś z nich sądziło jeszcze, że takiej propozycji można odmówić.
Shade uścisnęła podaną dłoń mocno po męsku i uśmiechnęła się lekko. Nie odezwałą sie jednak ponownie. Zdecydowanie wychodząc z założenia, że im niej powiedzą tubylcom o sobie tym będzie lepiej.
Felix pewnie podał rękę Nocnemu Wilkowi.
- Na mnie mówią Fox - rzucił krótko, bez dodatkowych zbędnych wyjaśnień. - Gdzie tu porządnie gościcie przyjezdnych? My gościnie nie odmówimy - dodał już z uśmiechem.
Słysząc słowa Kane’a, Raver skinął głową potwierdzająco. Nie było co przeciągać sprawy. Pytanie, ile to wszystko zajmie i czy przybliży ich w jakimkolwiek stopniu do celu, czy tylko zadziała jak pożeracz czasu. Dzień jak dzień, ale kto wie, może sama noc nie będzie stracona. Pierwotne plany i tak już siłą rzeczy musiały ulec zmianie.

Niedługo potem prawie trzydzieści silników zaryczało, nic sobie nie robiąc z zaleceń o ograniczeniu zanieczyszczenia powietrza i norm dotyczących hałasu. Cała grupa opuściła parking Snohomish Inn i wyruszyła na bardzo krótką tak naprawdę podróż - prosto do szkoły wyższej tutejszego miasteczka. Dawno już nie spełniającej celu, w jakim ją wybudowano. Kiedyś nowoczesne budynki, wraz z całym kompleksem stadionów, kortów tenisowych, a nawet kaplicy - obecnie częściowo niszczały, wykorzystywane przez Jeźdźców Apokalipsy bardzo aktywnie, jako baza i zaplecze na krańcu ich terytorium. Na boiskach nikt już nie grał, stały tam obecnie baraki - i tam na samym początku poprowadzono także najemników. Okazały się parkingami i jednocześnie warsztatami, gdzie stała łącznie pewnie z setka maszyn, a kilka osób uwijało się między niektórymi.
- Witajcie w naszym świecie - pochwalił się Nocny Wilk, zataczając ręką półokrąg, kiedy już wszyscy zaparkowali i wyłączyli silniki. - Jeśli czegoś potrzebujecie, wystarczy, że dacie znać. Mamy najlepszych, odpicują wam sprzęt tak, że sami im jajca za to wyliżecie - roześmiał się i poprowadził dalej, do jednego z budynków dawnej szkoły.
Doświadczeni w bojach najemnicy od razu zauważyli ludzi przechadzających się po dachach, worki z piaskiem przy wejściach czy metalowe żaluzje w oknach. Jawne świadectwo zagrożenia. Jednocześnie żadnych wyraźnych śladów walk, wyglądało to jakby budynki nie służyły jako ta baza zbyt długo. Lub plotki o wojnie gangów były przesadzone. W środku wyglądało to podobnie. Niby były zmiany, ale nie tak wiele. Nocny Wilk oprowadził ich po części tutejszej siedziby, widzieli sale lekcyjne przerobione na sypialnie, kina czy pomieszczenia do wypicia browara i pogrania w bilarda. Kręciło się tu też trochę ludzi, już nie tylko mężczyzn. Większość bardzo ciekawie przyglądała się "nowym", niektórzy się od razu witali. Imion i ksywek nie sposób było póki co zapamiętać. Stołówka pozostała niemal bez zmian, większość ścian też stała jak za czasów szkoły. Tylko gabinet pielęgniarki wyglądał na celowo powiększony.
- Rozgoście się. Mamy żarcie, a jak już jedliście, to możemy się sztachnąć albo napić. Skoro już i tak będę czekał, to możemy pogadać - wskazał jedną z sal lekcyjnych, gdzie wstawiono kanapy, fotele, stoliki, a na ścianie migał wielki holograficzny ekran. Scrap, chłopaki pokażą ci, gdzie możesz popracować i dadzą części - pokazał na Ringo i Volta. Młodzi wyglądali na odrobinę zmęczonych po nocy, ale z tego co widziała poprzez Bzzta, zdążyli się też trochę przedrzemać.
- Dziękuję, ale nie będzie to konieczne. Narzędzia mam tu - pokazała na mały plecaczek, który zabrała ze sobą z motoru, razem z Bobem i Bzztem. - Jak mi dacie części i holofon to najwygodniej będzie mi na jednym z tych foteli - uśmiechnęła się i zanim zdążyli zmienić jej decyzję, poszła tam i usiadła z impetem, badając miękkość mebla.
Zwiadowczyni zainstalowała się niedaleko na całkiem wygodnej kanapie z ciekawością rozglądając się po pomieszczeniu. Jednocześnie siłą nawyku rejestrowała otoczenie i potencjalne wyjścia.
- Browcem nie pogardzę - Kane przystał na propozycję gościny. Śniadanie zdążył zjeść w motelu. Usiadł na jednym z foteli. - Mówili nam po drodze, że tu anarchia i bezład, ale wspominali też o czymś z nazwą. Jakaś Republika. Co to za twór?
- Weźmy od razu po dwa - wtrącił Fox, słysząc propozycję picia i widząc, że Scrap zamierza działać na miejscu. - Przy jednym źle się rozmawia i jeszcze gorzej czeka.
Snajper spojrzał na holograficzny ekran, który kojarzył mu się ze spotkaniami ze zleceniodawcami, zwłaszcza gdy wskazywali różne punkty i cele na mapie. Nie skomentował jednak, tylko usadowił się na kanapie. Teraz leciały na nim wiadomości z Seattle, nie nadające nic interesującego. Piwo się znalazło, podobnie jak części. Nocny Wilk usiadł z nimi, wraz z Kennethem i Zickiem. Reszta Jeźdźców się gdzieś porozłaziła, ale Volt i Ringo kręcili się niedaleko. Shade wyłapała też spojrzenia jakie niektórzy rzucali milczącemu głównie Alkerowi. Niepasujący puzzel im dłużej znajdowal się blisko, tym bardziej przyciągał uwagę. Timothy zauważył to również, ale pozostał przy swojej roli, wcześniej przedstawiając się jako "Doc".
- Republika? - parsknął szef tutejszego gangu. Skrzywił się jakby zjadł coś kwaśnego. - Nie mów, że zastanawialiście się nad pojechaniem tam. To komunistyczne świnie, pierdolona sekta czcząca swojego przywódcę. Czy tam przywódców. Chętnie bym im przytarł nosa, ale z czerwonymi i rządowymi na południu nie mogę się w to zaangażować. A zabrali kilku moich, którym trzeba przypomnieć co ślubowali dołączając do nas. I że za zdradę się płaci.
- Skoro to sekta i na dodatek na tyle tu już popularna, że słyszeliśmy o niej po drodze rozpytując o okolicę, to jaki mają chwyt marketingowy? - dopytywał O'Hara rozbawionym odrobinę tonem, starając się nie dać poznać, że zależy mu na odpowiedzi. - Mówiłeś, że miałbyś może dla nas zadanie. Nie znają nas tam, łatwo robić za naiwniaków. Moglibyśmy znaleźć kogo trzeba i im przypomnieć co nieco.
- Wolność i bezpieczeństwo, nowy model rodziny i co oni tam jeszcze pierdolili? - Nocny Wilk zmarszczył brwi i spojrzał na Zicka, który z kolei wzruszył ramionami, nabijając fajkę.
- Naszych to chyba zwabili darmową żoną - parsknął.
- Coś w tym stylu. Szczerze mówiąc to mam to zbyt mocno w dupie, żeby wsłuchiwać się w brednie. Poradzisz mówisz? To pchanie się w niezłe szambo. Nie wiem gdzie teraz te skurwysyny się kryją. Dziur do krycia się mnóstwo.
- Darmowa żona? - Shade zapytała z wyraźnym zaciekawieniem. - Kupujecie sobie żony?
- A to teraz gadamy o nas? - zdziwiony szef spojrzał na Shade, a Kenneth się roześmiał.
- Oni obiecują. U nas kobiet mniej, to chodliwy temat u chłopaków. Bo w tej całej Republice taka to wolność, że mogą cię zrobić babą jakiegoś starucha. Bez urazy Zick.
Stary tylko machnął ręką, wsuwając fajkę do ust.
- No to nie brzmi zbyt dobrze. - Zwiadowczyni skrzywiła się lekko - Co to więc za pokusa jeśli tam tak naprawdę najlepszy towar zgarnia przywódca? Coś innego musiało ich zatem przyciągnąć niż kobiety. Może naprawdę uwierzyli w ich idee?
- W ich ustach brzmi to świetnie, uwierz mi - Kenneth się wyszczerzył. - Była raz u nas nawet taka rekruterka, zanim się zorientowaliśmy, zabrała trzech. Pierwsza klasa laska.
- Nie pytaj co im po takich idiotach, co się dają na to złapać - tym razem to Nocny Wilk parsknął. - Są wrzodem na dupie i tyle, od jakiegoś czasu nie uprawiają ekspansji i siedzą cicho.
- Jakby coś w kotle gotowali - wtrącił Zick.
- Do sekty łatwo wejść, ale dużo trudniej ją opuścić. - Valerie wzruszyła ramionami. - Nawet jeśli wasi ludzie chcieliby wrócić. Mogą nie mieć takiej możliwości.
- Sekta jak sekta, każda czymś kusi - Kane nie był pod wrażeniem. - Nie zdziwiłbym się, gdyby mieli profilowanie pod konkretne grupy. Głupia siła robocza też takim potrzebna. Z nas się zrobiły solidne skurwysyny. Jakby to miało was przekonać, możemy wybadać jak to wygląda po drugiej stronie. W razie czego zrobimy burdę i spierdalamy, zaraz jak zaczną kumać, że wcale ich nie kochamy.
- Mówiąc o zadaniu nie chciałem was od razu zabijać - Nocny Wilk wyszczerzył się. - Muszę jednak przyznać, że jak na razie wyglądacie na tych co mają wielkie jaja. Zdrajców mi tu nie potrzeba, ale mogliby posłużyć jako straszak dla innych. Wolałbym przy tym jednak nie rozpętać regularnej wojny z tą całą Republiką. Korzyść musi przewyższać ryzyko, rozumiecie.
- Ale bardzo cię kusi by nas wypróbować? Przyznaj. - Shade uśmiechnęła się tylko odrobinę. - Cokolwiek zrobimy. Nikt się nie dowie, że działamy w waszym imieniu. W końcu jesteśmy tutaj zupełnie obcy.
- Jak złapią was z jednym ze zdrajców to różnie może być - szef popatrzył na Valerie ciekawie. - Aż tak was korci, żeby udowadniać jak dobrzy jesteście? Albo jak głupi.
- Powiedzmy, że jestem uzależniona od adrenaliny. - Tym razem uśmiech kobiety był dużo szerszy i trudno było stwierdzić czy mówi poważnie czy żartuje.
- I z Kennethem poszłaś do łóżka zamiast ze mną? - Nocny Wilk zapytał oburzonym tonem, zaplatając ramiona na piersi. - To może obiecacie mi po prostu głowę tamtejszego szefa?
- Wtedy to będzie problem z ucieczką - zauważył Kane. - Możemy wybadać i taką opcję, łatwiej tam niż u rządowych czy czerwonych. Jak przywódca pokazuje się na widoku, to można go kropnąć. Ale wtedy to rzeczywiście ryzykujemy dupami i chcemy czegoś więcej od twojej akceptacji.
- Kurwa, nie jesteście normalni albo coś mocno kręcicie - Nocny Wilk pokręcił głową. - Zobaczymy najpierw co wasza dziewczynka znajdzie na naszych maszynach. Dobrze wiedzieć co dzieje się u sąsiadów, oni jednak trzymają się tam już jakiś czas. Gdyby mieli przywódcę-debila łatwego do skasowania, na którym opierałoby się wszystko to już dawno by się rozpadli, da?
- Równie dobrze mogą wystawiać na widok publiczny sobowtóra albo marionetkę, a rządzi ktoś z tyłu - Kenneth przytaknął takiemu rozumowaniu.
Fox pociągnął z butelki, ciągle siedząc na kanapie. Zerknął na Scrap z jej zabawkami, widząc, że pracuje, po czym zwrócił się do Jeźdźców:
- Mówicie, że “oni” to pojebana sekta i kogoś tam czczą, ale to chyba nie jest tajemnica, kogo? Wiecie zapewne kto tam rządzi, kto pojawia się w tych wszystkich bredniach, które “sąsiedzi” opowiadają non-stop? W razie czego, niezależnie czy mielibyśmy pójść dorwać zdrajców czy kogokolwiek innego, też chętnie bym się tego dowiedział. Moglibyśmy spróbować tam wejść jako nowi, którzy coś tam wiedzą i coś słyszeli, i bardzo chcą dowiedzieć się więcej.
- Chyba nie sądzisz, że propaganda opowiada jak to trzeba być oddanym wyznawcą jakiegoś gościa? - Kenneth pokręcił głową. - Pojawia się jakiś typ pierdolący o dobrobycie, ale chuj go wie kim jest. Nazwisko też znajdziesz i gówno ci to da.
Scrap nie brała udziału w rozmowie. Słuchając jednym uchem w pełni skupiła się na pracy nad skanerem.

Zwinne palce Dawn uporały się z zadaniem w mniej więcej półtorej godziny. Rozmowa dawno już zeszła z Republiki na wszelakie inne tereny. Najemnicy dowiedzieli się na przykład, że teren Jeźdźców Apokalipsy sięga rzeczywiście do Everett, które to żyje w stanie wolnym od panowania instytucji państwa czy korporacji. Pomiędzy wierszami domyślili się, że stan tego miejsca musi być bliski anarchii. Łatwo było kontrolować graniczne miasteczko Snohomish, co innego bardziej rozległe Everett, którego liczba mieszkańców przed pojawieniem się wirusa przekraczała sto tysięcy i to nie licząc przyległych miasteczek. W takim miejscu musiały się pojawić tarcia, podobnie jak i na każdej "granicy" terytorium gangu. Oczywiście nieszczególnie ich to interesowało, podobnie jak cała lista zatargów z "czerwonymi" czy liczne kontakty z nomadami z północy. Mimo wszystko Nocny Wilk jawił się jako przydatny sojusznik, gdyby sprawy w Republice nie szły wcale po ich myśli. Ta swobodna gadka przerywana słuchaniem wiadomości opowiadających o zwiększonej aktywności wojska i policji w Seattle, skończyła się po deklaracji Scrap, która wesoło zamachała ukończonym urządzeniem.
Tutejszy szef poprowadził ich w głąb budynku, aż do dużej sali gimnastycznej. Wyglądała jakby zwykle też służyła za garaż, stało tu bowiem pięć motorów i leżało trochę części, sprzętu i narzędzi.
- Kazałem wcześniej przygotować te maszyny, które odwiedzały Seattle lub okolicę. Od nich zaczniemy, pokaż nam jak to działa - zachęcił Scrap. Było ich tu tylko pięciu, tych samych co z nimi rozmawiali i kręcili się przed wejściem, grupa bardziej wtajemniczonych.
Bailey musiała poświęcić mniej więcej piętnaście minut, aby przeskanować wszystkie motory. Na dwóch z nich znalazła takie same mikronadajniki jak wcześniej na motorze Shade. Urządzenie obsługiwało się banalnie, więc wszyscy Jeźdźcy szybko załapali, zwłaszcza przy pozytywnym wyniku skanu.
- Nie wiem teraz czy się cieszyć, że zostały znalezione, czy wkurwiać, że podłożyli. Pytanie co i gdzie jeszcze śledzą. Z dalszym sprawdzaniem sobie poradzimy. Co dalej planujecie? - Nocny Wilk spytał najemników, zerkając po kolei na każdego. - Szkoda fachowców na popierdoloną Republikę.
- Jak się okaże, że sprawa jest niewarta zachodu, a ludzi będzie trudno znaleźć, to się zwiniemy i wrócimy - Kane opierał się o ścianę z ramionami splecionymi na piersi, czekając na koniec inspekcji motorów. - Jak na mój gust to wygląda na dobre wkupne, pozbawione problemu zaczynania jako żółtodziób.
- Chwilowo i tak będziecie mieli co robić szukając elektronicznych szpiegów - Scrap oddała urządzenie jednemu z nich, uśmiechając się jak zwykle. - Nie zamierzamy zostawać tam na dłużej niż kilka dni, a jeśli to miałby być nasz nowy dom, to lepiej dobrze poznać sąsiadów. Robienie takich rzeczy chyba weszło nam w krew przez ostatni rok - roześmiała się, tak naprawdę nieprzekonana swoimi słowami. Miała nadzieję, że Nocny Wilk wyczyta w tym chęć upewnienia się, że warto zostawać w okolicy, a nie coś bezpośrednio związanego z Republiką. Wystarczy przecież, że puści ich dalej ze swoim błogosławieństwem.
Fox tylko wzruszył ramionami, dając do zrozumienia: “zobaczy się”. Nie grał skrytego, ale nie zamierzał wdawać się w szczegóły na temat dalszych planów, jeśli nie było to konieczne.
Shade także nic już nie miała do dodania. Decyzja należała do przywódcy. Czasami trzeba było wiedzieć, kiedy przestać wywierać nacisk. Jeśli pojadą z misją, będzie im łatwiej przemieszczać się przez tereny Jeźdźców. Jeśli nie, będzie trudniej, ale na pewno sobie poradzą.
Nocny Wilk wzruszył ramionami. Wskazał brodą na najstarszego Jeźdźca.
- Skoro taki wasz wybór, to nie będę bronił ryzykować. Zick poda wam nazwiska i zdjęcia tych skurwieli, których chcielibyśmy najbardziej ponownie zobaczyć. Jak nie uda się ich wydobyć, to przekażcie im wiadomość na miejscu. Chłopakom pokażemy same zdjęcia. Na razie okazaliście się przydatni, wolę więc wasz powrót niż zdrajców. Czuję tu możliwości - wyszczerzył się. - Potrzebujecie czegoś na drogę? Skoro macie tam jechać, to im krócej u nas tym mniejsza szansa, że ktoś na was nakapuje.
- Myślę, że lepiej będzie jak nie będziemy mieli ze sobą nic od was co mogłoby rzucać się w oczy - odparła na to Scrap. - Niech ugoszczą biednych nomadów szukających schronienia. A my wrócimy zanim się obejrzycie - mrugnęła swobodnie do przywódcy Jeźdźców.
- Lubimy robić wszystko na własnych zasadach - przyznał Kane i wyciągnął dłoń do Nocnego Wilka. - Wrócimy najszybciej jak się będzie dało. Która droga to najmniej oczu? Lepiej, żeby nas nie zaczęli zbyt szybko podejrzewać. Z tego jak przejechaliśmy przez wasz teren jakoś się wyłgamy.
Szef uścisnął mu mocno dłoń.
- W takim razie droga wolna. Zick pokaże wam wszystko, ale lepiej nie zapisujcie. Im bardziej wschodnia droga tym bardziej prawdpodobne gadanie, że próbowaliście nas ominąć - poradził.
To idealnie pasowało do ich pierwotnego planu. Więc warto było dostosować się do tej sugestii.
- Będzie więc lepiej wyruszyć dopiero po zmroku. W razie spotkania, możemy udawać, że minęliśmy was w ciemnościach. - Zaproponowała Shade. - A co jak natkniemy się na wasze patrole? Macie jakiś sygnał, by nie uznali nas za wrogów?
- Nie, upewnię się, żebyście nie trafili - powiedział tylko. - Do zmroku dużo czasu, w takim wypadku nie pokazujcie się już nikomu nawet tutaj.
- Jak mają tu szpiegów, te kilka następnych godzin ułatwi im przekazanie wieści. Szybko się przekonamy jeśli tu są - Kane nie był zachwycony pomysłem czekania. - Już chyba wolę odwalić jakąś scenę pościgu niż mieć pierwszy kontakt z nimi w nocy.
- Ale musisz przyznać, że to bardziej prawdopodobne. Wyjedziemy wczesnym wieczorem, niedługo po zmroku. Jeszcze nie noc, a ciemności będą ukrywać. Ten czas możemy poświęcić na zgłębianie ich propagandy - Scrap uśmiechnęła się promiennie.
- Niech będzie - zgodził się z bólem O’Hara. - Wyruszymy zaraz po zmroku.
 
Lady jest offline