Mikel z mocno skrzywioną miną zabrał się za demontaż pancerza. wychodziło na to, że ostatnie tygodnie poświęcone na ulepszenie zbroi poszły na marne. Niestety nie widział innego wyboru w tej sytuacji. Musiał zacząć być nieco bardziej wszechstronny. Ostatnimi czasy, strasznie dużo zależało od tego, czy będą w stanie zakraść się do przeciwnika niezauważeni. Nie miał wyboru, musiał się dostosować. Z lekkim zdziwieniem zauważył, że niemal wszyscy towarzysze chcieli skorzystać z okazji i również dowiedzieć się czegoś o skradaniu. To tylko utwierdziło go w przekonaniu, że dobrze robi. Skończył dopasowywanie pancerza i narzucił na siebie jedną z kamuflujących opończy, zdobytych na pokonanych zwiadowcach i podszedł do Kharicka, by ustalić dalszy plan.
Zadanie było proste. Złodziej podzielił ich na pary, udzielił kilku wskazówek i kazał zakradać się im do siebie nawzajem w trakcie marszu i postojów. Wojownik, mimo początkowych porażek, zaczynał łapać o co w tym chodzi i zaczynał odnosić wrażenie, że Emi zaczyna go zauważać, kiedy już jest bliżej niż na samym początku. Właśnie był w trakcie jednego z lepszych podejść. Wiedział, że za chwilę będzie miał widok, gdzie czekała na niego nauczycielka. Zmniejszył dystans, do najbliższego, jaki dotychczas udało mu się pokonać bez wykrycia. Spodziewał się w każdej sekundzie usłyszeć łotrzyka, informującego o porażce, ale nic takiego się nie działo. Wyjrzał ostrożnie zza dębu, by zorientować się w sytuacji i zobaczył Kharicka, leżącego na trawie bez ruchu, niczym trup. Mikel natychmiast pobiegł do leżącego, dopadł do niego, i zaczął energicznie potrząsać.
-Emi?! Nic ci nie jest? - pytał, nie widząc na ciele żadnych obrażeń.