Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2019, 14:32   #436
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Emma popatrzyła na placek. Wyglądał smacznie… pachniał nie najgorzej…
- Ale jak zjem go teraz, a potem wejdę gdzieś, gdzie nie ładnie pachnie, to jak zwymiotuję, to zmarnuję taki dobry placek… Zjem jak wyjdę. Obiecuję - powiedziała nabierając poważnego, mądrego i rozsądnego tonu. Miała zostać kiedyś ich opiekunką, gobliny mają się nauczyć, że była księżniczką i powinny się choć trochę z nią liczyć.
- Jeden mały kęs - powiedział Guziczek. - Jak zwymiotujesz go, to nie będzie szkoda - rzekł.
Posiadał coś w stylu kamiennego noża. Ukroił nim nieco wypieku i podał na jego boku w stronę Emmy.
- No dalej, to pyszne i bogate w białko - powiedział Ogórek. - Białko to kolejna rzecz, jakiej istnienie odkryłem.
Pokiwała głową. Na jeden kęs była w stanie się zgodzić… Więc zjadła to co podał jej Guziczek. Następnie wzięła głęboki wdech, szykując się, by wejść do środka.

Bee nie wiedziała, co odczuwać, widząc Emmę. Dziewczynka weszła do środka. Przez chwilę Barnett już zdążyła zapomnieć o niej. Wyszywanie i związane z tym trudy w pełni zajęły ją i pochłonęły wszelką uwagę. Teraz wykrzesała z siebie nieco radości, że mała była cała i zdrowa. Rzeczywiście poczuła ulgę. Z drugiej strony kiedy miała ją przy sobie, jeszcze bardziej martwiła się o nią, niż kiedy obie znajdowały się w jakimś innym miejscu. To było nielogiczne… przynajmniej na pierwszy rzut oka. Otóż Bee obawiała się, że w jej obecności stanie się Emmie coś złego. Miałaby wtedy do końca życia świadomość, że nie była w stanie nic na to poradzić. Jeżeli dziewczynkę napotkałby smutny los gdzieś daleko, to chyba byłoby łatwiej to znieść dla jej sumienia… Choć tak czy tak byłoby strasznie, okropnie i tragicznie. Nie było sensu się nad tym zastanawiać.
- Jak cieszę się, że cię widzę - powiedziała. - Jak dobrze, że nie umarłaś…
Bee przypomniała sobie, że miała zachować pozory zabawy i względnego bezpieczeństwa.
- ...ze śmiechu! - sztucznie zaśmiała się. - Jak tu jest zabawnie, w tym specjalnym naszym Disneylandzie - powiedziała, zerkając na nierówny wzór gwiazdki, którą wyszywała.
- Ja też się cieszę, że się odnalazłaś w tym miejscu i że wszystko w z tobą w porządku królewno wróżek… - powiedziała, ale jej wzrok błądził gdzie indziej, szukała pana Jenkinsa…
Ten leżał na kamieniu. Lepiej niż na lodowej podłodze. Niedaleko znajdowało się wiadro pełne wymiocin. Musiał je z siebie oddać i znowu zasnąć. Jednak był cały. Względnie zdrowy… przynajmniej w tym sensie, że na jego ciele nie znajdowały się żadne nacięcia. Brakowało również krwi… Przynajmniej tyle!
- Tak, kompletnie się tu odnalazłam - Bee powiedziała tonem, którego zazwyczaj nie używała. Zabrzmiał dość… mrocznie. - A ty? Co robiłaś ostatnio?
- Mam zostać księżniczką, by potem uczyć się jak być królową… Ogórek uczy mnie właśnie runicznego alfabetu… Składa się z czterysta pięćdziesięciu ośmiu znaków… Nauczylam się sześćdziesięciu i w nagrodę mogłam was odwiedzić… - powiedziała i podeszła do pana Jenkinsa. Sukienka która miała na sobie, nie była zbyt ładna i niezbyt wygodna, ale przyklęknęła przy mężczyźnie i pogłaskała go opiekuńczo po wierzchu dłoni. Jakby był najcenniejszym skarbem w pomieszczeniu.
Ten otworzył lekko oczy. Uśmiechnął się nieznacznie na widok Emmy. Potem, jak przypomniał sobie, że wolałby, aby dziewczynka była nie z nim, lecz w bezpiecznym miejscu… jęknął.
- Czy to jakaś kolejna gra tego złego pana…? - zapytał. - Tego czarnoskórego?
Rzeczywiście, mógł nie wiedzieć, że został wątpliwie uratowany przez Grylę i gobliny. Był wtedy nieprzytomny.
Emma pokręciła głową…
- Nieeee… Jak pan spał, to najpierw przyszły dwie panie i próbowały mnie wyciągnąć… Ale zdawały się trochę zagubione… Jedna z nich jest tu z nami… Ale potem przyszła olbrzymka, mama panów goblinów i pomogli nam zabrać was latającymi saniami… Teraz jesteśmy u nich w jaskini lodowej. Macie szyć ubranka… A ja mam zostać księżniczką… Olbrzymka jest zmęczona, bo biła się z czarnoskórym panem jak uciekaliśmy - wyjaśniła Emma.
- Ech… Mam kilka talentów, ale szycie nie było nigdy jednym z nich. Szkoda, że to mi nie przypadło stanowisko księcia… - westchnął ciężko, uważnie słuchając. Choć ciężko mu było z tą uwagą, kiedy zaczęło mu się znowu zbierać na wymioty.
- Ale niech się pan nie martwi. Kwiatowa wróżka nas uratuje, a gdyby coś się działo, na pewno przyjdzie Felicia… A ja nauczyłam się części wielkiego trollowo, ogro, olbrzymiego alfabetu runicznego - pochwaliła się.
- Potem mnie go nauczysz - poprosił.
- Jak się pan czuje? - zapytała zaraz z dumy przechodząc w smutek i zatroskanie. Znowu go pogłaskała w rękę.
Jenkins zarżał głucho.
- Tak jak wyglądam… - mruknął.
Emma zmarszczyła brwi. Pan Jenkins był blady i nie miał w sobie tyle werwy co zwykle, więc wywnioskowała szybko, że nie mógł czuć się najlepiej.
Ogórek i Guziczek rozmawiali z Bee. Tematem były ulubione wzory na ubraniach. Barnett z jednej strony wyglądała tak, jakby chciała uciec z tej konwersacji. Z drugiej strony cieszyła się, że temat był w miarę neutralny. Choć po tak długim czasie spędzonym na szyciu… i tak poczuła się nieco zirytowana.
- Musisz mi dać jeszcze chwilkę - poprosił. - Zdaje się, że nie wstrzyknął nam niczego szczególnie złego, ale i tak mamy kaca po tych środkach usypiających. Jeżeli czujesz się tak źle, że masz ochotę zginąć, to nie do końca wprawia cię to w nastrój na walkę o życie - powiedział. - Wytrzymasz jeszcze trochę? Moja dzielna dziewczynko? - uśmiechnął się lekko.
- Wytrzymam, no ale nie wiem, czy szopy wkrótce się nie znudzą i nie zaczną czegoś robić po swojemu. Spróbuję je powstrzymać, ale wie pan jakie one potrafią być… - Emma powiedziała, wydymając lekko usta. Mówiła o Pippy, Poppy i Pepperze… Srebrne szopy manifestowały się poza kontrolą dziewczynki i zazwyczaj miały związek z jej nudą, niepokojem, lub podświadomą potrzebą rozwiązania problemów, zazwyczaj w niepokojący i niezbyt uprzejmy sposób. Tak jak Felicia odpowiadała za obronę jej i jej bliskich, a Cień był wywoływany przez jej rozpacz i strach i nienawiść…
- Spróbuj je jednak powstrzymać - powiedział Brandon. - Nie zaczynaj niczego bez nas. Tak samo poproś o to swoich przyjaciół. A co, jeśli Pippy, Poppy i Pepper byliby w stanie odwrócić ich uwagę, a my w tym czasie moglibyśmy uciec… tyle że właśnie nie dałoby się, gdyż wszyscy jesteśmy ledwo żywi. Nie wiem, czy mógłbym nawet wstać, kręci mi się w głowie. Więc jestem bezbronny, tak jak pozostali. A gdyby szopy wywinęły coś ciekawego, to mogliby chcieć się na nas zemścić… Na razie graj według ich zas…
Zaczął, ale nie dokończył. Zgiął się, wsparł ramionami o podłogę i nachylił w stronę wiadra. Z jego ust wypłynęła cuchnąca, zielona ciecz. Wymiotował przez chwilę. Kiedy skończył, przepłukał usta w wodzie z kamiennego dzbana.
Emma zatkała dłonią nos, ale drugą ręką poklepała go ostrożnie po ramieniu.
- Dobrze, postaram sie - zasepleniła z zatkanym nosem. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jak mieli się pozostali? Czy inni detektywi też się pobudzili i ledwo żyli? Jeśli sie pobudzili, to oznaczało, że na pewno za jakiś czas, jak się lepiej poczują, to będą mogli spróbować uciec, tak jak pan Jenkins zasugerował.
- Będę grzeczna - obiecała panu Jenkinsowi. Zerknęła w stronę Ogórka.
- Martwiłam się, że się pan już nie obudzi - dodała jeszcze, nieco zasmuconym tonem. Jenkins mógł sobie tylko wyobrażać co musiała przeżywać Emma, w końcu jej nie męczyły żadne mdłości, więc najpewniej przez cały ten czas była przytomna i świadoma wszystkiego co się działo naokoło.
Z drugiej jednak strony nie martwił się o nią. Przeżyła już wiele i była w stanie wytrzymać jeszcze więcej. Detektyw obawiał się jedynie ewentualnych manifestacji jej mocy, przez co wszyscy mogliby zginąć. Nie chciał kolejnego Cienia, z którym musiałby walczyć. Jednak dlatego przez ostatnie miesiące przebywał bardzo dużo czasu z Emmą. Starał się popracować nad nią w ten sposób, aby zminimalizować ryzyko aktywacji mocy, kiedy mała tego nie chciała. Proponował jej różne inne metody walki ze strachem, na przykład wbijanie paznokci w dłonie. Dziewczynka posiadała imponujące zdolności, jednak jeśli ich nie kontrolowała, to nie można było na nich polegać. Tym różniła się na przykład od takiego dziecięcego geniusza, jak Camille Desmerais. Obie dziewczynki, kiedy były jeszcze młodsze, przeżyły bardzo traumatyczne wydarzenia. Zostały obdarowane wielką siłą. Czy to już był wzór?
- Ja się zawsze budzę - Jenkins uśmiechnął się, ale w jego stanie wymagało to wiele energii. - Choć bardzo często śpię bardzo, bardzo długo.
Tymczasem Ogórek do nich podszedł.
- Czy to twój tatuś? - zapytał goblin.
Emma spojrzała na Ogórka i na pana Jenkinsa. Zarumieniła się.
- Nie… Mój tatuś nie żyje… To jest pan Jenkins. Opiekuje się mną - było tam zawarte nieme ‘tak jak normalnie robiłby to tatuś’.
- Panie Jenkins, to jest Ogórek, uczy mnie alfabetu… - wyjaśniła, przedstawiając oficjalnie Ogórka.
Goblin momentalnie padł na jedno kolano. Następnie pochylił głowę. Wyciągnął z kieszeni ciasteczko z uchem. Podsunął je w stronę Jenkinsa.
- Panie opiekunie, proszę cię o rękę twojej nie-córki! - krzyknął. - Przyjmij ten oto dar, smaczne ciasteczko. I pozwól mi wziąć ją za żonę!
Ogórek wszystko sobie sprytnie zaplanował. Jeżeli Baryłka miała być spadkobierczynią Gryli, to jeśli zostanie jej mężem, stanie się królem Lofthellir, a może i całego świata. A na dodatek ojcem następnej generacji Młodzieńców Julu.
Jeremy zmrużył oczy, hamując wesołość.
- Emma jest jeszcze za młoda na ślub. Zgłoś się ponownie za co najmniej sześć lat.
- To krótko - Ogórek pokiwał głową i wstał.
Walker była w szoku. Nie sądziła, że Ogórek się oświadczy jej opiekunowi i będzie prosił o jej rękę niczym w jakiejś bajce… Ale przecież Ogórek nie był księciem… Chociaż w sumie, jeśli Gryla była królową, a on i jego bracia byli jej dziećmi, to byli książętami, czyż nie? Ale… Nie wyglądali jak dobrzy książęta, tylko jak tacy źli.
W mózgu Emmy trochę się zagotowało, bo z jednej strony był księciem, a z drugiej nie chciała, żeby nim był. Bo jej mąż miał być przystojny. Na szczęście pan Jenkins nie przyjął ciastka z uchem i powiedział, że była za młoda…. Owszem, była. Kamień spadł jej z serca…
- Chyba pójdziemy się dalej uczyć alfabetu… - powiedziała Emma, chcąc już odwieść temat od jej potencjalnego ślubu z Ogórkiem.
Bee podeszła do nich niepewnie, czy w ogóle może poruszać się. Jednak opuściła swój stołek, a także pracowicie wyszywaną robótkę.
- Wszystko w porządku? - zapytała niepewnie.
- Tak, wracamy do nauki run - powiedział Ogórek, uśmiechnięty. Miał piękne plany na przyszłość.
- Oczywiście, że w porządku, dlaczego miałoby być nie w porządku? - Bee uśmiechnęła się ze sztuczną werwą do Emmy.
Z drugiej strony, jeśli to był jej opiekun, to obowiązek pocieszania dziewczynki nie leżał już na jej barkach. A przynajmniej nie tylko na jej. Miała wrażenie, że robi z siebie pośmiewisko tym udawaniem, że wszystko jest w porządku.
Emma spojrzała na Bee, po czym na pana Jenkinsa.
- Wróżko Kwiatowa, zajmij się panem Jenkinsem i resztą, skoro mnie tu nie ma… - nakazała jej Emma, super poważnym tonem.
- Panie Jenkins, Kwiatowa Wróżka jest miła i delikatna jak kwiatek, ale ma przyjaciół i oni są super, tak jak ona - powiedziała Emma i pokiwała głową.
- Chodźmy Ogórku - dodała wreszcie zmierzając w stronę wyjścia.
Chyba nie miała pojęcia, że spomiędzy tej całej grupy ludzi, która tu była… W tej chwili najbardziej super, była ona sama…
- Zrobię co mogę - powiedziała Bee. Tak właściwie zabrzmiało to trochę tak, jakby powiedziała “nic nie zrobię”. No cóż… bo niczego nie mogła zrobić? - Haha… - zaśmiała się tragicznie.
Spojrzała na Jenkinsa, który zamknął oczy. Ta długa rozmowa i tak go wyczerpywała. Był wrażliwy zarówno na hałas, jak i światło. Na szczęście panował tu półmrok, jednak ostatnio zdawało się głośniej i głośniej.
Emma spojrzała na ich dwójkę, po czym wyszła z Ogórkiem na korytarz. Szli nim przed siebie, kiedy lód wokół zabłyszczał. Piękne, różne kolory przepłynęły po jego taflach.
- Ojej… - Ogórek wydął usta w dzióbek.
- O… Jak w Tęczowej Krainie… Co się dzieje? - zapytała, podekscytowana, rozglądając się. Lubiła kolory i barwy. były jak kolorowanie kredkami, a ona lubiła kolorować. Przyglądała się skąd barwy zaczynały się, oraz gdzie kończyły. Może znaleźli się w przejściu do krainy Felicii?
- Jaskinia czuje się… - Ogórek zawiesił głos. - Zagrożona. Włączyły się mechanizmy obronne. Jeżeli wejdzie tu jakiś przypadkowy człowiek, to w porządku. Niech sobie połazi i wyjdzie. Ale osoby szczególnie groźne… uważane przez skały za zagrożenie… są atakowane. Tak zawsze było i tak zawsze będzie. Te światła do dzwony bijące na alarm… Musimy uciec do schronu przeciworkowemu! - krzyknął.
Puścił się do przodu, chcąc zacząć biec. Trzymał jednocześnie Emmę za rękę.
- Przybyły orki? Akurat teraz jak Gryla jest osłabiona? Ale przecież, a co z Guziczkiem i ludźmi? Oni też pójdą do schronu? - zapytała, ale podążała za Ogórkiem. Rozglądała się.
- Ćśś… - szepnął Ogórek.
Jeśli wszyscy zginą, to już nie będzie dla nikogo Ogórkiem Czworookim. Poza tym cały spadek trafi się jemu i nie będzie musiał z nikim dzielić dziedzictwa. To na wypadek, gdyby ślub z Baryłką nie doszedł do skutku. Goblin nie był głupi. Wiedział, że taka możliwość istniała.
Biegli do przodu bez końca… aż sufit przed nimi zawalił się! Zaczęło się od drobnego pęknięcia. Przez chwilę rozrastało. Wnet okruchy lodu, szronu i śniegu spadły przed nich niczym boski wyrok, wyzwalając tumany białego pyłku.
Emma zakaszlała od pyłu i cofnęła się, mrużąc oczy. Czy sufit dalej też zamierzał zawalić się, ale teraz na nich? Obawiała się, że może za chwilę zostaną przysypani kawałkami lodu i zamarzną na zawsze i potem, za sto czterdzieści lat, zostanie odkopana, kosmiczne maszyny sprawią że odżyje i będzie obserwowana jako eksponat z czasów pradawnych i w ogóle? Nie lubiła zastrzyków, a na pewno by jej robili. Wstrzymała więc oddech i przysunęła do ściany, jakby przebywanie przy niej miało jej pomóc.
- Uważaj teraz - szepnął Ogórek. - Ani słowa.
Obydwoje zastygli za pobliską ścianą. Emma usłyszała jakieś okrzyki na górze, ale nie była w stanie ich zrozumieć. Wnet z góry zaczęli opuszczać się ludzie. Rudowłosa kobieta, dużo starsza blondynka, młoda blondynka i mężczyzna… niestety nie widziała jego twarzy, gdyż był odwrócony do niej tyłem. Tylko cała czwórka spoczęła na korytarzu, z góry zeskoczyła za nimi ogromna skalna ogrzyca…!
Emma w ciszy obserwowała całe zajście. Widziała kobiety, mężczyznę i ogrzycę. Może ci ludzie, to byli jacyś koledzy i koleżanki Bee? A to oznaczało, że powinna im pomóc. Na razie była cicho, może ta ogrzyca też przyszła pomóc…
- JESZCZE JA! - rozległ się jej głośny wrzask. - Zadam ci jedno, tylko jedno pytanie! - krzyknęła. - Masz tylko jedną szansę na odpowiedź! Odpowiedz właściwie i ujdziesz z życiem. Rzuć mi w twarz fałszem, a ja ci rzucę w twoją maczugą! - wrzasnęła jeszcze głośniej.
- Jakie pytanie? - zapytała rudowłosa kobieta, zaciskając pięści.
- Pierwsze Regionalne Wojny Ogrów - zahuczało. - Jak miała na imię pani generał sił Hulvensteinów?!
Ogórek spojrzał na Emmę.
- Nic nie rób - szepnął. - Oni wszyscy mogą być naszymi wrogami! Oprócz dobrej ogrzycy. Stellinie nieco przytyło się z tego, co widzę. Jeszcze chwila i zagrożenie zostanie zażegnane.
Słowa Gryli dudniły jej w głowie… Znała odpowiedź na to pytanie. Zerknęła na Ogórka.
- Są ludźmi, na pewno są po naszej stronie… - powiedziała Emma, jakby to było zupełnie oczywiste. To na kilka chwil ją rozproszyło, ale kiedy znowu spojrzała w stronę ludzi i ogrzycy, dosłyszała, że rudowłosa nie znała odpowiedzi i zadała jakieś pytanie, ale to się chyba ogrzycy nie spodobało, bo uniosła nad głowę swoją maczugę, z zamiarem zadania ciosu.

- VELIMA HULVENSTEIN! - zawołała dziewczynka. Jej głos dotarł do wszystkich, odbijając się echem od ścian korytarza. Emma wyskoczyła zza rogu, gdzie się ukrywała z Ogórkiem. Nie była tchórzem. Odpowiedziała na pytanie ogrzycy.
- Zostaw tych ludzi i idź sobie! To nieuczciwe atakować o takiej porze. Tak się nie robi! - oznajmiła, sugerując, że na pewno Velima Hulvenstein wybrałaby lepszy moment, a nie taki atak i że ogrzyca powinna się wstydzić i wycofać.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline