Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2019, 14:03   #136
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Cała walka z oprychami się skończyła. Większość padła martwa, część została oszczędzona przez Badlacka. Ten postanowił zostać na dole, kiedy tylko zraszacze się wyłączyły. Część nielicznych mieszkańców Hotelu zaczęła wychodzić z kapsuł i się rozglądać, jednak tych i tak było mało. Thido rozejrzał się nieco nerwowo i odpowiedział Draugowi.

-Nie tak szybko. Muszę wziąć swój terminal. Inaczej nie spotkacie Tkacza Sieci.- powiedział po czym wszedł do środka swojej kapsuły.

Chwilę w niej siedział, grzebiąc i wklepując coś na klawiaturze, aż w końcu pojawił się z trzymanym pod pachą komputerem, i zapełniąną zapewne holodyskami torbą na ramieniu.

-Rozumiem, że macie śmigacz.- Kelsan automatycznie potwierdził pytanie kiwnięciem głowy.- To świetnie. Udamy się do pewnego nieprzyjemnego miejsca.

-O jakim miejscu mówisz?- spytała dociekliwie Ansa, nadal trzymając kurtkę i kamizelkę ochronną.

-Takim, gdzie nie ma tych typów… i nie ma w sumie nikogo innego.

-Thido…?

-Tsara, dość emocji na dziś. Idź do Helen, da Ci przytułek i wszystko czego potrzebujesz. Ja muszę Cię przeprosić.

Fioletowo-skóra Twi’lekanka objęła mężczyznę, po czym skierowała się do drugiej windy. Jeszcze przed zniknięciem z oczu drużynie powiedziała “dziękuję” do całej reszty i nigdy więcej jej nie zobaczyli.

***

Lecąc w aerośmigaczu było im dość ciasno. Mieścili się na styk. Kelsan patrzył jak wielki szereg pozostałych pojazdów latających, mknie zdając się ociekać o nieskończoność. Co chwilę pilot sprawdzał dane na desce rozdzielczej, zmierzając do punktu wskazanego przez informatora. Skrycie również obserwował w lusterku Anse, która w ogóle nie straciła sił po potyczce, zamiast tego żywo rozmawiając z Thido i RA-7. Mijawi wielkie, wręcz kolosalne wieżowce, przelatywali przez tunele w ich trzewiach, zmieniali pułap będąc raz naprawdę wysoko, raz nisko wśród smogu, gdzie światła przenikały przez opary.

Po jakimś czasie dotarli do granic Dzielnicy Koreliańskiej, do miejsca, które zdawało się ziemią niczyją. Thido poinformował ich, że to miejsce bombardowania orbitalnego z jakiś zapomnianych czasów.



-Nie ma tu istot organicznych. No może ohydne, karakano-wije. Mam tam odpowiedni sprzęt, dzięki czemu uzyskam kontakt z tym na kim Wam zależy. Tak czy inaczej musielibyśmy tu się udać. Wy tylko uratowaliście mi skórę, za co jeszcze raz dziękuje.

Rolees podszedł do Kelsana.

-To tutaj. To ten wieżowiec.- wskazał palcem, średniej wielkości budynek.- Możesz wylądować przed nim. Struktura jest stabilna, jednak tu pełno złomu, który mógłby utrudniać lot, stąd lepiej wylądować na tym chodniku.

Rudy mężczyzna kiwnął głową i zrobił tak jak prosił informator. Po chwili śmigacz dotknął podłoża a drzwi rozsunęły się na bok. Wokół unosił się czarny popiół, powietrze było suche, a Nal Hutta u góry naprawdę wyglądała jak klejnot. Skierowali się mijając wiele szkieletów nieszczęśników, spalone rozpadające się drzewa i wraki pojazdów. W końcu stanęli nad wpół otwartymi grodziami do wieżowca. Czarnoskóry mężczyzną chwycił przenośny komputer i wbił kilka linijek poleceń, dezaktywując alarmy i pułapki. Potem uruchomił zasilanie, tak że niektóre światła się zapaliły a winda, otworzyła się przed nimi.

-To na pewno solidne?- spytała Ansa.

-Cóż nie ma ryzyka nie ma zabawy.- powiedział ponuro Rolees.

Kabina trzęsła się, jadąc naprawdę powoli. W końcu po minucie niepewnej jazdy, dzwonek piknął, drzwi otworzyły się znajdując się na przeznaczonym poziomie. Przeszli owalny korytarz aż stanęli przed szerokimi schodami do apartamentu na samej górze wieżowca. Thido zeskanował siatkówkę, przyłożył dłoń i powiedział coś do panelu, aż w końcu weszli do środka.

Mieszkanie było przestronne, pełne odzyskanych mebli, było tu dużo komputerów, a u góry znajdowała się szklana kopuła, która wpuszczała światło. Można było narzekać na dużą ilość śmieci, ale po prawdzie zrujnowany sektor wydawał się ciężkim miejscem na rygorystycznej porządki.

Thido klasnął dłońmi, zapraszając do rozgoszczenia się.

-Nie krępujcie się. Uratowaliście mi życie. Mi i Tsarze, czego nigdy Wam nie zapomnę. Niemniej mówię tylko o sobie. Z Tkaczem Sieci bywa różnie. Zaraz… zaraz- krzątając się wśród elektroniki mówił do siebie, po czym wskazał okrągły holo-wyświetlacza- Zaraz mogę się z nim skontaktować. Jednak najpierw kilka zasad. Nie wiem czy Wam się spodobają, ale cóż. Mówimy o jednej z najpotężniejszych sił na księżycu, tyle, że ukrytej w cieniu.

-Po pierwsze z Tkaczem może rozmawiać tylko jedna osoba. Reszta musi udać się na bok. Po drugie, nie zadajecie pytań. To robi sam tkacz. Po trzecie… Nie próbujcie czegoś ugrać i przede wszystkim nie denerwujcie go. Nawet ta kryjówka Was przed nim nie uchroni.

Thido, westchnął i stanął przed jedną konsolą.

-Wybierzcie przedstawiciela, a reszta pójdzie za mną, gdy wbiję wszystkie kodowania.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 14-12-2019 o 14:21.
Pinn jest offline